niedziela, 5 stycznia 2014

Od Law'a cd Xsawier'a

 Spojrzałem wściekle na Xsawiera gdy mnie rozpinał. Może i to było przyjemne ale wbrew mojej woli i można to podciągnąć pod gwałt. Gdy mnie rozkuł to od razu się odsunął, myśląc pewnie, że się na niego rzucę czy coś. O nie, ja się nie rzucam. 
Usiadłem i od razu spojrzałem na zegarek, zajebiście... Jestem już spóźniony, a do tego jestem wykończony. Westchnąłem przeciągle i sięgnąłem po komórkę. Od razu wystukałem numer ordynatora. On odebrał wściekły.
- Trafalgar! Gdzie ty do cholery jesteś?! 
- Dzisiaj nie mogę przyjść.- mruknąłem.
- Co?! Dlaczego?!
- Wypadło mi coś, obiecuję, że jutro przyjdę na dwie zmiany.
- Jeśli jutro się nie zjawisz to WYLATUJESZ!- krzyknął tak głośno, że musiałem odsunąć słuchawkę od ucha, po czym się rozłączył.
- Zadowolony?- warknąłem do uśmiechniętego demona.- Przez twoje zachcianki jutro będę w pracy nie dość że cały dzień to jeszcze noc.
Podniosłem się i poszedłem do łazienki trzaskając za sobą drzwiami. Byłem wściekły! Jak on mógł?! Przez niego prawie zostałem wylany! A muszę mieć jakąś przykrywkę i muszę mieć z czego żyć! Może i mi się podobał ten seks z nim, no ale, są też obowiązki...
Wślizgnąłem się do kabiny i umyłem się pod lodowatą wodą, trochę mnie uspokoiła, ale nie całkowicie.
Po umyciu się wyszedłem z kabiny i wycierając się wróciłem do pokoju. Tyłek tak mnie bolał, że ledwo chodziłem. Spojrzałem na demona, siedział na łóżku, był już ubrany, przypatrywał mi się ze smutną miną. Uhh.. Nie lubię jak taki jest, ale musi dostać nauczkę. Ubrałem się szybko i powtórnie skierowałem na niego wzrok, dobrze, że tu posprzątał.
- Jedziemy do domu.- schowałem w spodnie swoje pistolety i wziąłem torby ze słodyczami.
Demon wstał nadal milcząc i ruszył za mną. Jak najszybciej wyszliśmy z tego sklepu, płacąc jeszcze za ten pokój. Wrzuciłem torby do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Prowadziłem jak zwykle z dużą prędkością, wolna jazda strasznie mnie nudziła. Oczywiście zazwyczaj starałem się by policja mnie nie złapała na gorącym uczynku, a przy radarach zwalniałem.
Do domu dojechaliśmy względnie szybko, wzięliśmy wszystkie torby i ruszyliśmy na górę do mieszkania. Marzyłem o tabletce przeciwbólowej. Jedna rzecz bardzo mnie zaniepokoiła, drzwi były otwarte. Zmarszczyłem brwi, przecież je zamykałem! Na pewno! Xsawier chyba też to zauważył. Wyciągnąłem pistolet i pchnąłem drzwi. Nic się jednak nie stało, nikt nie wyskoczył. Weszliśmy do środka i rozejrzałem się. Ujrzałem istny bajzel i na podłodze leżał jakiś koleś. Ktoś się kurwa włamał! Ale skąd niby ten gościu na podłodze? Położyłem torby przy ścianie i podszedłem powoli do chłopaka. Przyłożyłem mu dwa palce do szyi, żył, był tylko nieprzytomny.
Nagle usłyszałem, że ktoś poruszył się w salonie, nie zdążyłem podnieść głowy by zobaczyć kto to i poczułem, że ten ktoś dociska lufę pistoletu do mojej głowy.
- Puść broń Law.- odłożyłem ją na podłogę.- Bardzo ładnie.
Wtedy ten chłopak który leżał na podłodze otworzył oczy, wziął moją broń i przyłożył mi do serca. Cholera... Przez tą całą kłótnie z Xsawierem straciłem czujność, ale czy demon tam nadal był? Stał i się przyglądał czy może uciekł? Wolałbym by zrobił to drugie, mniej bym się wtedy martwił.

[Xsawier?]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz