poniedziałek, 6 stycznia 2014

Od Edvard'a c.d Izayi

Wstałem a wokół mnie unosiła się demoniczna aura, ten szczyl ma czelność nazywać mnie pierwotniakiem?
-Izaya zabawimy się!- warknąłem i się na niego rzuciłem. Był dość słaby fizycznie, dość szybko wrzuciłem go na łóżko i zawiązałem jego ręce do zagłówka łóżka jakimiś szmatami.
-Ale się napaliłem!- spojrzałem na niego z morderczym spojrzeniem aż mi oczy zaświeciły na czerwono. Znalazłem jeden z jego nożyków i sobie go zatrzymałem, jednak teraz mi się przyda. Rozciąłem jego ubranie tak że prawie był nagi.
-Co boisz się mnie?- zaśmiałem się i przyłożyłem mu do brzucha ostrze, jednym pociągnięciem zrobiłem piękną linię z której ciekła krew. Oblizałem się i powoli palcami ją rozszerzałem. Próbował wstrzymać w sobie krzyki. Przybliżyłem się do niego i szepnąłem mu do ucha.
-Nie krępuj się dla mnie twój krzyk jest jak melodia...- zjechałem do szyi i ją polizałem. Moje ręce były od krwi a biała pościel nabierała intensywnego szkarłatu. Chwyciłem jego sutki i mocno szarpnąłem, tak by mu zadać ból. On krzyknął dość głośno.
-Słodko!- moim kolanem podrażniałem mu członek. Znów chwyciłem nożyk i naciąłem jego wargę. Potem pocałowałem go i brutalnie wepchnąłem w jego usta język sącząc metaliczny posmak krwi. Gdy się od niego odsunąłem, powoli wstałem z łóżka byłem cały brudny od krwi. Wyszedłem z jego apartamentu.
-Do zobaczenia!- krzyknąłem, zostawiłem go prawie nagiego z rozciętym brzuchem i łóżkiem od krwi i do tego podnieconym. Mój uśmiech nie schodził mi z twarzy.

<Izaya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz