Myślałam, że nie wytrzymam. Miałam ochotę go udusić. Jednak zaprzestałam na zwykłym uderzeniem pięścią. Nuan dostał w szczękę, a ja odwróciłam się od niego i poszłam w stronę drzwi.
- Nawet nie waż się do mnie zbliżać! - Krzyknęłam głośno. Ścisnęłam bolącą od uderzenia pięść. Dlaczego, on do cholery miał taką twardą szczękę? Był cieniem! Nie powinien być nie wiem... miększy? W każdym razie wyszłam na klatkę schodową i pomogłam wstać Alex'owi.
- Przepraszam... - wyszeptałam. Chłopak ledwo stał. podparłam go i powoli zaczęliśmy schodzić po schodach.
- Pojedziemy do szpitala. Muszą cię opatrzyć. - Popatrzyłam na jego nogę. Nie wyglądała za ciekawie. Alex jak tylko na niej stanął, syczał głośno. Zeszliśmy do garażu, a potem wsiedliśmy do samochodu. Usiadłam za kierownicą i obudziłam samochód do życia. Co prawda nie miałam prawka, ale potrafiłam jeździć... Oczywiście wszystkiego nauczył mnie Alex. Wyjechałam z garażu i od razu zjechałam na ulicę. Gnałam, o dużo za szybko, ale nikt nas nie złapał.
- Erika. Kim on jest? Ledwo mnie dotknął, a moja noga pękła jak zapałeczka... Żaden człowiek nei ma takiej siły. - Zapytał Alex w czasie jazdy.
- Nie jestem pewno, czy mogę ci o tym opowiadać.
- Złamał mi nogę! A ty oczywiście dalej go bronisz...
- Jest inny... tak jak ja. Musi ci to wystarczyć.
- Jasne... - Resztę drogi przebyliśmy w niezręcznej ciszy. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Na nasze szczęście, obok stała karetka. Pomogli Alex'owi wejść na nosze i przewieźli go do szpitala. Zostawiłam go pod opieką lekarza, który sprawdzał jakie są obrażenia. Oczywiście pytali się nas co się stało. Powiedziałam im, że ktoś na mnie napadł, a Alex próbował mnie ratować. Uwierzyli. Siedziałam przed gabinetem i czekałam, aż pielęgniarka przekaże mi jakieś informacje.
- Eri... - usłyszałam w pewnej chwili głos Nuan'a. Nie odpowiedziałam. Chłopak usiadł obok mnie.
- Długo ci zajęło dotarcie tutaj. - powiedziałam. Nie byłam już, aż tak zła. Teraz raczej bałam się o Alex'a.
- Nie wiedziałem, gdzie jest szpital.
- Opowiem ci coś. Kiedyś żyłam tylko w wodzie. Świat ludzi był dla mnie kompletnie nieznany, ale w jakiś sposób mnie ciekawił. Zachciałam wyjść na ląd. Bez wiedzy żadnego z moich przyjaciół opuściłam podwodne schronienie i wyszłam na gorący plażowy piasek. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że mogę bez trudu oddychać i, że mam nogi. Byłam zachwycona... ale nie potrafiłam chodzić. Kołysałam się na boki, jakbym chciała machać ogonem. Z pomocą przybiegł mi mały chłopiec. Plaża była prywatna, więc nikt inny mnie nie widział. Chłopiec ten zaopiekował się mną. Zapoznał ze swoją rodziną i ani się obejrzałam, żyłam z nim jak z bratem. Powoli zapominałam o swoim pochodzeniu, ale wiedziałam, że muszę mu o tym powiedzieć... A kiedy się dowiedział.... - Uśmiechnęłam się. - Zaczął się śmiać. Krzyczał z radości i śmiał się. Opiekował się mną przez te wszystkie lata, dlatego nie chcę go stracić. - Spojrzałam na Nuan'a. Jego wzrok był wbity w ścianę na przeciwko, ale wiedziałam, że mnie słucha.
- Wiesz kim jest Alex? Z zawodu? - Zapytałam raczej siebie. - Jest piłkarzem... pamiętam jak razem ze mną rozwijał swoją pasję i jak snuł marzenia, żeby zostać piłkarzem. Udało mu się. Byłam z niego dumna. Ale teraz... jedno twoje kopnięcie i po całej jego karierze... Nawet nie masz pojęcia co takiego zrobiłeś...
<Nuan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz