sobota, 21 grudnia 2013

Od Raymonda

Ranek w małym, cichym miasteczku... pogoda idealna na poranne plażowanie. Przeciągnąłem się i ziewnąłem rozglądając się dookoła. Po pustych uliczkach przemykały bezdomne psy, niewiele aut przejeżdżało tędy... wprost prze cudowne miejsce dla mnie! Wstałem z ziemi i pomaszerowałem na pobliską łąkę, gdzie pasło się niewielkie stado owiec i znajdowało się tam strasznie dużo jabłoni. Podszedłem do jednego z mniejszych drzew i zerwałem kilka jabłek. Mmmm... pyszne i wprost wyborne na śniadanie. Poszedłem do małego miasteczka i wszedłem do jednego małego, opuszczonego domu. Było to idealne miejsce na trening. Chata była cała zbudowana z kamienia, więc nie musiałem się martwić, że cokolwiek podpalę. Z moich rąk prysnął ogromny żar. Kula ognia świsnęła i z całej siły uderzyła w kamienną ścianę, w której powstała dość dużych rozmiarów dziura.
- No ładnie... - Mruknąłem sam do siebie, bo nie zamierzałem zrobić tak ładnemu domowi takiej krzywdy. Po długim treningu wyszedłem z domu. Postanowiłem wyruszyć dalej w podróż, więc spakowałem trochę jedzenia do torby i napełniłem puste, plastikowe butelki świeżą wodą. Zadowolony spojrzałem ostatni raz na to sympatyczne miasteczko i ruszyłem dalej w drogę. Przemieściłem się chyba z kilometr i cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi, lecz gdy się odwracałem nikogo nie widziałem. Idąc tak wpatrzony za siebie nagle wpadłem na kogoś, uderzenie nie było zbyt silne, ale z zaskoczenia przewróciłem się i sturlałem się z nawet sporego pagórka, na który przed chwilą wszedłem.
<Ktoś chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz