sobota, 15 lutego 2014

Od Shizuo c.d Edvarda

Gdy tata wyszedł, Izaya znów zaczął płakać. Owinięty w koc runął na kanapę i z twarzą w poduszce ryczał jak mały kotek.
- Mamo... Wszystko będzie dobrze...- usiadłem obok niego i wyjąłem papierosa z kieszeni.
- Nie będzeee...! On mnie nie kocha...! Zostaaawił mneeee...! Shizu-chan...- spojrzał na mnie.- Nie waż mi się tu palić. I przynieś mi lody, możesz je polać krwią.
- Ehe..- schowałem papierosa z powrotem do paczki.- Niedługo się odwodnisz.
- Uzupełnię to lodami.- pociągnął nosem.- Zrób mi herbatki.
Podniosłem się i poszedłem do kuchni. Nastawiłem wodę i wyjąłem lody z zamrażarki, dobrze, że mieliśmy duży zapas. Potem wyjąłem z lodówki paczkę z krwią. Rodzice byli wampirami więc zawsze była w lodówce jakaś krew. Izaya często dodawał ją sobie do kawy i do lodów, Var trochę rzadziej z niej korzystał.
Otworzyłem pudełko lodów i wyłożyłem do miseczki porcję dla siebie, resztę zostawiłem w pudełku i wlałem tam krew.
- Shizu~...
- Co tam?
- Przytuuuul~...
- Idę.- westchnąłem.
Z Izayą jest coraz gorzej, do tego ta jego ręka... Stał się strasznie marudny, ale nie dziwie mu się. Var był z nim 11 lat, zaraz mieli mieć ślub... Nigdy nie widziałem pary która tak bardzo się kocha i do tego tak długo.
Zalałem herbatę, wziąłem lody i podreptałem do salonu.
Mama siedział owinięty w koc i wgapiał się w telewizor, akurat wiadomości leciały.
Usiadłem obok niego i dałem jego porcję lodów, herbatę położyłem na stoliku.
- A ty mnie kochasz~?- mruknął i przytulił się do mnie.
- Kocham cię najbardziej na świecie mamo, tak samo Rikę i tatę.

[Rika? Var?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz