Wyszedłem z mieszkania w pośpiechu zakładając na
siebie biały, lekarski fartuch. Nie mogę się spóźnić, nienawidzę pracy w tym
zapiździałym szpitalu, ale to nie znaczy, że będę ją zaniedbywał. Nie lubię
tego szpitala ponieważ jestem tam zmuszony pomagać ludiom, dopiero wieczorem
robię to co uwielbiam. Tnę i torturuję działając jako członek jednej z
groźniejszych mafii.
Wsiadłem do samochodu i szybko pojechałem do szpitala.
Ledwo wszedłem do środka, a już otoczyło mnie stado pielęgniarek i kilka lekarzy.
- Doktorze Trafalgar!
- Tak?- mruknąłem, nienawidzę takich tłumów.- Co chcecie? Muszę napić się kawy...
- Był wypadek! Jest pan tam wzywany! Natychmiast!
- Co? Ale, że jak to..?!- znowu musiałem gdzieś jechać...
Dla mnie to tam mogli się wszyscy wykrwawić. Któraś z pielęgniarek złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą, to są chyba jakieś żarty.... Powinni mnie tutaj traktować z szacunkiem, a teraz co?! Pomińmy to, że w ogóle nie powinienem tu pracować z powodu moich tatuaży na rękach. A zwłaszcza tego wytatuowanego napisu na palcach "Death", na każdym palcu była inna literka, byłem dumny z niego, ogólnie ze wszystkich byłem dumny, no ale lekarz nie powinien mieć takiego tatuażu, pacjenci mogliby się wystraszyć...
Zostałem wepchnięty do karetki i pojechaliśmy na sygnale do miejsca wypadku.
Nie była to taka wielka masakra, jak mi opowiadali, dwa wagony wypadły z torów, a z jednym działo się coś dziwnego.
Wysiadłem z ambulansu i założyłem chirurgiczne rękawiczki, jak ja je lubiłem nosić!
- Doktorze Trafalgar!
- Idę, idę.- mruknąłem i poszedłem pomóc sanitariuszowi wyciągnąć jakiegoś mężczyznę spod gruzów.
Facet jęczał i krzyczał. Miał połamany kręgosłup, ale chyba będzie chodził. Nagle zobaczyłem jakiś ruch niedaleko wagonu z którym działo się coś dziwnego. Podniosłem się i otrzepałem spodnie.
- Zaraz przyjdę.- poinformowałem "kolegę" z pracy.
Ruszyłem w stronę tych postaci, były to dwie dziewczyny i chłopak z czarnymi skrzydłami. Zaraz, co?! Z skrzydłami?! Nie gadajcie, że on jest demonem... Te istoty są... Nie wiem jakie są, ostatnio jeden demon chciał mnie zabić, więc nie darzę ich zbytnim zaufaniem.
- Przepraszam bardzo... Czy nikt nie jest ranny?
Powiedziałem to co powiedziałby każdy lekarz.
[ktoś?]
Wsiadłem do samochodu i szybko pojechałem do szpitala.
Ledwo wszedłem do środka, a już otoczyło mnie stado pielęgniarek i kilka lekarzy.
- Doktorze Trafalgar!
- Tak?- mruknąłem, nienawidzę takich tłumów.- Co chcecie? Muszę napić się kawy...
- Był wypadek! Jest pan tam wzywany! Natychmiast!
- Co? Ale, że jak to..?!- znowu musiałem gdzieś jechać...
Dla mnie to tam mogli się wszyscy wykrwawić. Któraś z pielęgniarek złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą, to są chyba jakieś żarty.... Powinni mnie tutaj traktować z szacunkiem, a teraz co?! Pomińmy to, że w ogóle nie powinienem tu pracować z powodu moich tatuaży na rękach. A zwłaszcza tego wytatuowanego napisu na palcach "Death", na każdym palcu była inna literka, byłem dumny z niego, ogólnie ze wszystkich byłem dumny, no ale lekarz nie powinien mieć takiego tatuażu, pacjenci mogliby się wystraszyć...
Zostałem wepchnięty do karetki i pojechaliśmy na sygnale do miejsca wypadku.
Nie była to taka wielka masakra, jak mi opowiadali, dwa wagony wypadły z torów, a z jednym działo się coś dziwnego.
Wysiadłem z ambulansu i założyłem chirurgiczne rękawiczki, jak ja je lubiłem nosić!
- Doktorze Trafalgar!
- Idę, idę.- mruknąłem i poszedłem pomóc sanitariuszowi wyciągnąć jakiegoś mężczyznę spod gruzów.
Facet jęczał i krzyczał. Miał połamany kręgosłup, ale chyba będzie chodził. Nagle zobaczyłem jakiś ruch niedaleko wagonu z którym działo się coś dziwnego. Podniosłem się i otrzepałem spodnie.
- Zaraz przyjdę.- poinformowałem "kolegę" z pracy.
Ruszyłem w stronę tych postaci, były to dwie dziewczyny i chłopak z czarnymi skrzydłami. Zaraz, co?! Z skrzydłami?! Nie gadajcie, że on jest demonem... Te istoty są... Nie wiem jakie są, ostatnio jeden demon chciał mnie zabić, więc nie darzę ich zbytnim zaufaniem.
- Przepraszam bardzo... Czy nikt nie jest ranny?
Powiedziałem to co powiedziałby każdy lekarz.
[ktoś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz