Ugryź zjeżył się i warknął przeciągle.
- Co jest? Coś nie tak? – zapytałem psa, w odpowiedzi dostałem kolejne warknięcie.
Usłyszałem zza drzwi jakiś krzyk. Nie miałem zamiaru dłużej czekać. Otworzyłem drzwi, koło ucha świsnęła mi kula. Zajebiście! Dałem nura do środka i chwyciłem jakiegoś kolesia za rękę. Ciut za mocno chyba bo usłyszałem trzask łamanych kości. Migać może nie mogłem, ale siła mi została. Z szybkością było gorzej, koleś kopnął mnie w żebra. Zabolało. Oddałem mu solidnie, tak, że zatoczył się i wywrócił na jakiś stolik. Mebel runął, prosto na bezwładne ciało leżącej na podłodze dziewczyny.
- Erika! – zawołałem.
Podbiegłem do dziewczyny. Odrzuciłem blat stołu.
Erika wyglądała strasznie blado i oddychała nierówno. Spanikowałem i to porządnie. Karetka! – pomyślałem, ale od razu odrzuciłem tę myśl. Jak zobaczą martwego kolesia na podłodze, zaczną się pytania i ktoś może mieć kłopoty. Ktoś, bo dziewczyna najwidoczniej nie mieszkała sama. Erice tak czy owak była potrzebna pomoc medyczna, a ja znałem tylko jedną osobę, która mogła jej pomóc.
Wziąłem nieprzytomną dziewczynę na ręce, jej walizką z resztą też i wyszedłem.
Jak mogłem najszybciej pognałem do niewielkiego domu, na całe szczęście w pobliżu.
Załomotałem w drzwi. Po chwili otworzyła mi wysoka blondynka.
- Wanda... – szczerze ucieszyłem się na jej widok.
- Nuan? – zdziwiła się. – Co to za dziewczyna? Jeśli myślisz, że dam się namówić na trójkąt po tym jak ostatnio zwiałeś to..
- To nic z tych rzeczy – przerwałem się i mijając kobietę wszedłem do środka.
Położyłem Erikę na kanapie.
- Musisz jej pomóc, jest nieprzytomna, nie wiem co się dzieje – panikowałem.
Wanda stała wpatrując się we mnie, widać było, że jest w szoku. Mimo to profesjonalizm lekarza kazał jej działać. Pognała po swoją torbę lekarską, następnie podeszłą do dziewczyny.
Badania ciągnęły się wieki, to znaczy dla mnie wieki.
- Nic wielkiego jej nie jest. Ma gorączkę i ogólnie jest osłabiona, na dodatek kilka stłuczeń i otarć. Zaaplikuję jej coś na zbicie temperatury. Musi się wyspać, to wszystko.
Westchnąłem z ulgą.
- Kolejna lalunia, z którą przeholowałeś? – zapytał blondynka siadając na fotelu.
No tak, co innego mogła sobie pomyśleć.
- Możemy tu zostać dopóki się nie obudzi? – zapytałem.
- A co będę z tego miała?
- Jak Ricco wypłaci mi forsę to zapłacę za twój czas.
- A gdybym wolała inną formę zapłaty? – spojrzała na mnie wymownie.
- Nie jestem ostatnio w formie – stwierdziłem.
- Może też potrzebujesz pomocy medycznej? – uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
- Wolałbym nie.
To wprowadziło Wandę w jeszcze większe zdziwienie.
- Dobra, jak chcesz – mruknęła. – I tak miałam coś załatwić na mieście.
Blondynka wyszła, a ja opadłem ciężko koło kanapy. Oddech Eriki uspokoił się, była też ciut mniej blada.
Nigdy w życiu nie byłem tak poobijany, zmarnowany i zmęczony. To tak czuli się ludzie? W takim razie cieszyłem się, że nie byłem człowiekiem. Oparty o kanapę leżałem wpatrując się w sufit. Nie wiem jak długo czekałem by dziewczyna się obudziła.
- Co jest? Coś nie tak? – zapytałem psa, w odpowiedzi dostałem kolejne warknięcie.
Usłyszałem zza drzwi jakiś krzyk. Nie miałem zamiaru dłużej czekać. Otworzyłem drzwi, koło ucha świsnęła mi kula. Zajebiście! Dałem nura do środka i chwyciłem jakiegoś kolesia za rękę. Ciut za mocno chyba bo usłyszałem trzask łamanych kości. Migać może nie mogłem, ale siła mi została. Z szybkością było gorzej, koleś kopnął mnie w żebra. Zabolało. Oddałem mu solidnie, tak, że zatoczył się i wywrócił na jakiś stolik. Mebel runął, prosto na bezwładne ciało leżącej na podłodze dziewczyny.
- Erika! – zawołałem.
Podbiegłem do dziewczyny. Odrzuciłem blat stołu.
Erika wyglądała strasznie blado i oddychała nierówno. Spanikowałem i to porządnie. Karetka! – pomyślałem, ale od razu odrzuciłem tę myśl. Jak zobaczą martwego kolesia na podłodze, zaczną się pytania i ktoś może mieć kłopoty. Ktoś, bo dziewczyna najwidoczniej nie mieszkała sama. Erice tak czy owak była potrzebna pomoc medyczna, a ja znałem tylko jedną osobę, która mogła jej pomóc.
Wziąłem nieprzytomną dziewczynę na ręce, jej walizką z resztą też i wyszedłem.
Jak mogłem najszybciej pognałem do niewielkiego domu, na całe szczęście w pobliżu.
Załomotałem w drzwi. Po chwili otworzyła mi wysoka blondynka.
- Wanda... – szczerze ucieszyłem się na jej widok.
- Nuan? – zdziwiła się. – Co to za dziewczyna? Jeśli myślisz, że dam się namówić na trójkąt po tym jak ostatnio zwiałeś to..
- To nic z tych rzeczy – przerwałem się i mijając kobietę wszedłem do środka.
Położyłem Erikę na kanapie.
- Musisz jej pomóc, jest nieprzytomna, nie wiem co się dzieje – panikowałem.
Wanda stała wpatrując się we mnie, widać było, że jest w szoku. Mimo to profesjonalizm lekarza kazał jej działać. Pognała po swoją torbę lekarską, następnie podeszłą do dziewczyny.
Badania ciągnęły się wieki, to znaczy dla mnie wieki.
- Nic wielkiego jej nie jest. Ma gorączkę i ogólnie jest osłabiona, na dodatek kilka stłuczeń i otarć. Zaaplikuję jej coś na zbicie temperatury. Musi się wyspać, to wszystko.
Westchnąłem z ulgą.
- Kolejna lalunia, z którą przeholowałeś? – zapytał blondynka siadając na fotelu.
No tak, co innego mogła sobie pomyśleć.
- Możemy tu zostać dopóki się nie obudzi? – zapytałem.
- A co będę z tego miała?
- Jak Ricco wypłaci mi forsę to zapłacę za twój czas.
- A gdybym wolała inną formę zapłaty? – spojrzała na mnie wymownie.
- Nie jestem ostatnio w formie – stwierdziłem.
- Może też potrzebujesz pomocy medycznej? – uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
- Wolałbym nie.
To wprowadziło Wandę w jeszcze większe zdziwienie.
- Dobra, jak chcesz – mruknęła. – I tak miałam coś załatwić na mieście.
Blondynka wyszła, a ja opadłem ciężko koło kanapy. Oddech Eriki uspokoił się, była też ciut mniej blada.
Nigdy w życiu nie byłem tak poobijany, zmarnowany i zmęczony. To tak czuli się ludzie? W takim razie cieszyłem się, że nie byłem człowiekiem. Oparty o kanapę leżałem wpatrując się w sufit. Nie wiem jak długo czekałem by dziewczyna się obudziła.
<Eri? Pobudka!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz