środa, 1 stycznia 2014

Od Raymond'a c.d. Edvard'a

Strasznie mi się podobało w hacie Edvard'a, była fajna, no ale właściciel, jak każdy głupi człowiek był strasznie niemiły. Stałem więc na środku salonu i patrzyłem na wszystko, co mnie otacza. Facet znowu coś do mnie powiedział, ale ja go zignorowałem. Zatrzymałem wzrok na palących się świeczkach, ogień był najlepszy z tego wszystkiego, od razu mnie przyciągnął, jak magnes.
- Wody? Herbaty? Soku? Kawy? ...A właściwie to jesteś chyba za mały na kawę, co? - On zarozumiale się do mnie wyszczerzył.
- Nie, dzięki za troskę, mam swoją, dobrą wodę. - Wyciągnąłem butelkę z plecaka i napiłem się trochę. - Nie będzie dla ciebie problemem, że pójdę na dwór i obejrzę sobie zachód słońca? - Zapytałem się go, a on machnął rękom. 
- Rób co chcesz, mnie to nie interesuje. - Prychnął, a ja wybiegłem na dwór, usiadłem jak najbliżej morza i patrzyłem z dziecinną ciekawością i podnieceniem na przepiękny zachód słońca.
<Edvard?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz