- Proszę pani. Proszę pani! - Usłyszałam za sobą. Jakaś laska krzyczała na mnie z drugiej strony ulicy. Mówiła coś o samolocie i Paryżu... Samolot? Paryż? Otworzyłam oczy i zobaczyłam stewardessę.
- Już jesteśmy. - Przeciągnęłam się i wstałam z siedziska. Pierwszy raz przespałam całe 8 godzin lotu... Wyszłam sennie z samolotu i skierowałam się do odbioru bagażu. Jak na złość przyjechał jako ostatni. Stałam godzinę, żeby go dostać. Co chwila ziewałam i zmieniałam ułożenie nóg. Czemu zrobiłam się taka senna? I do tego chce mi się jeść... Czeka mnie jeszcze półtora godzinna podróż do Hawr. A potem już tylko ocean. Kiedy wzięłam walizkę, wyszłam przed lotnisko. Na początek musiałam coś wszamać. Potem zajmę się transportem i nadaniem walizki. Wybrałam jakąś najbliższą restaurację. Jedzenie było nawet dobre, ale ceny strasznie wysokie. No ale zapłaciłam. Nie miałam teraz czasu na wybrzydzanie. Kiedy czekałam na rachunek szybko wybrałam numer Alex'a.
- No cześć Eri~! Jak tam wycieczka? Dobrze się bawisz?- Usłyszałam od razu wesoły głos przyjaciela.
- Ta-ak. Było super.
-... - Nastąpiła chwila ciszy. Alex westchnął jakby złapał mnie na gorącym uczynku. - Co się stało?
- Teraz to nie ważne. Może... opowiem ci jak wrócę. - Zmusiłam się na wesoły ton. - Właśnie! Wracam, więc niech mieszkanie będzie we względnym ładzie. I żadnych panienek! - Zaśmiałam się i czekałam na odpowiedź.
- Eee... A za ile będziesz?
- Hmmm... - Obliczyłam szybko w pamięci. - Za jakieś 7-8 godzin. Może wcześniej.
- Dobra. Powinienem zdążyć. A masz coś dla mnie?
- Nie. Sory, ale nie miałam kiedy o tym pomyśleć. - Chłopak od razu wyczuł mój nastrój.
- Jasne. Nie martw się... cokolwiek się stało, na pewno można to jakoś naprawić. - Jego głos od razu dodał mi otuchy. Nawet jeśli wiedziałam, że tego już nie da się naprawić.
- Miłego dnia. - powiedziałam i rozłączyłam się. Zapłaciłam z jedzenie i wyszłam z lokalu. Teraz muszę znaleźć pocztę. Ciekawe czy Nuan już się obudził. I czy dobrze się czuje. Mam nadzieję, że wszystko będzie u niego w porządku. Beze mnie będzie mu na pewno 1000 razy lepiej. Nie będzie musiał opiekować się nieznośnym bachorem, ani wstawać o 2 w nocy, żeby je przewinąć. Tak jest lepiej dla niego i dla mnie. Szybko nadałam paczkę na Florydę i pobiegłam na przystanek autobusowy. Przemknęłam wzrokiem po rozkładzie jazdy. Pojechał dwie godziny temu... a następny dopiero jutro. Nie mogę tyle czekać! Muszę wziąć taksówkę. To trochę droga impreza, ale nic na to nie poradzę... Po długich poszukiwaniach w końcu znalazłam taksówkarza, który zechciał podwieźć mnie aż tak daleko. W czasie jazdy próbował ze mną gadać, ale ja mu tylko odpowiadałam krótkimi frazesami jak "Nie, Tak, Nie wiem, Zobaczę..." Potem zaczął mi opowiadać o swojej rodzinie. Dopiero co został tatą i bardzo się z tego cieszył. Jednak nie zarabiał zbyt dużo jako taksówkarz, więc musiał brać dodatkowe godziny pracy. Po prawie dwóch godzinach dojechaliśmy do Hawr. Facet był na tyle miły, że podrzucił mnie do samego portu. Podziękowałam mu serdecznie i dałam nawet 30 dolców napiwku. Taaak... zapomniałam pójść do kantora, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało... Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Uśmiechnęłam się do niego.
- Niech pan kupi coś ładnego żonie i dziecku. Na pewno się ucieszą. - Zamknęłam drzwi i od razu pomknęłam na promenadę. Zeszłam na dolny "pokład" żeby nikt nie pomyślał, że chce popełnić samobójstwo skacząc z mostu... Rozebrałam się szybko i stanęłam na krawędzi.
- No Papi... Płyniemy do domu. - Powiedziałam głaszcząc pupila po główce. Wskoczyłam do wody, pomyślałam o swoim ogonie, i już mogłam pływać jako syrena. Zanurkowałam głęboko ciesząc się wodą przepływającą między moimi łuskami. Cudowne uczucie...
<Nuan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz