- Będzie dobrze.- pocałowałem ją w czoło.- Coś wymyślimy, w tym czasie musisz zająć się tatą, a ja zajmę się Izayą.
- To wszystko moja wina...- szlochała.- Przeze mnie rodzice się rozeszli.
- To nie twoja wina!- spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się lekko.- Wszystko wróci do normy, mówię ci.
- Obiecujesz?
- Obiecuję na swoje życie.- zrobiłem znak "X" na piersi.- Oni do siebie wrócą i wszystko będzie happy.
- Wierzę ci.
Pocałowałem ją lekko w usta i wziąłem torby. Ciężko mi było się z nią rozstawać, ale nie możemy z nimi dyskutować, na pewno nie teraz gdy oboje są zrozpaczeni. Rika musi jakoś obłaskawić tatę, bo jak nie to będzie ciężko. Ja w tym czasie zajmę się mamą, chociaż nie powinno być trudno, ma mocny charakter.
Izaya leżał na dole na kanapie, łzy mu spływały po policzkach, ale już tak nie histeryzował jak jakiś czas temu.
- Shizu-chan...- mruknął.- Daj mi lody... Całe pudełko.
- Jakich?- położyłem walizki na podłodze przy drzwiach.
- Kawowe... Rika...
- Tak mamo?
- Przytul...- wyciągnął do niej ręce, a ja poszedłem do kuchni by wyjąć lody z zamrażarki.
Może jednak będzie trochę trudniej niż podejrzewałem...
[Rika? Var? Izaya?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz