sobota, 18 stycznia 2014

Od Shizuo c.d Edvard'a

Ale mnie ojciec wrobił... Chciałem uciec od problemów, rozwalić coś, a tutaj proszę... Mam pilnować siostrzyczki. Nie to, że mam coś przeciwko, ale jeszcze się z tym wszystkim nie oswoiłem.
Wyszliśmy na dwór i ruszyliśmy piechotą w stronę centrum. Ręce miałem w kieszeniach, a w ustach papieros. Starałem się zachowywać spokojnie.
- Shizu-chan, od kiedy palisz?- Rika uśmiechnęła się do mnie.
- Od trzech lat.- mruknąłem.
- Nie bolą cię płuca?
- Nie. Mam się dobrze. A z tobą jak jest?
- Super!- podskoczyła i przylepiła się do mojej ręki, już nawet nie chciało mi się jej odpychać.- Chodźmy na ciastko!
- Dobra.
Chciałem z nią iść do mojej ulubionej kawiarenki, a tam był spory kawałek drogi. Szliśmy wolnym krokiem, przed siebie. Rika opowiadała mi wszystko o wszystkim, o jej przyjaciółce, szkole, ocenach i tak dalej.
Słuchałem tego ze skupieniem, wolałem słuchać niż gadać. W pewnym momencie z jakiejś ciemnej uliczki wyszło przed nas paru dryblasów z pałkami do baseballa.
Spojrzałem na nich wściekle i próbowałem zręcznie wyminąć, by Rice nic się nie stało, ale jeden s gości pociągnął ją za włosy.
- Niezła laska, chyba nie chciałeś jej zostawić dla siebie co nie Shizuo.
Nawet się nie zastanawiając przyłożyłem mu prosto w twarz. Poleciał jakieś dziesięć metrów do tyłu i już nie wstał.
- Nie dotykać jej.- warknąłem i spojrzałem na nich swoim morderczym wzrokiem.- Rika, idź pod ścianę.
Przerażona dziewczyna wykonała moje polecenie i szybciutko znalazła się pod budynkiem. Ja z łatwością wyrwałem znak drogowy który jakby przypadkiem był tuz obok mnie. Wziąłem go w dwie ręce jak jakąś długą dzidę i zamachnąłem się uderzając nim trzech facetów.
Myślałem, że to koniec, łatwo poszło byli słabeuszami, takich rozwalałem codziennie przed pójściem do szkoły, jednak zapomniałem o jednym małolacie który właśnie uderzył mnie w tył głowy kijem baseballowym.
Kij oczywiście złamał się na pół i mniejsze części, a po twarzy zaczęła ściekać mi krew. Widocznie rozciął mi tym uderzeniem skórę czy coś. Odwróciłem się powoli i spojrzałem w jego przerażoną twarz.
- Chciałeś mnie zabić, co nie?- uśmiechnąłem się złowrogo.
- Prz... Przepraszam..!!
- Skoro ty chciałeś mnie zabić to ja też mogę spróbować!- zaśmiałem się. Błyskawicznie wyjąłem pistolet ze spodni i strzeliłem w jego stronę. Nawet nie zdążył krzyknąć bo kula od razu przeszła przez jego głowę na wylot.
Spojrzałem na przerażoną Rikę, wyglądałem teraz pewnie jak psychopata, z zakrwawioną twarzą i pistoletem w ręku.
- Sądzę, że powinniśmy wracać do domu.- mruknąłem i z powrotem schowałem pistolet.

[Rika?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz