No i się obraził, ale niby za co? Przecież nie musi
wiedzieć, że w każdej chwili może się coś stać... Nawet nie zauważyłem, że Eri
wyszła. Matko, nie mogę dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Podniosłem
się i ruszyłem do swojej sypialni. Muszę mu powiedzieć powiedzieć prawdę, mogą
się z tym wiązać różne konsekwencje, ale jak już w to wszedłem to muszę brnąć
dalej. Ciekaw jestem czy w ogóle pozwoli iść mi do pracy...
Otworzyłem powoli drzwi. Demon siedział na łóżku i
przeglądał zeszyt w którym zapisywałem wyniki jego badań.
- Xsawier. Jesteś zły?- mruknąłem.
- Tak, jestem, bo nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje do cholery!- spojrzał na mnie.- Po tamtym telefonie zachowujesz się inaczej.
- Po prostu się martwię.
- Niby czym, co? Że komuś źle wątrobę zszyłeś?!- podniósł się i podszedł do mnie.- Nie, o to się nie martwisz, bo ciebie to nie obchodzi!
- Xsawier ja...
- Co ty?!
- Bo... Oni... Chcą mnie zabić... I martwię się, że tobie też się coś stanie.- nie zwracając uwagi na jego złość przytuliłem się do niego.
[Xsawier? Idziemy na te zakupy? XD]
- Xsawier. Jesteś zły?- mruknąłem.
- Tak, jestem, bo nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje do cholery!- spojrzał na mnie.- Po tamtym telefonie zachowujesz się inaczej.
- Po prostu się martwię.
- Niby czym, co? Że komuś źle wątrobę zszyłeś?!- podniósł się i podszedł do mnie.- Nie, o to się nie martwisz, bo ciebie to nie obchodzi!
- Xsawier ja...
- Co ty?!
- Bo... Oni... Chcą mnie zabić... I martwię się, że tobie też się coś stanie.- nie zwracając uwagi na jego złość przytuliłem się do niego.
[Xsawier? Idziemy na te zakupy? XD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz