Na początku byłam wściekła, potem trochę się uspokoiłam... Ale jak zaczął mi pierdzielić jakieś bzdury o tym że nie wie co to miłość, to nie wytrzymałam. Na początku poszedł prawy sierpowy. Potem lewy. A na końcu walnęłam go z całej siły w brzuch tak, że aż się zgiął w pół.
- Nawet nie myśl o tym by mnie dotknąć jeszcze choć raz. Jeśli to zrobisz to wytrę twoimi flakami podłogę, a potem jeszcze się w nich wytarzam. - powiedziałam na pozór spokojnym głosem.
- Nawet nie myśl o tym by mnie dotknąć jeszcze choć raz. Jeśli to zrobisz to wytrę twoimi flakami podłogę, a potem jeszcze się w nich wytarzam. - powiedziałam na pozór spokojnym głosem.
- Erika, twoje...! - Krzyczał, ale go nie słuchałam. Zostawiłam faceta leżącego na ziemi, poszłam po telefon i wyszłam z domu. Dopiero po tym jak zeszłam dwa piętra w dół skapnęłam się, że nie mam na sobie ubrań. Prychnęłam wściekle i wróciłam do mieszkania. Nuan opierał się o kanapę i jak tylko przeszłam przez próg, chciał wstać.
- Nie. - Powiedziałam, wskazując, żeby siedział. - Przyszłam tylko... się ubrać. - Ruszyłam od razu do pokoju i wyciągnęłam z szafy jakąś koszulkę na ramiączkach i krótkie postrzępione spodnie. Kiedy wychodziłam po raz drugi, czułam na sobie wzrok Nuan'a, ale zignorowałam go i nawet na niego nie zerknęłam. Jak tylko znalazłam się na ulicy, skręciłam w prawo i ruszyłam w stronę hotelu, w którym miałam nadzieje znaleźć Alex'a. Jednak im dalej szłam i im dłużej o nim myślałam, to coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że wcale nie chcę się z nim zobaczyć. Robiłam to już z przyzwyczajenia... zawsze jak coś się działo, to szłam do niego, ale po tym co się stało, wiedziałam, że nie mogę mu ufać. Zawróciłam w połowie drogi i udałam się do pobliskiej księgarni. Od chwili wejścia przywitała mnie miła i spokojna atmosfera. Parę osób siedziało w dużych, na pewno wygodnych fotelach i czytało książki. Każdy czytał coś innego. Wysoka brunetka z okularami na nosie, czytała coś, o co bym jej nie oskarżyła... mianowicie "101 pozycji seksualnych - Kamasutra!" Dalej siedział niezbyt urodziwy nastolatek, który zaczytał się w jakiejś typowo fantastycznej lekturze. Moje obserwacje przerwał mi uroczy kobiecy głos.
- Erika? - Odwróciłam się do kobiety. Przede mną stała piękna granatowo-włosa dziewczyna, która uśmiechała się do mnie przyjaźnie.
- Emily... - wyszeptałam i rzuciłam się w ręce znajomej.
- Hej! Dziewczyno! Ciężka jesteś! - zachichotała. - Nie widziałyśmy się od ponad roku, a ty po prostu przychodzisz i się na mnie rzucasz!?
- Przepraszam - powiedziałam i odkleiłam się od niej. - Nie miałam do kogo pójść...
- Chodź, pogadamy... - Powiedziała, a potem odwróciła się w drugą stronę. - Michael! Pilnuj wszystkiego! Ja idę na przerwę! - W naszą stronę od razu poszło parę "szzzzz" od czytających. Emily przeprosiła cicho i poprowadziła mnie do jakiegoś pokoju dla personelu... czy czegoś... Usiadłyśmy w takich samych fotelach jakie były w poprzednim pokoju.
- No... to co się stało? Chyba chodzi o Alex'a, bo zwykle do niego chodzisz prosić o rady... - Zaczęła.
- Nie o niego chodzi... to.. długa historia...
- Chętnie posłucham. Ale masz na to nie więcej niż dwadzieścia minut... Potem muszę wracać do pracy.
- Jasne... - zaczęłam. Opowiedziałam jej wszystko, ale w trochę okrojonej wersji. Ominęłam wszystkie magiczne wątki... w końcu ona była człowiekiem i oczywiście nie wiedziała, że jestem syreną. Widziałam tylko, że jak powiedziałam jej, że byłam w Japonii, to zrobiła dziwną minę. Chciała mnie wtedy o coś zapytać, ale jakby się powstrzymała.
- Słuchaj, słońce! Sprawa jest prosta... musisz mu powiedzieć, że nie zgadzasz się na takie traktowanie. Skoro przyjechał do ciebie aż z drugiego końca świata, to niech chociaż przestrzega twoich zasad. Jeśli ty przez niego musiałaś zrezygnować z Alex'a, to niech on zrezygnuje ze swojego stylu życia. - Uśmiechnęłam się do mnie i zaczęła wstawać. - Proste, nie?
- Taak... ale co jesli odejdzie? Ja... - zaszlochałam cicho. - Nie będę potrafiła teraz normalnie funkcjonować... dlatego odeszłam! Dlatego nie chciałam z nim być... a on nawet nie wie, czy mnie kocha.
- Bo to ciołek jest... Kocha cię. Jakby nie kochał, to by się o ciebie nie martwił i nie przyjechałby tutaj. Obydwoje musicie coś stracić, by coś zyskać. A teraz choć, bo Michael zaraz rozniesie bibliotekę. - Zaśmiała się. Wyszłyśmy z pokoju. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy,a potem pożegnałyśmy się. Złość już mi minęła... więc postanowiłam wrócić do domu. Kiedy w końcu stenęłam przed drzwiami, zawahałam się. A co jeśli mnie nie kocha? A co... Skarciłam się w myślach, za wymyślanie takich głupot i weszłam do mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz