czwartek, 16 stycznia 2014

Od Shizuo c.d Riki

Spojrzałem w jej oczy, nie wiem dlaczego tak się zezłościłem na tą wiadomość. Chciałem ją mieć przy sobie i pilnować, żeby nic jej się nie stało. Ale to może lepiej że pojedzie do tej szkoły? Umie już chować swoje uszy i ogon, więc nikt nie powinien jej dokuczać. W końcu zostanie nam jeszcze dzwonienie, prawda?
Dzięki temu wyjazdowi nie będę jej wplątywał w żadne kłopoty, ani nie zrobię jej przypadkiem krzywdy, bo z roku na rok staję się coraz silniejszy.
- Wiem, że wrócisz.- mruknąłem.
- Będę za tobą tęsknić.- przytuliła się do mnie.- Ale to tylko trzy lata! Gdy wrócę będziesz już w pierwszej liceum!
- Tak. Tylko nie rozrabiaj tam, dobrze?
- To ja powinnam to powiedzieć tobie.- zachichotała i podniosła się.- Idę się przebrać i pójdziemy wszyscy na lody.- uśmiechnęła się i wyszła.
I poszliśmy na lody, wszyscy razem, potem jeszcze wstąpiliśmy do supermarketu by pokupować jakieś jedzenie do domu.
Wieczorem mama pomagał Rice się pakować bo ta sierota sobie jakoś nie radziła, nie dziwię jej się, ma tyle ubrań, że te na pewno nie zmieściłyby się w jednej walizce bez pomocy rodziców. Wspólnymi siłami jakoś zamknęli walizkę, ja w tym czasie odrabiałem lekcje w swoim pokoju, ale nie skupiałem się na japońskim, myślami byłem w samolocie, który odlatywał jutro do Londynu.

------------------------------------ Sobota rano ----------------------------------------

Wszyscy zbierali się w biegu, tata robił kanapki, a mama dzwonił do różnych ludzi by zapewnić Rice bezpieczeństwo. Ja też się spieszyłem, ubrałem się w ekspresowym tempie i potem jeszcze przyszykowałem prezent dla Riki, miałem jej go dać na urodziny, ale sądzę, że teraz będzie odpowiedni moment. Mama pomógł mi go wybrać, więc wiedziałem, że będzie idealny.

Na dole, na wejściu do kuchni została mi wepchnięta kanapka do buzi, była całkiem smaczna, ale pomidor spadł na podłogę.
- Jedz Shizuo, jedz i sprzątnij pomidora.- mruknął tatuś i sobie też wepchnął kanapkę do ust.
Z bułką w zębach sprzątnąłem pomidora. A więc skończyło się na tym, że sprzątam pomidory. Jestem ciekaw czy Edvard się załamie gdy jego kochana córeczka wyjedzie i nie będzie mógł jej codziennie kontrolować... Może nie załamie, ale... W sumie to nie wiem jaki może się stać, może tak naprawdę nic się nie zmieni.

Po godzinie wyszliśmy z mieszkania i zeszliśmy do samochodu taty. Izaya nie posiadał auta, wolał chodzić pieszo lub po dachach, by pooglądać sobie ludzi.
Nie jechaliśmy długo bo do lotniska nie było daleko, a poza tym Rika była spóźniona, chociaż mama jednym telefonem opóźnił lot.
Na lotnisku biegiem poszliśmy do tej barierki która pika jak masz coś metalowego. Tam mieliśmy się rozstać.
- Pa moja maleńka, masz dzwonić jak się coś stanie.- Var przytulił ją najmocniej jak umiał i pocałował w czoło.- Masz dzwonić codziennie.
- Var, nie przesadzaj, nic jej się nie stanie.- Izaya uśmiechnął się w swoim stylu.- Papatki skarbie, pamiętaj, że mamusia będzie cię miała na oku~!- pocałował ją w policzek i poprawił bluzkę.
Potem była moja kolej, stanąłem przed nią i dopiero teraz zauważyłem, że ma łzy w oczach.
- Pa.- mruknąłem.
- Pa braciszku!- rozpłakała się i przytuliła do mnie najmocniej jak umiała.
-Będę za wami tęsknić!
- Ja też, to dla ciebie.- zarumieniłem się i dałem jej czerwone pudełeczko.
Otarła łzy i otworzyła je delikatnie. Gdy zobaczyła co jest w środku to uśmiechnęła się szeroko. Wzięła w palce zawartość i wyjęła ją. Był to srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połówki serca. Na medaliku było wygrawerowane "Shizuo".
- Ja mam drugą połówkę.- wyjąłem z kieszeni łańcuszek z drugą połówką serca tylko, że na niej było wygrawerowane "Rika".
- Dziękuję Shizu-chan!- cmoknęła mnie w usta i spojrzała na rodziców.Oboje się uśmiechali i trzymali za ręce.
Nie mogliśmy się dłużej żegnać, dziewczyna przeszła przez barierkę, która nie zapikała. Pomachała nam jeszcze i poszła do samolotu, bo ostatni raz ją wzywali.
Rodzice pociągnęli mnie do okna i patrzyliśmy jak samolot z Riką w środku ustawia się do startu.
- I co teraz?- mruknąłem.

[Edvard? Izaya? Rika?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz