sobota, 15 lutego 2014

Od Izayi c.d Evard'a

Strasznie się martwiłem o Shizuo, aż mi się ręce trzęsły. Nie zwracałem nawet uwagi na to jak Var mnie traktował i jak na mnie patrzył. Umocniło mnie to tylko w przekonaniu, że mnie nie kocha, chociaż ja go bardzo, no i żałuję, że od razu nie powiedziałem mu prawdy, ale robiłem to dla dobra dzieci. Chociaż i to nie wyszło.
Siedzieliśmy obok siebie w kompletniej ciszy czekając na jakieś wieści o Shizu-chanie. Co chwila do sali wchodziły jakieś pielęgniarki czy lekarze. Zaczęli mnie tym denerwować.
- Kurwa...- szepnąłem i schowałem głowę w dłoniach, a łokcie oparłem na udach.
- Przepraszam pana...- zaczepiła mnie pielęgniarka.- Widzę, że się pan denerwuje, może chce pan środek na uspokojenie?
- Nie.- mruknąłem bez emocji.- Dziękuję.
Odeszła i wtedy z sali wyszedł lekarz i stanął przed nami.
- Która z panów jest ojcem Heiwajimy Orihary Shizuo?
- Ja.- odparł Var.
- Ale w jego papierach figuruje mój podpis jako prawny opiekun pierwotniaku.- warknąłem w jego stronę.
- Mój też tam jest, a ty się nie umiesz nim opiekować.
- Twój podrobiony. I umiem się opiekować swoim dzieckiem!- krzyknąłem.
- Jakbyś umiał to by nie wylądował w szpitalu!
Zaczeliśmy od tak się kłócić, dopiero lekarz nam przerwał.
- To szpital nie jakiś targ proszę panów. Zajmijmy się młodzieńcem dobrze? Rozumiem, że oboje jesteście rodzicami, tak?
- Tak.- mruknąłem.- Co z nim jest?
- Ma ostre zapalenie płuc, a jego ciało nam trochę utrudnia sprawę. Jednak sądzę, że będzie dobrze, gdybyście przywieźli go godzinę później, prawdopodobnie by zmarł.- zrobił mi się zimno i słabo.- Zostanie na razie w szpitalu na jakieś dwa tygodnie, zobaczymy jak będzie później.
- Co z nim jest teraz?- zapytał się mój były narzeczony.
- Śpi, dostał silne leki, na razie nie można do niego wejść.
- Proszę pana...- zacząłem.- Ja jednak poproszę te leki na uspokojenie...
- Już niosę.- uśmiechnął się i znikł w sali.
Ja opadłem na krzesło i westchnąłem głęboko.

[Var?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz