Ona na prawdę jest pojebana, sama mnie zrzuciła z dachu i gada, że chciałem popełnić samobójstwo. Gdybym chciał to zrobić to musiałbym zeskoczyć z budynku w którym mieszkamy, tam jest wystarczająco wysoko.
- Nie chciałem się zabić.- warknąłem i złapałem ją za ręce.- To ty mnie zrzuciłaś, chciałem się uspokoić, a ty przyszłaś i zaczęłaś wrzeszczeć.
- Shizuo! Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego go zabiłeś?- wybuchnęła płaczem i przytuliła się do mnie.
- Weź przestań, wczoraj przyjechałaś i już chcesz mi się w życie mieszać. To mój wybór, chcę to robić i zawsze taki byłem. Rodzice mi pomagają i nie obchodzi mnie twoje zdanie. A zabiłem go bo nie będę patrzył jak obleśne typy chcą się dobrać do mojej siostry.
- Nie kochasz mnie już...- jęknęła.
- Kocham cię siostrzyczko i dalej będę bronił kiedy będę musiał.- przytuliłem ją.- Ale nie chcę się zmieniać.
Pocałowałem ją w czubek głowy i potem otarłem jej łzy.
- Chodźmy do domu, rodziców nie ma.
- A szkoła? Zaraz będzie dzwonek..- pociągnęła nosem.
- No to co? Nigdy nie wagarowałaś sobie w tym Londynie?- prychnąłem puszczając ją.
[Rika?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz