sobota, 15 lutego 2014

Od Edvard'a c.d Izayi

-Jesteś debilem.- warknąłem, nawet dzieckiem nie umie się zająć. Pewnie chciał go doprowadzić do tego stanu, by miał pretekst by do mnie zadzwonić i się zabawić znów moim kosztem.
-Co? Weź mnie nie wkurwiaj...- warknął Izaya.
-Nawet nie umiesz się nim zająć, gdy wyjdzie z szpitala zabieram go do siebie.- nie chciałem tego mówić, ale nie miałem innego wyjścia. Pewnie dla niego cała nasza rodzina była jedynie jego grą.
-Nie! Nie zabierzesz mi go!- krzyknął.
-A zabiorę, i się przekonasz że jestem do tego zdolny.- warknąłem, Izaya wstał i spojrzał na mnie, oczy miał we łzach.
-Jak możesz być taki straszny, bawiłeś się mną przez 11 lat a teraz chcesz mi zabrać dzieci! Ty naprawdę mnie nie kochasz.- krzyknął.
-Ja? To ty się mną bawiłeś! Zawsze taki byłeś, pewnie przez te 11 lat śmiałeś się ze mnie.- spojrzałem na niego rozgoryczony.
-Nawet nie udawaj poszkodowanego!

<Izaya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz