Zostałem sam w pokoju. Tak, muszę ich przeprosić. Ale oni nawet nie chcą na mnie patrzeć! Dlaczego ja to powiedziałem?!
Złapałem się za głowę i zamknąłem oczy.
Grunt to się nie denerwować i nie rozklejać. Przecież moi rodzice to mordercy, a nie jacyś mazgaje. Na pewno mnie wysłuchają.
Zebrałem się w sobie i powoli ruszyłem na dół, mama przestał płakać i dochodził do siebie, a tata przytulał go od tyłu i wydawał się być zamyślony. Jednak gdy mnie zauważył mina od razu mu zrzedła.
- Mówiłem ci, że nie chce cię teraz widzieć.- warknął.
- Ale ja...- zacząłem.
- Do pokoju!- ryknął.
Już miałem się wycofać, ale Izaya się pozbierał.
- Var, daj mu powiedzieć.- spojrzał na mnie, nie był już wściekły.- Shizuo powiedz co chcesz powiedzieć.
- Ja chcę przeprosić!- nie wytrzymałem i wybuchnąłem płaczem, boże... Płakałem pierwszy raz w swoim życiu.- Przepraszam za to co powiedziałem! Ja tak nie uważam, powiedziałem tak bo nie miałem argumentów! Kocham was!- w tamtej chwili poczułem się jakbym znów miał siedem lat i obawiał się, że zaraz oddadzą mnie do sierocińca.
[Var? Izaya?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz