Byłem trochę zaskoczony. Tym klubem, znajomym Emily, przyznam szczerze, że początkowo byłem zwyczajnie zazdrosny gdy się na niej uwiesił, no i całą zabawą. Mimo to podobało mi się to.
- Dajesz radę? - zapytała dziewczyna.
- Z trudem - wyjęczałem, bo faktycznie sporego skupienia to wymagało.
- Nie bądź taki skromny! - powiedziała i wymierzyła mi kuksańca. - No to teraz coś trudniejszego.
Znów się zaczęło. Było trudniej i w pewnym momencie zupełnie się pogubiłem.Emily skwitowała to radosnym śmiechem.
- Ricco pokonany! - zaśmiała się.
- Przyznaję się do klęski - jęknąłem.
- To czego się gołąbeczki napijecie!? - zapytał Steve.
- Coś mocnego - powiedziała dziewczyna za mnie.
Właściciel lokalu uśmiechnął się klasną w dłonie i popędził przyszykować alkohol.
- Czyli to ciebie, przystojniaku trzeba winić, za to, że nam się tak Emiś zapodziała? - zapytał mnie.
- Nie... - powiedziałem.
- Nie jesteśmy razem - powiedziała Emili i spuściła wzrok.
- Jak to nie? - zapytał Steve. - Chłopie, bierz się za nią! Albo czekaj, może jednak ja mam szanse? Co myślisz Emiś?
Emily wybuchnęła śmiechem, a ja spoglądałem z podejrzliwością na swojego drinka i lekkim przestrachem na mężczyznę.
<Emi, plasiam za długość, ale ta pora już i ciężko u mnie z pomyślunkiem xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz