Uśmiechnąłem się szeroko i ruszyliśmy do samochodu.
Skupiałem się tylko na Xsawierze i dzięki temu nie czułem wstydu, a
przynajmniej czułem go o wiele mniej. Przy aucie przytuliłem się do demona,
który chyba nadal był w lekkim szoku przez to jak się zachowuję.
- Cieszę się, że jesteśmy razem.- cmoknąłem go w nos.
- Ja też skarbie, ale teraz decyduj gdzie idziemy.
- Mam ochotę na sushi.- wyjąłem mu kluczyki z kieszeni.- Tym
razem ja prowadzę i ja płacę.
- O nie.- złapał mnie za nadgarstek i ścisnął tak, że wypuściłem
kluczyki.- Ja prowadzę.
- No, ale...- zacząłem marudzić.- Mój samochodzik... Xsaw to
są tortury!
- Wolisz mnie, czy samochodzik?
- Ciebie.- skrzyżowałem ręce na piersiach i z nadąsaną miną
wsiadłem do środka.
Słyszałem jak Xsawier się zaśmiał, potem obszedł pojazd
dookoła i wsiadł na miejsce kierowcy. Co w tym niby takiego śmiesznego? Za nic
nie mogłem go rozgryźć i postanowiłem tego nie robić bo i tak nic z tego nie
wyjdzie. Rozsiadłem się na fotelu i zapiąłem pasy. Xsawier odpalił samochód i ruszył.
- No to jedziemy na randkę.- uśmiechnął się.
- Taak.- zacząłem bawić się swoją obrączką.
Boże! Jak to zajebiście brzmi, mam obrączkę, bo mam
narzeczonego.
Obkręcałem ją na palcu i dokładnie oglądałem, na prawdę mi
się podobała i jak stwierdził Xsawier, pasowała mi.
I wtedy przypomniała mi się ta sprawa która dręczyła mnie
jeszcze niedawno. W szpitalu, co wtedy Xsawier chciał mi powiedzieć? To było
ważne wnioskując po jego minie.
- Xsaw..- spojrzałem na niego.
- Co tam Traffy?
Ominąłem fakt, że nazwał mnie Traffy'm, już chciałem zadać
mu pytanie gdy zadzwonił mój telefon.
- Cholera... Poczekaj.- wyjąłem komórkę z kieszeni i
odebrałem ją.- Doktor Trafalgar Law, słucham.
- Hejka Traff.
- Nie nazywaj mnie tak ty czerwona pało.- warknąłem.- Czego
chcesz?
Kid zaśmiał się głośno po drugiej stronie telefonu.
- Chciałem się zapytać czy żyjesz, ale z tego co słyszę to
nic ci nie jest. Przyprowadzimy ci dzisiaj kogoś, dobra?
- Nie możesz jutro? Mam randkę.- mruknałem.
- Traff, ja cię lubię, wychowywaliśmy się razem, ale praca
to praca. Z tego co wiem to Xsawier już wie, że jesteś mafiozą.- nawet nie
chciało mi się dowiadywać skąd on to wie.- Wyrobicie się chyba do 21:00, nie?
Zerknąłem na Xsawiera, wiedziałem, że nie będzie mu to
pasować, ale nie miałem za bardzo innego wyboru i do tego było dopiero południe
więc chyba zdążymy wrócić na dwudziestą pierwszą do domu. Wynagrodzę mu to
jakoś.
- Dobra, niech ci będzie.
- Miło i mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi.
Rozłączyłem się i schowałem telefon spowrotem do kieszeni.
- Co tam?- zaciekawił się.
- Później ci powiem, teraz ja mam pytanie.- uśmiechnąłem się
lekko i znów dotknąlem obrączki, tak się z niej cieszyłem..- Pamiętasz jak
przyszedłeś po mnie do szpitala? Co mi chiałeś powiedzieć? Bo po tym jak ci
powiedziałem, że musimy się przeprowadzić to zrezygnowałeś z powiedzena mi
tego.
[Xsawier?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz