Emily znowu mnie zaskoczyła. Sam nie wiem, czy to bardzie mnie dziwiło czy przyciągało.
- Dobrze. Tylko podaj mi godzinę i miejsce, bo średnio znam okolicę - powiedziałem.
Emily uśmiechnęła się promiennie. Była naprawdę śliczna kiedy się uśmiechała.
- To może jak skończę pracę? Skoczymy do kawiarni, tu niedaleko? - zapytała pospiesznie.
- A o której kończysz?
- O 18 - powiedziała.
Spojrzałem na zegarek. Była 15.27. Czyli niby jeszcze trochę czasu było. Mimo to mi przecież nigdzie się nie spieszyło.
- To poczekam na ciebie - zaproponowałem. - Za momencik wracam.
- Dobrze - powiedziała i wróciła do swoich obowiązków.
Wyszedłem przed budynek i zadzwoniłem do Nuan'a informując go, że nie wiem kiedy dotrę do domu.
Nie uszła jego uwadze moja poprawa nastroju. Westchnąłem tylko i wróciłem do biblioteki. Usiadam z książką i zacząłem czytać. No prawie, bo łapałem się na tym, że zerkam co chwilę na Emily. To było głupie, żeby mężczyzna w moim wieku zwyczajnie się zadurzył, bo byłem świadomy tego, że dziewczyna po prostu bardzo mi się podoba i ciągnie mnie do niej. Tylko, że to jakoś nie bardzo miało znaczenie, a raczej nie powinno go mieć. Czasami trzeba realnie ocenić sytuację i pogodzić się z tym, że nie wszystko jest jak w książkach. Trudne, ale cóż, do zrobienie jak się człowiek uprze.
<Emily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz