Ojciec mnie wkurzał, dowiedział się od kogoś, że byłem na zleceniu i wrzeszczy na mnie. Nawet pewnie nie wie jak mi poszło, a właśnie poszło mi znakomicie! Nikt mnie nie zauważył, zrobiłem to cicho i szybko, i dostałem sporo kasy.
- Nawet nie wiesz jak mi poszło!- krzyknąłem, bo z nim nie dało się rozmawiać inaczej.
- Gówno mnie to teraz obchodzi! Mogło ci się coś stać bachorze!
- Nie jestem bachorem! Mam 18 lat!
- Shizuo!- warknął Izaya.- Nie tym tonem, bo zaraz ja się zajmę tą sprawą.- zobaczyłem jego wściekły wzrok.
Przestraszyłem się nie na żarty, dziwnie to brzmi "Tokijska Bestia boi się swoich rodziców.". No tak, boję się ich jak są na mnie wściekli. Jednak nie miałem zamiaru ustąpić.
- To się zajmuj! Nie obchodzi mnie to! Nawet nie jesteście moimi rodzicami!- wydarłem się.
Poczułem, że powiedziałem za dużo i żałowałem tych słów. Nigdy nawet nie myślałem o tym by tak powiedzieć. Zawsze uważałem ich za moich rodziców i nie chciałem innych. To co powiedziałem było takie... Impulsywne...
Spojrzałem im w oczy, oboje byli zszokowani, a Izayi zbierało się na płacz.
- Tato... Mamo... Ja...- uspokoiłem się już.
- Do pokoju, nie chcę cię widzieć.- mruknął Var.- Nawet nie waż się gdziekolwiek wychodzić.
Opuściłem głowę i poszedłem po schodach na górę. Zamknąłem lekko drzwi, tak by nie trzasnęły, jak to robiły nastolatki na filmach i serialach. Od razu otworzyłem okno i usiadłem na nim. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego.
A mogłem kurwa zamknąć ryj na kłódkę i iść od razu do pokoju.
[Var? Izzy? Rika?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz