niedziela, 5 stycznia 2014

Od Nuan'a cd Eriki

- Ty cholero! – wrzasnął ktoś i poczułem, że coś rąbnęło mnie w głowę.
- Co do..? – wymamrotałem otwierając oczy zdezorientowany.
Pierwsze co ujrzałem to twarz Wandy centralnie nade mną. Była wściekła i to strasznie. Jakby spojrzenie mogło zabijać padłbym trupem, ginąc w strasznych męczarniach. W dłoni dzierżyła jakąś parasolkę czy coś, podejrzewałem, że tym zarobiłem.
Drugie co spostrzegłem to równie zdezorientowana twarz Eriki na prawo od mojej. Dziewczyna siedziała, a raczej wpół leżała, na mnie. Jedną dłoń miałem gdzieś na jej biuście, drugą podtrzymywałem jej zgrabny tyłeczek, nasze nogi były jakoś poplątane, a jedna z jej dłoni znajdowała się niebezpiecznie blisko mojego sprzętu, który był, delikatnie mówiąc, w stanie pełnej gotowości.
- Ty wstrętny dupku, niewdzięczny zboczeńcu! – wrzeszczała blondynka, musiałem zasłonić się ręką, bo znów użyła broni. – To mnie nie chcesz, a jak tylko wyszłam to zabawiałeś się z tą cizią?! Cholery lowelas, wynocha! I na oczy mi się więcej nie pokazuj!
Ja i Erika zostaliśmy w mgnieniu oka wystawieni za drzwi, które zamknęły się z takim hukiem, że nieomal wyleciały z zawiasów. Na odchodne zarobiłem w łeb torbą Eriki.
- Kto to był? – zapytała Erika, kiedy szliśmy powoli chodnikiem.
- Znajoma... – wydukałem.
- Chyba nie za bardzo za tobą przepadała...
- Wręcz przeciwnie i w tym cały problem – powiedziałem.
Dalej byłem deczko nieprzytomny i nie bardzo wiedziałem co się stało tak właściwie. Skąd Erika wzięła się na moich kolanach i co robiły moja dłonie, bo miałem głupie wrażenie, że żyły prze chwilę własnym życiem. Na dodatek sprawy nie ułatwiał mi fakt, że miałem bardzo realistyczny sen z moją towarzyszką w roli głównej i za cholerę nie wiedziałem czy to był tylko sen, czy jednak niektóre scenki wydarzyły się na prawdę.
- Jak się czujesz? – zapytałem.
- Dobrze, z grubsza. Jestem obolała i w ogóle, ale bywało gorzej.
- To dobrze – odetchnąłem z ulgą.
- A ty jak się czujesz?
- Bywało lepiej – mruknąłem.
Moim oczom ukazał się Eden, wracałem tu jak bumerang ostatnimi czasy. Nic w tym chyba dziwnego. Ricco był moim jedynym dobrym znajomym, mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie, że był moim przyjacielem.
- Wiedziałem, że wrócisz – mruknął kiedy mi otwierał. Kiedy jednak zobaczył a mną Erikę uśmiechnął się triumfalnie.
- No, no, no. Kto by pomyślał, że jednak rozum ci wrócił – uśmiech na twarzy Ricco jeszcze się powiększył.
- Przestań suszyć zęby – warknąłem. – Erika, Ricco, Ricco, Erkia – migiem przedstawiłem ich sobie.
Ricco uścisnął dłoń dziewczyny i nie przestał głupio się uśmiechać.
- Dobra, dobra, już się nic nie odzywam. Tak czy siak, niedługo otwieram, a twoja znajoma chyba jest zmęczona, ty też wyglądasz jak zombie.
- Taaa? Nie wiedziałem...
- Łap – powiedział i rzucił mi pęk kluczy.
- Co do...?
- Mieszkanie Morgany dalej stoi puste. Możecie się tam zatrzymać, jeżeli chcecie – powiedział, tym razem uśmiech zszedł z jego twarzy, próbował to ukryć, ale nie dał rady.
- Dzięki – powiedziałem, kiedy facet odchodził.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do niewielkiego bloku opodal. Zawahałem się przed drzwiami. Trzeba było jednak gdzieś się zatrzymać. Otworzyłem drzwi nawet nie zaskrzypiały. Ricco musiał często tu bywać.
Weszliśmy do środka. Dziewczyna rozejrzała się uważnie.
Usłyszałem stukanie pazurów na schodach. Ugryź wbiegł do mieszkania, na grzbiecie miał oplecionego węża, z czego był średnio zadowolony.
- Papi – dziewczyna podeszła do gada, który momentalnie zmienił lokalizację. Ugryż za to zaczął się lizać i gryźć jakby odganiał pchły.
Usiedliśmy w kuchni. Dziewczyna migiem pochłaniała jakąś konserwę, ja zadowoliłem się wodą, bo alkoholu tu nie było.
- Nie jesteś głodny? – zapytała.
- Nie muszę jeść – wyjaśniłem.
- Ta Morgana, kto to był?
- Byłą to córka Ricco. Ona... nie żyje od pół roku.
Dziewczyna zniżyła wzrok i an powrót zajęła się jedzeniem.

<Eri? >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz