niedziela, 8 grudnia 2013

Od Xsawiera&Eriki cd Law'a

Teraz już nie miałem wątpliwości z kim miałem do czynienia. Dziewczyna oczywiście nie chciała uciekać... została i walczyła, a kim ja bym był gdybym zostawił kobietę z tysiącami chimer? Jestem dżentelmenem, więc musiałem pomóc Droco. Raz, dwa zabijała kolejne potwory, a ja ją osłaniałem. Niestety istoty namnażały się w zastraszającym tempie. Złapałem dziewczynę i podleciałem pod sufit. Byliśmy dość wysoko i bestie nie mogły się do nas dostać.
- Wzleć nad wagon, zniszczę go! - powiedziała Droco. Właśnie tak zrobiłem. Dziewczyna skupiła się. W okolicach wagonu pojawiła się ciemność. Głosy chimer ucichły... zapytałem się co co zrobiła, ale jej odpowiedź była dla mnie nie jasna. Zauważyłem, że dziewczyna straciła siły. Prawie leżała w moich ramionach. Nie żebym miał coś przeciwko... ale...
- Polecisz do niej? - zapytała. Podążyłem za jej wzrokiem i zauważyłem, że ktoś z dołu do nas machał. Dziewczyna coś do nas krzyczała, ale nie za dużo rozumiałem. Dopiero jak stanąłem przed nią, wiedziałem, że gada do nas po hiszpańsku. 
- Znasz hiszpański? - zapytałem Droco, która trzymała się mojego ramienia. Ledwo utrzymywała się na nogach. 
- Niee... - wyjąkała. 
- Chodź. Pójdziemy sprawdzić, czy ktoś w innych wagonach umie. - Złapałem dziewczynie i poprowadziłem w stronę wagonów. Hiszpance pokazałem ręką, żeby została. Wagon w którym my byliśmy, był ostatni, więc ludzie za bardzo się nim nie interesowali. Wszedłem do przedostatniego wagonu z Droco przy boku. 
- Hej! - Krzyknąłem. Jak zwykle w takich sytuacjach, panował chaos. Ludzie nie wiedzieli co się stało, że pociąg się zatrzymał. Niektórzy klęli pod nosem, mówiąc, że się spóźnią, a inni bali się, że stało się coś poważnego. Kiedy krzyknąłem ludzie trochę się uspokoili.
- Czy ktoś z was, rozmawia po hiszpańsku i umie przetłumaczyć go na polski? - zapytałem. W górę od razu wystrzeliła jedna ręka. Dziewczyna wstała i zaczęła kierować się w naszą stronę z wielkim uśmiechem. 
- Ja znam~! A w czym mogę pomóc? 
- Jestem Xsawier, a to jest Droco... potrzebujemy tłumacza. - Zwróciłem się do innych w wagonie. - Ostatni wagon... ehhh... zepsuł się. Zaraz dowiemy się jak szybko zdołają to naprawić. - Odwróciłem się i wyszedłem z wagonu.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeden z moich byłych klientów poprosił mnie, żebym zaśpiewała na imprezie z okazji urodzin jego córki. Oczywiście się zgodziłam, bo miałam u niego dług do spłacenia. to właśnie dzięki Henry'emu doszła do tego co mam teraz. Nie było łatwo otrzymać tytuł najlepszej tłumaczki w Ameryce. Nawet pomimo mojego talentu i tak miałam z tym problemy... Teraz zostałam nominowana do nagrody najlepszej tłumaczki na świecie, co mnie trochę zdziwiło, bo jeszcze nigdy nie byłam na innym kontynencie. Ale mniejsza z tym... w każdym bądź razie teraz jechałam do Nowego Jorku!! Najludniejsze państwo na świecie, przepełnione biurami, klubami, teatrami, operami itp... Miasto potocznie zwane kulturalną stolicą świata. Jak dobrze pójdzie to znajdę tam nowych klientów... Ale jak na razie miałam większy problem. Pociąg z niewyjaśnionych przyczyn zatrzymał się w środku pustkowia. Papi zaczął się denerwować, bo za dużo czasu był z dala od wody. Jak Papi się denerwuje, to znaczy, że jest bardzo źle... W końcu ktoś wszedł do wagonu i zapytał, czy ktoś zna hiszpański. Od razu się wyrwałam... może uda mi się czegoś dowiedzieć. Chłopak przedstawił siebie i swoją koleżankę, która wyglądała jak po ciężkim kacu. Opierała się niezgrabnie na jego ramieniu. Xsawier i Droco wyszli z pomieszczenia, a ja za nimi. Od razu poczułam ciepłe powietrze pozbawione jakiejkolwiek wilgoci. Papi schowany za moją szyją jęknął cicho, niezadowolony.
- Ja jestem Erika, ale mówcie mi Eri~! - powiedziałam za nimi. Xsawier pokiwał głową, ale nie obrócił się w moja stronę. Patrzył się na inną dziewczynę, która najwyraźniej na nich czekała. Na mój widok uśmiechnęła się i przedstawiła po hiszpańsku. Szybko przetłumaczyłam nieznajomym, o czym mówiła kobieta. 
- Ale ja potrafię mówić po polsku! - zawołała Eris, w trakcie mojego tłumaczenia. Miała idealny polski akcent... to, aż niesamowite, żeby tak dobrze nauczyć się innego języka... ja się nie wliczam...
- Nie mogłaś od razu tego powiedzieć!? - wkurzył się Xsawier... wyraźnie coś go zdenerwowało, chociaż przed chwilą był spokojny... czyżby ciche dni? Nie no facetów to chyba nie dotyczy, ne? 
- A skąd mogłam wiedzieć? Poszliście gdzieś, a ty kazałeś mi czekać... - W tym momencie podszedł do nas jakiś facet w białym kitlu... już zdążyli wysłać tu pomoc? Popatrzył się najpierw dziwnie na Xsawiera, jakby widział jego skrzydła... nie wszyscy to wiedzą, ale skrzydła demonów, mogą zobaczyć tylko ci, którzy, albo mieli kiedyś z nimi styczność, albo w nie wierzą... no chyba, że demon nie będzie chciał, żeby ktoś wiedział kim jest... wtedy "chowa: swoje piórka przed wszystkimi. Można powiedzieć, że to taka iluzja. Są cały czas, ale niewidoczne. Oczywiście ja wierze w demony~! Skoro ja istnieje, to inne nadnaturalne istoty też, prawda? W każdym razie od samego początku wiedziałam kim jest ten koleś Xsawier... W przeciwnym wypadku bym za nim nie poszła, zrobiłam to tylko z ciekawości. 
- Przepraszam bardzo... Czy nikt nie jest ranny? - zapytał doktorek z nietypowym wyrazem twarzy. Wiedziałam co on oznacza... tak naprawdę nie obchodziło, go to czy mamy się dobrze, czy nie... wolałby nie mieć z nami  problemu i wrócić do ciekawszych zajęć. Wyczytałam to z mimiki jego twarzy, można powiedzieć, ze to taka moja dodatkowa umiejętność, ale nie do końca jeszcze udoskonalona. Okryłam ją jakiś miesiąc temu, kiedy zaczęłam wmawiać ludziom co tak naprawdę czują, chociaż oni sami tego jeszcze nie wiedzieli. Wydawało się to dla mnie normalne, ale w końcu zrozumiałam jak dziwnie to wygląda. Od tego czasu niektórzy ludzie w okół mnie zaczęli mnie unikać... była to jedna z przyczyn tego, że zgodziłam się przyjechać do Nowego Jorku. Wiem, że kiedyś będę musiała tam wrócić, ale mam na to jeszcze trochę czasu.
- Właściwie to koleżanka, chyba nie czuję się najlepiej. - powiedziała Eris, przyglądając się Droco. Może już stała o własnych nogach, ale nadal balansowała jak na ostrym kacu. Oczywiście nie był to dobry pomysł, żeby oddawać dziewczynę ludzkiemu lekarzowi, bo prawdopodobnie była w jakimś sensie "inna"... no, ale było już za późno... doktorek podszedł do dziewczyny i przyłożył jej rękę do głowy. Nie powiedział nam nic tylko poprowadził ją za rękę ze sobą...
<Law?Eris?Droco?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz