Nie widziałem go w takim stanie, był roztrzęsiony. Może lekko przesadziłem, ale już taki jestem nie posiadam w sobie ani trochę moralności. Cholera! Trochę mi głupio że tak go potraktowałem, przecież można to nazwać gwałtem. Wstałem z kanapy i się ubrałem, Izaya leżał skulony a twarz miał schowaną w rękach. Podszedłem do niego wytarłem z niego spermę. Potem pogłaskałem go po włosach, lekko zadrżał. Czy on się mnie boi? Dobra mam to gdzieś, powinieneś się mnie bać od początku! Chwyciłem go na ręce i zaprowadziłem do sypialni, położyłem go na posłaniu i przykryłem.
-Sory! Już nie pokarzę ci się na oczy.- powiedziałem i wyszedłem z jego domu. Wróciłem do siebie, jakoś było mi smutno nigdy nie było mi tak przyjemnie i sam fakt że go miałem zadowalał mnie.
<Izaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz