Usiadłem opierając się o drzwi sypialni. Sam nie bardzo wiedziałem co mam robić. Musiałem się czymś zająć. Erika pewnie jest głodna. Przecież nic dziś nie jadła, a większość istot żywych musi regularnie jeść.
Zdematerializowałem się i przeniosłem do kuchni. Zbierając zapachy zlokalizowałem chleb i resztę jedzenia. Już w fizycznej formie nastawiłem wodę na herbatę, wyjąłem chleb, masło i jakąś konfiturę. Był ich spory zapas więc ktoś w tym domu naprawdę je lubił. Miałem nadzieję, że Erika. Jakby tak pomyśleć to pierwszy raz w życiu robiłem coś do jedzenia. Bardzo rzadko sam jadałem, a nawet jeśli to w knajpach.
Chwyciłem słoik z dżemem i usłyszałem huk. Słoik upadł rozbijając się na milion kawałków, przeniknąwszy przez moją dłoń. Grzebanie w ciele tego dupka wykończyło mnie bardziej niż myślałem i zacząłem mimowolnie migać. Schyliłem się, żeby posprzątać i jak na złość czajnik zaczął wydawać nieprzyjemny dźwięk.
- Co tu się dziej? - zapytała Erka wchodząc do kuchni.
- Robię... kanapki? - wydukałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i bajzel wokół i westchnęła ciężko. Widziałem, że tłumi śmiech. No tak, bardzo zabawne. Szybko zdjęła czajnik z gazu i zalała sobie herbatę. Później dokończyła kanapki, podczas gdy ja starałem się w miarę dokładnie posprzątać szkło z podłogi.
Erika zjadła przyglądając mi się intensywnie. Miałem wrażenie, że mocno się nad czymś zastanawia, a przy okazji chce mnie prześwietlić na wylot.
- Skończyłaś już? - zapytałem, kiedy ostatnia kromka zniknęła z talerza.
- Tak - powiedziała i wstała, żeby odnieść naczynia do zlewu.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem do salonu.
- Co robisz? - zapytała zdezorientowana.
- Muszę się ciut zdrzemnąć, a to oznacza, że Kładę się na kanapie, ty dostajesz pilot od telewizora i kładziesz się obok mnie.
- Ale... - zaczęła.
- Żadnych ale. Za każdym razem gdy zamykam oczy tobie zbiera się na łażenie. Więc nie marudź i kładź się.
Nie czekając na jej odpowiedź pociągnąłem ją za sobą, włożyłem w jej dłoń pilota i położyłem się zmuszając ją by i ona to zrobiła. Było mi deczko niewygodnie, ale dało się przeżyć. Erika położyła głowę na moim ramieniu , a ja oplotłem ją drugą ręką.
- Nuan...
- Tak?
- Opowiedz mi więcej o sobie - poprosiła.
- Cóż. Widziałaś jak wygląda moje życie.
- Niby tak, ale chciałabym dowiedzieć się co robiłeś wcześniej, no wiesz, o twojej rodzinie, skąd pochodzisz...
- Cienie nie mają rodzin.
- Jak to? - zapytała przekręcając się lekko, żeby móc na mnie spojrzeć.
- Po prostu, pewnego dnia zwyczajnie się materializujesz, nie wiesz kim jesteś, gdzie jesteś, co tu robisz, nie umiesz się poruszać, mówić, wszystko jest nowe, obce i przerażające. Znajduje cię wtedy Akhrisi.
- Kto?
- Akhrisi to jakby mistrz, nauczyciel. Coś w ten deseń. Akhrisi ma obowiązek nauczyć nowego cienia tego co powinien umieć. Nauka mówienia i poruszania się zajęła mi dobę. W dwie umiałem cztery języki i nawet potrafiłem się dematerializować. Z przenikaniem przez gęste przedmioty było gorzej, bo można pogubić własne cząsteczki i przy próbie materializacji odkrywasz, że nie masz połowy twarzy, lub jakiejś kończyny. Później przyszła pora na pierdoły typu przyciąganie cząsteczek z otoczenia, żeby zrobić sobie ciuchy, rozeznawać się w tym co nas otacza, kiedy jesteśmy niematerialni i tak dalej. Było przy tym mnóstwo marudzenia o światłach, kwiatkach i takich tam bzdurach. Miałem bodaj pół roku jak Akhrisi zwyczajnie zniknął bez śladu. Od tamtej pory radziłem sobie sam. Odkryłem, że lubię tańczyć i mam do tego spory dryg, na dodatek miałem spore powodzenie więc o robotę trudno nie było. Choć w gruncie rzeczy nie potrzebuję za dużo kasy. Jak się nie je, pije na koszt innych i czasami trzeba tylko zapłacić za hotel to można dość sporo odłożyć. Wynagrodzenie przesyłali mi na konto, z którego nie wypłacałem już kasy od... nigdy chyba nic z niego nie wypłaciłem, bo jak się miga to noszenie przy sobie portfela z kartą kredytową jest uciążliwe. Dlatego w razie potrzeby brałem trochę gotówki od pracodawcy, a on mi to później odliczał z wypłaty. Tłukłem się po różnych lokalach, aż jakieś pięć lat temu zacząłem robotę w Edenie. Ricco dobrze płacił i nie marudził za często. Od i cała moja historia. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Nie... chyba nie, przynajmniej na razie.
- No to teraz ja cię o coś zapytam.
- Tak..?
- Czy... gdybym nie przyszedł i nie wyciągnął lalusia za fraki... pozwoliłabyś mu... no wiesz...
Nie wiedziałem czy jej tym pytanie nie urażę, ale musiałem wiedzieć. Sam fakt, że ktoś śmiał jej dotknąć wkurzał mnie strasznie.
<Eri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz