Siedziałem w ciszy na łóżku będąc złym na samego siebie, czemu musiało mi takie coś odwalić? Przy mnie pojawił się Kotaro w swoim codziennym, trochę zużytym stroju.
-Sorry, byłem dla ciebie za ostry... - To były pierwsze słowa, które do mnie skierował.
- Nie, to ja przepraszam, mogłem najpierw zapukać. - Westchnąłem podnosząc się z łóżka i patrząc na ubiór chłopaka. - Ale ten strój mógłbyś już zmienić...
- Bardzo do niego przywykłem i... - On nie dokończył, jednym ruchem zdjąłem mu kimono, podbiegłem do szafy i rzuciłem mu nowe rzeczy. Chłopak był zły, ale poszedł się ubrać i wrócił wyglądając, jak normalny nastolatek. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, a on tylko się skrzywił.
- Co jest? - Zapytałem a on poczerwieniał.
- Mmm... spodnie trochę wpijają mi się w krocze... - Powiedział, a ja palnąłem się w glowę.
- Chodź na lody, gorąco mi się zrobiło... - Zacząłem się wachlować, a chłopak zdziwił się.
- Przecież ty panujesz nad ogniem... - Ten tekst powalił mnie na klatę, leżałem i płakałem ze śmiechu i ze złości.
- Głupku, jesteś głupi, ale też prze słodki... - Ostatnie słowa wymsknęły mi się i cały poczerwieniałem zakrywając usta rękom, Kotaro dziwnie na mnie patrzył...
<Kotaro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz