niedziela, 2 lutego 2014

Od Riki c.d Izayi

Jechałam 2 godziny, pociąg zatrzymał się, jednak na nadal musiałam iść spory kawałek piechotą. Dlaczego ona mieszka na takim pustkowiu? Szłam parę kilometrów drogą polną. Wreszcie, znalazłam się w małej Japońskiej wiosce, włóczyłam się chwilę jednak stanęłam pod drzwiami swojej matki która mnie zostawiła bo było jej tak wygodnie.
-Słucham?- drzwi otworzyła ona, nic się nie zmieniła.
-Jestem Rika twoja córka..- ona zrobiła duże oczy pewnie mnie rozpoznała.
-Co tutaj robisz?- zapytała, nadal była w lekkim szoku.
-Wybacz nie chciałam ci przeszkadzać, jednak czy byś mogła mnie przygarnąć?- strasznie się czułam, prosząc ją o to.
-A co Edvard się tobą znudził i wyrzucił cię na bruk? U mnie nie znajdziesz miejsca.- zaśmiała się. Mogłam się tego spodziewać, nagle koło niej znalazł się pewnie jej mąż.
-Naprawdę, nie przyjmiesz swojej prawdziwej córki pod dach. Mogłam się tego spodziewać.- mężczyzna spojrzał na nią. Ja jedynie odwróciłam się i poszłam, sama nie wiem gdzie. Co mam teraz zrobić? Raczej gdzie mam teraz pójść? W ostateczności wróciłam na dworzec. Cieszyła mnie myśl że teraz ona awanturuje się z swoim mężem. Nagle podszedł do mnie jakiś bezdomny.
-A ty co tutaj robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony i przysiadł się do mnie.
-Czekam, na jakiś cud z nieba...- westchnęłam ciężko.
-A gdzie twoi rodzice?- spojrzał na mnie.
-Uciekłam z domu...- zerknęłam na niego kątem oka.
-Co dlaczego, jak nie chcesz nie musisz mi mówić. No wiesz dużo już słyszałem historii, możesz się mi wyżalić.- staruszek wyglądał bardzo miło, trochę jak dziadek którego nigdy nie miałam.
-Nie pasuje tam, wiesz tam są sami faceci i wszyscy pracują w mafii. Nawet mój przyszywany brat. Ja nie jestem taka jak oni, zawsze się o mnie martwią. Jeszcze do tego Shizuo, jesteśmy...raczej byliśmy razem bo z nim zerwałam. Jest bardzo popularny wśród dziewcząt i przez kilka dni jestem straszona że mam się od niego odczepić, bo jeśli nie to zrobią mi albo komuś krzywdę.- skuliłam uszy.
-Ja się boję że jestem dla nich ciężarem i do niczego się nie nadaję, zawsze robię jakieś problemy. Lepiej im będzie beze mnie.- jęknęłam, starzec się tylko głośno zaśmiał.
-Taka śliczna dziewczynka i ma aż takie problemy. Posłuchaj ucieczka to jest najgorsze wyjście z każdej sytuacji, jesteś mądra dasz radę. Oni mogą tego nie widzieć, powiedz im to szczerze.- uśmiechnął się ciepło.
-Stój ty zboczeńcu! Zostaw moją córeczkę.- obróciłam się i zobaczyłam jak wściekły Izaya biegnie w naszą stronę.
-To powodzenia.- wstał i rozmył się w powietrzu.

<Izaya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz