sobota, 15 lutego 2014

Od Edvard'a c.d Shizuo

Siedziałem sobie w mieszkaniu, przydały by się jakieś zakupy. Gdy się już uspokoiłem, wyszedłem na zakupy. Zapełniłem całą lodówkę i przygotowałem pokój dla Riki. Potem położyłem się na sofie i przykryłem kocykiem. Znów zebrało mi się na płacz, nigdy mnie nic tak mocno nie zabolało.
Rano ledwo co wstałem, poszedłem do łazienki oczy miałem całe czerwone. Umyłem się i jakoś ogarnąłem. Gdy wyszedłem była już 10, spokojnym spacerkiem szedłem chodnikiem. Im byłem bliżej tym bardziej się denerwowałem. Wreszcie stanąłem przed drzwiami, powoli wszedłem od razu zauważyłem torby Riki.
-Rika, chodź idziemy!- powiedziałem, od razu w korytarzu pojawił się Shizuo a w ramionach miał moją córkę. Nadal tego nie potrafiłem zaakceptować. Widziałem jak coś owiniętego kocem, szybko przemieszcza się pomiędzy salonem a kuchnią. Rika niepewnie do mnie podeszła.
-Ale tato...- nie skończyła bo od razy wziąłem jej torby.
-Na dole złap taksówkę ja tylko wezmę swoje rzeczy.- ona mnie posłuchała i wyszła. Ja w milczeniu poszedłem do sypialni, był tam straszny bałagan. Wziąłem karton z swoją bronią i wrzuciłem do niej też ubrania. Zszedłem na dół, i spojrzałem na swojego syna.
-Nie zawal szkoły.- warknąłem i wyszedłem. Razem z Riką wróciliśmy do mojego mieszkania.

<Izaya, Shizuo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz