piątek, 10 stycznia 2014

Od Nuan'a cd. Eriki

Kiedy zobaczyłem Erikę dosłownie osłupiałem. Chwyciłem ją w ramiona i pocałowałem. Miałem w głowie tylko jedną myśl, żeby bardzo powoli zdjąć z niej tę sukienkę.
- Czyli mam rozumieć, że się podoba? - zapytała kiedy udało jej się wyswobodzić z moich objęć.
- Ślicznie, tylko, że...
- Tylko, że? - zapytała jakby nieco zmartwiona.
- Mam nadzieję, że masz pod ręką mocną łopatę i zapas worków na zwłoki.
- Jakie zwłoki? - zapytała.
- Tych, którzy będą mieli jaja na ciebie spojrzeć - wyjaśniłem.
Erika zaśmiała się i cmoknęła mnie w usta. Problem w tym, że ja nie tak do końca żartowałem.
Do knajpki dotarliśmy dość szybko i w dobrych nastrojach. Poprosiłem o stolik dla dwojga gdzieś w ustronnym miejscu i faktycznie poprowadzono nas do niewielkiej alkowy. Karty przyniosła nam śliczna kelnerka, która przyglądała mi się z fascynacją. Posłałem jej zniewalający uśmiech, co spowodowało, że zarumieniła sie chyba po sam pępek. Szczerze to chętnie bym to sprawdził.
Z zamyślenia wyrwała mnie czyjaś stopa przesuwająca się niecierpliwie po mojej łydce. Erika spojrzała na mnie próbując ukryć frustrację.
Kelnerka także spojrzała na moją towarzyszkę i jakby oprzytomniała. Wymieniła listę polecanych dań, miałem wrażenie, że bardzo chciała wymienić coś czego w menu nie było i zapewne gdybym był sam zrobiła by to, i zapisała zamówione przez nas napoje.
Erika niechętnie się do mnie odzywała.
- O co ci chodzi? – zapytałem popijając wino.
- O nic – powiedziała zdecydowanie za szybko.
- No nie gniewaj się już – mruknąłem i pochyliłem się nad stołem, żeby skraść jej całusa.
Dziewczyna westchnęła i pokręciła głową, ale rozluźniła się nieco.
Reszta posiłku minęła nam już w mniej napiętej atmosferze. Erika spor mi opowiadała, o swojej pracy, o życiu. Jak na mój gust imię Alex pojawiało się tam zdecydowanie za często i naprawdę miałem ochotę zrobić z miejsca jego pobytu strefę zrzutu niedużej bomby, margines błędu około kilometra by starczył, tak dla pewności, że wspomnienie po nim nie zostanie.
Atmosfera znów się naelektryzowała gdy młodziutka kelnereczka przyniosła rachunek i mi go podała. Wewnątrz była karteczka z jej imieniem i numerem telefonu. Miranda, słodko. Miałem wrażenie, że spadnę z krzesła. Naprawdę niezła była. Spojrzałem na Erikę, a ona posłała mi spojrzenie, którego nie powstydziłaby się kobra. Zapłaciłem zostawiając ładny napiwek i wyszliśmy.
Miałem ochotę jeszcze gdzieś się wybrać, ale Eri stwierdziła, że chce wracać do domu. Chyba wciąż była zła. Kiedy jednak złapałem ją w talii zatrzymując i nie pozwalając jej zniknąć w sypialni odwróciła się do mnie.
- Nie tym razem – powiedziała i chciała się mi wyrwać.
Zamknąłem jej usta pocałunkiem, a kiedy moje dłonie  zaczęły błądzić po jej ciele, przestała stawiać opór. Uniosłem ją i zaniosłem do sypialni. Bardzo powoli wyswobodziłem ją z sukienki. Uwielbiałem dawać jej rozkosz więc i tym razem postarałem się by piszczała i wiła się.

Erika spała ja natomiast nie mogłem usnąć. Wpatrywałem się w nią, w jej lekko rozchylone usta, rozsypane po poduszce włosy. Delikatnie odkryłem ją odsłaniając jej talię i biodra. Powoli, by jej nie obudzić, położyłem dłoń na jej łonie. Wiedziałem, że tam pod moją dłonią, w niej kryje się nowe życie. Malutka część mnie i jej. Wiedziałem, ale wiedzieć, a przyjąć coś do wiadomości to dwie różne sprawy. Ja wciąż miałem z tym problem. Z jednej strony to co się działo sprawiło, że zacząłem się po raz pierwszy zastanawiać nad przyszłością. Zataczając kółka na skórze dziewczyny zastanawiałem się jak będzie wyglądać z brzuszkiem, jak będzie wyglądał dzieciak, czy będzie to chłopiec czy dziewczynka. Wolałbym oczywiście chłopca, bo gdyby była to dziewczynka, na dodatek tak piękna jak Erika to faktycznie musiałbym kupić broń.
Usłyszałem chichot.
- Nie spisz? – zapytałem prostując się szybko.
- Od jakiegoś czasu nie – powiedziała.
Przyglądała mi się z tajemniczym uśmiechem.
Usłyszałem pukanie.
- Otworzę - powiedziałem i mignąłem.
Kiedy tylko otworzyłem rzucił się na mnie ciemny kształt.
- Ugryź! – zawołałem uradowany, tarmosząc psa.
Doberman poszczekiwał, podgryzał mnie i skakał.
- Ugryź? A Ricco, to co, pies? Nie odpowiadaj. – burknął mężczyzna wchodząc do domu.

<Ricco? Eri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz