środa, 20 sierpnia 2014

Od Ricco cd. Emily

To było ponad moje siły. Czułem się okropnie. Najgorszym co mogło mnie spotkać było to uczucie deja vu. 
To nic takiego. Wszystko w porządku - te same słowa słyszałem kiedyś od Keiko. Wtedy wierzyłem. Nie miałem podstaw, żeby nie wierzyć, tak mi się zdawało.  Przecież widziałem, że coś jest nie tak. Widziałem jak ocierała łzy, że jest przygnębiona, nieobecna. Często była zamyślona, zapominała o różnych rzeczach. Pytałem, ale zawsze mnie zbywała. Zawsze. Poddałem się, przestałem pytać. Sądziłem, że skoro mówi, że jest dobrze, to jest. Pomyliłem się, tak bardzo się pomyliłem. Gdybym nie odpuścił ona mogłaby żyć. One obie mogłyby żyć. Teraz nie odpuszczę. Nigdy.
Sam nie wiem kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Natłok wspomnień, skojarzeń i obaw... pokonały mnie. Emily przytuliła mnie. Jej bliskość dawała mi nieco więcej siły. 
- Jest coś co powinnam ci powiedzieć Ricco. Tylko, że... nie do końca jestem pewna czy mogę - usłyszałem i miałem przeczucie, że niewiele się dowiem. - To nie jest tylko mój sekret i nie... nie powinnam o tym mówić nikomu. Wcześniej nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy z nikim nie związałam się tak jak z tobą. 
Emi zamilkła na chwilę, a jej słowa dalej dźwięczały mi w uszach. 
- Proszę obiecaj mi... - zaczęła znowu - że jeżeli dowiesz się o mnie czegoś co może... nie do końca sprawiać dobre wrażenie, a nawet może cię odrzucić.. Proszę obiecaj, że nie zapomnisz o tych chwilach, które spędziliśmy razem...
- Emi... - wyszeptałem unosząc twarz i ujmując jej buzię w dłonie, zmuszając ją tym samym, by na mnie spojrzała. - Wiem jak to brzmi, tym bardziej, że nie znamy się długo, ale kocham cię. Kocham. Nie potrafiłbym cię odtrącić, zapomnieć... Cokolwiek byś zrobiła. 
Emily uśmiechnęła się blado, przez łzy.
- Nie powiesz mi co się dzieje... - wyszeptałem.
- Przepraszam, ale... nie mogę. Naprawdę chcę, ale nie mogę - jęknęła.
Przytuliłem ją mocno. Miała tyle siły, a teraz była tak krucha i delikatna. 
- Dobrze... Jeżeli jednak kiedykolwiek będziesz miała kłopoty. Cokolwiek złego by się działo i jakkolwiek miałoby to wyglądać. Przyjdź i mi powiedz. Błagam... Nawet jeśli masz mi nic nie mówić, to bądź, daj sobie pomóc, daj mi przy sobie być. Nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało... Nie mogę po raz kolejny wszystkiego stracić. 
Stałem tak, tuląc ją i głaszcząc po włosach. Emily sprawiła, że znów zacząłem faktycznie żyć.  Zrobiłbym wszystko, żeby zatrzymać ją przy sobie, dać jej szczęście na jakie zasługiwała.

<Emi?>

wtorek, 12 sierpnia 2014

Od Emilly c.d Ricco

- Na razie o tym nie myślmy. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Wyjedziemy razem... potem się zobaczy.
- Naprawdę?
- Tak. Też mam parę spraw do załatwienia. Pewnie nie będziemy mieli zbyt dużo czasu dla nas, ale zawsze to coś. - uśmiechnęłam się. - A teraz idź poczytać, bo muszę pracować. - Ricco posłusznie zrobił co mu kazałam. Jednak jak odchodziłam do magazynu, to przez cały czas czułam jego wzrok na sobie. Było to miłe... ale... Zaczęłam się zastanawiać nad tym co mówił Mikky. W końcu znalazłam kogoś kogo myślę, że kocham. Ale jeżeli Ricco postanowi zostać w Japonii. Co ja wtedy zrobię? Wrócę tutaj? Ale czy będę potrafiła żyć tak jak wcześniej. Cały czas będę odczuwała, że czegoś mi brakuje... I raczej nic nie będzie w stanie zastąpić pustki po nim. A jakbym została z nim? Tylko, czy jestem w stanie zostawić agencje? I całe moje dotychczasowe życie? Ricco prawie nic o mnie nie wie... a co będzie jak dowie się o agencji i mnie znienawidzi? Nie jestem tak dobra jak mu się wydaje. Zabijam ludzi. Co z tego, że złych ludzi, ale nadal ich zabijam.
Wyszłam z magazynu niosąc nową dostawę książek. Nawet nie zauważyłam kiedy po policzku zaczęły płynąć mi łzy. Nie. Nie... Ja nie płaczę. Szybko starłam łzy i zaczęłam układać książki na półkach.
- Co się stało? - usłyszałam za sobą i odwróciłam się szybko. Ricco patrzył na mnie z troską. Uśmiechnęłam się.
- Nic. A co by miało się dziać?
- Płakałaś. - powiedział i palcem starł mi z policzka ostatnią łzę. Złapałam go za rękę i pokręciłam głową.
- Nie. Po prostu wpadło mi coś do oka. To nic takiego. - uśmiechnęłam się, ale wiedziałam, że nie uda mi się go przekonać. 
- Powiedz mi, co się stało.
- Ja... - zaczęłam, ale usłyszałam dzwoneczek od drzwi. - Muszę iść... jestem w pracy. - wyminęłam go i podeszłam do biurka przed którym uzbierało się już paru ludzi. Wbrew pozorom miałam bardzo dużo klientów. Zwłaszcza gdy zdarzały się dni kiedy biblioteka była całkowicie zamknięta. Ricco usiadł z powrotem na swoim ulubionym fotelu i sięgnął po książkę. Widziałam jednak, że nie czytał, tylko przyglądał mi się cały czas. 
Po dwóch godzinach w bibliotece opustoszało. Zbliżał się czas zamykania, więc weszłam do magazynu, żeby się przebrać. 
- Powiesz mi? - usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam. Ricco położył swoje ręce na moich biodrach i odwrócił mnie w swoją stronę. Fakt, że byłam w samym staniku najwyraźniej mu nie przeszkadzał.
- Przestraszyłeś mnie. - powiedziałam patrząc w jego zawzięte oczy. - Co mam ci powiedzieć?
- Dlaczego płakałaś. 
- To nic. Mówiłam już. - powiedziałam i spróbowałam wyswobodzić się z jego objęć. Jednak mężczyzna złapał mnie mocniej, tak, że nie mogłam się uwolnić.
- Ricco. Puść mnie.
- Martwię się o ciebie. - powiedział, a po chwili poczułam na swoim ramieniu mokrą ciecz. 
- Ricco... Czy ty... płaczesz? - zapytałam i wzięłam jego twarz w swoje dłonie. Zmagał się z czymś. Próbował to powstrzymać, ale łzy już leciały po jego policzkach i zatrzymywały się na delikatnym zaroście.
- Nie wiesz ile dla mnie znaczysz. Powiedz mi co się stało, proszę. 
- Kochanie. Uspokój się to wszystko ci powiem. Tylko... proszę uspokój się. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Nie tylko ja czułam się źle z tym co się działo. Teraz miałam pewność, że Ricco mnie kocha... ale czy mogę mu o wszystkim powiedzieć? Ukochany przytulił mnie mocno i lekko pocałował w obojczyk. Zadrżałam kiedy jego zarost lekko podrażnił mi skórę. 
- Jest coś co powinnam ci powiedzieć Ricco. Tylko, że... nie do końca jestem pewna czy mogę. To nie jest tylko mój sekret i nie... nie powinnam o tym mówić nikomu. Wcześniej nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy z nikim nie związałam się tak jak z tobą. - zatrzymałam się na chwilę by wziąść głęboki oddech i ułożyć myśli. - Proszę obiecaj mi... że jeżeli dowiesz się o mnie czegoś co może... nie do końca sprawiać dobre wrażenie, a nawet może cię odrzucić.. Proszę obiecaj, że nie zapomnisz o tych chwilach, które spędziliśmy razem...

<Ricco? Wiem... smęce i przynudzam, ale tak mnie jakoś wzięło xD>

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Od Law'a c.d Xsawier'a

- Co?! Jakie "już się robi"?!- warknąłem. Oni mi chcą wymazać pamięć o Xsawierze?- Nie zgadzam się na nic!
Xsawier podszedł do łóżka do którego byłem przykuty i ujął moją dłoń w ręce. Jego wzrok był smutny i żałosny. Wiedziałem że zaraz coś się złego stanie.
- Powiedz o co tu chodzi...- spojrzałem mu w oczy i zatrząsł mną ogromny strach.  Nie chciałem być znów sam, chciałem mieć przy sobie Xsawiera. Byliśmy przecież zaręczeni...
- Muszę wyjechać...- szepnął opierając swoim policzkiem o moją dłoń.
- Gdzie..? Nie zostawiaj mnie...- z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. Ja wiem że to zaraz będzie koniec.
- Do piekła.- zaczął całować moją dłoń.- Będziesz musiał o mnie zapomnieć.- szepnął.
- Ale ja nie chcę...- płakałem coraz bardziej. Nigdy mi się to nie przydarzyło, płaczę pierwszy raz odkąd skończyłem 7 lat.- Kocham cię...
- Ja ciebie też kocham ale nie płacz.- uśmiechnął się lekko jednak jego oczy nie zmieniły wyrazu, nadal były pełne rozpaczy. Nachylił się nade mną i pocałował namiętnie. Potem poczułem jak zaczyna mi ściągać obrączke z palca.
- Zostaw. To chcę mieć.- wyrwałem rękę i znów wsunąłem obrączkę na palec.
- Już mi się przez was niedobrze robi.- mruknął ojciec Xsawiera i też podszedł do mnie. Potem położył mi dłoń na głowie.- Jakieś ostatnie słowa?
Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem.
- Wypierdalaj.- warknąłem i jego reka natychmiast zaczęła zamarzać.
- Głupi szczyl.- mruknął i odruchowo zabrał rękę. Potem strzepnął gruby lód jakby był tylko lekkiem puszkiem.
- Law przestań.- Xsawier na mnie spojrzał.
- Nie! Nie przestanę!- krzyknąłem i znów użyłem swojej mocy by ojciec demona się cofnął. Sprawiało mi to trudność w tym stanie i faktu nie poprawiło to że miałem połamane nogi.
Ojciec Xsawiera wściekł się i chciał mnie uderzyć, ale Xsawier osłonił mnie swoim ciałem i złączył nasze usta w pocałunku. Poczułem jak ktoś mi znów kładzie rękę na głowie.
- Nie...! Xsawier...!- krzyknąłem w jego usta i potem była kompletna ciemność.

----------------KILKA GODZIN PÓŹNIEJ---------------

Poczułem jak ktoś mnie odkrywa i siada obok mnie. Tak w ogóle to było kilka tych ktosiów. Otworzyłem oczy i ujrzałem Kid'a, Killer'a, Doflamingo i Robin. Moi przyjaciele z gangu... Siedzieli naokoło mnie, a Kid raczej leżał i rysowali po moich ogipsowanych nogach.
- Oooo obudziła się królewna.- Kid uśmiechnął się do mnie szeroko.- Gdzie jest Xsawier? Sądziłem że nie będzie cię zostawiał nawet na kilka minut.- zaśmiał się i podpisał pod rysunkiem naszego znaku.
- Kto to jest Xsawier?- zapytałem zachrypniętym głosem, a wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani. Ale ja naprawdę nie wiedziałem o kim mówią...

[Xsawier?]

Od Xsawier'a cd Law'a

- Będę przy tobie cały czas. - powiedziałem uśmiechając się. Nie mogłem mu powiedzieć co się ze mną dzieję, bo na pewno chciałby coś z tym zrobić. Jeszcze jakby zaczął obrażać mojego ojca, co jest bardzo możliwe swoją droga, to mogłoby to skończyć się źle nie tylko dla mnie, ale i dla niego. Tatulek jest bardzo wrażliwy jeśli chodzi o niego samego. Pewnie teraz obmyśla jakiś idiotyczny plan jak nas rozdzielić...
- Chcesz może coś do picia? 
- Woda może być. - odpowiedział Law, a ja puściłem go z trudem i poszedłem w stronę drzwi. Sklep dla osób poszkodowanych mieścił się praktycznie na drugim końcu szpitala. Zanim tam doszedłem minęło dobre 10 minut. W tym czasie mogłem już zostać wciągnięty do piekła tysiące razy, ale najwyraźniej mój ojciec zaprzestał jak na razie tak żałosnych prób. Co w gruncie rzeczy oznaczało, że wymyślił ciekawszy sposób, jak sprowadzić mnie z powrotem. Law'owi kupiłem wodę gazowaną, a sobie pepsi... chociaż wolałbym coś z procentami, ale niestety nic takiego udostępnić mi nie mogli.
Spokojnie wróciłem do pokoju.
- Wiesz mogliby mieć w tym sklepie jakiś alkohol, ma ogromną... - zacząłem, ale jak tylko spojrzałem na pokój zaniemówiłem.
- O już jesteś! Zobacz kto mnie odwiedził... Podaje się za twojego ojca, to prawda? - zapytał słodko mój ukochany. Od razu zmarszczyłem wściekle brwi, a puszka pepsi momentalnie została zgnieciona. Nawet nie zauważyłem, że napój rozlał się wszędzie, szczerze... miałem to w dupie. W tej chwili obchodził mnie tylko mój tatulek, który postanowił pogawędzić sobie z Law'em.
- Matko synu! Nie musisz się od razu tak denerwować! - podbiegł do mnie udając, że się martwi. - Jeszcze zrobisz sobie krzywdę... - Odsunąłem się od niego i spojrzałem na Law'a, który przyglądał się wszystkiemu trochę zdziwiony.
- Wynoś się...
- Słucham, co powiedziałeś? Mów głośniej, jestem już stary!
- Wynoś się! Wypierdalaj stąd w podskokach, bo jak nie..
- To co mi zrobisz? Uderzysz mnie? Przecież wiesz, że nic tym nie zdziałasz... Jesteś tylko malutkim pionkiem w całej grze. I właśnie teraz jesteś mi potrzebny, więc wracaj natychmiast do piekła, bo inaczej nie tylko ty na tym ucierpisz! - wskazał wściekle na Law'a. W moich oczach pojawił się strach. Nic nie mogłem na to poradzić... po prostu nie mogłem pozwolić by ktoś go skrzywdził.
- Dobrze... ale mam tylko jeden warunek.
- Nie jest to mile widziane... Ale słucham. - powiedział patrząc na mnie zaintrygowany.
- Wymarz mu pamięć. Karz mu zapomnieć o mnie i wszystkim co ma ze mną wspólnego... Nie chcę by cierpiał. - zerknąłem na Law'a. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę o czym mówię. Nie zdążył jednak zaprotestować, bo ojciec od razu się odezwał.
- Już się robi.

<Law?>

piątek, 6 czerwca 2014

Od Izayi c.d Edvarda

Naburmuszyłem się i ze złą miną poszedłem za mężczyzną. Jak on się w ogóle do mnie odzywa? Czy to źle że chcę poznać jego rodziców? On kazał mi wszystko o sobie opowiedzieć, a on na mnie krzyczy.
- Jesteś dla mnie strasznie okrutny.- mruknąłem i będąc już w sypialni zacząłem się rozbierać.
- Izaya nie będę rozmawiał z tobą na ten temat!- warknął.- Idę spać.- położył się i nakrył kołdrą.
Westchnąłem i położyłem się obok niego.
- Na mnie krzyczałeś, że nic ci nie mówię, a teraz sam to robisz.
- Nie będę z tobą rozmawiał o tym.- odwrócił się do mnie plecami.
- No super jeszcze nie jesteśmy małżeństwem a już zaczynamy się kłócić częściej niż zwykle.- mruknąłem i zamknąłem oczy by iść spać, przed tym jeszcze przysunąłem się do Edzia i przytuliłem się do jego pleców

[Edvard?]

----------------------Shizuo--------------------------
Rika poruszała się szybko i ja jej jeszcze pomagałem więc było idealnie. Sapałem cicho, nie mogłem się od tego powstrzymać i naprawdę podziwiałem Rike że ona daje sobie z tym radę.
- Shizu...- jeknęła i wygięła się do tyłu dochodząc.
Poczułem jak się na mnie zacisnęła i sam też doszedłem wypełniając ją spermą.
- Jesteś idealna.- podciągnąłem się i zacząłem ją całować po piersiach i szyi. Zdjąłem ją z siebie i położyłem się z nią.- Moja piękna księżniczka.- przytuliłem ja do siebie i przykryłem nas kołdrą. Wtedy usłyszałem że maszyna rejestrująca puls do której byłem podłączany przyspieszyła tępo.
- Pewnie pielęgniarki zaraz przyjdą sprawdzić co z nami.- zaśmiałem się.

[Edzio? Rika?]

Od Edvard'a c.d Izayi

Gdy to usłyszałem aż się zakrztusiłem własną śliną, spojrzałem zaskoczonego na Izaye. On chyba sobie żartuje, ja i spotkanie z moimi rodzicami po tylu latach.
-Słucham?- chyba mam omamy słuchowe.
-Czy odwiedzimy twoich rodziców?- powtórzył, ja jedynie przewróciłem oczami.
-Wybacz mi ale nie żyją.- mruknąłem obojętnie, Izaya usiadł mi na kolanach.
-Nie kłam! Sprawdzałem cię, kiedy zaczęliśmy się spotykać.- mruknął i zrobił dzióbek.
-Ciebie chyba powaliło, nie i jeszcze raz nie.- warknąłem.
-Nie powaliło, i nie mów tak do mnie...- mruknął niezadowolony.
-Już mówiłem nie ma takiej opcji, nie mam z nimi kontaktu.- zrzuciłem go z swych kolanach i wstał.
-Koniec tematu, idę się położyć a jutro rano pójdziemy do dzieci.- poszedłem do sypialni.

---Rika---

-Ja ciebie też, i to bardzo.- zaczęłam poruszać biodrami, chciałam go jeszcze bardziej nakręcić.
-Nie zdradzisz mnie?- zapytałam. On zrobił zdziwioną minę.
-Nigdy!- sapnął, właśnie wtedy uniosłam się i powoli się nabiłam na jego penis, zagryzłam wargę by nie krzyknąć, wydobyło się z moich ust tylko lekkie westchnienie.
-Boże, on chyba jest większy.- powiedziałam. Shizuo się zaśmiał i zaczął błądzić po mym ciele.
-To dobrze, prawda?- zaczęłam się poruszać, pomachałam potwierdzająco głową i przytuliłam się do niego. Powstrzymywałam się od krzyków, i głośnych jęków. Chwyciłam w zęby poduszkę i mocno zacisnęłam, Shizu chwycił mnie mocno za pośladki i zaczął mi pomagać. Było strasznie dobrze...

<Izaya, Shizuo?>

sobota, 31 maja 2014

Od Izayi c.d Edvarda



- Coooo?- jęknąłem ze smutkiem.- Ale przed chwilą sam chciałeś…
- Kara to kara kochanie.- uśmiechnął się do mnie.
Oj widzę, że zbyt dużo ze mną przebywa i uczy się ode mnie tej wredoty~! Ale żeby odmawiać to swojemu małemu skarbeczkowi? Tak nie ładnie…
- No ale Edziu~…- jęknąłem siadając na kanapie i przytulając się do niego.
- Nie. Trzeba było mi powiedzieć coś o swojej rodzinie.- mruknął i zaczął głaskać mnie po głowie.
- Jesteś okrutny dla tak niewinnego stworzonka~.- zrobiłem słodką minkę i położyłem głowę na jego udach.
- Ty jesteś tak niewinny, że po prostu powinni ci świątynie wybudować.- mruknął.
- No wiem~!- uśmiechnąłem się szeroko.- Boli cię?- pogłaskałem go lekko po ramieniu, w końcu to przeze mnie jest ranny, uratował mnie gdyby nie on to dostałbym w głowę i byłoby po mnie.
- Nie.- uśmiechnął się lekko.
Pewnie kłamie, ale ja wiem lepiej. Przymknąłem oczy i złapałem go za rękę.
- Kocham cię bardzo.
- Ja ciebie też.- nachylił się i pocałował mnie w czoło.
- Edziu… A odwiedzimy kiedyś twoich rodziców?

---------------------------------------- SHIZUO----------------------------

- Ty się jeszcze pytasz kochanie?- uśmiechnąłem się.
Czułem jak już mi stoi, jeszcze nigdy nie reagowałem tak na inną kobietę. Cieszyłem się, że Rice nic się nie stało bo wtedy bym sobie nie darował. Stałbym się chyba o wiele większą bestią niż jestem teraz.
Pogłaskałem ją po policzku, a potem moje ręce zjechały niżej pieszcząc jej ciało, w tym czasie dziewczyna zajmowała się rozbieraniem mnie.
- Nawet nie wiesz jak się kocham.- podciągnąłem się i złączyłem nasze usta.

[Edvard? Rika?]

piątek, 30 maja 2014

Od Edvard'a c.d Izayi

Uśmiechnąłem się do niego chytrze, lubię denerwować Izaye. Odsunąłem się od niego, i zapiąłem sobie spodnie i spojrzałem na niego. On był lekko zdziwiony.
-Lepsza będzie kara, gdy nie wejdę w ciebie.- zaśmiałem się głośno, on spojrzał na mnie cały czerwony.
-No co? Przecież chcesz tego, a kara chyba posiada inną definicję i nie ma dawać przyjemności.- pokazałem mu język i usiadłem sobie wygodnie na kanapie, ciekawe co teraz zrobi.

---Rika---

Zrobiłam się cała czerwona, głos Shizu był taki zmysłowy i podniecający gdy szeptał mi do ucha.
-Postaram się.- jęknęłam bardzo cicho.
-Mam taką nadzieję, nie chce by ktoś widział cię gdy dochodzisz.- zaśmiał się i wrócił do całowania mnie. Przytuliłam się mocno do niego i zaczęłam wyczekiwać, jednak on chyba dzisiaj chciał bym ja przejęła inicjatywę. Przewaliłam go i usiadłam na jego kroku, lekko poruszając biodrami.
-Shizu chcesz zostać ujeżdżony?- szepnęłam mu do ucha.

<Izaya, Shizuo?>

czwartek, 29 maja 2014

Od Ricco cd. Emily

Posprzątałem po jedzeniu. wyprowadziłem i nakarmiłem Ugryzia i zacząłem nudzić się jak mops. Zacząłem skakać po kanałach, ale jak to zwykle bywa nie było w telewizji nic ciekawego. Wziąłem z półki jakąś książkę, ale skupienie się na czytaniu było ponad moje siły.
Postanowiłem wybrać się na spacer. Ugryź wypruł gdzieś w najlepsze. Ale to było u tego psa normalne, wiecznie się gdzieś szwendał. Był na tyle sprytny, że zawsze wracał do domu jak już mu się znudziła wolność. Tym razem będzie tak samo.
Zacząłem krążyć po mieście. Wszedłem do niedużej kawiarenki na kawę i bezwiednie wypiłem ją w tempie ekspresowym. Dalszy spacer zaprowadził mnie wprost do biblioteki. Trudno najwyżej Emi wyrzuci mnie za rozpraszanie jej w pracy.
- Jednak przyszedłeś - usłyszałem gdy podszedłem do Emily.
- Nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - wyznałem i położyłem dłonie na jej biodrach.
- Ja też się stęskniłam - uniosła się i pocałowała mnie. Z ochotą oddałem pocałunek.
- A już myślałem, że dostanę ochrzan za przeszkadzanie ci w pracy - uśmiechnąłem się do niej ciepło i nieco się odsunąłem, choć niechętnie.
- Jak chcesz tak bardzo to później mogę ci za to dać klapsa - wyszeptała mi do ucha.
- Kuszące, kuszące - wymruczałem.
W oczach Emily igrały przecudne, zadziorne ogniki. Całkiem oszalałem na punkcie tej kobiety.
- Więc... kiedy jedziesz do Japonii - spytała.
- Sądzę, że niedługo. Jutro kupię bilet - nie bardzo miałem ochotę rozstawać się z Emi, nawet spuszczanie z oka Erike i Nuan'a przyszłoby mi z trudem. - Muszę pozałatwiać kilka spraw. Zobaczyć co z klubem...
- A co później...?
- Nie wiem... Mam mały mętlik w głowie. Tam... Cóż, tam został spory kawał mojego życia. Wszystko co do niedawna miałem. Praca... wspomnienia. Z jednaj strony może dobrze byłoby zostawić tamto za sobą, tylko, że trochę się tego... boję. A poza tym to na chwile obecną nie zależy tylko ode mnie - pogłaskałem ją po policzku i spojrzałem jej w oczy. - Jeśli jednak mnie chcesz i pozwolisz mi być przy sobie to wrócę tu. I będę dopóki nie każesz mi się pozbierać...

<Emi?>

Od Nuan'a

Razem z Eriką przeszliśmy do sypialni, zostawiając Ricco samego. Wszystko wydawało się takie normalne, zupełnie jakby to wszystko co wydarzyło się niedawno było tylko jakimś chorym koszmarem. Ale to nie był koszmar.
Położyłem się na łóżku i przyciągnąłem do siebie Eri.
- Musisz się wyspać - powiedziałem głaszcząc ją po włosach. Ciepło jej ciała wciąż było lekko nieprzyjemne, ale mimo to pragnąłem tego ciepła.
- Nuan... - zaczęła nie patrząc na mnie. W jej głosie była nuta... strachu.
- Co się stało? - odgarnąłem włosy z jej buzi i kciukiem potarłem jej policzek.
- Tylko nie denerwuj się proszę - wyszeptała. - Alex... - zawahała się, a ja zesztywniałem. - Co tym mu zrobiłeś?
Zaśmiałem się gorzko i zagryzłem zęby.
- Po tym wszystkim.. - ucichłam i odsunąłem się od niej. Usiadłem na łóżku. - Po tym co ten jebany śmieć zrobił. Po tym jak cię potraktował.... Ty dalej się o niego martwisz.... - czułem jak na moją pierś naciska coś ciężkiego.
- Nuan... - Eri jęknęła żałośnie i delikatnie położyła mi dłonie na ramionach.
- On żyje. Będzie musiał sobie poszukać innej pracy, ale żyje. Jeśli jednak się do ciebie zbliży to zdechnie w męczarniach. Rozumiesz? Jeśli on chociaż na ciebie spojrzy, na ciebie lub na nasze dzieci to ten skurwiel będzie błagał, żebym pozwolił mu zdechnąć. Koniec tematu - warknąłem i zmusiłem ją, żeby się położyła. Objąłem ją i zamknąłem oczy, choć nie byłem w stanie usnąć. Coś we mnie gotowało się i drżało. Walczyłem ze sobą, żeby się uspokoić.

<Eri?>

Od Emily cd Ricco

Pedziłam przez puste ulicę miasta. Specjalnie jechałam bokiem, żeby dojechać do agencji jak najszybciej. Kiedy wjechałam do garażu i zdjęłam z głowy kask, od razu zostałam zborbardowana złymi wiadomościami.
- Jeszcze nie wrócili, ale mamy nagranie z miejsca w którym byli po raz ostatni. - powiedział Młody. Trochę się zdziwiłam, że nie zająkał się. Chyba nie było mnie tu bardzo długo... Odwróciłam się do niego i westchnęłam.
- Wiedziałam, że będę musiała sama się tym zająć... Jedź do mojego mieszkania i spakuj parę najpotrzebniejszych rzeczy. - Chłopaczyna spojrzał na mnie dziwnie. - No ruszaj się! Nie mam całego dnia! - warknęłam. Młody skłonił się jak to miał w zwyczaju i wycofał do wyjścia. Ja skierowałam się w stronę windy. Na górze weszłam do swojego gabinetu, który o dziwo nie był pusty.
- Co się stało, że Panna Milan zaszczyciła nas swoją obecnością?
- Czego chcesz Mikky? - zapytałam spokojnie.
- Nie było cię ponad tydzień. Rozumiem, że wysłałaś swoją grupę, ale to chyba nie powód, by szwendać się po barach, ze swoim nowym kochasiem.
- Śledzisz mnie? Nie przeginaj bo wyladujesz na bruku.
- Jestem ci za bardzo potrzebny, a poza tym... Za bardzo mnie lubisz. - uśmiechnął się, a ja się skrzywiłam.
- Nie jesteś nie zastąpiony, ale to prawda, że cię lubię. - nie odwzajemniłam uśmiechu. Nastała chwila ciszy. Zaczęłam szperać po szafkach szukając dokumentów na temat Law'a.
- Tego szukasz? - zapytał złośliwie Mikky trzymając w ręku czarną, wypchaną teczkę. Podeszłam do niego i sięgnęłam po przedmiot, który nagle znalazł się strasznie wysoko.
- Oddawaj. - powiedziałam przybliżając się i wyciągając wysoko rękę. Mikky złapał mnie w talii.
- Spójrz na mnie. - poprosił, a ja zrobiłam to. Byliśmy dziwnie blisko siebie, ale nie przeszkadzało mi to. Byliśmy jak rodzeństwo... A przynajmniej ja tak uważałam.
- Kochasz go? - zapytał nagle z uwagą patrząc mi w oczy. Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam na niego przez chwilę, po czym wyrwałam się z jego uścisku.
- Nie. Nie kocham go. - powiedziałam podchodząc do biurka.
- Kłamiesz. Widziałam jak się zachowujesz kiedy z nim jesteś. Uśmiechasz się i nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Nie tak jak teraz.
- Po co pytasz skoro wiesz? I nie udaje teraz. Nigdy nie udaje i bardzo dobrze o tym wiesz. - spojrzałam na niego i założyłam ręce na piersi.
- Jesteś pewna? - zapytał, a jak nie odpowiedziałam, zaczął mówić dalej. - Nie może się dowiedzieć kim naprawdę jesteś.
- Wiem o tym. Nie musisz się martwić. Pewnie to wszystko skonczy się tak szybko jak się zaczęło... Jak wszystko w moim życiu. - Zabrałam mu teczkę i wyszłam z gabinetu.

- Część Tuptuś. - pogłaskałam ocierającego się o mnie kota. - Steskniłeś się za mną? - zapytałam, a w odpowiedzi uzyskałam miałknięcie. Otworzyłam bibliotekę i usiadłam za swoim biurkiem.

- Jednak przyszedłeś. - powiedziałam do Ricco, kiedy stanął przede mną.
- Nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - powiedział łapiąc mnie za biodra.
- Ja też się stęskniłam. - uśmiechnęłam się i wspiełam na palce by sięgnąć do jego ust.

<Ricco?>

niedziela, 25 maja 2014

Od Ricco cd. Eriki

Westchnąłem ciężko. No tak, Erika miała rację.
- A widzisz! I kto tu komu chce przeszkadzać? - zapytał Nuan z jadowitym uśmieszkiem.
Burknąłem tylko coś pod nosem i podszedłem do Emily.
Emi pożegnała się z Eri i Nuan'em, po czym oboje wyszliśmy z kuchni.
- Dasz mi znać jak uporasz się z pracą? - spytałem z nadzieją i przyciągnąłem dziewczynę do siebie.
- No oczywiście. Nie puszczę cię na zbyt długo - uśmiechnęła się ślicznie.
Nachyliłem się i pocałowałem ją żarliwie. Po chwili jednak musiałem wypuścić ją z objęć, a kiedy zniknęła za zamkniętymi drzwiami zrobiło się jakoś pusto.Mimo to uśmiechnąłem się.
Miłość.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek się jeszcze zakocham. Sądziłem, że to zwyczajnie nie możliwe. Przecież nikt nie mógł zastąpić mi Keiko. Emi nie zastąpiła jej. Była po prostu inną kobietą, która także miała ogromne miejsce w moim sercu. Była kobietą, z którą chciałem widzieć swoją przyszłość.
Wróciłem do Eri i Nuan'a. O dziwo mężczyzna pomagał Eri posprzątać. Ten widok...Niesamowite wręcz.
- No, może coś z ciebie jednak wyrośnie - zaśmiałem się. - Ale zmykajcie odpocząć ja tu posprzątam.
- Ale... - Erika chciała protestować.
- Żadnego ale... Musicie się nieco przespać, a ja i tak nie mam nic bardziej kreatywnego do roboty, a teraz zmykać - wygoniłem dzieciaki z kuchni i zabrałem się za porządki.
W pale mi się nie mieściło, że Eri i Nuan doczekają się bliźniąt. Nie wiedziałem skąd to wiedzą, tym bardziej, że po Eri jeszcze nic nie było widać, ale w końcu Nuan nie był człowiekiem, więc sądzę, że miał jakieś tam swoje sposoby.Niedawno nie wyobraziłbym sobie cienia z dzieckiem, ani nawet w stałym związku, ale teraz... Teraz to było całkiem realne i nawet zacząłem wierzyć, że mu się mimo wszystko uda.
Tyle się pozmieniało i to w tak krótkim czasie.
Z uśmiechem na ustach zabrałem się za dalsze sprzątanie.

<Emily? Czy Eri?>

Od Law'a c.d Xsawier'a

On jest chyba gorzej niż popieprzony! Jestem ciekaw co sobie ta kobieta pomyślała... Chociaż w sumie mnie to gówno obchodzi i muszę przyznać, że ten pocałunek był bardzo przyjemny...
Nie pasuje mi tylko jedna sprawa, Xsaw zrobił to nagle i z przejętą miną jakby się przed czymś ratował, tylko co to mogło być? To nie fair, że on może mieć przede mną jakieś tajemnice, a ja żadnych, no ale trudno jakoś się z tm pogodzę, może będzie lepiej jeśli nie będę wiedział o co chodzi.
- Co to miało być?- powtórzyłem ostrożnie.
- Taki nagły pocałunek.- uśmiechnął się wymijająco.- A co? Nie podobało się?
- Podobało.- zaczerwieniłem się lekko.- Ale ta pielęgniarka prawie zawału dostała.- parsknąłem.
- Niech wiedzą, że jesteś mój.- znów złapał moją rękę i pocałował ją.
Miałem ochotę się z nim zabawić, przytulić do niego i po prostu tak z nim poleżeć, no ale się kurwa nie dało! Przynajmniej nam jeszcze całowanie zostało, ale mam nadzieję, że mnie nie zdradzi.
- Xsaw chyba będziemy musieli mieć celibat przez jakiś czas.- pogłaskałem go po głowie, miał miękkie włoski.- Co zamierzasz dzisiaj robić? Odwiedzisz mnie jeszcze?

[Xsaw?]

Od Eriki cd Ricco

- W ten sposób pozwalam mu przeszkadzać. - powiedziałam i znów się wychyliłam, żeby pocałować Nuan'a. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy moje usta musnęły jego. Czułam się wspaniale, ale nie zapomniałam o tym co działo się zaledwie parę godzin temu. Nikt nie chciał tego przywoływać, ale ja nie mogłam tego tak zostawić. Gdy tylko będę sama z Nuan'em muszę wypytać go o Alex'a. Mam tylko nadzieję, że się nie zdenerwuje... Moje myśli tak odleciały, że nawet nie zauważyłam jak nasze języki zaczęły oplatać siebie nawzajem. Musiałam przerwać pocałunek, bo zaczęło brakować mi tlenu. Dysząc ciężko spojrzałam w oczy ukochanego.
- Nie mogę sobie wyobrazić, że będziemy mieć bliźniaki... - szepnełam lakko zmartwiona.
- Bliźniaki!? - krzyknął Ricco. Zupełnie zapomniałam o tym, że nadal tu byli. Otworzyłam usta by zacząć wszystko wyjaśniać, ale uratował mnie dźwięk telefonu. Uśmiech Emily zniknął, kiedy zobaczyła kto dzwonił.
- Przepraszam... To... Z biblioteki - powiedziała niezbyt pewnie. Wydawało mi się oczywiste, że kłamała, ale jakoś nikt prócz mnie tego nie zauważył. Ricco zaczął rozmawiać z Nuan'em na temat dzieci, a ja czekałam, aż wróci Emi. Zaniepokoiłam się... Po co by miała nas okłamywać? Kiedy dziewczyna stanęła w drzwiach kuchni, zrobiła zmartwioną minę.
- Muszę wracać do pracy... Ludzie denerwują się przez niekompetencję mojego pracownika...
- W takim razie pójdę z tobą. - powiedział od razu Ricco, a Emi zrobiła zmartwioną minę. Widziałam, że nie było jej łatwo go okłamywać, ale najwyraźniej nie miała wyboru.
- Ej! Ricco rozumiem, że to nowe uczucie i nie chcesz jej zostawiać samej, ale skoro musi popracować to daj jej pracować... Nie sądzę by była w stanie dobrze wykonać swoją pracę, jeśli będziesz w pobliżu... - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Emily spojrzała na mnie lekko zdziwiona, ale po chwili też się uśmiechnęła co było dla mnie cichym podziękowaniem.
<Ricco?>

sobota, 24 maja 2014

Od Xsawier'a c.d Law'a

- Na razie musisz odpoczywać. Wyjazd możemy przełożyć o kilka dni. - powiedziałem zastanawiając się jednocześnie czy dobrze zrobiłem.
- A co z tamtą laską? Milen?
- Milan - poprawiłem go automatycznie.
- No właśnie. Przecież mówiłeś, że musimy wyjechać jak najszybciej.
- A teraz myślę, że twoje zdrowie jest najważniejsze, więc wyjedziemy później. - postanowiłem. - Sądzę, że skoro jeszcze nie przyjechała to raczej jej się do nas nie śpieszy... Może w końcu się zakochała i jej kamienne serce zmiękło? Dobrze wiem jak to jest. - uśmiechnąłem się do niego i zacząłem delikatnie masować jego rękę okrężnymi ruchami.
- Dobra jak chcesz! Ale jak to pieprzone babsko przyjedzie to ci nie pomogę! Będziesz musiał radzić sobie sam!
- To raczej oczywiste... popatrz w jakim jesteś stanie, kochany. - Zaśmiałem się, ale po chwili moja twarz gwałtownie spoważniała. Znowu to uczucie... najwidoczniej Ojczulkowi nie spodobała się moja decyzja. Zacisnąłem pięści, puszczając przy tym rękę Law'a. Mężczyzna od razu to zauważył i podniósł się  nieznacznie do góry.
- Co jest Xsaw? - zapytał, a ja zgrzytnąłem mocno zębami. Musiałem znaleźć jakiś sposób by zatrzymać tą piekielną teleportację.... zaraz... kiedyś ktoś mi mówił, że silne emocje pozwalają nam zostać na ziemi. Wściekłość, Rozpacz, Pożądanie... wiedziałem, że tylko jedno może mnie teraz uratować. Podniosłem gwałtownie głowę do góry i złapałem w ręce jego twarz przyciągając go od razu do siebie. Wpiłem się w jego usta rozchylając przy tym jego wargi. Law jęknął cicho... nie wiedziałem, czy to dlatego, że mu się podobało, czy dlatego, że coś go zabolało. Niestety nie mogłem się tym teraz przejmować. Moje ciało zapłonęło, kiedy poczułem jego język w swoich ustach. Moje ręce zaczęły badać jego tors. Nawet nie zauważyłem jak uczucie wciągające mnie do piekła minęło. Przerwałem pocałunek i spojrzałem zamglonym wzrokiem. Potem  usłyszałem trzask. Odwróciłem głowę w stronę drzwi, gdzie stała teraz pielęgniarka. Zbyt zgrabna jak dla mnie... jej długie opalone nogi były za bardzo odsłonięte, a piersi zbyt uwydatnione. Pomalowane ciemną czerwienią usta rozchyliły się w wyrazie głębokiego szoku. Pomrugała parę razy jakby chciała się upewnić, że to co widziała było prawdziwe po czym rzuciła krótkie przepraszam i wyszła przez otwarte drzwi stukając przy tym głośno wysokimi szpilkami. Uśmiechnąłem się delikatnie i odwróciłem do Law'a. Ten spojrzał na mnie marszcząc brwi. Widocznie nie był zbyt zadowolony, a ja nie miałem pojęcia dlaczego.
- Co to było? - powiedział cicho jakby próbował stłumić w sobie chęć wydarcia się na mnie.

<Law?>

niedziela, 18 maja 2014

Od Law'a c.d Xsawier'a

Tak się cieszyłem, że w końcu przyszedł i jest przy mnie, na całe szczęście nic mu też nie dolegało. Jednak Xsawier zachowywał się dziwnie, zmieniał szybko temat, patrzył się na mnie jakiś bardziej smutnym wzrokiem i w ogóle. Zapragnąłem wstać, potrząsnąć nim i powiedzieć, że ma się w końcu ogarnąć bo jak nie to skopie mu dupę, no ale nie mogłem się nawet podnieść, na całe szczęście moja miednica była cała bo wtedy bym chyba nie wytrzymał.
ścisnąłem jego dłoń i uśmiechnąłem się do niego, nie będę drążył tematu, chociaż wolałbym by mi powiedział.
- Nie zdawałem sobie sprawy jakie ohydne żarcie jest w szpitalach.- zaśmiałem się by rozluźnić atmosferę.
- A co karmią cię suchymi ziemniakami i sałatą?- zaśmiał się.
- Nawet gorzej.- prychnąłem.- A myślałem, że to ja źle gotuję.
- Ale mi tam smakują twoje dania.- pocałował mnie w policzek.- Jak tam nogi?
- Trochę bolą i jak mi bardziej dokuczają to proszę o leki.- westchnąłem.- Chcę już wrócić do domu i jeszcze musimy się spakować by jechać na tą wieś.- mruknąłem.- Wszystko się na raz zwaliło.
- Będzie dobrze.- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku, kochałem jego dotyk.- Ze wszystkim sobie jakoś poradzimy.
- No powinniśmy i teraz to na pewno będę musiał zmienić samochód.- zaśmiałem się.

[Xsaw?]

niedziela, 11 maja 2014

Od Ricco cd. Nuan'a

- Jakbyś był moim synem to przetrzepałbym ci skórę już dawno i siłą natłukł rozumu do tego zakutego łba - warknąłem.
- Dzieci nie wolno bić. To znęcanie się i jest karalne - usłyszałem. - A wiesz jaką bym miał po tym traumę? Takie rzeczy źle działają na psychikę.
- Twoja psychika nigdy dobrze nie działał. Dowcip znów ci się wyostrzy więc jak mniemam wracasz do normy. Choć nie wiem czy to dobrze.
- Ranisz moje uczucia... tatusiu - Nuan zaczął siąpać nosem imitując płacz.
- Oni tak często? - spytała Emily, kierując słowa do Eriki.
- Taaa... To chyba ich własny sposób porozumiewania się.
- Jak starem małżeństwo, nie?
- Nie kracz, bo pójdziemy w odstawkę - zaśmiała się Eri.
- Ricco mi się przyznał, że  woli dziewczyny....
- A mnie powiedział, że nie kręci go goły tyłek Nuan'a. Za to Nuan nie jest taki wybredny...
- Ej my tu siedzimy! - zawołałem. Nuan zaczął ryczeć ze śmiechu, ja też ledwie się powstrzymywałem.
Wszystko było tak jak być powinno. Siedzieliśmy razem, jedząc i śmiejąc się. Znów poczułem... jakby miał rodzinę. Kto by pomyślał, że dzięki komuś takiemu jak Nuan znajdę wreszcie w życiu trochę spokoju. A to jak on się zmienił? To dopiero było niesamowite. Nawet jeśli sporo musiał przecierpieć, to wreszcie stał się dobrym człowiekiem. Takim, który ma o co dbać i robi to. Nawet jeśli będzie popełniał błędy i robił głupstwa, to chce ułożyć wszystko tak jak być powinno. Ja też chciałem.
Nakryłem dłoń Emily swoją i nachyliłem się, żeby pocałować ją w policzek.
- Ej no?! Co tak słabo? - zapytał Nuan.- Mam cię uczyć dziadziu, że tak się to robi? - porwał twarzyczkę Eri i pocałował ją namiętnie. - Załapałeś czy powtórzyć demonstrację.
- Ty daj jej wreszcie zjeść w spokoju, zboczeńcu! - warknąłem na chłopaka.

<Emi? Eri?>

Od Nuan'a cd. Eriki/Emily

Zasnąłem tuląc do siebie Eri. Moja, ukochaną Eri. Bałem się... Też miałem obawy co do tego jak damy sobie radę, ale w końcu musimy. Będziemy razem, to najważniejsze. Razem damy radę ze wszystkim. Przynajmniej taką miałem nadzieję. 
Obudził nas wrzask. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Po chwili jednak przyszła złość.
- Obiad gotowy. Erika musi coś zjeść - usłyszałem, a Ricco i Emily wyszli w najlepsze.
Warknąłem wściekle pod nosem i zakląłem siarczyście. Chciałem wyjść z sypialni, ale powstrzymała mnie Erika.
- Skarbie... ubrania - rzuciła.
- A co zazdrosna jesteś? - zapytałem biorąc ją w ramiona i całując w nosek.
- No wiesz. Paradowanie na nago przed Ricco to jedno, ale przed Emily to już inna sprawa - powiedziała.
- Ok, ok. Dla ciebie wszystko - mignąłem i po chwili stałem kompletnie ubrany.
Miałem ochotę siarczyście zjebać Ricco, że nas obudzili, ale mieli też sporo racji. Eri musiała coś zjeść.
Usiedliśmy przy stole. Przed Erika postawiono spory talerz gulaszu, który zaczęła pałaszować z apetytem. 
- Uważaj, bo się oparzysz - zaśmiałem się kiedy zaczęła chuchać, najwyraźniej za szybko sobie to wzięła. 
- Też chcesz? - zapytał Ricco.
- Daj, spróbuję. Skoro wy to jecie to możliwe, że nie doprawiłeś tego arszenikiem. No i napiłbym się czegoś...
- Jeśli sądzisz, że dam ci alkohol to się grubo mylisz - Ricco zmierzył mnie ostrym wzrokiem. - Masz sporządnieć, a nie tylko chlać. Masz na głowie rodzinę.
- Dobrze, tatusiu - uśmiechnąłem się słodko i zamrugałem oczkami. 
Erika i Emily zaśmiały się. 
Wziąłem solidną łyżkę gulaszu. Był faktycznie dobry.
- Nooo Emily, to skoro Ricco robi mi za tatusia - posłałem mężczyźnie całusa, co skwitował sapnięciem w stylu "jak ja wytrzymuję z tym debilem?!" - To do ciebie mogę już mówić mamo?
Wyszczerzyłem się radośnie na głośne warknięcie mojego przyjaciela. Cieszyłem się i miałem nadzieję, że mu się poukłada. Ricco był stworzony do typowo rodzinnego życia. Wiedziałem, że męczył się sam. Przeszłość go dalej bolała.

<Emi? Ricco?>

Od Eriki cd Nuan'a

Nie mogłam w to uwierzyć. Już jedno dziecko było czymś niespodziewanym, a dwójka! Istne szaleństwo... Odpowiedziałam na pocałunek Nuan'a nie wiedząc czy jestem szczęśliwa, czy zrozpaczona. Jak my sobie damy radę? Bliźniaki? Przecież to podwójna odpowiedzialność i dwa razy więcej roboty...
- Nuan... - musiałam przerwać nasz pocałunek. - Damy sobie z tym radę? - zapytała patrząc na niego poważnie.
- A mamy inny wybór? - Zapytał i uśmiechnął się. - Będę tych dwóch chłopaków uczył wszystkiego co umiem.
- Albo dziewczynki.
-O nie... dziewczynek nie będę uczył! Jeszcze wykorzystają to nie tak jak trzeba... - powiedział, ale cały czas się uśmiechał. Po chwili znów zaczęliśmy się całować, by zaraz opaść na łóżko. Nawet nie wiem kiedy przykryliśmy się kołdrą. Wydawać by się mogło, że dojdziemy do czegoś więcej, ale widocznie oboje byliśmy wykończeni. Po chwili zasnęłam w objęciach Nuan'a. Byłam szczęśliwa, pomimo tego, co jeszcze niedawno się wydarzyło.

<Nuan?>

Od Emily cd Ricco

- Myślisz, że między nimi się ułoży? - zapytałam biorąc do ręki małego pomidorka i gryząc go w połowie.
- Na pewno. Przecież oni nie potrafią bez siebie żyć... Potrzebują tylko trochę czasu. - powiedział i złapał mnie za rękę, by wrzucić sobie do ust drugą połówkę pomidora.
- Ehhh... muszę niedługo iść do biblioteki i... załatwić parę innych spraw. - powiedziałam opierając się o blat kuchenny.
- Zrobisz to po obiedzie. - Ricco podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Jego usta szybko odnalazły moje, by złączyć nas w długim pocałunku. Zachichotałam cicho w jego usta.
- Chyba trochę nam to zajmie... - szepnęłam i ugryzłam go lekko w wargę. Czułam się jak nastolatka, która robi coś czego jeszcze nigdy nie próbowała. Po części to była prawda, bo faktycznie nigdy nie byłam w prawdziwym związku. Całowaliśmy się dobre dziesięć minut dopóki jedno z nas nie stwierdziło, że przecież mieliśmy robić obiad.
- To... może ci pomogę? - zapytałam patrząc w jego duże oczy.
- Możesz stać i pięknie wyglądać. - powiedział uśmiechając się i wracając do robienia gulaszu. Z przyjemnością obserwowałam jak Ricco wszystko kroił, wrzucał do garnka, mieszał, przyprawiał i takie tam inne kucharskie pierdoły... Kiedy skończył poszliśmy obudzić Erikę.
- Ekhem... Chyba potrzebowali mniej czasu niż nam się wydawało. - powiedział Ricco patrząc na śpiących Nuan'a i Erikę.
- I bardzo dobrze... Ale musimy przerwać ich słodki sen, bo napracowałeś się przy robieniu tego dobrego żarcia dla nas wszystkich. - powiedziałam i podeszła do łóżka.
- Wstawać!!!!! - Wrzasnęłam tak, że obudziłabym nawet nieżyjącą, przygłuchą babcię. Gołąbeczki zaczęły otwierać oczy, by po chwili spojrzeć na mnie wściekle.
- Obiad gotowy. Erika musi coś zjeść. - powiedziałam i złapałam Ricco za rękę, wychodząc z nim z pokoju.

<Ricco?>

Od Xsawier'a cd Law'a

- Aaa przepraszam! Pewnie wolałbyś by osobnik płci męskiej ci pomógł, co?
- Obejdzie się... - powiedziałem i przewróciłem oczami. Czułem się jak na jakimś skazaniu, gdzie rolę kata miał mój ojciec.
- No dobrze Xsawier. Na pewno wiesz, że nie wezwałbym cię tu bez powodu. - Kobieta udawała, że coś robi przy mojej ranie, a tak naprawdę wystawiała tyłek do wielbionego przez siebie pana... Oczywiście ten perwert bez żadnego zażenowania wlepiał w nią gały.
- No domyślam się. Przecież nie po to, żeby po tak długim czasie spotkać się ze swoim ukochanym synkiem.
- Oj, przestań! - zaśmiał się. - Dobrze wiesz, że was wszystkich kocham tak samo!
- Leje na to kogo kochasz bardziej, kogo mniej, a kogo tak samo. Czego chcesz? - Warknąłem.
- Myślałem, że będziesz bardziej zadowolony ze spotkania, ale jak widać chyba się przeliczyłem... No nic. - westchnął. - Sprawa jest taka. Musisz zerwać stosunki ze swoim kochasiem. Twoje upodobania niezbyt dobrze wpływają na mój wizerunek. - powiedział jakby to była najnormalniejsza sprawa na świecie. Ten sukinsyn dobrze wiedział co czuje do Law'a i właśnie dlatego chciał nas rozdzielić! Wściekłość zawrzała mi w żyłach.
- To wszystko? W takim razie przykro mi, ale nie spełnię twojej prośby.
- To nie była prośba Xsawier. Ja mówię poważnie. - wstał ze swojego ozdobionego pseudo-tronu i podszedł do mnie, odprawiając przy tym rozgogoloną dziewczynę.
- Myślisz, że uwierzę ci, że obchodzi cię jakiś tam wizerunek? Boisz się, że się zmienię, prawda!? Że już nie będę taki potulny, jaki byłem parę wieków temu! To właśnie o to ci chodzi! - Wrzasnąłem mu prosto w twarz. - A teraz przykro mi, ale cię rozczaruję. Już dawno przestałem być ci wierny i niestety musisz się pogodzić z tym, że twoje szeregi demonów powoli się zmniejszają!
- Oj Xsawier, Xsawier... ty kompletnie nic nie rozumiesz... - powiedział okrążając mnie parę razy. - Jestem pewny, że twoja ludzka matka byłaby z ciebie dumna, że sprzeciwiasz się złemu tatusiowi... - Stanął przede mną i złapał mnie za gardło automatycznie podnosząc moje ciało do góry. Zacząłem się miotać.
- Ale ja nie jestem! Więc przestań zgrywać twardziela i rób co ci karzę, bo inaczej zginiesz nie tylko ty, ale też parę innych osób! - Krzyknął i puścił mnie bym opadł krztusząc się na ziemie. Splunąłem na ziemię i podniosłem się niezgrabnie.
- Nie znałem swojej matki. Ale jestem dumny z tego, że była człowiekiem... bo dzięki temu nie jestem takim skurwielem jakim ty jesteś. Ale dobrze zrobię co karzesz, tylko nie licz na mnie już nigdy więcej.
- Bardzo dobrze. Martwi mnie to, że przez te wszystkie lata stałeś się taki miękki. - westchnął tak jakby go to obchodziło. - A teraz uciekaj zakończyć to, co nigdy nie powinno się rozpocząć.


- Dzień dobry. Przyszedłem do Law'a Trafalgar'a. - powiedziałem uśmiechając się do kobiety za ladą.
- Pan z rodziny?
- EEe... bliski przyjaciel. - Spojrzała na mnie znad okularów i uśmiechnęła się.
- Dobrze. Proszę za mną.
Przeszliśmy przez pół korytarza. aby wejść do jednego z pokoi. Tylko jedno łóżko było zajęte, a leżał w nim Law. Mój ukochany spał sobie słodziutko.
- Jeśli pan chce może go obudzić. Jest już w dobrym stanie, teraz tylko czekamy, aż dostarczą nam wózek, aby mógł się sam poruszać.
- Dobrze dziękuję. - Uśmiechnąłem się, a kobieta wyszła. Usiadłem przy łóżku i złapałem Traff'a za rękę. Nie mogłem tego zrobić... nie  mogłem go opuścić. Teraz, kiedy się zaręczyliśmy wiedziałem, że nie będę potrafił go już nigdy zostawić. Przecież... co może mu zrobić jakiś tam szatan...? Chyba sam nie wierzę w to o czy myślę... Oczywiście, że może mu coś zrobić. Może go zabić i to w każdej chwili. Wiedziałem o tym, ale mimo wszystko nie potrafiłem go opuścić.
- Xsaw... - usłyszałem i podniosłem głowę do góry. - Nic ci nie jest!? - zapytał od razu.
- Nie. Wszystko w porządku. - Powiedziałem i cmoknąłem go w usta. - Wiesz, że nie mogłem tam zostać.
- Wiem, wiem. - podniósł się rękami do góry i oparł o poduszki.
- Law... - jęknąłem patrząc na niego. W mojej głowie myśli biegały we wszystkie strony.
- Co jest? Jednak coś się stało, tak? Mów, o co chodzi. - Był taki słodki jak się o mnie martwił. Uśmiechnąłem się i pokiwałem przecząco głową.
- Nie, nie... nic się nie stało. Po prostu martwiłem się o ciebie. - powiedziałem

<Law?>

piątek, 9 maja 2014

Od Izayi c.d Riki

- Nie powinniśmy teraz tego robić...- szepnąłem.- Jesteś ranny i zamęczysz się.- cmoknąłem go w nosek.
- Przestań pieprzyć.- mruknął i złapał mnie za nadgarstek.- Musisz przecież dostać karę.- szepnął mi do ucha, a moje ciało znów zadrżało.
- Zaraz to ty będziesz pieprzyć mnie.- uśmiechnąłem się i zacząłem mu odpinać spodnie.

------------------------------------SHIZUO-------------------------
- Masz siłę kotku?- zaśmiałem się i wsunąłem jej rękę pod bluzkę i ścisnąłem lekko jej pierś.
- Taaak, dla ciebie zawsze.- jęknęła.
- Ale trzeba być cicho by pielęgniarki nie przyszły.- uśmiechnąłem się szeroko i [rzewaliłem ją pod siebie od razu zaczynając całować szyję.

[Rika? Var?]

Od Riki c.d Shizuo

Jęknęłam cicho w jego usta, dla mnie zawsze jest taki delikatny i wybacza mi wszystkie głupstwa. Zaczęłam głaskać go po włosach, były takie miękkie i aksamitne w dotyku. Po chwili przerwaliśmy, polizałam go w górną wargę.
-Muszę ci jakoś podziękować za ratunek.- zaśmiałam się.
-Nie musisz...- mruknął cicho, była w szpitalu godzina ciszy, dawno zgasili światła i czasami było słychać jak pielęgniarki dyżurujące chodzą po korytarzu. Już się nie trzęsła, czułam się bezpiecznie.
-Może chcesz małą przygodę w szpitalu?- szepnęłam mu do ucha i uśmiechnęłam się zadziornie.

---Edvard---

-A w karcie menu jesteś tam ty?- wstałem i zdrową ręką przyciągnąłem go do siebie.
-Chyba nie, Varuś przecież nie jesteś kanibalem.- zaśmiał się i położył łapki na mojej klatce piersiowej.
-Nie jestem, ale kocham kosztować twojego ciała.- polizałem go po szyi, poczułem jak Izaya aż zadrżał.
-Edzio...- mruknął cicho.
-Słucham?- zacząłem delikatnie gryźć jego ucho. Chciałem go lekko podrażnić.

<Shizuo, Izaya? xD>

Od Shizuo c.d Edvard'a

Pocałowałem dziewczynę w czoło i przytuliłem ją do siebie. Czułem jeszcze jaka jest roztrzęsiona, ze mnie na szczęście cała złość zeszła.
- Spróbuj się przespać kochanie, jesteś wykończona.- zacząłem ją głaskać po pleckach by trochę dodać otuchy.- Jestem przy tobie i nic ci nie grozi.- złączyłem nasze usta wzuwając język do środka.

---------------------------------------IZAYA----------------------------------
- Dobrze, postaram się~!- zachichotałem i polizałem go po policzku.- Chociaż chciałbym dostać czasem taką karę od ciebie.- ugryzłem go lekko w ucho.
- Na pewno dostaniesz, jesteś niegrzecznym chłopcem.- parsknął i klepnął mnie w tyłek.
- Może coś do jedzonka Edziu~?

[Var? Rika?]

Od Edvard'a c.d Izayi

Westchnąłem ciężko, nie mógł mi tego wcześniej powiedzieć. Jak dla mnie jego dzieciństwo było dość trudne i może dlatego nie potrafi czasami okazywać uczuć, bo nie był otoczony rodziną miłością. Ale teraz ma mnie.
-Mogłeś mi to powiedzieć wcześniej.- pocałowałem go delikatnie w usta.
-Ale no wiesz...- mruknął i na mnie spojrzał, uśmiechnąłem się i ująłem w dłoń jego podbródek i przybliżyłem do swoich ust.
-Od teraz masz mi mówić wszystko, a jeśli nie będzie ciebie czekać kara.- zaśmiałem się i pocałowałem go namiętnie, nasze języki połączyły się w intensywny taniec, było jedynie słyszeć podniecające mlaskanie i kropienie wody za oknem.

---Rika---

-Dziękuje.- wtuliłam się do niego w łóżku, jego słowa dawały mi ukojenie i nie musiałam się o nic martwić. Jednak czasami nachodziły mnie złe myśli, jak to by było gdyby...Ile razy żyje w strachu że go stracę lub ktoś mi go zabierze.
-Kocham cię.- szepnęłam mu do ucha i oplotłam go nogami. Pewnie dzisiaj nie będę mogła zasnąć przez to wszystko, tyle strachu na jeden dzień wystarczy.

<Shizuo. Izaya?>

Od Shizuo c.d Riki

Miałem ochotę ją złapać i nią potrząsnąć, znów powtarza się ten sam temat? Postanowiłem się jednak jako tako uspokoić.
- Zamknij się już bo pieprzysz głupoty.- warknąłem.- Kocham cię i nigdy cię nie zostawię.- wstałem i pocałowałem ją delikatnie.- Jeśli tak ci przeszkadza to, że nie umiesz się broni to cię czegoś nauczę.
- Naprawdę mnie chcesz?- spojrzała mi z nadzieją w oczy.
- Kocham cię taką jaką jesteś i moim zadaniem jest cię chronić.- wziąłem ją na ręce i poszedłem z nią do łóżka.- Nie rób tak nigdy więcej.- przytuliłem się do niej.

---------------------------------------------- IZAYA---------------------------
- Ale Var...- szepnąłem i zacząłem mu oczyszczać ranę.- Moje siostry żyją, tylko są sierotami teraz.
- Na jedno wychodzi.- mruknął. Czułem jego złość, w sumie to go rozumiałem, zawsze byłem bardzo tajemniczym człowiekiem i wolałem wszystko zachować tylko dla siebie.
- To co chcesz wiedzieć?- spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko.
- Wszystkiego.- położył rękę na moim udzie i zaczął mnie głaskać.
- Urodziłem się w Tokyo.- westchnąłem.- Jako dziecko byłem dosyć kłopotliwy, ale mądrzejszy niż inne dzieci, już wtedy zaczynałem uczyć się manipulacji i takie tam. Matka jakoś nigdy nie patrzyła na mnie z czułością, raczej jak na niechciany przedmiot, kiedyś mi nawet otruła jedzenie do szkoły.- zaśmiałem się.
- I co?- spojrzał mi w oczy.
- Nie zjadłem tego, nigdy nie lubiłem jej kuchni. Co do taty to on rzadko bywał w domu, a jak był to się nikim nie przejmował. W czasach liceum miałem już ludzi w garści, kochałem oglądać ich bezradność i bawiłem się nimi. Uczyłem się wzorowo i już wtedy dostarczałem informacje mafiom. Po skończeniu szkoły matka wyrzuciła mnie z domu, miałem sporo kasy więc bez problemu sobie poradziłem szczęśliwy, że jestem w końcu sam.
- A jak twoja matka zginęła?
- Chyba została utopiona, a trochę wcześniej rozdarto jej brzuch... Nie zależało mi jakoś na niej, ale to moja matka i do tego przez to moje siostry nie mają teraz domu, nimi się lepiej opiekowała.- uśmiechnąłem się.- Mają teraz 15 lat. No Varuś, twoja rączka już owinięta.- pogłaskałem jego ramię i przytuliłem się do niego.

Od Riki c.d Shizuo

Wiedziałam że tak będzie, jest strasznie na mnie zły...Chciałem dobrze ale mogłam się domyślić że do takich spraw się nie nadaje. Nie jestem jak tata albo mama.
-Chciałam ci pomóc, byłeś chory i za ciebie odebrałam telefon. To było ważne, pewnie gdybyś się dowiedział sam byś poszedł...a ja nie chciałam ci psuć reputacji że nie wymigujesz się z pracy.- chciało mi się płakać.
-Myślałam że dam radę...ty i mama i tata dajecie, więc dlaczego ja nie? Jestem jakąś czarną owcą, nie daje rady.- przełknęłam ślinę.
-Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego, nie mamy nic wspólnego jestem po prostu dla ciebie za słaba.

----Edvard----

W domu Izaya zabrał się za opatrywanie mnie, siedziałem lekko wściekły na niego.
-Nie! Kurwa niby za co mam byś zły?- parsknąłem.
-Czyli jesteś...- mruknąłem i wyjął mi kule z ramienia, syknąłem z bólu.
-Jesteśmy tyle czasu ze sobą, a ja nie wiedziałem że masz pojebanego ojca, który zabił twoją matkę i siostry! Cholera aż tak mi nie ufasz?- warknąłem.
-Jeśli chcesz być moją żoną musisz mi wszystko powiedzieć!

<Shizuo. Izaya?>

Od Izayi c.d Edvard'a

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Trzeba było odstawić Shizuo i wziąć leki dla Riki, w środku panowała dość napięta atmosfera i wszyscy milczeliśmy. Ja prowadziłem i zamiast skupiać się na drodze wolałem myśleć o moich bliskich. Wszystko się nagle skomplikowało, Var postrzelony, Rika przestraszona, Shizu wkurwiony, do tego nie miałem pojęcia co mu dokładnie jest, przecież ma zapalenie płuc, a wcale nie wygląda na chorego.
W końcu dojechaliśmy i lekarz od razu zgarnął blondyna do sali, a za moją prośbą dziewczyna dostała jakieś leki.
- Mamooo, mogę zostać ze Shizuo? Proszę...- przytuliła się do mnie troszkę przymulona, cieszyłem się z całego serca, że nic jej się nie stało.- I przepraszam.
- Potem pogadamy.- pocałowałem ją w czubek głowy.- I możesz zostać, tak będzie nawet lepiej.- zerknąłem na mojego narzeczonego i on przytaknął ruchem głowy.
Ustaliłem wszystko z lekarzem i po pożegnaniu się pojechaliśmy z Edvard'em do domu, on nie chciał by w szpitalu go opatrzono, dlatego ja to musiałem zrobić w domu. Do tego pewnie będę musiał mu się ze wszystkiego tłumaczyć...
Pomogłem mu wejść na górę i w apartamencie posadziłem go na kanapie, potem szybko pobiegłem po apteczkę i wróciłem do Edzia.
- Jesteś zły skarbie?- powoli zdejmowałem z niego koszulkę by go nie urazić.

---------------------------------------- SHIZUO---------------------------

Nadal byłem wściekły jak nie wiem dlatego nie chciałem zbytnio się zbliżać do Riki. Jednak teraz dostałem jakieś leki i robiło mi się lepiej. Do tego według mnie dobrym pomysłem było to, żeby dziewczyna została ze mną.
Rodzice muszą sobie wszystko wytłumaczyć.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem jak blondynka się przebiera.
- Co ci odbiło, że tam polazłaś?- warknąłem.

[Rika? Var?]

Od Edvard'a c.d Izayi

To był impuls, chciałem obronić Izaye jestem przyzwyczajony że obrywam w robocie a on jest taki delikatny i mało sprawny fizycznie. Uśmiechnąłem się do niego gdy tak płakał przy mnie i się o mnie martwił.
-Nie martw się...Wiesz ile razy obrywałem i do tego jestem łowcą mam bardziej wytrzymałe ciało niż innych.- zaśmiałem się.
-Czy ja o czymś nie wiem?- spojrzał na mnie zły.
-Oj tam, tylko czasami.- wstałem na nogi i chwyciłem się zranionej ręki.
-Ale jestem na ciebie zły, nie wiem o tobie wszystkiego.- spojrzałem na niego spojrzeniem ostrym jak brzytwa, przełknął ślinę.
-W domku, dobrze Varuś?- zrobił maślane oczka i spojrzał z pogardą na swojego ojca. Podszedłem do niego i kopnąłem go mocno w brzuch.
-Zdychaj, a jeśli dowiem się że coś zrobiłeś mojej córce wrócę tutaj...uratuje cię i będę przeprowadzać tortury aż skonasz z bólu.- zaśmiałem się, potem chwyciłem Izaye za rękę i wyszedłem z tego popieprzonego miejsca. Po chwili zauważyłem Rike i Shizuo, od razu do nich razem pobiegliśmy Izaya rzucił się na nią.
-Moja mała, nic ci nie zrobił?- powiedział, ona cała się trzęsła a jej oczy aż były czerwone przez łzy.
-Nie...- jęknęła i wtuliła się w Shizu.
-Dobra, zabierzemy ją do szpitala i dadzą jej mocne lekki na uspokojenie. A ja...- spojrzałem na rękę, też chciałem ją przytulić ale nie miałem ochoty jej brodzić krwią.

----Rika----

Usłyszałam strzały, aż podskoczyłam to było straszne z mojego powodu narażam rodzinę na niebezpieczeństwo. Po chwili poczułam jak ktoś mnie delikatnie bierze na ręce i przytula do siebie. Gdy otwarłam oczka, był to Shizuo. Wtuliłam się w niego bardzo mocno, cała się trzęsłam. Nawet nie mogłam nic powiedzieć cały czas się do niego wtulałam.
-Przepraszam...- nareszcie coś z siebie wyrzuciłam.

<Izaya, Edvard, Shizuo?>

Od Izayi c.d Riki

- Co za posłuszna dziewczynka...- zaśmiał się mój ojciec i pogłaskał ją po ramieniu, moja córeczka wzdrygnęła się, ale nadal nie otwierała oczu.- Moja mała wnuczka.- uśmiechnął się szeroko.
- Co jak co, ale uśmiech odziedziczyłeś po nim.- mruknął Var i załadował karabin.
- Ta... Mój jest ładniejszy.- parsknąłem.- Wypuść ją.- warknąłem w stronę taty.
- No nie wiem... Musicie mi dać coś w zamian.
- Tato...- warknął Shizuo.- Mogę go zabić? Nic mi nie będzie.- synek spojrzał na nas, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy, wiedziałem, że blondyn jest wkurwiony do granic możliwości, ale musimy działać według planu, a poza tym to ja go chciałem zabić.
- Czego chcesz?- spojrzałem znów na niego.
- Chcę waszą trójkę, za tą dziewczynę.
To jasne, że ją zabije, jak się no to zgodzę. Nagle mężczyzna pstryknął palcami i wszyscy ludzie którzy tam stali wycelowali w nas bronią, Var przez chwilę się zdezorientował i nie wiedział w kogo celować, ale postanowił nie spuszczać oczu z mojego ojca.
Wyprostowałem się i opuściłem nożyk szeroko się uśmiechając, ah czy ludzie nie są śmieszni~?
- Myślisz, że przyszedłem tu bez planu~?- zachichotałem i podniosłem lekko rękę. Moi ludzie od razu skierowali broń w głowy ludzi mojego wroga, pstryknąłem palcami i rozległ się nagły huk i większość pokoju zalała się w krwi. Tamci ludzie zostali zlikwidowani kulką w łeb.
Jednak nie sądziłem, że mój  ojciec będzie tak szybki, wyciągnął pistolet i strzelił w moją stronę. Jednak kula mnie nie dosięgła, bo mój kochany Var mnie osłonił i to on dostał. Nawet nie jęknął tylko osunął się na ziemie. Wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu i klęknąłem szybko na ziemi.
- Var! Nie umieraj mi tu!- krzyknąłem i poklepałem go lekko po policzku, potem spojrzałem na Shizuo.- Zabierz stąd Rikę, ja się nim zajmę.
Blondyn przytaknął i strzelił w rękę mężczyzny przez co wypuścił broń, potem szybko podbiegł do Riki i wziął ją na ręce, przytulając do siebie i wychodząc.
Ja w tym czasie skupiałem się na ukochanym, z oczu leciały mi łzy i głaskałem go po policzku, miał przestrzelone prawe ramie i krwawił.
- Varuś, otwórz oczy.- pocałowałem go delikatnie w usta i on jak na zaklęcie otworzył ślepka.
- Izaya... Zabiłeś go? Nic ci nie jest?- wychrypiał i dotknął rany po czym syknął z bólu.
- Zaraz go zabiję i nic mi nie jest, z tobą jest gorzej, ale zaraz się tobą zajmę.- pocałowałem go w czółko i wtedy poczułem, że ktoś mnie złapał od tyłu i zaczął dusić.
Widziałem przerażone oczy Edvard'a i słyszałem jak krzyczał, że go zabije, do tego próbował wstać i mi pomóc.
Jednak ja nie byłem bezbronny, wyjąłem nóż z kieszeni i wbiłem ojcu w nogę, wtedy mnie puścił. Potem odchrząknąłem i odwróciłem się.
- I jeszcze masz czelność...- warknąłem i wbiłem mu nóż w brzuch.- To za mamę.- kolejne wbicie i krzyki.- To za bliźniaczki.- cios w ramię.- To za moje dzieci.- pchnięcie w brzuch.- To za moje interesy. A to.- wbiłem mu głęboko nóż w prawe amię.- To za Edvarda!
Mój ojciec padł na podłogę, jednak nadal żył, to byłoby zbyt dobre by dać mu tak umrzeć, niech się wykrwawi. Zamknę go tutaj i umrze we własnej krwi, w samotności.
Podbiegłem do Edzie i pogłaskałem po go głowie.
- Dasz radę wstać? Może chcesz się napić mojej krwi? Tylko mi oczu nie zamykaj.- znów zacząłem płakać, nie wiem co ja zrobię gdy go stracę.

[Var? Rika? Shizuo?]

Od Nuan'a cd. Eriki

Erika przytuliła mnie mocno. Płakała. Jej drobnym ciałem targał szloch. Czułem jak coś we mnie przez to pęka. Nie mogłem z nieść jej płaczu. Sprawiał mi ból. Ból większy od tego jaki czułem gdy mnie odtykała.
Kolana ugięły się pode mną. Erika uklękła obok mnie, wciąż tuląc do siebie.
Byłem głupi... tak bardzo głupi. Akhrisi wiele mi mówił. Bardzo wiele o światłach. O tym, że żadna istota nie może żyć bez światła. Cienie istnieją, ale nie żyją. Nie jesteśmy żywi, dopóki nie znajdziemy swojego światła, a jeśli zostaniemy go pozbawieni, umieramy. Przestajemy istnieć. Wtedy tego nie rozumiałem. To wszystko było dla mnie górnolotnym bełkotem, nez żadnego znaczenia. Ale poczułem to... Doświadczyłem tego. Teraz wiedziałem... Wreszcie wiedziałem. Erika nie była jedynie kobietą, która mnie fascynowała, przyciągała. Nie była nawet po prostu kobietą, którą kochałem. Ona była moim światłem. Jedyną istotą na świecie, która była mi niezbędna do życie. Była dla mnie tym, czego nigdy nie miałem, duszą. Żeby żyć nie musiałem jeść, pić, nawet oddychać, ale musiałem mieć ją przy sobie... Musiałem czuć jej ciepło, to samo, które teraz zaczęło sprawiać mi ból. 
Objąłem mocno Eri, twarz przycisnąłem do jej piersi. Chciałem czuć ją jak najbliżej siebie.
- Nie płacz już, proszę.. - wychrypiałem. - Myślałem... myślałem, że mnie zostawiłaś...
- Nuan ja... - zaczęła, wciąż szlochając.
- Wiem... Teraz już wiem.... - bicie jej serca, nawet jeśli przyspieszone, przynosiło mi ukojenie. Dawało mi spokój. - Tak bardzo się bałem... Bałem się, że cię straciłem. Eri... nie możesz mnie zostawić. Słyszysz? Jesteś moim światłem. Kocham cię. Najbardziej na świecie, kocham. Ale nawet miłość nie tłumaczy tego jak ja cię potrzebuję. Zwykła miłość to nic przy tym, czym dla mnie jesteś...
Uniosłem głowę i pocałowałem ją. Najpierw w policzek. W zapłakane, zaczerwienione oczy, delikatnie, jakby była bańką mydlaną, która może się w każdej chwili przebić i przestać istnieć. Później moje usta dotknęły jej ust i poczułem to przyjemne, dające mi życie, ciepło. Dziwna ciemność we mnie nie cofnęła się, ale przynajmniej przestałem odczuwać ból.
Erika mocniej do mnie przywarła, pogłębiając nasz pocałunek. Potrzebowałem jej, tak bardzo potrzebowałem. Wciąż trzymając ją mignąłem. Nie sam jednak. Eri była ze mną. Była częścią mnie. Była jak jasne drobiny wokół mnie, we mnie. Nie była sama. W jej wnętrzu płonęły dwie maleńkie iskierki. Wyczuwałem je.
Zmaterializowaliśmy się w sypialni. Oboje nadzy.
- Jak ty to...? - spytała zdezorientowana, rozglądając się.
- Nie wiem... - wyszeptałem i uśmiechnąłem się. Położyłem dłoń na jej brzuchu... - Moje maleństwa...
- Maleństwa?
- Nie czułaś? Masz w sobie dwa maluszki... Dwa, maleńkie życia - uniosłem się i pocałowałem ją. Mocno. 

<Eri?>

Od Eriki cd Nuan'a

Nie mogłam zasnąć. Już nawet nie obchodził mnie Alex. Może faktycznie lepiej będzie jak zniknie... A w jaki sposób zniknie to już inna sprawa. Chciałam tylko wiedzieć jak czuję się Nuan. Bałam się, że nigdy mi nie wybaczy mojej głupoty. Musiałam z nim porozmawiać. Wstałam po cichu z łóżka i wyszłam z pokoju. Widziałam stąd kuchnię. Ricco i Emi rozmawiali i śmiali się. Cieszyłam się, że chociaż między nimi jest dobrze. Na palcach przeszłam do łazienki w której paliło się światło. Drzwi były zamknięte na klamkę, więc na szczęście mogłam wejść. Zamknęłam za sobą i spojrzałam na Nuan'a. Przyglądał się swoim rannym dłoniom... Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Jeknełam cicho i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę, a on znieruchomiał. Czułam się jakby się mnie bał... A może tak było? Nie mogłam tak. Nie mogłam go stracić.  Powoli podeszłam do niego i przytuliłam się do jego piersi. Nadal nie zrobił żadnego ruchu. Był ciepły, tak jak zwykle... Poczułam łzy na policzkach.
- Przepraszam! Przypraszam, że byłam taka głupia. Powinnam mu już nigdy nie uwierzyć! Powinnam... - załkałam. - nie zostawiaj mnie. Nie opuszczaj proszę! Nie że względu na dziecko, tylko że względu na mnie! Nie mogę bez ciebie żyć!  

<Nuan?>

czwartek, 8 maja 2014

Od Riki c.d Izayi

To było straszne, ten starszy Pan podawał się za mojego dziadka ale chyba rodzina tak nie robi. Nagle wpadł Shizuo i rodzice, bardzo się ucieszyłam na ich widok...Jednak przez myśl mi przeszło parę myśli, że Shizu będzie na mnie zły, a rodzice mogą się pokłócić.
-Przepraszam...- jęknęłam, czułam się strasznie w tej sytuacji jak jakiś przedmiot.
-Shizu przytul mnie.- łzy same mi leciały.
-Córeczko spokojnie, zajmiemy się tym a ty zamknij oczka.- powiedział do mnie tata, wzięłam parę wdechów i wydechów i zamknęłam oczy, też skuliłam uszy by nic nie słyszeć.

<Izaya. Var lub Shizuo?>

wtorek, 6 maja 2014

Etykiety

Do bloga zostały dodane etykiety. Od teraz do każdego posta trzeba dodać etykiete postaci która go piszę :)
~ Xsawier

niedziela, 20 kwietnia 2014

Od Law'a c.d Xsawier'a

Obudziło mnie charakterystyczne pikanie kardiogramu, tylko skąd w moim samochodzie to irytujące urządzenie?
No tak... Ten czerwony samochód.. Uderzył w nas... Tylko co się stało z Xsawier'em? Żyje?
Otworzyłem oczy i powoli obejrzałem całe pomieszczenie, byłem unieruchomiony, ale w tamtej chwili interesował mnie tylko demon, którego nie było w sali. Byłem podłączony do kroplówki i byłem ogólnie cały zdrętwiały, ale to prawdopodobnie przez leki przeciwbólowe.
Odkryłem powoli kołdrę i ujrzałem swoje nogi całe ogipsowane.
- Zajebiście kurwa...- mruknąłem.- Ja chcę tu jakąś pielęgniarkę bo mnie zaraz szlag trafi...
Chciało mi się pić, było mi niewygodzie, chciałem poznać swoje wyniki i przedewszystkim dowiedzieć się co się stało z Xsawier'em. By jak najszybciej wezwać jakiś personel tego szpitala odkleiłem sobie z klatki piersiowej te plasterki (zawsze zapominałem ich nazwy) i kardiogram od razu zaczął piszcześ informując, że moje serce się zatrzymało. Prawie natychmiast pojawiły się dwie pielęgniarki i jakiś doktorek.
- Czy pan zgłupiał do reszty?!- warknął facet, widocznie nie byłem w tym szpitalu w którym pracowałem bo nie poznawałem tego osobnika.
- Nie proszę pana, ale nie było innego sposobu by kogoś tu sprowadzić.
- No dobrze.- westchnął, a pielęgniarki zmierzyły mi temperaturę i znów nakleiły te cosie.- Rozumiem, że chce pan wiedzieć co panu jest, tak?
- Tak.
- A więc... Obie nogi połamane, a raczej roztrzaskane w dwóch miejscach i  lekkie wstrząśnienie mózgu. Trochę się dziwię bo z samochodu prawie nic nie zostało.
- A co się stało z Xsawier'em? Gdzie on leży i co mu jest?
- Xsawier?
- Tak, Xsawier Akuma.
- Ale z panem nikogo nie było.- zrobił dziwną minę.- Pan był sam.
No tak... Przecież Xsaw jest demonem... Ale jeśli mu się coś stało? Niby wiem, że te rany mu się szybko goją, ale wszystko się może stać...

[Xsaw?]

Od Ricco cd. Emily

Nuan zniknął. wiedziałem, że tak będzie. Nie tolerowałem przemocy, ale w tym wypadku... Nie potrafiłem potępić cienia, za to, że być może zabije Alex'a. Bardzo cierpiałem po stracie najpierw żony, później córki. Pamiętam, aż za dobrze tamten ból, rozrywający od środka, nie pozwalający myśleć, oddychać. Coś we mnie wtedy umarło. Choć Nuan nie stracił Eriki, to coś się z nim stało. Był jakby martwy. Poruszał się, oddychał, ale w jego oczach nie było życia. 
- Co on zrobi..? - zaszlochała Erika.  
Pomogłem jej usiąść. Miała do łózka ledwie kilka kroków, a mimo to był to za duży dystans. 
- To, na co ja sam mam ochotę - wyszeptałem.
Eri zadrżała. 
- Wiem, że darzyłaś tego chłopaka uczuciem, ale spójrz na to co on ci zrobił, co zrobił wam. Mówił, że cię kocha, ale to nie była prawda. Ktoś kto kocha szybciej samego siebie skrzywdzi, niż ukochana osobę.
Dziewczyna szlochała na moim ramieniu. Emily usiadła obok mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Wszystko się jakoś ułoży - powiedziałem i byłem tego pewny.
Nuan zjawił się szybko. Wyglądał koszmarnie
- Żyje... jeszcze - oznajmił i zaszył się w łazience. 
Nie sądziłem, że Alex przeżyje spotkanie z Nuan'em. Wiedziałem jednak, że nie chciałbym teraz oglądać tamtego chłopaka.
- Połóż się - poprosiłem Eri i nakryłem ją kocem. Sam, wraz z Emily, wyszedłem i skierowałem się do kuchni. Trzeba było coś ugotować. Jakoś przejść do codzienności, wrócić do życia.

<Emily?>

Od Nuan'a cd. Eriki

Siedziałem wpatrując się to w Erikę, to w Ricco. To co mówili, wydawało mi się jakieś nierealne. Mój umysł bardzo powoli składał wszystko w logiczną całość. Powoli łączył fakty, dodawał dwa do dwóch. Nie wiem dlaczego. To przez to co stało się niedawno? A może ja po prostu nie chciałem zrozumieć tego, co kryło się w tych słowach? 
- Jak to? - wychrypiałem. - Jak to on jej coś zrobił?
- Podał jej coś, jakieś dragi - wyjaśnił Ricco.
Wydawał się spokojny, ale widziałem, że płonie w nim złość, troska....
Czułem jak coś zaczyna się we mnie gotować. Ten pieprzony kretyn chciał ją skrzywdzić?! Ją i moje dziecko?! Nie tylko chciał, ale i być może to zrobił?! Nie! 
- Nuan... - poczułem jak Eri zaciska piąstki na mojej koszuli. Drżała.
Nawet teraz martwiła się o niego... O tego skurwiela. To... bolało... Ale nie zamierzałem mu odpuścić. Nie to. 
Zniknąłem. Dematerializując się słyszałem jeszcze szloch Eriki, która krzyczała moje imię. Chciałem ją objąć, przytulić, ale najpierw musiałem ugasić swój gniew. Jak szalony pognałem do mieszkania tego gnojka. Stanąłem za nim, nie zauważył mnie, był zajęty pakowaniem się. Chciał zwiać. Pierdolony tchórz.
- Boisz się? - zapytałem. 
Aleks odwrócił się do mnie gwałtownie. W jego oczach widziałem strach, czysty strach, paniczny wręcz. Przetykany nienawiścią.
- Wynoś się stąd potworze - chciał brzmieć stanowczo, nie wyszło mu. 
- Nie... - powiedziałem i skoczyłem w jego stronę.
Pierwszy cios powalił go na ziemię. Drugi sprawił, że jego noga pękła, a kość wyszła na wierzch. To samo spotkało drugą kończynę. 
Słysząc jego krzyki, paniczne, pełne bólu wycie, czułem się jakbym się czegoś naćpał. Miałem ochotę się śmiać. Napawałem się jego bólem. Jego cierpienie leczyło moje.
Facet zaczął jęczeć i płakać gdy uniosłem go za gardło, by spojrzeć na niego.
- Nie zabiję cię - powiedziałem. - To by było zbyt proste. Zbyt łatwe. Żyj sobie, ciesz się życiem, ale pamiętaj, że pewnego dnia znajdę cię. Znajdę cię i zabiorę ci wszystko co będziesz kochał. A kiedy się już nacierpisz, to bardzo powoli posiekam cię na kawałki. 
Rzuciłem go w kąt jak szmacianą lalkę. 
- I jeszcze jedno - warknąłem na odchodne. - Za każdym razem, gdy spojrzysz chociaż na Eri, to ci coś połamię, więc dobrze ci radzę wypieprzać na drugi koniec świata.
Zostawiłem go samego, wyjącego wciąż, okaleczonego. Wróciłem do domu Eriki. Moja ukochana siedziała na łóżku, a Ricco i Emily siedzieli przy niej. 
- Nuan... - Eri uniosła się, ale zaraz opadła gdy zobaczyła krew na mojej koszuli. Świeżą, nie moją.
- Żyje... jeszcze - powiedziałem tylko i bez dalszych wyjaśnień poszedłem do łazienki. 
Kiedy wszedłem pod prysznic czułem się słaby i chory. Gorąca woda smagała moje dziwnie zimne ciało jak bicz. Ale ja chciałem ciepła. Wiedziałem, że coś we mnie było nie tak. Migałem, a mimo to rany na moich dłoniach nie wygoiły się. Nie krwawiły już, ale zdawało mi się, że widzę pod skórą jakieś smoliste pręgi. 

<Eri?>

Od Emily cd Ricco

Opadłam na kanapę i całkowicie oddałam się tej chwili. Tym razem wiedziałam co robię i wiedziałam, że robię dobrze. To był mój wybór. Zdecydowałam się na coś nowego, nieznanego i coś co mogło całkowicie zmienić moje życie. Całowałam go namiętnie nie spiesząc się nigdzie. Chciałam czuć jego dotyk wszędzie, chciałam żeby mnie objął i nigdy, przenigdy nie puszczał. Jednak najwidoczniej wszechświat miał jak na razie inne plany. Z sypialni Eri dochodził krzyki.
- Ricco. - powiedziałam przerywając długi pocałunek. - Zgaduje, że Nuan się obudził.
- Dadzą sobie radę. Nie są już dziećmi. - chciał znów wrócić do całowania, ale uniemożliwiłam mu to podnosząc się z kanapy.
- Może i nie są... ale mimo wszystko chodźmy do nich. - powiedziałam łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę drzwi.

<Ricco?>

Od Eri cd Nuan'a

Wyciągnęłam rękę w jego stronę, by położyć mu dłoń na nadgarstku, który nie był zabandażowany. Kiedy jednak zobaczyłam jego reakcje, szybko cofnęłam rękę. Brzydził się mną. Brzydził się mną za to co zrobiłam... albo za to czego nie zrobiłam.
- Przepraszam. - powiedziałam opuszczając wzrok. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. Kiedy Nuan się dowie, o tym co zrobił Alex, będzie chciał go zabić. I tym razem na pewno to zrobi. Nie chciałam tego.
- Jak mogłeś to zrobić!? O czym ty w ogóle myślałeś!? Co bym zrobiła jakbyśmy cię nie znaleźli!? Pomyślałeś o tym!? Pomyślałeś o mnie!? - krzyk wydobywał się z mojego gardła poza moją kontrolą. Potrzebowałam tego, żeby zapomnieć. Zapomnieć o bólu i łzach. Westchnęłam.
- To było nieporozumienie. Po prostu nieporozumienie... - wyszeptałam
- To nie było nieporozumienie Erika. Wiesz o tym tak samo dobrze jak ja. - usłyszałam za sobą.
- Nie... to... - wyjąkałam, ale nie zdołałam dokończyć. Nuan wciąż przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Nie mogłam tego znieść. Odwróciłam się i spojrzałam na Ricco i Emily stojącą za nim.
- Alex cię wykorzystał, żeby pogrążyć Nuan'a. Jak widać udało mu się, bo ten idiota był na tyle głupi, żeby uwierzyć, że byś go zdradziła. - powiedział na pozór spokojnie.
- Ricco przestań.
- Nie. Powinien wiedzieć co się naprawdę stało. Musi wiedzieć co on ci zrobił.
- Nie wiemy co mi zrobił! Właśnie o to chodzi! Nie wiedziałam, że jest zdolny do zrobienia mi krzywdy! I nadal tak nie myślę... nie mogę w to uwierzyć... nie potrafię... uwierzyć

<Ricco? Nuan?>

Od Xsawier'a cd Law'a

Wystarczyło parę sekund byśmy znaleźli się w niebezpieczeństwie. To nie była nasza wina. Nie była to wina Law'a, bo jechał zgodnie z przepisami. Sprawca tego wypadku już nie żyje. Umarł za kierownicą swojego wypasionego mercedesa klasy GL, przebity na wylot przez przednią szybę. Potężne auto kompletnie zmiażdżyło nasze granatowe maserati. Jednak nie samochód był tu najważniejszy. Law nadal leżał nieprzytomny na siedzeniu kierowcy. Udało mi się uchronić go przed uderzeniem, ale nie przewidziałem tego, że jego nogi zaklinują się pod maską. Miejmy nadzieje, że jak już to są tylko połamane i lekarze zdołają wszystko uratować. Law oddychał, a jego serce biło tylko trochę wolniej niż powinno, więc śmierć mu na pewno nie groziła. Wokół nas już zaczęły się zjeżdżać karetki i policja. Wiedziałem, że muszę zostawić Traff'a samego. Miałem większe obrażenia od niego i na pewno chcieliby operować tą dziurę w mim brzuchu, a na to pozwolić sobie nie mogłem. Na pewno trochę by ich zdziwiło jakbym zaczął się magicznie odradzać na sali operacyjnej. Jedynym rozwiązaniem byłoby niepostrzeżenie wylecieć z auta, ale to raczej nie wchodziło w grę... byłem zbyt zmęczony i straciłem za dużo krwi żeby latać. Nagle poczułem charakterystyczne mrowienie, a potem uczucie zapadanie się w nicość. Nic przyjemnego... Najwyraźniej ktoś sobie o mnie przypomniał, co na pewno nie wróżyło nic dobrego. Szybko pocałowałem Law'a w usta, a w następnej sekundzie już mnie nie było. Zupełnie jakbym rozpłynął się w powietrzu.

- Xsawier! Dobrze cie widzieć! - zaczął się drzeć od samego początku. Potem spojrzał na mnie tym swoim obślizgłym wzrokiem. - Uuu! Widzę, że wezwałem cię w porę. Ami zaraz zajmie się twoimi obrażeniami. 
Z jednego z otaczających nas tuneli wyszła wysoka i skąpo ubrana demonica. Takie rzeczy są oczywiście na porządku dziennym... tutaj... w Piekle. 

<Law?>

czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Ricco cd. Emily



Moje serce niemal się zatrzymało, gdy czekałem, ciągnące się w nieskończoność chwile, na jej reakcję.  Gdyby mnie po raz kolejny odrzuciła... nie ma pojęcia co bym zrobił. Chciałem o nią walczyć, chciałem z nią być, widzieć ją obok siebie. Tylko czy zdołałbym podjąć kolejną próbę?  Wiedząc, że cokolwiek zrobię nic to prawdopodobnie nie da... Nie wiem.
- Też jesteś dla mnie ważny. Możliwe, że nasze pierwsze spotkanie nie było do końca pomyłką. – usłyszałem, a moje serce znów zaczęło bić. Nie tylko bić, ale łomotać, jakby ktoś wlał w nie zupełnie nowe siły.
Kiedy Emily uniosła się, by mnie pocałować  pochwyciłem ją w ramiona. Ten ciepły blask w jej oczach, jej usta mocno i zachłannie połączone z moimi, jej ciało tuż obok mojego.  To było dla mnie jak przepiękny sen. Myślałem, że nigdy nie spotkam już kogoś, kto będzie budził w moim sercu to ciepło, którego każda żywa istota pragnie.
Nachyliłem się nad dziewczyną gdy powoli opadła na kanapę. Wciąż nie mogłem oderwać swoich od jej. 

<Emily? Gdzie to my mieliśmy skończyć?>