Spojrzałem na lekarza a potem na Izaye, chwyciłem go za rękę i wstałem.
-Lepiej wracajmy do domu, musimy razem z Riką znowu się przeprowadzić.- zaśmiałem się. Pewnie będzie skakać z szczęścia i coś podpali. Spojrzałem znów na lekarza, może będą chcieli zabić Shizuo, w ten sposób by się pozbyli problemu.
-Jeszcze jedno. Jeśli mój kochany synek zostanie skrzywdzony twoja głowa zawiśnie.- zaśmiałem się i pociągnąłem chłopaka do wyjścia.
-Myślisz że nic mu nie zrobią?- zapytał Izaya na dworze.
-Nie, widać że się nas boją a ja nie żartuję na takie tematy.- pogoda się poprawiła, wsiadłem do samochodu razem z Izayą. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Riki.
-Rika, spakuj swoje rzeczy i moje. Za chwilę przyjadę.- rozłączyłem się. Spojrzałem na radosnego Izayę i sam się uśmiechnąłem.
-Będzie od teraz wszystko dobrze?- zapytał, ja pomachałem potwierdzająco głową. Wreszcie podjechałem pod mieszkanie, poprosiłem by on został w samochodzie. Rika stała w drzwiach już zapakowana.
-Co się stało?- powiedziała przestraszona.
-Dowiesz się w samochodzie, usiądź do tyłu...- poszedłem jako pierwszy i wrzuciłem do bagażnika wszystko. Gdy Rika weszła, słyszałem jak krzyczy z radości. Wsiadłem na kierownicę.
-Nareszcie! Teraz będzie wszystko dobrze!- powiedziała szczęśliwa. W domu rozpakowałem się i razem sprzątaliśmy dom.
<Izaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz