Rozłączył się. No nie do wiary, ten młokos się zwyczajnie rozłączył. Miałem ochotę go udusić. Jak myślał, że i tym razem zwyczajnie wszystko rzucę i pognam bo on ma taki kaprys to się grubo mylił. Nie dość, że nerwy mi psuje, wyciąga kasę, nie robi tego co do niego należy to jeszcze...
Usłyszałem skomlenie. Ugryź patrzył a mnie wielkimi brązowymi oczyma, uszy położył po sobie i delikatnie szorował ogonem po podłodze.
- Ty też? Nie... Zapomnij - powiedziałem do psa. Znowu odpowiedziało mi żałosne skomlenie. - Nie! W żadnym wypadku i nie patrz tak na mnie.
Usłyszałem piskliwe "hau" i doberman przekrzywił głowę, dalej wpatrując się we mnie. To nie do wiary, że ta cholerna bestia potrafiła wyglądać jak skarcone szczenię.
Westchnąłem ciężko. Dlaczego to zawsze muszę być ja? Wyjąłem telefon z kieszeni.
- Taji? Jak możesz to przyjedź. Mam.... pewną prośbę.
- Wygrałeś bestio - mruknąłem do psa, kiedy się rozłączyłem.
Ugryź rzucił się na mnie uradowany, co kosztowało mnie kilka dodatkowych zadrapań i sporego sińca na tyłku, bo wyrżnąłem w kant biurka.
Taji przyjechał po piętnastu minutach, nieco zdziwiony.
- Słuchaj, muszę wyjechać na jakiś czas. Mógłbyś rzucić okiem na klub, pod moją nieobecność?
Chłopak był wyraźnie zdziwiony.
- Wybierasz się na urlop? Serio? - wydukał. - To oczywiście nic złego, po prostu nie wyjeżdżałeś od... W ogóle nie pamiętam, kiedy można było wejść do Edenu, a ciebie nie było.
- Taaa... Może czas się ruszyć - mruknąłem.
W gruncie rzeczy cały ten wyjazd zaczął mi nawet pasować.
- Zajmę się wszystkim, oczywiście - powiedział chłopak.
- I... czy mógłbyś poprosić Nami, żeby czasami poszła do mieszkania Morgany, podlała kwiaty... - poprosiłem.
- Jasne. Wszystko będzie cacy, zobaczysz. No i miłego wypoczynku.
- Coś czuję, że wypoczynek to to nie do końca będzie - mruknąłem i podreptałem się spakować.
Wziąłem też rzeczy Nuan'a. Faktycznie mało tego było. Jakieś dwie teczki, pudełko i portfel. Zawsze mnie dziwiło, dlaczego ten chłopak tak niewiele miał, ale puki robił co do niego należało, no przynajmniej zazwyczaj, nie zadawałem pytań.
Podróż minęła mi nawet znośnie, choć byłem wykończony. Kiedy wreszcie wysiadłem z taksówki pod adresem, który Nuan łaskawie przysłał mi esemesem poczułem się ciut dziwnie.
<Nuan,Eri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz