Wysiadłem z auta i od razu zobaczyłem zachód słońca... był taki piękny, a w około czułem nowe, tropikalne powietrze.
- Rusz się! - Usłyszałem głos Edvard'a, ale go zignorowałem. Tu było tak pięknie i ciepło, że chciałem tak stać i stać bez końca. Nagłe poczułem mocne uderzenie w bok. Facet się zniecierpliwił.
- Co ty modły odprawiasz, czy co?! - Był na mnie zły, ale ja spokojnie na niego patrzyłem.
- Wiesz... słońce... jest takie piękne, gdy zachodzi. - Odwróciłem głowę, aby jeszcze raz spojrzeć na piękno natury. - Emanuje od niego takie ciepło i światło, niebo jest takie różowo czerwone, a tafla wody odbija to piękno, jak lustro i jest jeszcze bardziej romantycznie.
<Edvard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz