Westchnąłem ciężko, jednak ten koleś jest głupi, uparty i będzie wrzodem na dupie.
- Ok, jak tak
bardzo nalegasz, ale mam nadzieję, że jakby co to się ubezpieczyłeś... -
Z wielką powagą na twarzy wsiadłem do auta na siedzenie za kierowcą i
zapiąłem pas. Edvard dziwnie się na mnie spojrzał, a ja tylko zrobiłem
głupią minę.
- No co?
chociaż tapicerki ci nie zżygam... - Rozejrzałem się po samochodzie, nie
było w nim nic ciekawego. - A tak z innej beczki... Raymond jestem.
<Edvard?>
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz