sobota, 21 grudnia 2013

Od Edvard'a c.d Raymond'a

Nagle usłyszałam budzik, otworzyłem oczy i niezadowolony wszedłem z łóżka. Podszedłem do okna i zerknąłem na morze. Racja Włochy są piękne a szczególnie o tej porze roku. Nagle zadzwonił telefon, chwyciłem go i odebrałem .
-Czego?- warknąłem.
-Var jesteś już w hotelu?- rozpoznałem ten głos, mój kumpel a zarazem pracownik mafii.
-Tak! Dobra więc co mam dokładnie zrobić?- mruknąłem i usiadłem na duże łóżko.
-A więc za chwilę wyślę ci zdjęcie naszego celu, wynajmuje pokój w hotelu naprzeciwko. Musisz przejąć teczkę którą posiada w swym pokoju. Nie zależy nam na niej więc śmiało możesz ją zabić. Przecież im mniej osób wie tym lepiej.- powiedział i się rozłączył. Po chwili dostałem sms z dokładnym jej wyglądem
-Ładna szybko pójdzie...- od razu ubrałem się i schowałem do tyłu spodni pistolet. Gdy wszedłem do hotelu na przeciwko, od razu natrafiłem na tą kobietę.
-Witam ja zostałem wysłany po przesyłkę.- powiedziałem do niej szeptem. Ona pokiwała potwierdzające głową. Poszliśmy razem do jej pokoju wręczyła mi czarną aktówkę.
-Ile mi zapłacicie?- mruknęła.
-Hmmm...a kto powiedział o zapłacie!- uśmiechnąłem się szyderczo i wciągnąłem broń. Była przerażona, jednak mnie jakoś nie interesował jej los. Wystrzeliłem a ona padła na ziemię z dziurą pomiędzy oczami, aż tak dużo krwi nie było, jednak ktoś usłyszał hałas i obsługa hotelowa wpadła do pokoju. Ja wyszedłem przez okno na dach i chwyciłem za telefon.
-Gotowe, jaka szkoda Włochy są takie piękne a ja muszę już stąd uciekać...- zażartowałem kiedy odebrał mój kumpel.
-Oj nie przesadzaj! Rusz tą dupę i spadaj stąd! A teczkę oddaj do najbliższej poczty będzie tam nasz człowiek i wręczy ci prezent.- rozłączył się. Ja wskoczyłem do swego pokoju i chwyciłem torbę z ciuchami. Gdy byłem na poczcie, facet wziął aktówkę i wręczył mi kluczyki do nowego autka. Wskoczyłem i miałem zamiar jechać do USA. Jechałem parę godzin, gdy natrafiłem na jakąś wiochę a paliwo mi się skończyło. Bateria w telefonie mi się wyładowała, myślałem że dostanę szału. Zamknąłem bagażnik na klucz , dlaczego? Bo jest tam mnóstwo broni! Szedłem piechotą parę kilometrów. Myślałem że kogoś zapierdolę na miejscu!!! Na dodatek ktoś na mnie wpadł, odwróciłem się. Jakiś chłopak leżał na ziemi.
-Jak ty chodzisz debilu?- warknąłem na niego.
-Nie widać że tutaj stoję? Czy jesteś ślepy a może niepełnosprawny umysłowo! Kurwa! Co to za pojebana wiocha!- wydarłem się na niego.

<Raymond?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz