Spało mi się tak wygodnie... Tak fajnie... Jak nigdy
dotąd. Chociaż moje łóżko zrobiło się trochę wąskie... Czy ja na pewno byłem w
swojej sypialni? Nie ważne... Teraz śpię.
Nagle zadzwonił mój telefon, momentalnie otworzyłem oczy, to się nazywa refleks. Rozejrzałem się, demona nie było koło mnie... Spojrzałem morderczym wzrokiem na telefon, który leżał na stoliku i dzwonił.
- Kurwa jebana mać... Zabiję, zabiję, zabiję...- sięgnąłem po urządzenie i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, czego.- warknąłem.
- Nie tak ostro Taffy.- usłyszałem śmiech Kida po drugiej stronie.- Jak tam wieczorek?
- Nie twój interes, czego chcesz?
- Przypominam tylko, że chłopcy przyprowadzą ci tą dziewczynę.
- Poczekaj chwilę.- mruknąłem i podniosłem się.
Obszedłem całe mieszkanie poszukując demona, nie było go nigdzie, znalazłem tylko kanapki i karteczkę w kuchni, że wyszedł załatwić kilka spraw i życzył mi smacznego.
- Kid, stoisz tam jeszcze?- odezwałem się w końcu do telefonu.
- Nom.
- Przyprowadźcie mi ją za pół godziny.
- Tak z samego rana? Zwykle o tej porze wpieprzasz słodycze.
- Tak.
Rozłączyłem się i poszedłem do łazienki, powinienem się umyć nie? I tutaj trochę ogarnąć... Ciekawy jestem czy Xsawier wróci, oby wrócił tylko po tym jak koledzy wyniosą trupa. Umyłem się szybko w lodowatej wodzie i ubrałem się w białe spodnie rurki i T-shirt z lekkim konturem ludzkiego szkieletu, na to założyłem lekarski fartuch i na twarz czarną chustkę ze znakiem naszej mafii, oczywiście założyłem ją tak by było widać tylko uśmiech (wygląda to mniej więcej tak:
- Przesyłeczka doktorze.
- Gdzie złożyć podpisik?- parsknąłem.
- Wystarczy, że przyjmiesz to ścierwo.- rzucił dziewczynę mi pod nogi.- Chcemy się dowiedzieć wszystkiego i sprawdzaliśmy ją całą, nigdzie nie ma podsłuchów, ani innych rzeczy.
- Spoko.- złapałem ją za włosy i wciągnąłem do mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna łkała, ale nic nie mówiła, zwykle wszyscy zaczynali mi grozić.
- Musiałaś nieźle nabroić, co?- zaśmiałem się, dalej ją ciągnąc do sali operacyjnej.
Nie odpowiedziała i dobrze, później sobie pokrzyczy. Wciągnąłem ją na metalowy stół i dosyć głośno krzyknęła, z jej głowy zaczęła kapać krew, ups chyba jej troszkę skórę zdarłem ciągnąc za włosy~!
Przywiązałem ją do stołu i sięgnąłem po skalpel.
- Słyszałem, że za dużo widziałaś... Może mi coś opowiesz?
- Pierdol się!- syknęła.
- To była pierwsza szansa, masz trzy.- pomachałem jej skalpelem przed twarzą.
- Pożałujesz tego! Jesteś ścierwem! Moi cię dopadną! Zobaczysz! Już niedługo!
- Powiedziałaś tyle, że już mi się nie chce czekać.
Wbiłem blondynce skalpel w oko, wydarła się na całe gardło, ale i tak jej nikt nie usłyszy, ściany są za grube. Z oka trysnęła krew, dziewczyna ma duże ciśnienie...
- Powiesz coś?
-...
- No to idziemy dalej.- wbiłem jej skalpel w drugie oko.- Trzeba było gadać.- wzruszyłem ramionami.
- Nigdy!- krzyknęła z rozpaczą w głosie.
Uśmiechnąłem się i rozciąłem jej bluzkę, dla niej będę delikatniejszy, kobiety zawsze mają u mnie ulgę. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale przecież to i tak by nic nie dało. Przyłożyłem ostrze nożyka do jej bladej skóry i jednym ruchem rozciąłem cały brzuch. Następny krzyk.
- Powiesz? Jakie informacje miałaś zdobyć?
- O.. O kontrakcie z gangiem Amerykańskim.
Chodziło o narkotyki, broń i potęgę, proste.
- Coś jeszcze?
- O waszych relacjach z Rosją i Włochami.
Przyjazne, handel trwa, stajemy się coraz silniejsi, mamy nawet kilku informatorów wśród władzy państwa.
- To wszystko?
- Tak. Wypuść mnie błagam cię.
- Przykro mi, ale nie mogę.- zaśmiałem się.
Włożyłem jej rękę do brzucha i złapałem za jelita, nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłem je wyciągać, były takie... Takie fajne! Dziewczyna na początku strasznie krzyczała, ale potem zemdlała z bólu. Rozwarłem jej ranę i przyjrzałem się organom, laska dbała o siebie i do tego była w jakimś czwartym miesiącu ciąży... Trudno! Rozciąłem jej żołądek, a kwas z niego rozlał się po jej wnętrznościach paląc je.
Dziewczyna właśnie umarła, koniec roboty.
Zdjąłem białe rękawiczki i sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Kida.
- Yo Traffy.
- Nie nazywaj mnie tak.- warknąłem.- Robota skończona, chciała się dowiedzieć o Amerykanach, Rosji i Włoszech.
- Czyli tak jak podejrzewałem! Już ją zabieramy.
- Sprężajcie się.- rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę, była czternasta, cholera, to zawsze zajmowało mi dużo czasu.
Najgorsze było to, że w każdej chwili Xsawier mógł tu przyjść...
Wpakowałem jaj flaki z powrotem do brzucha i zapakowałem ją w czarny worek, by szybciej ją wynieśli. Cała podłoga, stół i ja byliśmy we krwi. To bardzo brudna robota.
Usłyszałem jak ktoś otwiera wejściowe drzwi, westchnąłem z ulgą mając nadzieję, że to moi koledzy i wyszedłem na korytarz. Jednak nie ujrzałem członków mafii, tylko Xsawiera. Patrzył na mnie zszokowany i przerażony, no tak... Byłem cały we krwi...
Ale co on tu kurwa robił?!
- Law, co się...- chciał do mnie podejść, ale wróciłem się do sali operacyjnej i zamknąłem na klucz.
On nie może tego zobaczyć! Złapałem telefon i nerwowo zadzwoniłem do Kida.
- Co jest?
- Okno. Wyrzucę ją prze okno.- i rozłączyłem się.
Słyszałem jak demon dobija się do drzwi, otworzyłem szybko okno i zaciągnąłem tam czarny worek.
- Law otwórz te jebane drzwi, bo zaraz nie będziesz ich miał.
- Już Xsawier!- wyrzuciłem ciało przez okno i szybko je zamknąłem.
Ciało załatwione, teraz krew, co zrobić z krwią?!
- Law! Co się stało?!- usłyszałem za drzwiami.
- Nic! Już ci otwieram!
Ale co wymyślić? Nie zdążę tego sprzątnąć! Zdjąłem chustę z twarzy i otworzyłem drzwi uchylając je lekko. Nie wpuściłem demona do środka, wysunąłem tylko trochę głowę.
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia?
[Xsawier?]
Nagle zadzwonił mój telefon, momentalnie otworzyłem oczy, to się nazywa refleks. Rozejrzałem się, demona nie było koło mnie... Spojrzałem morderczym wzrokiem na telefon, który leżał na stoliku i dzwonił.
- Kurwa jebana mać... Zabiję, zabiję, zabiję...- sięgnąłem po urządzenie i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, czego.- warknąłem.
- Nie tak ostro Taffy.- usłyszałem śmiech Kida po drugiej stronie.- Jak tam wieczorek?
- Nie twój interes, czego chcesz?
- Przypominam tylko, że chłopcy przyprowadzą ci tą dziewczynę.
- Poczekaj chwilę.- mruknąłem i podniosłem się.
Obszedłem całe mieszkanie poszukując demona, nie było go nigdzie, znalazłem tylko kanapki i karteczkę w kuchni, że wyszedł załatwić kilka spraw i życzył mi smacznego.
- Kid, stoisz tam jeszcze?- odezwałem się w końcu do telefonu.
- Nom.
- Przyprowadźcie mi ją za pół godziny.
- Tak z samego rana? Zwykle o tej porze wpieprzasz słodycze.
- Tak.
Rozłączyłem się i poszedłem do łazienki, powinienem się umyć nie? I tutaj trochę ogarnąć... Ciekawy jestem czy Xsawier wróci, oby wrócił tylko po tym jak koledzy wyniosą trupa. Umyłem się szybko w lodowatej wodzie i ubrałem się w białe spodnie rurki i T-shirt z lekkim konturem ludzkiego szkieletu, na to założyłem lekarski fartuch i na twarz czarną chustkę ze znakiem naszej mafii, oczywiście założyłem ją tak by było widać tylko uśmiech (wygląda to mniej więcej tak:
Ruszyłem do salonu, posprzątałem szybko po wczorajszej kolacji i zjadłem
kanapki przyszykowane przez Xsawiera, były bardzo dobre.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem do nich i
wyjrzałem przez wizjer, to byli moi koledzy z zakładniczką. Założyłem chustę na
usta (przedtem miałem ją na szyi, bo po co paradować tak w pustym domu?) i
otworzyłem drzwi.- Przesyłeczka doktorze.
- Gdzie złożyć podpisik?- parsknąłem.
- Wystarczy, że przyjmiesz to ścierwo.- rzucił dziewczynę mi pod nogi.- Chcemy się dowiedzieć wszystkiego i sprawdzaliśmy ją całą, nigdzie nie ma podsłuchów, ani innych rzeczy.
- Spoko.- złapałem ją za włosy i wciągnąłem do mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna łkała, ale nic nie mówiła, zwykle wszyscy zaczynali mi grozić.
- Musiałaś nieźle nabroić, co?- zaśmiałem się, dalej ją ciągnąc do sali operacyjnej.
Nie odpowiedziała i dobrze, później sobie pokrzyczy. Wciągnąłem ją na metalowy stół i dosyć głośno krzyknęła, z jej głowy zaczęła kapać krew, ups chyba jej troszkę skórę zdarłem ciągnąc za włosy~!
Przywiązałem ją do stołu i sięgnąłem po skalpel.
- Słyszałem, że za dużo widziałaś... Może mi coś opowiesz?
- Pierdol się!- syknęła.
- To była pierwsza szansa, masz trzy.- pomachałem jej skalpelem przed twarzą.
- Pożałujesz tego! Jesteś ścierwem! Moi cię dopadną! Zobaczysz! Już niedługo!
- Powiedziałaś tyle, że już mi się nie chce czekać.
Wbiłem blondynce skalpel w oko, wydarła się na całe gardło, ale i tak jej nikt nie usłyszy, ściany są za grube. Z oka trysnęła krew, dziewczyna ma duże ciśnienie...
- Powiesz coś?
-...
- No to idziemy dalej.- wbiłem jej skalpel w drugie oko.- Trzeba było gadać.- wzruszyłem ramionami.
- Nigdy!- krzyknęła z rozpaczą w głosie.
Uśmiechnąłem się i rozciąłem jej bluzkę, dla niej będę delikatniejszy, kobiety zawsze mają u mnie ulgę. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale przecież to i tak by nic nie dało. Przyłożyłem ostrze nożyka do jej bladej skóry i jednym ruchem rozciąłem cały brzuch. Następny krzyk.
- Powiesz? Jakie informacje miałaś zdobyć?
- O.. O kontrakcie z gangiem Amerykańskim.
Chodziło o narkotyki, broń i potęgę, proste.
- Coś jeszcze?
- O waszych relacjach z Rosją i Włochami.
Przyjazne, handel trwa, stajemy się coraz silniejsi, mamy nawet kilku informatorów wśród władzy państwa.
- To wszystko?
- Tak. Wypuść mnie błagam cię.
- Przykro mi, ale nie mogę.- zaśmiałem się.
Włożyłem jej rękę do brzucha i złapałem za jelita, nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłem je wyciągać, były takie... Takie fajne! Dziewczyna na początku strasznie krzyczała, ale potem zemdlała z bólu. Rozwarłem jej ranę i przyjrzałem się organom, laska dbała o siebie i do tego była w jakimś czwartym miesiącu ciąży... Trudno! Rozciąłem jej żołądek, a kwas z niego rozlał się po jej wnętrznościach paląc je.
Dziewczyna właśnie umarła, koniec roboty.
Zdjąłem białe rękawiczki i sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Kida.
- Yo Traffy.
- Nie nazywaj mnie tak.- warknąłem.- Robota skończona, chciała się dowiedzieć o Amerykanach, Rosji i Włoszech.
- Czyli tak jak podejrzewałem! Już ją zabieramy.
- Sprężajcie się.- rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę, była czternasta, cholera, to zawsze zajmowało mi dużo czasu.
Najgorsze było to, że w każdej chwili Xsawier mógł tu przyjść...
Wpakowałem jaj flaki z powrotem do brzucha i zapakowałem ją w czarny worek, by szybciej ją wynieśli. Cała podłoga, stół i ja byliśmy we krwi. To bardzo brudna robota.
Usłyszałem jak ktoś otwiera wejściowe drzwi, westchnąłem z ulgą mając nadzieję, że to moi koledzy i wyszedłem na korytarz. Jednak nie ujrzałem członków mafii, tylko Xsawiera. Patrzył na mnie zszokowany i przerażony, no tak... Byłem cały we krwi...
Ale co on tu kurwa robił?!
- Law, co się...- chciał do mnie podejść, ale wróciłem się do sali operacyjnej i zamknąłem na klucz.
On nie może tego zobaczyć! Złapałem telefon i nerwowo zadzwoniłem do Kida.
- Co jest?
- Okno. Wyrzucę ją prze okno.- i rozłączyłem się.
Słyszałem jak demon dobija się do drzwi, otworzyłem szybko okno i zaciągnąłem tam czarny worek.
- Law otwórz te jebane drzwi, bo zaraz nie będziesz ich miał.
- Już Xsawier!- wyrzuciłem ciało przez okno i szybko je zamknąłem.
Ciało załatwione, teraz krew, co zrobić z krwią?!
- Law! Co się stało?!- usłyszałem za drzwiami.
- Nic! Już ci otwieram!
Ale co wymyślić? Nie zdążę tego sprzątnąć! Zdjąłem chustę z twarzy i otworzyłem drzwi uchylając je lekko. Nie wpuściłem demona do środka, wysunąłem tylko trochę głowę.
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia?
[Xsawier?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz