Ucieszyłem się z tego, że mama pozwolił mi wyjść. Mogłem tak jak kiedyś postraszyć zbirów i wkurwić się tak, by rozwalić połowę miasta.
Rzucił się na mnie też jakiś gang, szybko sobie z nimi poradziłem, ale niestety oberwałem w ramię jakąś maczetą czy czymś i trochę się krwi polało.
Wróciłem sobie spokojnie do domu, kompletnie się tym nie przejmując. Nie bolało mnie to wcale i jakoś nie czułem się gorzej.
- Shizuo! Wiedziałem, że to zły pomysł!- krzyknął Izaya widząc mnie w drzwiach.
- No trochę mi się koszula ubrudziła...- mruknąłem.
- Idź do salonu i rozbierz się.- westchnął i poszedł do łazienki po apteczkę.
Ja zdjąłem czarną kamizelkę, muchę, koszulę i usiadłem na kanapie, czekałem sobie cierpliwie na Izaye, ale razem z nim z góry zeszła zatroskana Rika i jakaś dziewczyna.
- Shizu-chan!- krzyknęła moja siostra.- Co ci się stało!?
- Wypadek.- wzruszyłem ramionami, a Izaya zaczął obmywać mi rękę.- Kto to?- wskazałem ruchem głowy dziewczynę stojącą za Riką.
[Rika?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz