-Czyli będę ci mówić Ray, a własnie jeśli zarzygasz mi wóz obudzisz się z dziurą w łbie!- spojrzałem w tyle lusterko. Pewnie zauważył że posiadam torebki dla osób które cierpią na lokomocje i jedną z nich chwycił.
-Grzeczny chłopiec!- dałem gaz do dechy. Nawet szybko poszło, zaparkowałem wóz i spojrzałem na willę która znajdowała się na plaży.
-To młody witam na Florydzie.- nareszcie mogę odpocząć od tych debili. Otworzyłem bagażnik i chwyciłem dwie torby oczywiście w jednej były moje ciuchy a w drugiej broń rożnego kalibru.
-Rusz się!- spojrzałem na niego, chłopak stał i gapił się na słońce które zachodziło.
<Raymond?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz