- Kretyn – usłyszałem za sobą.
To był Ricco.
- Wal się! – odwarknąłem.
- Biorąc po uwagę to, że siedzisz tu na waleta i lejesz w siebie co popadnie, a dziewczyna wyszła stąd półnaga, wnioskuję, że znowu myślałeś nie tą częścią ciała. A szkoda, bo dziewczyna wydawała się sympatyczna – powiedział mężczyzna siadając obok mnie.
- Sympatyczna... – mruknąłem.
Sympatyczna, mądra, dobra, piękna, bardzo piękne, czyli innymi słowy, nie dla mnie.
- Daj mi spokój – wycharczałem.
Wciąż czułem na języku smak skóry Eriki, wciąż czułem jej zapach, a jej głos dźwięczał mi w uszach. Przekląłem głośno i upiłem spory łyk alkoholu. Nie chciałem jej czuć, nie chciałem jej słyszeć. Kogo ja oszukuję, chciałem, bardzo chciałem.
- Wiesz Nuan, nigdy mnie nie obchodziło co robisz i z kim, nie wtrącałem się, bo nie miałem po co. Ale teraz... bez obrazy, ale wyglądasz jak kupa zmaltretowanego gówna.
- Dzięki, idealnie przedstawiłeś mój obecny stan emocjonalny – burknąłem.
- Wiesz, po raz pierwszy widziałem, żeby jakaś dziewczyna ci się postawiła. I po raz pierwszy widzę, że ci na kimś zależy.
- Gó*wno prawda. Wcale mi nie zależy – warknąłem.
- Siebie oszukuj do woli, ale ja swoje widziałem. Nigdy nie przejmowałeś się żadną kobietą, z resztą nikim się nie przejmowałeś, a teraz?
- Po co to robisz? Po co ten wykład? – zapytałem.
- Bo w stanie w jakim jesteś obecnie pies z kulawą nogą by się za tobą nie obejrzał, a twoja buźka to wabik na klientelę, która zostawia tu co wieczór kupę szmalu – dlaczego zdawało mi się, że nie do końca mówi prawdę.
- To co mam niby robić?
- Biegnij za nią – mruknął.
Wstałem. Jeszcze łyk na odwagę.
- Tylko błagam, zakryj tyłek, bo popsujesz statystyki lokalnej drogówce – jęknął Ricco.
Pobiegłem do swojego pokoju tak szybko, jak to było możliwe z moją nogą, którą czułem coraz mniej i założyłem pierwsze z brzegu spodnie.
Wybiegłem z lokalu i przywołałem psa.
- Szukaj jej Ugryź, szukaj! – zwołałem.
Musiałem wyglądać co najmniej dziwnie. Boso, bez koszulki, biegnąc koślawo za ujadającym psem.
W głowie miałem mętlik. Zależało mi? Chyba tak. Pragnąłem jej i co najgorsze nie tylko czysto fizycznie. Było coś więcej... Jakie to wszystko pojebane.
Ugryź zatrzymał się przed jakimś domem.
- Tu mieszka? – zastanawiałem się. – Trzeba sprawdzić...
Podszedłem do drzwi i zapukałem. Ostro zdenerwowany czekałem, aż ktoś mi otworzy.
To był Ricco.
- Wal się! – odwarknąłem.
- Biorąc po uwagę to, że siedzisz tu na waleta i lejesz w siebie co popadnie, a dziewczyna wyszła stąd półnaga, wnioskuję, że znowu myślałeś nie tą częścią ciała. A szkoda, bo dziewczyna wydawała się sympatyczna – powiedział mężczyzna siadając obok mnie.
- Sympatyczna... – mruknąłem.
Sympatyczna, mądra, dobra, piękna, bardzo piękne, czyli innymi słowy, nie dla mnie.
- Daj mi spokój – wycharczałem.
Wciąż czułem na języku smak skóry Eriki, wciąż czułem jej zapach, a jej głos dźwięczał mi w uszach. Przekląłem głośno i upiłem spory łyk alkoholu. Nie chciałem jej czuć, nie chciałem jej słyszeć. Kogo ja oszukuję, chciałem, bardzo chciałem.
- Wiesz Nuan, nigdy mnie nie obchodziło co robisz i z kim, nie wtrącałem się, bo nie miałem po co. Ale teraz... bez obrazy, ale wyglądasz jak kupa zmaltretowanego gówna.
- Dzięki, idealnie przedstawiłeś mój obecny stan emocjonalny – burknąłem.
- Wiesz, po raz pierwszy widziałem, żeby jakaś dziewczyna ci się postawiła. I po raz pierwszy widzę, że ci na kimś zależy.
- Gó*wno prawda. Wcale mi nie zależy – warknąłem.
- Siebie oszukuj do woli, ale ja swoje widziałem. Nigdy nie przejmowałeś się żadną kobietą, z resztą nikim się nie przejmowałeś, a teraz?
- Po co to robisz? Po co ten wykład? – zapytałem.
- Bo w stanie w jakim jesteś obecnie pies z kulawą nogą by się za tobą nie obejrzał, a twoja buźka to wabik na klientelę, która zostawia tu co wieczór kupę szmalu – dlaczego zdawało mi się, że nie do końca mówi prawdę.
- To co mam niby robić?
- Biegnij za nią – mruknął.
Wstałem. Jeszcze łyk na odwagę.
- Tylko błagam, zakryj tyłek, bo popsujesz statystyki lokalnej drogówce – jęknął Ricco.
Pobiegłem do swojego pokoju tak szybko, jak to było możliwe z moją nogą, którą czułem coraz mniej i założyłem pierwsze z brzegu spodnie.
Wybiegłem z lokalu i przywołałem psa.
- Szukaj jej Ugryź, szukaj! – zwołałem.
Musiałem wyglądać co najmniej dziwnie. Boso, bez koszulki, biegnąc koślawo za ujadającym psem.
W głowie miałem mętlik. Zależało mi? Chyba tak. Pragnąłem jej i co najgorsze nie tylko czysto fizycznie. Było coś więcej... Jakie to wszystko pojebane.
Ugryź zatrzymał się przed jakimś domem.
- Tu mieszka? – zastanawiałem się. – Trzeba sprawdzić...
Podszedłem do drzwi i zapukałem. Ostro zdenerwowany czekałem, aż ktoś mi otworzy.
<Erika?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz