- Szczerze? Demony nie chorują... - powiedziałem cicho. Doktorek wydawał się zdziwiony.
- Czyli nie jesteś demonem? - Po raz kolejny kichnąłem. Czułem jak na twarz lecą mi gluty z nosa. szybko zakryłem twarz ręką.
- Masz jakieś chusteczki? - zapytałem. Chłopak podszedł do szuflady i wyjął ich wielkie opakowanie. Podał mi.
- Dzięki. - wysapałem przez nos i zacząłem smarkać. Doktorek cały czas bacznie mi się przyglądał. Zwróciłem wzrok ku niemu.
- Możesz się nie przyglądać? To krępujące. - powiedziałem i kontynuowałem smarkanie. Traff na szczęście odwrócił wzrok i grzecznie czekał aż skończę. Po jakiś dwóch minutach wyzbyłem się wszystkich glutów.
- No więc... - zacząłem. Chłopak od razu odwrócił się w moją stronę. - Jestem demonem... tyle, że nie do końca.
- Czyli?
- Jestem pół-demonem. Jak komuś o tym powiesz, to powieszę cie za jajca na twoim własnym żyrandolu. - Doktorek się uśmiechnął.
- Nie mam żyrandola...
- To ci kupie i powieszę. - spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy jednocześnie.
- Czyli co? Sekret za sekret? - zapytałem.
- Na to wygląda. - Traffy podszedł do mnie i zaczął ponownie świecić mi po oczach latarką.
- Eeee... co ty robisz?
- Jak to co? Badam cię. - Nie odpowiedziałem. Zdałem się kompletnie w jego lodowate, aczkolwiek gorące dłonie. Wiem... bez sensu... ale tak było. W miejscu w którym mnie dotykał czułem przeraźliwe zimno, ale z drugiej strony, całe moje ciało robiło się gorące. Czułem się jakbym kąpał się w ogniu. Doktorek badał mnie na chyba wszystkie możliwe sposoby. Na początek kazał mi stanąć na wadze... Ważyłem dokładnie 91 kg. Traff powiedział, że mam nadwagę, bo przy moim wzroście (189cm.) Powinienem ważyć z 5kg mniej. Oczywiście powiedziałem mu, że same skrzydła ważą z 7kg... Od razu zapisał sobie wszystko w zeszycie, który wyciągnął z jednej z szuflad. Jak już przestał wyliczać mi kilogramy zabrał się z moją szyje. Najpierw zaczął sprawdził mi węzły chłonne.
- Powiększone... - mamrotał sobie pod nosem, zapisując w notatniku kolejne informacje. Pobrał mi krew... oczywiście nic nie mógł sprawdzić, bez wykazu, a musiał zrobić to sam... jakby wyszło coś dziwnego musiałby się tłumaczyć pielęgniarkom. Najlepsze zostawił na koniec... Najpierw kazał mi się rozebrać. Na początek przyłożył to dziwne coś... chyba stetoskop do mojej klatki piersiowej i nasłuchiwał. Potem policzył mi żebra... nie... nie było ich ani więcej, ani mniej niż być powinno. Jak już upewnił się, że moja klatka piersiowa ma się dobrze, zszedł do brzucha. Myślałem, że zejdę na tym łóżku... Musiałem powstrzymywać jęczenie. Jego palce zgrabnie przejeżdżały po obszarze poniżej mojego pępka. Co chwila ugniatał pewne miejsca i pytał się czy boli... nie bolało. Było mi w huj przyjemnie... Na szczęście skończył to na tyle szybko, że nie zauważył mojego pożądania w oczach. Ukrywałem przed nim wzrok... Na sam koniec kazał mi się odwrócić do niego tyłem. Tak też zrobiłem. Moje skrzydła zatrzepotały tuż przed jego twarzą.
- Poczekaj. - Powiedziałem zanim zaczął. - schowam je. - W mgnieniu oka zmieniłem się w człowieka. Na moich plecach zamiast skrzydeł, był teraz niewielki tatuaż. Czułem jak moje włosy wydłużają się odrobinkę, a na końcówkach zauważyłem ciemny blond.. nie jasny jak dotychczas.
- Interesujące... - powiedział tylko i zaczął liczyć moje kręgi. Myślałem, że lepiej już być nie może. Z nosa zaczęły mi kapać gluty, bo moja temperatura ciała znacznie się podwyższyła. Tym razem nie był tak łatwo ukryć mojego zadowolenia. Drżałem pod jego dotykiem. Przy samym końcu, jak już zjeżdżał palcem na pogranicze moich spodni. Wydałem cichy jęk. Palec doktorka się zatrzymał na sekundę, a potem oddalił od mojego ciała.
- Skończyłem. - Powiedział. - A teraz powiesz mi na co jesteś uczulony?
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem dalej siedząc do niego tyłem. Nie mogłem mu się teraz pokazać. Nie w takim stanie.
- Muszę cię umówić do alergologa... nie mogę cię badać, jak cały czas będziesz mi tu smarkał nosem i jęczał. - A więc tak to sobie wytłumaczył... mądry chłopiec...
- Odwrócisz się do mnie? Nie lubię rozmawiać z plecami. - Przegryzłem wargę. I co teraz? Jeszcze nie doszedłem do siebie, a jak się nie odwrócę to będzie to dziwne. Jak na niego spojrzę, od razu się na niego rzucę... Wydmuchałem jeszcze szybko nos i wstałem z łóżka. Podszedłem do doktorka, który znowu soc zapisywał w zeszyciku, oparty o blat. Wyrwałem mu go z ręki i odłożyłem na stolik obok.
- Co jest! - krzyknął spoglądając w stronę pliku papieru. Nie mogłem dłużej czekać. Muszę chociaż trochę go posmakować. Przygniotłem jego biodra, swoimi, jednocześnie uniemożliwiając mu ucieczkę. Od razu poczułem zimno od niego bijące, co tylko bardziej mnie podnieciło. Jedną ręką skierowałem jego brodę w moją stronę, i przytrzymałem na wypadek jakby chciał odwrócić głowę.
- Teraz zajmij się mną. - powiedziałem w jego usta. Traffy nie poruszył się. Na mojej twarzy zagościł uśmieszek. Brutalnie wpiłem się w jego usta, od razu wsuwając język pomiędzy jego wargi...
<Traffy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz