czwartek, 16 stycznia 2014

Od Izayi c.d Edvard'a

Jaki cudowny jest świat~! Jacy cudowni są ludzie~! Gdybym mógł, poznałbym każdego, bo ja każdego kocham~!
Ale są trzy osóbki, które kocham najbardziej na świecie, miłością, której nie zaznała żadna moja zabawka.
Na dworze zrobiło się zimno i biało. Codziennie prószył lekki śnieżek i codziennie dzieci wracały mokre od bitew na śnieżki. Ja i Edzio też się czasem tak bawiliśmy, ale o wiele bardziej lubiliśmy coś innego~!
Wracałem do domu od pewnego pana, który teraz leży sobie rozpaćkany na asfalcie, zapragnął skakać z dachu. Pomogłem mu~!
Ręce miałem w rękawiczkach i w kieszeniach swojej kurtki, szyje i usta miałem zasłonięte szalikiem, a nos był czerwony od mrozu. Lubiłem zimę i zabawy śnieżne, ale wolałem swoje ciepłe mieszkanko i klatę Edzia służącą jako poduszkę.
Dzieci były w szkołach, cieszyłem się z tego jak się uczą, bo są bardzo inteligentne. Chociaż na swojego zastępce chcę wziąć Shizusia, smyk już załapał niektóre moje sztuczki i często je stosuje, do tego ma temperament po Edvardzie, wybucha w nieoczekiwanych momentach. Rikę wolimy nie wciągać w rodzinne sprawy, nie to, że by sobie nie poradziła, ale po prostu uznaliśmy z Varem, że tak będzie lepiej, oboje nie chcemy by coś się jej stało. O Shizuo też się martwimy, ale mniej niż o tą kruszynkę.
Wszedłem do budynku i otrzepałem buty, by nie nanieść do mieszkania śniegu i by nie było mokro. Musiałbym wtedy sprzątać.
Wszedłem szybko po schodach i wpadłem do mieszkania, jak zwykle otwartego gdy Var w nim był. Naprawiłem ten błąd i zamknąłem je za sobą na zamek.
- Varuś~! Wróciłem do domku~!
- To zajebiście, nawet nie wiesz jak było mi nudno.- mruknął i przywitał się ze mną wsuwając swój język do moich ust.
- To mogłeś zrobić pranie, to nie boli, wiesz~?
- Tak samo nie boli gotowanie, a tego nie robisz.
- Bo nie umiem~!- zaśmiałem się.
- I w tym rzecz, skarbie. Zimno na dworze?
- Zimno.- zdjąłem z siebie ubranie wierzchne i ruszyłem do salonu ciągnąc za sobą Edzia.- Dzisiaj znowu będę musiał iść do dyrektorki.- mruknąłem i uwaliłem się na kanapie.
Chłopak usiadł tak, że objął mnie od tyłu. Włożył mi ciepłe ręce pod koszulkę, wtuliłem się w niego i rysowałem małe kółka na jego kolanie.
- Co się znowu stało?
- Z tego co zrozumiałem to Shizuo wyrzucił ławkę przez okno, pewnie znów coś go zdenerwowało.
- Jestem z niego dumny, wyrośnie na znakomitego zabójcę.
- Też jestem z niego dumny~! Ale on nie będzie zabójcą, on będzie machiną zagłady~! Zauważyłeś to, prawda? On jest połączeniem nas dwojga, tylko w spokojniejszej wersji.
- Spokojniejszej jak go nic nie wkurwi.- zaśmiał się i zaczął mi robić malinkę.
- Rika za to jest bardziej twórcza niż on, rysuje, śpiewa, tańczy, uczy się wierszyków no i czyta.
- Oboje czytają.- zaczął mi robić następną malinkę.- Izaya, może się zabawimy, co?
- Kusząca propozycja Varuś, bardzo kusząca, ale muszę jeszcze z tobą pogadać.
- O czym?
- Bo ty się starzejesz... A ja chcę cię mieć na zawsze. Może, mógłbym cię zmienić w wampira?- odwróciłem się by widzieć jego twarz.

[Edvard?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz