czwartek, 5 grudnia 2013

Od Eris c.d Draco

Siedziałam w wielkiej jadalni i powoli jadłam podane potrawy przez służbę.  Straż stała na baczność przy drzwiach, spojrzałam z wyrzutami na moją matkę.
-Mogę dzisiaj wyjść poza mury?- zapytałam jak zwykle tutaj musiałam być opanowana a mój ton  brzmiał poważnie i ponuro.
-Oczywiście że nie kochanie ty moje...zamieszkałam tutaj specjalnie dal ciebie a twoje rodzeństwo zostało w Madrycie. Pomożesz mi w obowiązkach.- powiedziała i napiła się wina.Ja też chwyciłam kieliszek i delektowałam się makiem najsłodszego wina w całej Hiszpanii. Po posiłku udałam się z matką do ogrodu.
-Jak już wszystkie sprawy ułożę to zajmę się twoim ślubem.- uśmiechnęła się. Ja tylko pokiwałam potwierdzająco głową i usiadłam na białej ławce.
-Wybacz kochanie ale mam spotkanie z przyjaciółkami. Będziemy w ogrodzie zimowym więc nam nie przeszkadzaj. Straże pilnować Eris!- szybko odeszła i mi pomachała. Myślałam jedynie o ucieczce z tego więżenia jednak bałam się że mama tego nie wytrzyma. Jednak nie chciałam wyjść na mąż za tego nadętego, starego zboczeńca. Wstałam i szybko pobiegłam do swej komnaty. Niby dwudziesty pierwszy wiek a ja żyłam jak w czasach średniowiecza. Spojrzałam za okno z którego miałam widok na otwartą przestrzeń bez murów. Tego pragnęłam, pragnęłam wolności którą mogę zdobyć. Wybiłam okno, na ten dzwięk od razu wpdała straż.
-Panienko Eris cóż Pani wyprawia?- byli przestraszeni.
-Uciekam chcę być wolna! Przeprosicie moją mamę ode mnie.- nagle przed nim powstały iluzje ich koszmarów a ja użyłam lewitacji u uciekłam. Wzięłam taxi i pojechałam na lotnisko kupiłam najbliższy bilet na koszt mojej rodziny. Wsiadłam i już byłam w niebie. Zasnęłam podczas podróży nie wiedziałam gdzie lecę, nie miałam niczego pieniędzy ani ubrań jednak chęć bycia wolnym była bezcenna. Teraz liczyło się to by mnie nie znaleźli. Po paru godzinach obudziła mnie stewardesa. Wszyłam i się rozejrzałam dookoła. Wszędzie było masę ludzi byłam zaskoczona tym wszystkim. Od tak dawna nie czułam takiej euforii. Widziałam mnóstwo istot magicznych pod postacią ludzi, Posiadałam ciało, i nie potrzebowałam się chować pod osłoną śmiertelników. Wyglądałam normalnie...mniej więcej. Potem przeniosłam się do pociągu. Jednak po paru godzinach działo się coś dziwnego w innym wagonie a do tego maszyna się zatrzymała. Wyczułam obecność chimer, dość denerwujące stworzenia które zamieszkują w moim dawnym dworze jako psy ochronne. Przeszłam do tamtej części wszędzie było ciemno...a istoty umierały. Pożerałam dusze, jak cukierki. Usłyszałam jak coś hałasuje na dachu, podeszłam do drabinki i wspięłam się. Wokół mnie powstała mroczna aura i oblizałam się po sytym posiłku. Ujrzałam dwie sylwetki, poprawiałam włosy i wyprostowałam się.
-Hola ... se llama Eris Trini Hernández conocido como Leda Libras. (Witam...Zwię się Eris Trini Hernández znana jako Ledy Libras.)- powiedziałam po hiszpańsku i pomachałam w geście powitania ręką.

<Xsawier, Draco?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz