Myślałam że za chwilę wybuchnę i to dosłownie, gdy się denerwowałam płonęłam błękitnym płomieniem a z mojej głowy się parowało.
-Nie lekceważ mnie debilu! Myślisz że się ciebie boję? Jesteś w błędzie.- warknęłam i poszłam za nim. Inni się na mnie dziwnie patrzyli, ale mam to gdzieś. Pobiegłam szybko po schodach. Gdy znalazłam się na dachu, widziałam jak Shizuo siedzi za barierką...Co on chce się zabić?
-Ty dupku nie waż się skakać!- pobiegłam do niego i chwyciłam go za koniec koszuli ciągnąć w bezpieczne miejsce. Jednak on próbował się wyrwać i spadł w dół.
-Braciszku!- on był już na dole, ze spokojem sobie wstał. Myślałam że go zabiłam, zeskoczyłam zwinnie na dół przecież jestem Kitsune. Chwyciłam go za koszulę i zaczęłam szamotać.
-Jesteś głupi! Ja się o ciebie martwię, nie chce byś sobie zniszczył życie. Tak bardzo tęskniłam! Przez te 3 lata tak się zmieniłeś, ale nadal cię kocham i to bardzo nie pozwolę byś zniszczył sobie życie. Nie rozumiesz jesteś głupi! Chciałeś się zabić! Dlaczego ty mi to robisz? Wiem że chciałeś mnie chronić wczoraj wieczorem i jestem ci bardzo wdzięczna ale nie musiałeś ich zabijać. A ja przez siebie oszaleję.- płakałam i na niego krzyczałam. Próbował coś powiedzieć ale ja mu przerwałam.
-Nie traktuj mnie jak dziecko! Jestem kobietą, mam kształty jak kobieta. Jestem już duża!- powiedziałam.
<Shizuo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz