---Edvard---
-Nie denerwuj się tak! Boże to tylko papierosy, to jego wybór.- spojrzałem na wściekłego Izayę.
-Jak możesz tak go bronić! Zamorduję was dwóch...- wysyczał. Ja spojrzałem na synka.
-Idź do sklepu po lody, masz kasę.- rzuciłem mu. On szybko wstał i się ulotnił z mieszkania. A ja zostałem z wkurzonym Izayą.
---Rika---
Dzisiaj zakończyłam szkołę, i wracam do domu. Szczerze mówią powinnam za 3 miesiące. Ale jestem tak uzdolniona że wcześniej zdałam wszystkie testy śpiewająco. Na lotnisku mnie przeszukiwali jak jakiegoś przestępce. Znów musiałam siedzieć w tej latającej trumnie, nie lubię samolotów! Jednak nareszcie byłam w domu. Wzięłam walizkę i ruszyłam szczęśliwa przed siebie. Wszystko bardzo dobrze pamiętałam, szczególnie jak dojść do domu. To miała być niespodzianka! Chwyciłam naszyjnik który dostałam od braciszka, za nim szczególnie tęskniłam. Nuciłam sobie pod nosem, jednak nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam bardzo!- powiedziałam. Spojrzałam na mężczyznę, był bardzo przystojny jak braciszek.
-Nic się nie stało.- mruknął i poszedł dalej. Ja ruszyłam do domu. Stałam chwilę przed drzwiami lekko zestresowana. Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu.
-Shizuo musimy poważnie porozmawiać.- wyszła mama i na mój widok zesztywniała, chyba mnie nie poznała.
-Mamusi wróciłam.- rzuciłam się na nią.
-Rika, boże ale się zmieniłaś.- przytulił mnie mocno do siebie. Gdy tata mnie dorwał, o mały włos z miłości mnie nie udusił.
-A gdzie braciszek?- rozejrzałam się, nic się tutaj nie zmieniło.
<Shizuo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz