poniedziałek, 17 lutego 2014

Od Shizuo c.d Riki

Źle się czułem, było mi gorąco, mięśnie i płuca mnie bolały, jakaś maszyna pikała denerwująco, a mi się nie chciało otworzyć oczu. Słyszałem głosy mamy i taty, ale mi się chciało tylko spać. Czułem, że tego potrzebuję i ignorowałem nawet ból głowy dziwnie stłumiony przez coś.
Dopiero zachciałem się obudzić gdy usłyszałem głos Riki. Mówiła coś o rodzicach i głaskała mnie po ręce.
Ścisnąłem jej dłoń na tyle mocno na ile obecnie umiałem czyli pewnie jak trzyletnie dziecko. Dlaczego ja się stałem nagle taki słaby? Otworzyłem lekko oczy i od razu spojrzałem na dziewczynę. Patrzyła się na mnie i miała łzy w oczach.
- Rika?- szepnąłem zachrypiałym głosem, strasznie zaschło mi w gardle.- Gdzie my jesteśmy?
- W szpitalu.- uśmiechnęła się i od razu mnie przytuliła, jednak bardzo delikatnie.- Dobrze, że się obudziłeś.
- Jak to w szpitalu? Stało ci się coś?- zrobiłem skwaszoną minę.- Czy ja coś ćpałem? Źle się czuję...
- Nic mi nie jest Shizuo.- uśmiechnęła się.- To ty jesteś chory, to wszystko przez to, że nie założyłeś nic na siebie w tą ulewę.
- Ale mi nic nie jest.- próbowałem się podnieść, ale skutecznie powstrzymał mnie od tego ból głowy, płuc i ogólnie całego ciała.- Dobra... Trochę mi słabo.
- Leż tu, ja pójdę po lekarza.- Rika zresztą też mnie powstrzymała i od razu wyszła sali.
- Boże jak ja muszę wyglądać skoro tak szybko uciekła...- mruknąłem i trochę się podciągnąłem.
Jak dobrze pójdzie to doczłapię się do jakiegoś kranu i wody. Przed próbami jednak rozejrzałem się dokładnie byłem podłączony do masy urządzeń, jedno pikało, drugie pokazywało jakieś szlaczki, a inne jeszcze jakieś cuda odstawiało. Jedyne co rozpoznałem to wenflon i stojak z tym workiem w którym był jakiś przeźroczysty płyn. Ujrzałem też mojego misia który siedział sobie na półce, pewnie rodzice go przynieśli...
Wtedy do sali wszedł lekarz, a za nim Rika.
- Kładź się.- mruknął na wejściu, od razu wykonałem jego polecenie i znów leżałem.- Jak się czujesz?
- Źle, do tego chce mi się pić i jeść.
- Zaraz coś dostaniesz.- podszedł do mnie i przyłożył do czoła jakieś dziwne urządzenie, które po chwili piknęło.- No proszę widzę postępy 40 stopni.- zaśmiał się i zaczął mi świecić latareczką po oczach.
Potem sprawdził mi gardło i osłuchał płuca.
- A więc.- zaczął.- Masz ostre zapalenie płuc, nie waż się nawet ruszać z łóżka bo dostaniesz środki uspokajające.
- To groźba?- spojrzałem na niego wściekle.
- Nie, ale wolę by twój ojciec nie obciął mi głowy.
- Który?- uśmiechnąłem się.- Pewnie Var, Izaya by powiedział, że najpierw skończył z twoją rodziną...
- Shizuo!- oburzyła się Rika i skarciła mnie wzrokiem.
- Przepraszam.- mruknąłem.- Coś jeszcze doktorku.
- Nie.- zaśmiał się.- Zorganizuję ci coś do jedzenia i picia.
Mężczyzna wyszedł, a ja spojrzałem na swoją dziewczynę.
- Nie uśmiecha mi się tu siedzieć.- skrzywiłem się.- Chce mi się palić...

[Rika?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz