Wysiadłem z auta i od razu zobaczyłem zachód słońca... był taki piękny, a w około czułem nowe, tropikalne powietrze.
- Rusz się! - Usłyszałem głos Edvard'a, ale go zignorowałem. Tu było tak pięknie i ciepło, że chciałem tak stać i stać bez końca. Nagłe poczułem mocne uderzenie w bok. Facet się zniecierpliwił.
- Co ty modły odprawiasz, czy co?! - Był na mnie zły, ale ja spokojnie na niego patrzyłem.
- Wiesz... słońce... jest takie piękne, gdy zachodzi. - Odwróciłem głowę, aby jeszcze raz spojrzeć na piękno natury. - Emanuje od niego takie ciepło i światło, niebo jest takie różowo czerwone, a tafla wody odbija to piękno, jak lustro i jest jeszcze bardziej romantycznie.
<Edvard?>
wtorek, 31 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawier'a
Spojrzałem raz na Xsawiera, raz na znak sex shopu, potem z nów na niego i zrobiłem skrzywioną minę. Czy on chce jakieś zabawki kupić czy mi się tylko wydaje?
- Nie mów, że chcesz tutaj wejść...- spojrzałem na niego podejrzanie.
- Można by się rozejrzeć...- złapał mnie za rękę.
- I co ty niby chcesz tam kupić, co? Dobra, możemy tam wejść, ale najpierw do cukierni.
Złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem do najbliższej cukierni i widząc te wszystkie cukierki aż mi się oczy zaświeciły. Czułem, że jestem w niebie i to z Xsawierem.
- To jest raj...- szepnąłem i poszedłem do wystawy z żelkami i cukierkami.
Potem zaczęło się wielkie branie łakoci, brałem wszystkie które smacznie wyglądały i wszystkie które wiedziałem, że są pyszne. Skończyło się na tym, że wyszliśmy stamtąd z dwoma torbami łakoci.
- Dostaniesz od tego cukrzycy.- zaśmiał się demon całując mnie w policzek.
- O mnie się nie martw... To nadal chcesz iść do tego sklepu, czy ci się odechciało?
- Nie mów, że chcesz tutaj wejść...- spojrzałem na niego podejrzanie.
- Można by się rozejrzeć...- złapał mnie za rękę.
- I co ty niby chcesz tam kupić, co? Dobra, możemy tam wejść, ale najpierw do cukierni.
Złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem do najbliższej cukierni i widząc te wszystkie cukierki aż mi się oczy zaświeciły. Czułem, że jestem w niebie i to z Xsawierem.
- To jest raj...- szepnąłem i poszedłem do wystawy z żelkami i cukierkami.
Potem zaczęło się wielkie branie łakoci, brałem wszystkie które smacznie wyglądały i wszystkie które wiedziałem, że są pyszne. Skończyło się na tym, że wyszliśmy stamtąd z dwoma torbami łakoci.
- Dostaniesz od tego cukrzycy.- zaśmiał się demon całując mnie w policzek.
- O mnie się nie martw... To nadal chcesz iść do tego sklepu, czy ci się odechciało?
[Xsaw?]
Od Edvard'a c.d Raymond'a
-Czyli będę ci mówić Ray, a własnie jeśli zarzygasz mi wóz obudzisz się z dziurą w łbie!- spojrzałem w tyle lusterko. Pewnie zauważył że posiadam torebki dla osób które cierpią na lokomocje i jedną z nich chwycił.
-Grzeczny chłopiec!- dałem gaz do dechy. Nawet szybko poszło, zaparkowałem wóz i spojrzałem na willę która znajdowała się na plaży.
-To młody witam na Florydzie.- nareszcie mogę odpocząć od tych debili. Otworzyłem bagażnik i chwyciłem dwie torby oczywiście w jednej były moje ciuchy a w drugiej broń rożnego kalibru.
-Rusz się!- spojrzałem na niego, chłopak stał i gapił się na słońce które zachodziło.
<Raymond?>
-Grzeczny chłopiec!- dałem gaz do dechy. Nawet szybko poszło, zaparkowałem wóz i spojrzałem na willę która znajdowała się na plaży.
-To młody witam na Florydzie.- nareszcie mogę odpocząć od tych debili. Otworzyłem bagażnik i chwyciłem dwie torby oczywiście w jednej były moje ciuchy a w drugiej broń rożnego kalibru.
-Rusz się!- spojrzałem na niego, chłopak stał i gapił się na słońce które zachodziło.
<Raymond?>
Od Xsawier'a cd Law'a
- Ja. - Powiedziałem i zabrałem mu klucze z ręki. - Będziesz moim nawigatorem. Nie do końca wiem, gdzie mam jechać... - Uśmiechnąłem się.
- Dlatego lepiej, żebym to ja jechał. - Odebrał mi kluczyki, przechodząc obok mnie. Ruszyłem za nim mamrocząc coś do siebie. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, Law podszedł do jednego z luksusowych samochodów. Otworzył go i wsiadł na miejsce kierowcy.
- To takimi samochodami teraz jeżdżą lekarze? - Zapytałem trochę oniemiały. Sam nigdy nie potrzebowałem samochodu... zwykle leciałem, a jak już to jechałem pociągiem, lub autobusem. Tak było mi wygodniej. Ale ta fura...
- Co tak stoisz? Wsiadaj. - Tak też zrobiłem. Facet ruszył od razu, jak tylko zatrzasnąłem drzwi samochodu. Law tak pędził, że na miejscu byliśmy w mniej niż 10 minut. Może to też dlatego, że na drodze prawie, że nikogo nie było... Traff zatrzymał się przed jakimś sklepem. Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy do witryny. Były tam same garniaki... w sumie przydałby mi się nowy... Jakby się okazało, że znów muszę lecieć szybko do pracy, to się przyda. Weszliśmy do sklepu. Od progu przywitała nas miła i ładna brunetka. Uśmiechała się i pytała czego potrzebujemy. Po jakimś czasie opuściliśmy sklep z dwoma wielkimi torbami. Wyszło na to, że ta dziunia wcisnęła w nas trzy różne garnitury... do tego dwie pary butów, jakieś muszki i krawaty. I to na jedną osobę! Nie wiem po co Law'owi tyle wyjściowych strojów, ale już o nic nie pytałem. Odłożyliśmy zakupy do samochodu, a dalej poszliśmy na piechotę. Odwiedziliśmy jeszcze parę sklepów, gdzie kupiłem normalne ciuchy, co chwila wracając do wozu. Na koniec poszliśmy na spacer. Znaczy mieliśmy iść, ale jeden sklep mnie bardzo zaciekawił.
- Law? - Zapytałem, patrząc na znaczek prowadzący do sex shop'u.
<Law? xD>
- Dlatego lepiej, żebym to ja jechał. - Odebrał mi kluczyki, przechodząc obok mnie. Ruszyłem za nim mamrocząc coś do siebie. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, Law podszedł do jednego z luksusowych samochodów. Otworzył go i wsiadł na miejsce kierowcy.
- To takimi samochodami teraz jeżdżą lekarze? - Zapytałem trochę oniemiały. Sam nigdy nie potrzebowałem samochodu... zwykle leciałem, a jak już to jechałem pociągiem, lub autobusem. Tak było mi wygodniej. Ale ta fura...
- Co tak stoisz? Wsiadaj. - Tak też zrobiłem. Facet ruszył od razu, jak tylko zatrzasnąłem drzwi samochodu. Law tak pędził, że na miejscu byliśmy w mniej niż 10 minut. Może to też dlatego, że na drodze prawie, że nikogo nie było... Traff zatrzymał się przed jakimś sklepem. Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy do witryny. Były tam same garniaki... w sumie przydałby mi się nowy... Jakby się okazało, że znów muszę lecieć szybko do pracy, to się przyda. Weszliśmy do sklepu. Od progu przywitała nas miła i ładna brunetka. Uśmiechała się i pytała czego potrzebujemy. Po jakimś czasie opuściliśmy sklep z dwoma wielkimi torbami. Wyszło na to, że ta dziunia wcisnęła w nas trzy różne garnitury... do tego dwie pary butów, jakieś muszki i krawaty. I to na jedną osobę! Nie wiem po co Law'owi tyle wyjściowych strojów, ale już o nic nie pytałem. Odłożyliśmy zakupy do samochodu, a dalej poszliśmy na piechotę. Odwiedziliśmy jeszcze parę sklepów, gdzie kupiłem normalne ciuchy, co chwila wracając do wozu. Na koniec poszliśmy na spacer. Znaczy mieliśmy iść, ale jeden sklep mnie bardzo zaciekawił.
- Law? - Zapytałem, patrząc na znaczek prowadzący do sex shop'u.
<Law? xD>
niedziela, 29 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
Zaśmiałem się i pocałowałem go w usta.
- Widzisz? Tobie się wpijają, a mnie opinają.
- I bardzo się cieszę.- złapał mnie za tyłek i ścisnął.- Chociaż tylko ja mogę na niego patrzeć.
- Ależ oczywiście, cały ja jestem zarezerwowany tylko dla ciebie. Sądzisz, że mam się przebrać?
Obejrzał mnie całego i polizał po szyi.
- Nie musisz, wyglądasz zajebiście.
- Cieszę się.- uśmiechnąłem się i wyplątałem z objęć demona.- Może tobie się nic nie stanie, ale ja muszę się czymś bronić.
Podszedłem do szafy i otworzyłem ją, na dnie stały pewne dwa pudełka, w jednym był cały mój arsenał, a w drugim... Nie ważne..
Wyjąłem pudełko z bronią i wygrzebałem jakieś dwa pistolety. Tak szczerze to myślałem, że Xsawier jakoś inaczej zareaguje, ale cieszę cię, że wyszło jak wyszło i nic mu się nie powinno stać. Schowałem bronie do spodni by było mi wygodnie i by nic nie był widać. Pociągnąłem za sobą demona, zgarniając po drodze kluczyki od samochodu i domu.
- Bojowy doktorek, nie wiedziałem Traff, że masz taki sprzęt.- zaśmiał się chłopak gdy zamykałem mieszkanie.
- Wśród mafii jestem znany jako Mroczny Doktor nie wiedziałeś?- prychnąłem.- Trzeba ci dorobić klucze... Kto prowadzi, ja, czy ty chcesz?
[Xsawier?]
- Widzisz? Tobie się wpijają, a mnie opinają.
- I bardzo się cieszę.- złapał mnie za tyłek i ścisnął.- Chociaż tylko ja mogę na niego patrzeć.
- Ależ oczywiście, cały ja jestem zarezerwowany tylko dla ciebie. Sądzisz, że mam się przebrać?
Obejrzał mnie całego i polizał po szyi.
- Nie musisz, wyglądasz zajebiście.
- Cieszę się.- uśmiechnąłem się i wyplątałem z objęć demona.- Może tobie się nic nie stanie, ale ja muszę się czymś bronić.
Podszedłem do szafy i otworzyłem ją, na dnie stały pewne dwa pudełka, w jednym był cały mój arsenał, a w drugim... Nie ważne..
Wyjąłem pudełko z bronią i wygrzebałem jakieś dwa pistolety. Tak szczerze to myślałem, że Xsawier jakoś inaczej zareaguje, ale cieszę cię, że wyszło jak wyszło i nic mu się nie powinno stać. Schowałem bronie do spodni by było mi wygodnie i by nic nie był widać. Pociągnąłem za sobą demona, zgarniając po drodze kluczyki od samochodu i domu.
- Bojowy doktorek, nie wiedziałem Traff, że masz taki sprzęt.- zaśmiał się chłopak gdy zamykałem mieszkanie.
- Wśród mafii jestem znany jako Mroczny Doktor nie wiedziałeś?- prychnąłem.- Trzeba ci dorobić klucze... Kto prowadzi, ja, czy ty chcesz?
[Xsawier?]
Od Xsawier'a cd Law'a
Zamurowało mnie. Czułem jak Law się od mnie przytula, a ja stałem jak beton. A ja się wściekałem... Ale czemu wcześniej mi nie powiedział!? Nie... To nie jest teraz czas na takie wyrzuty.
- Proszę nie... - wyszeptałem i objąłem ukochanego. - Nic ci się nie stanie. Obiecuję.
- Nie martwię się o siebie tylko o ciebie! - Krzyknął w moja pierś. Byłem szczęśliwy i zdruzgotany zarazem. Law martwił się o mnie... ale tak naprawdę nigdy nie powinien.
- Dopóki jestem w postaci demona, nic, ani nikt nie jest w stanie mnie zabić. - Powiedziałem. - A jak już się komuś uda. To odrodzę się na nowo. Może i nie będę pamiętać wszystkiego ze swojego wcześniejszego życia, ale będę żył. - Law podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Jak to możliwe? - Zapytał, a ja się uśmiechnąłem.
- Wiesz... Lucyfer nie lubi tracić swoich ludzi, więc odradza ich za każdym razem dwa razy silniejszych. Podejrzewam, że sam już dużo razy umarłem, dlatego teraz jestem taki silny. - Pocałowałem go w czoło. - Teraz trzymam się dobrze już od prawie połowy tysiąclecia, więc myślę, że nic mi się nie stanie, jak napadnie na nas ziemska mafia. - Westchnąłem. - To co z tymi zakupami? Twoje jeansy wpijają mi się w tyłek. Niezbyt przyjemne uczucie...
<Law?>
- Proszę nie... - wyszeptałem i objąłem ukochanego. - Nic ci się nie stanie. Obiecuję.
- Nie martwię się o siebie tylko o ciebie! - Krzyknął w moja pierś. Byłem szczęśliwy i zdruzgotany zarazem. Law martwił się o mnie... ale tak naprawdę nigdy nie powinien.
- Dopóki jestem w postaci demona, nic, ani nikt nie jest w stanie mnie zabić. - Powiedziałem. - A jak już się komuś uda. To odrodzę się na nowo. Może i nie będę pamiętać wszystkiego ze swojego wcześniejszego życia, ale będę żył. - Law podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Jak to możliwe? - Zapytał, a ja się uśmiechnąłem.
- Wiesz... Lucyfer nie lubi tracić swoich ludzi, więc odradza ich za każdym razem dwa razy silniejszych. Podejrzewam, że sam już dużo razy umarłem, dlatego teraz jestem taki silny. - Pocałowałem go w czoło. - Teraz trzymam się dobrze już od prawie połowy tysiąclecia, więc myślę, że nic mi się nie stanie, jak napadnie na nas ziemska mafia. - Westchnąłem. - To co z tymi zakupami? Twoje jeansy wpijają mi się w tyłek. Niezbyt przyjemne uczucie...
<Law?>
Od Law'a cd Xsawier'a
No i się obraził, ale niby za co? Przecież nie musi
wiedzieć, że w każdej chwili może się coś stać... Nawet nie zauważyłem, że Eri
wyszła. Matko, nie mogę dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Podniosłem
się i ruszyłem do swojej sypialni. Muszę mu powiedzieć powiedzieć prawdę, mogą
się z tym wiązać różne konsekwencje, ale jak już w to wszedłem to muszę brnąć
dalej. Ciekaw jestem czy w ogóle pozwoli iść mi do pracy...
Otworzyłem powoli drzwi. Demon siedział na łóżku i
przeglądał zeszyt w którym zapisywałem wyniki jego badań.
- Xsawier. Jesteś zły?- mruknąłem.
- Tak, jestem, bo nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje do cholery!- spojrzał na mnie.- Po tamtym telefonie zachowujesz się inaczej.
- Po prostu się martwię.
- Niby czym, co? Że komuś źle wątrobę zszyłeś?!- podniósł się i podszedł do mnie.- Nie, o to się nie martwisz, bo ciebie to nie obchodzi!
- Xsawier ja...
- Co ty?!
- Bo... Oni... Chcą mnie zabić... I martwię się, że tobie też się coś stanie.- nie zwracając uwagi na jego złość przytuliłem się do niego.
[Xsawier? Idziemy na te zakupy? XD]
- Xsawier. Jesteś zły?- mruknąłem.
- Tak, jestem, bo nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje do cholery!- spojrzał na mnie.- Po tamtym telefonie zachowujesz się inaczej.
- Po prostu się martwię.
- Niby czym, co? Że komuś źle wątrobę zszyłeś?!- podniósł się i podszedł do mnie.- Nie, o to się nie martwisz, bo ciebie to nie obchodzi!
- Xsawier ja...
- Co ty?!
- Bo... Oni... Chcą mnie zabić... I martwię się, że tobie też się coś stanie.- nie zwracając uwagi na jego złość przytuliłem się do niego.
[Xsawier? Idziemy na te zakupy? XD]
Od Raymond'a c.d. Edvard'a
Westchnąłem ciężko, jednak ten koleś jest głupi, uparty i będzie wrzodem na dupie.
- Ok, jak tak
bardzo nalegasz, ale mam nadzieję, że jakby co to się ubezpieczyłeś... -
Z wielką powagą na twarzy wsiadłem do auta na siedzenie za kierowcą i
zapiąłem pas. Edvard dziwnie się na mnie spojrzał, a ja tylko zrobiłem
głupią minę.
- No co?
chociaż tapicerki ci nie zżygam... - Rozejrzałem się po samochodzie, nie
było w nim nic ciekawego. - A tak z innej beczki... Raymond jestem.
<Edvard?>
|
|
Od Eri cd Law'a
- Xsawier się pytał, co się stało? - odpowiedzialam. Nie wiedziałam jak sie zachować na początku. Wchodzę, a tu taki widok... Zdziwilam sie bardzo. Xsawier i Law? Mogłam się domyślić, ale i tak było to dziwne. W moim domu coś takiego było niespotykane. Mówi się o tym, ale nigdy kogoś takiego nie poznałam.
- To nic takiego. - wyrwał mnie z zamyslenia.
- To dlaczego ciągle o tym myślisz!? - wtrącił sie Xsawier. - To nie jest tylko praca, prawda? - Law nie odpowiedział. Siedział i patrzyl w podłogę. - Jak nie chcesz to nie mów. Ale pamiętaj, że nie lubię ukrywania prawdy. - Xsawier wstał z kanapy i zniknął a drzwiami pokoju Traff'a. Przysunelam sie do mezczyzny.
- Powiedz mu. Czuje i widzę że jesteś niespokojny. Boisz sie o niego, ale on tego nie wie. - Znowu zachowywalam sie jak dziwaczka... - pomysl o tym. - Wstalam i podeszlam do drzwi. Muszę jeszcze załatwić sprawę że swoją 'koleżanką'.
- Bawcie sie dobrze na zakupach. - Law chyba znowu odleciał w kraine problemów i już mnie nie usłyszał. Wyszłam i od razu skrecilam w prawo. Sama te muszę naprawić parę swoich problemów...
- To nic takiego. - wyrwał mnie z zamyslenia.
- To dlaczego ciągle o tym myślisz!? - wtrącił sie Xsawier. - To nie jest tylko praca, prawda? - Law nie odpowiedział. Siedział i patrzyl w podłogę. - Jak nie chcesz to nie mów. Ale pamiętaj, że nie lubię ukrywania prawdy. - Xsawier wstał z kanapy i zniknął a drzwiami pokoju Traff'a. Przysunelam sie do mezczyzny.
- Powiedz mu. Czuje i widzę że jesteś niespokojny. Boisz sie o niego, ale on tego nie wie. - Znowu zachowywalam sie jak dziwaczka... - pomysl o tym. - Wstalam i podeszlam do drzwi. Muszę jeszcze załatwić sprawę że swoją 'koleżanką'.
- Bawcie sie dobrze na zakupach. - Law chyba znowu odleciał w kraine problemów i już mnie nie usłyszał. Wyszłam i od razu skrecilam w prawo. Sama te muszę naprawić parę swoich problemów...
<Law?>
Od Law'a cd Xsawier'a
- Dobre?- uśmiechnąłem się.
- Pycha.- zachichotała dziewczyna.
- To się cieszę, Xsawier, na kiedy umówić cię do alergologa?
Starałem się myśleć jasno, ale cały czas miałem w głowie to, że w każdej sekundzie może coś się stać. I to nie szczególnie mi, tylko Xsawierowi, czy choćby Eri. Zamiast jeść bawiłem się posiłkiem, mi jakoś specjalnie nie odpowiadał. Nigdy nie byłem dobrym kucharzem, to dlatego zabrałem się za medycynę.
Gdybym był sam, to wcale bym się nie przejmował, ale gdy są tutaj oni... Jest źle...
- Traff, znowu się zamyśliłeś.- mruknął demon szturchając mnie w ramię i uśmiechając się.
- Co? Wcale nie.
- To co ci odpowiedziałem?
- Eeee... No dobra, zamyśliłem się.
Oboje się roześmiali.
- Dobra, ja się już najadłem.- wziąłem swoją miskę i poszedłem do kuchni.- Każdy zmywa po sobie!- krzyknąłem.
- Pycha.- zachichotała dziewczyna.
- To się cieszę, Xsawier, na kiedy umówić cię do alergologa?
Starałem się myśleć jasno, ale cały czas miałem w głowie to, że w każdej sekundzie może coś się stać. I to nie szczególnie mi, tylko Xsawierowi, czy choćby Eri. Zamiast jeść bawiłem się posiłkiem, mi jakoś specjalnie nie odpowiadał. Nigdy nie byłem dobrym kucharzem, to dlatego zabrałem się za medycynę.
Gdybym był sam, to wcale bym się nie przejmował, ale gdy są tutaj oni... Jest źle...
- Traff, znowu się zamyśliłeś.- mruknął demon szturchając mnie w ramię i uśmiechając się.
- Co? Wcale nie.
- To co ci odpowiedziałem?
- Eeee... No dobra, zamyśliłem się.
Oboje się roześmiali.
- Dobra, ja się już najadłem.- wziąłem swoją miskę i poszedłem do kuchni.- Każdy zmywa po sobie!- krzyknąłem.
---------------------- 10 minut później w salonie---------------------------------
- Co będziemy robić?- Xsawier spojrzał na mnie i przeciągnął się.
- Zamierzałem iść z tobą do sklepu po jakieś ciuchy, ale możemy też posiedzieć w domu, do 19:30 mamy czas, bo potem jadę do pracy.- spojrzałem na zegarek, zostało parę godzin. W ciągu których coś się może stać. Boże, czy drzwi są zamknięte? Gdzie w ogóle jest mój miecz? Cholera... Został w samochodzie... Że też o nim zapomniałem, ale znajdzie się przecież jakiś pistolet, albo coś..
- Law!- zostałem trzepnięty w głowę.
- Ała!- zacząłem pocierać obolałe miejsce.- Co się stało?
- Co do ciebie powiedziałem?
- Nie pamiętam... Możecie powtórzyć?
- Zamierzałem iść z tobą do sklepu po jakieś ciuchy, ale możemy też posiedzieć w domu, do 19:30 mamy czas, bo potem jadę do pracy.- spojrzałem na zegarek, zostało parę godzin. W ciągu których coś się może stać. Boże, czy drzwi są zamknięte? Gdzie w ogóle jest mój miecz? Cholera... Został w samochodzie... Że też o nim zapomniałem, ale znajdzie się przecież jakiś pistolet, albo coś..
- Law!- zostałem trzepnięty w głowę.
- Ała!- zacząłem pocierać obolałe miejsce.- Co się stało?
- Co do ciebie powiedziałem?
- Nie pamiętam... Możecie powtórzyć?
[Xsawier? Eri?]
sobota, 28 grudnia 2013
Od Xsawiera cd Law'a
- Nie narzekam. - Powiedziałem całując go delikatnie w nosek. - Ale skoro nalegasz... Co się stało? - Po jego głosie było widać, że coś było nie tak.
- Nic. To tylko... z pracy.
- Rozumiem. - Powiedziałem nie przerywając podróży po jego cudownych obojczykach. - Co zrobimy z Eri? - Spytałem.
- Nie wiem. Jak na razie, to potrzebuję ubrania. - Niechętnie odkleiłem się od niego i poszedłem do jego pokoju.
- Okrutny jesteś. - powiedziałem na odchodne. W jego szafie znalazłem jakieś śmieszne kolorowe gacie w bałwanki... nie myśląc długo, chwyciłem je i poszedłem dać Traffi'emu. Pomachałem mu bokserkami przed twarzą. Zrobił wkurzoną minę i wyrwał mi je z ręki.
- Coś ty mi przyniósł!? - Warknął.
- Bokserki, a co? Nie mówiłeś jakie...
- Nie ważne... - Prychnął i założył je na siebie.
- Są twarzowe. - Zaśmiałem się odrobinę. - I wspaniale podkreślają Andrzeja i... tego drugiego. Jeszcze go nie nazwałem, ale pracuje nad tym. - Uśmiechnąłem się. Law wydawał się mnie ignorować. - Kończ to śniadanie. Erika czeka.
- Nie pomożesz mi!? - Krzyknął.
- Nie. Idę zabawiać twojego gościa. - Poszedłem do salonu, gdzie siedziała zawstydzona dziewczyna.
- Gdzie byłaś przez ostatnie dwa dni? - Spytałem.
- Spałam... u... koleżanki. - Zaczęła się jąkać.
- U koleżanki, tak? - Usiadłem obok niej na sofie. - A jak się nazywa?
- Mm...Stefania.
- Musi być super koleżanką. Ta Mstefania. - Zaśmiałem się. - Widzę, że nie tylko ja się dobrze bawiłem. - Powiedziałem do siebie.
- Co masz na myśli!? - Zdenerwowała się... Uuuuuuhuuu...
- Nic takiego... Śniadanie idzie. - Powiedziałem w chwili, gdy przyszedł Law z jakąś miską. Nie wiem co było w środku, ale pięknie pachniało. Patrzyłem jak wszystko układa na ławie. Tak bardzo chciałem się na niego rzucić... Ale bez przesady. Nie przy dziewczynie! Uśmiechnąłem się delikatnie. Law poszedł się ubrać do końca, a my zasiedliśmy do stołu. Kiedy w końcu wrócił, zaczęliśmy jeść. Nikt nic nie mówił przez prawie całe śniadanie. Dopiero Law przełamał ciszę:
<Law?>
- Nic. To tylko... z pracy.
- Rozumiem. - Powiedziałem nie przerywając podróży po jego cudownych obojczykach. - Co zrobimy z Eri? - Spytałem.
- Nie wiem. Jak na razie, to potrzebuję ubrania. - Niechętnie odkleiłem się od niego i poszedłem do jego pokoju.
- Okrutny jesteś. - powiedziałem na odchodne. W jego szafie znalazłem jakieś śmieszne kolorowe gacie w bałwanki... nie myśląc długo, chwyciłem je i poszedłem dać Traffi'emu. Pomachałem mu bokserkami przed twarzą. Zrobił wkurzoną minę i wyrwał mi je z ręki.
- Coś ty mi przyniósł!? - Warknął.
- Bokserki, a co? Nie mówiłeś jakie...
- Nie ważne... - Prychnął i założył je na siebie.
- Są twarzowe. - Zaśmiałem się odrobinę. - I wspaniale podkreślają Andrzeja i... tego drugiego. Jeszcze go nie nazwałem, ale pracuje nad tym. - Uśmiechnąłem się. Law wydawał się mnie ignorować. - Kończ to śniadanie. Erika czeka.
- Nie pomożesz mi!? - Krzyknął.
- Nie. Idę zabawiać twojego gościa. - Poszedłem do salonu, gdzie siedziała zawstydzona dziewczyna.
- Gdzie byłaś przez ostatnie dwa dni? - Spytałem.
- Spałam... u... koleżanki. - Zaczęła się jąkać.
- U koleżanki, tak? - Usiadłem obok niej na sofie. - A jak się nazywa?
- Mm...Stefania.
- Musi być super koleżanką. Ta Mstefania. - Zaśmiałem się. - Widzę, że nie tylko ja się dobrze bawiłem. - Powiedziałem do siebie.
- Co masz na myśli!? - Zdenerwowała się... Uuuuuuhuuu...
- Nic takiego... Śniadanie idzie. - Powiedziałem w chwili, gdy przyszedł Law z jakąś miską. Nie wiem co było w środku, ale pięknie pachniało. Patrzyłem jak wszystko układa na ławie. Tak bardzo chciałem się na niego rzucić... Ale bez przesady. Nie przy dziewczynie! Uśmiechnąłem się delikatnie. Law poszedł się ubrać do końca, a my zasiedliśmy do stołu. Kiedy w końcu wrócił, zaczęliśmy jeść. Nikt nic nie mówił przez prawie całe śniadanie. Dopiero Law przełamał ciszę:
<Law?>
Od Law'a cd Xsawiera
O kurwa, o kurwa, o kurwa! Kompletnie zapomniałem o tej
dziewczynie! Ale przecież nie było jej przez dwa dni... Ale teraz jest! A ja
wyglądam jak debil! I do tego mam na sobie TYLKO różowy fartuszek. Żeby ja,
taka wysoko postawiona osoba robiła z siebie takie pośmiewisko. Ale czego się
nie robi dla ukochanego.
Zakryłem się Xsawierem i uśmiechnąłem do dziewczyny.
- Cześć! Idź do salonu, zaraz będzie śniadanie!
Dziewczyna uśmiechnęła się, zarumieniła i pobiegła do pokoju.
- Xsawier musisz mi pomóc...- wtedy zadzwonił mój telefon.- Kurwa...- zdjąłem go z lodówki i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, słucham.
Cały czas czułem ręce Xsawiera na moim tyłku i powrócił do robienia mi malinek kompletnie nie przejmując się Eri. Oby nie robił ich w widocznym miejscu bo go zabiję.
- Law, mam sprawę.
- Kid jesteś jedyną osobą która dzwoni do mnie parę razy dziennie, jestem zajęty.
- Nie pora na żarty, miej się na baczności, bo polują na nas.
Nagle spoważniałem.
- To od tej dziewczyny?
- Ta. Miej oczy i uszy szeroko otwarte bo w każdej chwili może się coś stać. Będę dzwonił co jakiś czas, sprawdzić czy nic ci nie jest.
- Rozumiem.- rozłączyłem się i pocałowałem Xsawira w czoło.- Skończysz śniadanie? Albo przynajmniej przyniesiesz mi jakieś bokserki? Potem może pójdziemy na jakieś zakupy, bo w moich spodniach nie jest ci zbyt wygodnie, co?
[Xsawier? Eri?]
Zakryłem się Xsawierem i uśmiechnąłem do dziewczyny.
- Cześć! Idź do salonu, zaraz będzie śniadanie!
Dziewczyna uśmiechnęła się, zarumieniła i pobiegła do pokoju.
- Xsawier musisz mi pomóc...- wtedy zadzwonił mój telefon.- Kurwa...- zdjąłem go z lodówki i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, słucham.
Cały czas czułem ręce Xsawiera na moim tyłku i powrócił do robienia mi malinek kompletnie nie przejmując się Eri. Oby nie robił ich w widocznym miejscu bo go zabiję.
- Law, mam sprawę.
- Kid jesteś jedyną osobą która dzwoni do mnie parę razy dziennie, jestem zajęty.
- Nie pora na żarty, miej się na baczności, bo polują na nas.
Nagle spoważniałem.
- To od tej dziewczyny?
- Ta. Miej oczy i uszy szeroko otwarte bo w każdej chwili może się coś stać. Będę dzwonił co jakiś czas, sprawdzić czy nic ci nie jest.
- Rozumiem.- rozłączyłem się i pocałowałem Xsawira w czoło.- Skończysz śniadanie? Albo przynajmniej przyniesiesz mi jakieś bokserki? Potem może pójdziemy na jakieś zakupy, bo w moich spodniach nie jest ci zbyt wygodnie, co?
[Xsawier? Eri?]
Od Xsawiera cd Law'a
- Tak! Tak! Proszę! - Wykrzyknąłem... trochę za głośno. - A będziesz miał coś pod tym fartuszkiem? - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Zobaczę... - Odparł wymijająco, ale przytulił się do mnie bardziej. Objąłem go trochę, aż poczułem zimny termofor, który trzymał Law przy piersi.
- Teraz nie zasnę. Za dużo o tobie myślę... - Wyszeptałem. Traff nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niego. Już zdążył zasnąć. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Sen nie przychodził, ale chociaż powieki mi odpoczną.
~~~~RANO~~~~
Czułem jak rano Law mnie opuszcza. Wstałem zaraz po nim i wymknąłem się pod prysznic. Letnia woda zmyla ze mnie wszystkie brudy, wczorajszego wieczoru. Po umyciu się, włożyłem jakieś bokserki Traff'a i jego spodnie. Jestem na tyle zacofany, że nie wziąłem walizki z ubraniami z firmy... Jego ubrania były na mnie trochę ciasne, ale postanowiłem wytrzymać. Poszedłem do kuchni. Od razu ujrzałem cudny widok. Law szykował stół na śniadanie. I naprawdę założył różowy fartuszek~! Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Dzień dobry. - Powiedział i odwrócił się do blatu, po parę rzeczy. Moje oczy rozszerzyły się. On... on... nie miał nic pod spodem! Widziałem jego cały tyłeczek~! Mój tyłeczek! Uradowany podszedłem go od tyłu i złapałem go za biodra.
- Ślicznie wyglądasz. - Wyszeptałem mu do ucha. Zacząłem powoli obcałowywać jego ramię, co jakiś czas robiąc małe różowe malinki. Jedną rękę położyłem mu na pośladku. - Podniecasz mnie. - Law właśnie kroił jakieś warzywa. Delikatnie wyjąłem nóż z jego reki, odłożyłem go na stół, i jednym ruchem odwróciłem go do siebie twarzą. Na mojej twarzy zagościł krótki uśmieszek, a potem pocałowałem go namiętnie. Dwoma rękami złapałem go za tyłek, a on zatopił dłonie w moich włosach.
- Cześć~! Wróci... - Usłyszałem od strony drzwi. Nieszczęśliwy odwróciłem się do przybysza. A drzwiach stała Erick'a, a na jej twarzy było widać wielkie zdziwienie. Oblizałem obrzmiałe od pocałunku wargi.
- Cześć.
<Law?>
- Zobaczę... - Odparł wymijająco, ale przytulił się do mnie bardziej. Objąłem go trochę, aż poczułem zimny termofor, który trzymał Law przy piersi.
- Teraz nie zasnę. Za dużo o tobie myślę... - Wyszeptałem. Traff nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niego. Już zdążył zasnąć. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Sen nie przychodził, ale chociaż powieki mi odpoczną.
~~~~RANO~~~~
Czułem jak rano Law mnie opuszcza. Wstałem zaraz po nim i wymknąłem się pod prysznic. Letnia woda zmyla ze mnie wszystkie brudy, wczorajszego wieczoru. Po umyciu się, włożyłem jakieś bokserki Traff'a i jego spodnie. Jestem na tyle zacofany, że nie wziąłem walizki z ubraniami z firmy... Jego ubrania były na mnie trochę ciasne, ale postanowiłem wytrzymać. Poszedłem do kuchni. Od razu ujrzałem cudny widok. Law szykował stół na śniadanie. I naprawdę założył różowy fartuszek~! Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Dzień dobry. - Powiedział i odwrócił się do blatu, po parę rzeczy. Moje oczy rozszerzyły się. On... on... nie miał nic pod spodem! Widziałem jego cały tyłeczek~! Mój tyłeczek! Uradowany podszedłem go od tyłu i złapałem go za biodra.
- Ślicznie wyglądasz. - Wyszeptałem mu do ucha. Zacząłem powoli obcałowywać jego ramię, co jakiś czas robiąc małe różowe malinki. Jedną rękę położyłem mu na pośladku. - Podniecasz mnie. - Law właśnie kroił jakieś warzywa. Delikatnie wyjąłem nóż z jego reki, odłożyłem go na stół, i jednym ruchem odwróciłem go do siebie twarzą. Na mojej twarzy zagościł krótki uśmieszek, a potem pocałowałem go namiętnie. Dwoma rękami złapałem go za tyłek, a on zatopił dłonie w moich włosach.
- Cześć~! Wróci... - Usłyszałem od strony drzwi. Nieszczęśliwy odwróciłem się do przybysza. A drzwiach stała Erick'a, a na jej twarzy było widać wielkie zdziwienie. Oblizałem obrzmiałe od pocałunku wargi.
- Cześć.
<Law?>
Od Edvard'a c.d Raymond'a
On! Mam ochotę go zamordować tutaj na miejscu. Znów podjechałem do niego.
-Słucha no! Lubię spokojne miasteczka, ale tutaj jest sam las i parę krów! Zero zasięgu a ja mam pracę w której cały czas muszę być aktywny. Jadę na Florydę, mam tam domek na plaży w spokojnym miejscu daleko od miasta więc mnie nie obrażaj knypku. Jestem miły więc proponuję ci podwózkę!- powiedziałem łagodnie. Dzięki pracy umiem grać perfekcyjnie i też się przydaje do uwodzenia kobiet lub facetów.
-Więc jak? Jak będziesz się czuł zakłopotany to będziesz mi wsiał przysługę. Właśnie jestem Edvard.
<Raymond?>
-Słucha no! Lubię spokojne miasteczka, ale tutaj jest sam las i parę krów! Zero zasięgu a ja mam pracę w której cały czas muszę być aktywny. Jadę na Florydę, mam tam domek na plaży w spokojnym miejscu daleko od miasta więc mnie nie obrażaj knypku. Jestem miły więc proponuję ci podwózkę!- powiedziałem łagodnie. Dzięki pracy umiem grać perfekcyjnie i też się przydaje do uwodzenia kobiet lub facetów.
-Więc jak? Jak będziesz się czuł zakłopotany to będziesz mi wsiał przysługę. Właśnie jestem Edvard.
<Raymond?>
Od Law'a cd Xsawiera
- Też cię kocham.- ścisnąłem jego rękę i
pocałowałem go w ramię.- A teraz idź spać.
Xsawier przekręcił się na bok, tak, że spotkaliśmy się wzrokiem. Uśmiechał się szeroko.
- Trochę się o ciebie martwię wiesz?- przeczesał mi włosy ręką.- Jesteś ciepły i masz rumieńce.
- Ej, ej, to ja tutaj jestem lekarzem i stwierdzam, że nic mi nie jest, a ty powinieneś iść spać.- cmoknąłem go w nos.- Zaraz przyjdę idę zmyć tą krew z ramion, ale i tak połowę już wtarłem w prześcieradło.- zaśmiałem się i wstałem z łóżka.
Zakręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze, kurde... Muszę się ochłodzić bo będzie źle i nic nie wyjdzie z tego by być chłopakiem Xsawiera. Zastanawiałem się przez chwilę czy założyć bokserki, ale przypomniało mi się, że zostały podarte, a jeśli poszedłbym po następne, to demon jeszcze by zauważył, że coś ze mną nie tak.
Ruszyłem więc do łazienki tak jak stałem, szybko wskoczyłem pod prysznic i włączyłem lodowatą wodę. Woda zmyła ze mnie resztki białej spermy i krew z ramion. Poprawiła też moją temperaturę ciała. Po paru minutach wylazłem z kabiny wytarłem się i poszedłem do sali operacyjnej. W środku unosił się zapach jakiegoś detergentu którego użyłem do odkażenia wszystkich przyrządów, podłogi, stołu i ogólnie wszystkiego. Wyjąłem z szafki termofor i napełniłem go lodowatą wodą, poczłapałem potem do kuchni i włożyłem tam parę kostek lodu. Zakręciłem korek i wróciłem do sypialni. Xsawier nadal trwał, chociaż oczy już mu się zamykały. Ułożyłem się obok niego i przytuliłem termofor do siebie.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz, co?- mruknąłem przysuwając się do Xsawiera, poczułem jego przyjemne ciepło, chociaż było trochę lżejsze.
- Chciałem pooglądać twój tyłek, bo chodzisz z odsłoniętym, a to niecodzienny widok.- uśmiechnął się.- Na którą masz jutro do pracy?
- Mam jutro nocny dyżur, więc jakoś na 20:00, wrócę w nocy.- wtuliłem się w niego i zamknąłem oczy, nic mi się teraz nie stanie od jego ciepła bo mam termofor.- Mogę ci jutro zrobić śniadanie, założę taki różowy fartuszek, chcesz?
[Xsawier?]
Xsawier przekręcił się na bok, tak, że spotkaliśmy się wzrokiem. Uśmiechał się szeroko.
- Trochę się o ciebie martwię wiesz?- przeczesał mi włosy ręką.- Jesteś ciepły i masz rumieńce.
- Ej, ej, to ja tutaj jestem lekarzem i stwierdzam, że nic mi nie jest, a ty powinieneś iść spać.- cmoknąłem go w nos.- Zaraz przyjdę idę zmyć tą krew z ramion, ale i tak połowę już wtarłem w prześcieradło.- zaśmiałem się i wstałem z łóżka.
Zakręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze, kurde... Muszę się ochłodzić bo będzie źle i nic nie wyjdzie z tego by być chłopakiem Xsawiera. Zastanawiałem się przez chwilę czy założyć bokserki, ale przypomniało mi się, że zostały podarte, a jeśli poszedłbym po następne, to demon jeszcze by zauważył, że coś ze mną nie tak.
Ruszyłem więc do łazienki tak jak stałem, szybko wskoczyłem pod prysznic i włączyłem lodowatą wodę. Woda zmyła ze mnie resztki białej spermy i krew z ramion. Poprawiła też moją temperaturę ciała. Po paru minutach wylazłem z kabiny wytarłem się i poszedłem do sali operacyjnej. W środku unosił się zapach jakiegoś detergentu którego użyłem do odkażenia wszystkich przyrządów, podłogi, stołu i ogólnie wszystkiego. Wyjąłem z szafki termofor i napełniłem go lodowatą wodą, poczłapałem potem do kuchni i włożyłem tam parę kostek lodu. Zakręciłem korek i wróciłem do sypialni. Xsawier nadal trwał, chociaż oczy już mu się zamykały. Ułożyłem się obok niego i przytuliłem termofor do siebie.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz, co?- mruknąłem przysuwając się do Xsawiera, poczułem jego przyjemne ciepło, chociaż było trochę lżejsze.
- Chciałem pooglądać twój tyłek, bo chodzisz z odsłoniętym, a to niecodzienny widok.- uśmiechnął się.- Na którą masz jutro do pracy?
- Mam jutro nocny dyżur, więc jakoś na 20:00, wrócę w nocy.- wtuliłem się w niego i zamknąłem oczy, nic mi się teraz nie stanie od jego ciepła bo mam termofor.- Mogę ci jutro zrobić śniadanie, założę taki różowy fartuszek, chcesz?
[Xsawier?]
Od Raymond'a c.d. Edvard'a
Stanąłem przy samochodzie, ale nie wsiadłem, coś mi tu śmierdziało... uśmiechnąłem się za to.
- Dzięki za troskę, ale nie. Zgaduję, że jak masz samochód, to jedziesz dość daleko i do dużego miasta, a ja lubie... jak ty to powiedziałeś? Wiochy? A, tak wiochy, lubię wiochy! I jeszcze nie lubię luksusów. - Zacząłem wyliczać czego nie lubię, co wolę itp. - A w ogóle to... mam chorobę lokomocyjną, a niedawno jadłem, więc chyba nie chcesz mieć zżyganej tapicerki w takim pięknym i luksusowym aucie, co? - Wyszczeżyłem się, poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem dalej pieszo.
- Dzięki za troskę, ale nie. Zgaduję, że jak masz samochód, to jedziesz dość daleko i do dużego miasta, a ja lubie... jak ty to powiedziałeś? Wiochy? A, tak wiochy, lubię wiochy! I jeszcze nie lubię luksusów. - Zacząłem wyliczać czego nie lubię, co wolę itp. - A w ogóle to... mam chorobę lokomocyjną, a niedawno jadłem, więc chyba nie chcesz mieć zżyganej tapicerki w takim pięknym i luksusowym aucie, co? - Wyszczeżyłem się, poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem dalej pieszo.
<Edvard?>
Od Xsawiera cd Law'a
Byłem taki szczęśliwy... ale oczywiście nie chciałem togo pokazać, dlatego od razu zmieniłem temat. Co i tak nie zmienia faktu, że nazwał nas parą! Matko, cieszę się jak mała dziewczynka...
- Tak... jestem zmęczony... ale było wspaniale Traff. - Szepnąłem mu do ucha, delikatnie odgarniając mokre włosy z czoła. - Jesteś niesamowity zarówno na dole i na górze. - Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego. Wydawał się trochę zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się do mnie. Objąłem go w pasie, przyciągając bliżej do siebie.
- Nie jest ci za ciepło? - Spytałem. Law pokręcił zaprzeczalnie głową, ale ja i tak wiedziałem swoje. Jego ciało nie było już tak lodowate. Zaczęło się robić ciepłe, a to na pewno nie wróżyło nic dobrego. Mimo wszystko nie chciałem się od niego odsuwać. Zwłaszcza po tym jak oficjalnie staliśmy się parą. Chciałem go tulić już zawsze i nigdy nie puścić. Już wcześniej zdałem sobie sprawę z tego ze go kocham, ale teraz miałem nadzieję, że i on mnie kocha. Spojrzałem na niego. Już prawie spał, ale jeszcze zerkał na mnie jednym okiem. Przybliżyłem się do niego i musnąłem delikatnie jego wargi, swoimi. Oddaliłem się by zobaczyć czy udało mi się go przebudzić. Udało się. Patrzył na mnie z uśmiechem. Pocałowałem go. Ale nie tak jak wcześniej. Wlałem w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia. Miłość, nadzieję, strach... strach przed odrzuceniem i samotnością. Nie był on przesycony namiętnością, tylko czystym uczuciem szczęścia. Nie chciałem tego kończyć, ale w końcu nie mogłem już złapać tchu. Kiedy w końcu przerwałem pocałunek odsunąłem się od ciała Traff'a. Nie chcę, żeby przez moją samolubność, coś mu się stało. Położyłem się na plecach i zamknąłem oczy. Byłem zmęczony. Poczułem jeszcze, jak Law przykrywa mnie kołdrą, która wcześniej została zepchnięta do rogu łóżka. Takie przykrycie nic mi nie dawało. Czułem zimno... co było dziwne, bo jak przytulałem Traff'a powinno mi być zimniej... sam tego nie rozumiem, ale przy nim po prostu jest inaczej. Poczułem jak jego ręką zaciska się na mojej. Odwzajemniłem uścisk. To musiało mi wystarczyć.
- Kocham cię. - Wyszeptałem bez namysłu. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z treści swoich własnych słów. Zacisnąłem bardziej oczy i czekałem. Czekałem aż wszystko co się przed chwilą wydarzyło rozwali się jak niestabilny domek z kart.
<Law?>
- Tak... jestem zmęczony... ale było wspaniale Traff. - Szepnąłem mu do ucha, delikatnie odgarniając mokre włosy z czoła. - Jesteś niesamowity zarówno na dole i na górze. - Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego. Wydawał się trochę zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się do mnie. Objąłem go w pasie, przyciągając bliżej do siebie.
- Nie jest ci za ciepło? - Spytałem. Law pokręcił zaprzeczalnie głową, ale ja i tak wiedziałem swoje. Jego ciało nie było już tak lodowate. Zaczęło się robić ciepłe, a to na pewno nie wróżyło nic dobrego. Mimo wszystko nie chciałem się od niego odsuwać. Zwłaszcza po tym jak oficjalnie staliśmy się parą. Chciałem go tulić już zawsze i nigdy nie puścić. Już wcześniej zdałem sobie sprawę z tego ze go kocham, ale teraz miałem nadzieję, że i on mnie kocha. Spojrzałem na niego. Już prawie spał, ale jeszcze zerkał na mnie jednym okiem. Przybliżyłem się do niego i musnąłem delikatnie jego wargi, swoimi. Oddaliłem się by zobaczyć czy udało mi się go przebudzić. Udało się. Patrzył na mnie z uśmiechem. Pocałowałem go. Ale nie tak jak wcześniej. Wlałem w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia. Miłość, nadzieję, strach... strach przed odrzuceniem i samotnością. Nie był on przesycony namiętnością, tylko czystym uczuciem szczęścia. Nie chciałem tego kończyć, ale w końcu nie mogłem już złapać tchu. Kiedy w końcu przerwałem pocałunek odsunąłem się od ciała Traff'a. Nie chcę, żeby przez moją samolubność, coś mu się stało. Położyłem się na plecach i zamknąłem oczy. Byłem zmęczony. Poczułem jeszcze, jak Law przykrywa mnie kołdrą, która wcześniej została zepchnięta do rogu łóżka. Takie przykrycie nic mi nie dawało. Czułem zimno... co było dziwne, bo jak przytulałem Traff'a powinno mi być zimniej... sam tego nie rozumiem, ale przy nim po prostu jest inaczej. Poczułem jak jego ręką zaciska się na mojej. Odwzajemniłem uścisk. To musiało mi wystarczyć.
- Kocham cię. - Wyszeptałem bez namysłu. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z treści swoich własnych słów. Zacisnąłem bardziej oczy i czekałem. Czekałem aż wszystko co się przed chwilą wydarzyło rozwali się jak niestabilny domek z kart.
<Law?>
Od Edvard'a c.d Raymond'a
Myślałem że mnie szlak jasny trafi na miejscu. Zatrzymałem się i poprawiłem okulary.
-Nie będę tracić cennego czasu na jakiegoś bachora!- rozejrzałem się za jakąś stacją benzynową. Marzyłem tylko tym by pojechać na Florydę moja willa nad plażą tylko czeka. Dostrzegłem wreszcie stację pobiegłem i kupiłem baniaki z paliwem. Dość szybko znalazłem się koło auta na całe szczęście nikt nie próbował się do niego. Ale czego mogę się spodziewać po takim zadupiu. Wsiadłem i dałem gaz do dechy.
-Florydo nadchodzę!- wydarłem się. Przejechałem koło tego chłopaka.
-A może tak by się nim zabawić?- mruknąłem i cofnąłem się.
-Sory za tamto ale byłem lekko zirytowany. Może ciebie gdzieś podwiesić?- uśmiechnąłem się przyjaźnie.
<Raymond?>
-Nie będę tracić cennego czasu na jakiegoś bachora!- rozejrzałem się za jakąś stacją benzynową. Marzyłem tylko tym by pojechać na Florydę moja willa nad plażą tylko czeka. Dostrzegłem wreszcie stację pobiegłem i kupiłem baniaki z paliwem. Dość szybko znalazłem się koło auta na całe szczęście nikt nie próbował się do niego. Ale czego mogę się spodziewać po takim zadupiu. Wsiadłem i dałem gaz do dechy.
-Florydo nadchodzę!- wydarłem się. Przejechałem koło tego chłopaka.
-A może tak by się nim zabawić?- mruknąłem i cofnąłem się.
-Sory za tamto ale byłem lekko zirytowany. Może ciebie gdzieś podwiesić?- uśmiechnąłem się przyjaźnie.
<Raymond?>
czwartek, 26 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
- Nie tak głośno!- skarciłem go i zacząłem się powoli
poruszać.- Następnym razem gdy będziemy to robić, to będziemy w sali
operacyjnej, tam są grube ściany.- pocałowałem go w szyję i przyspieszyłem tępo.
Xsawier pojękiwał, a rękoma złapał mnie za ramiona, wbijając mi boleśnie paznokcie w skórę, niby bolało, ale nie przeszkadzało mi to.
- To dlatego taki... ahhh! Zamyślony jesteś?
- Ja zamyślony?- uśmiechnąłem się.- Chyba tylko o tobie.
No i nie tylko, myślałem nad tym co muszę zrobić po seksie z nim. I doszedłem do wniosku, że kostki lodu. Demon był taki gorący, to znaczy, dla normalnego człowieka to normalna temperatura, ale ja jestem zamrażarką.
Chłopak głośniej jęknął i wbił mi palce tak, że po moich ramionach ściekły stróżki mojej rzadkiej krwi, Xsawier chyba nie jest przyzwyczajony do tego uczucia i coś czuję, że następnym razem to ja będę na dole. To może nawet lepiej? Ale gdy tylko będzie chciał być na dole to od razu spełnię jego życzenie.
- Traffy!- krzyknął.
- Huh? Zimno?
- Nie! Znowu się za.. Zamyśliłeś! A ja dochodzę!
Demon jęknął głośniej i doszedł rozlewając soją spermę na moim torsie. Jego wszystkie mięśnie się na mnie zacisnęły sprawiając mi o wiele więcej przyjemności, od razu doszedłem wieńcząc to głośnym sapnięciem.
Powoli wyszedłem z chłopaka i nachyliłem się nad nim.
- To już nasz drugi raz...- uśmiechnąłem się i nachalnie pocałowałem go w usta.- Możemy się już nazwać parą?
Starł palcem trochę spermy z mojego brzucha i włożył sobie do buzi.
- Sądzę, ze tak.- uśmiechnął się i tym razem zlizał mi krew z ramienia.- Sory za tą krew...
- ależ nic się nie stało.- pocałowałem go w czoło.- Zmęczony? Masz słodkie rumieńce.- pogłaskałem go po policzku i uderzyło mnie nagłe ciepło.
[Xsawier?]
Xsawier pojękiwał, a rękoma złapał mnie za ramiona, wbijając mi boleśnie paznokcie w skórę, niby bolało, ale nie przeszkadzało mi to.
- To dlatego taki... ahhh! Zamyślony jesteś?
- Ja zamyślony?- uśmiechnąłem się.- Chyba tylko o tobie.
No i nie tylko, myślałem nad tym co muszę zrobić po seksie z nim. I doszedłem do wniosku, że kostki lodu. Demon był taki gorący, to znaczy, dla normalnego człowieka to normalna temperatura, ale ja jestem zamrażarką.
Chłopak głośniej jęknął i wbił mi palce tak, że po moich ramionach ściekły stróżki mojej rzadkiej krwi, Xsawier chyba nie jest przyzwyczajony do tego uczucia i coś czuję, że następnym razem to ja będę na dole. To może nawet lepiej? Ale gdy tylko będzie chciał być na dole to od razu spełnię jego życzenie.
- Traffy!- krzyknął.
- Huh? Zimno?
- Nie! Znowu się za.. Zamyśliłeś! A ja dochodzę!
Demon jęknął głośniej i doszedł rozlewając soją spermę na moim torsie. Jego wszystkie mięśnie się na mnie zacisnęły sprawiając mi o wiele więcej przyjemności, od razu doszedłem wieńcząc to głośnym sapnięciem.
Powoli wyszedłem z chłopaka i nachyliłem się nad nim.
- To już nasz drugi raz...- uśmiechnąłem się i nachalnie pocałowałem go w usta.- Możemy się już nazwać parą?
Starł palcem trochę spermy z mojego brzucha i włożył sobie do buzi.
- Sądzę, ze tak.- uśmiechnął się i tym razem zlizał mi krew z ramienia.- Sory za tą krew...
- ależ nic się nie stało.- pocałowałem go w czoło.- Zmęczony? Masz słodkie rumieńce.- pogłaskałem go po policzku i uderzyło mnie nagłe ciepło.
[Xsawier?]
Od Xsawier cd Law'a
- N...nie. - Wysapałem. Było mi tak dobrze... Muszę poważnie pomyśleć, czy nie pozwalać mu na to częściej. Wszystkiego się dowiem jak już we mnie wejdzie. Law jak tylko usłyszał moją odpowiedź, ściągnął do końca spodnie, ale zostawił bokserki. Bardzo dobrze widziałem, że nie ma już w nich miejsca, ale chyba chciał, żebym to ja je ściągnął. Tak też zrobiłem. Jego palce dalej się we mnie poruszały, więc miałem raczej małe pole manewru, ale udało mi się jako tako podnieść i złapać śliską tkaninę bokserek. Chyba trochę za bardzo chciałem się do niego dostać, bo zamiast zdjąć je z niego, podarłem je... No cóż. Najwyżej kupie mu nowe~! Rzuciłem zdarty materiał na ziemie i zacząłem cieszyć się widokiem nagiego Traff'a. Jak można mieć tak doskonały tyłek.
- Dobra. Starczy tego. - Powiedział Law i rzucił mnie z powrotem na łóżko. Chyba lubił przejmować kontrolę. Niestety ja tez to lubiłem... Ale tym razem mu pozwolę. Chcę zobaczyć go w akcji.
- Law... - wyszeptałem odwracając od niego wzrok. Nagle zrobiłem się jakoś nieśmiały. - Wejdź już. Proszę... Nie wytrzymam dłużej. - Zagryzłem trzy palce, przygotowując się na ból... Który nie nastał. Spojrzałem na niego. Siedział sobie i dalej grzebał palcami w moim tyłku. Czy on kurwa nie dosłyszy!?
- Traff. Nie przeciągaj. Jestem już przygotowany do cholery! - Krzyknąłem trochę łamiącym się głosem. Law popatrzył na mnie. Chyba dopiero teraz zauważył, że coś do niego mówiłem. O czym on myśli, zamiast się ze mną pieprzyć!? Ja tu wychodzę z siebie, a on mnie ignoruje!? Będzie kara, do cholery! Teraz już zareagował. I to trochę szybko. Wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Po moim ciele przeszedł ból, który w jednej chwili przeszedł w krzyk. Nie zdążyłem nic z tym zrobić. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą nic podejrzewać...
<Law?>
- Dobra. Starczy tego. - Powiedział Law i rzucił mnie z powrotem na łóżko. Chyba lubił przejmować kontrolę. Niestety ja tez to lubiłem... Ale tym razem mu pozwolę. Chcę zobaczyć go w akcji.
- Law... - wyszeptałem odwracając od niego wzrok. Nagle zrobiłem się jakoś nieśmiały. - Wejdź już. Proszę... Nie wytrzymam dłużej. - Zagryzłem trzy palce, przygotowując się na ból... Który nie nastał. Spojrzałem na niego. Siedział sobie i dalej grzebał palcami w moim tyłku. Czy on kurwa nie dosłyszy!?
- Traff. Nie przeciągaj. Jestem już przygotowany do cholery! - Krzyknąłem trochę łamiącym się głosem. Law popatrzył na mnie. Chyba dopiero teraz zauważył, że coś do niego mówiłem. O czym on myśli, zamiast się ze mną pieprzyć!? Ja tu wychodzę z siebie, a on mnie ignoruje!? Będzie kara, do cholery! Teraz już zareagował. I to trochę szybko. Wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Po moim ciele przeszedł ból, który w jednej chwili przeszedł w krzyk. Nie zdążyłem nic z tym zrobić. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą nic podejrzewać...
<Law?>
środa, 25 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
Czułem jego ciepłe dłonie na moich pośladkach, on
chyba naprawdę czuje coś do mojego tyłka... Chyba powinienem się cieszyć, nie?
Zsunąłem się z blatu i przejąłem kontrolę. Teraz ja będę na górze. Wsunąłem mu
ręce pod koszulę i zacząłem całować po szyi.
- A może w sypialnie doktorze?- mruknął.
- Ehem.- nie przestawałem całować.
Zaczęliśmy iść w stronę sypialni nie rozłączając się, co chwila się o coś obijaliśmy, ale w końcu pchnąłem demona na łóżko i zdjąłem z siebie koszulkę. Pochyliłem się na chłopakiem i wpiłem w jego ciepłe usta, już czułem jak mi się gorąco robi, ale wytrzymam. Potem pewnie trochę pokwiczę, że mi niedobrze i przejdzie.
Jego dłonie błądziły po moich plecach, a ja ściągnąłem z niego jego koszulkę.
- Zdejmuj spodnie.- zamruczałem przenosząc się z całowaniem na jego tors.
Błądziłem swoim zimnym językiem po jego cieplutkim ciele, ssałem jego sutki i robiłem malinki, w tym czasie zdjął swoje spodnie.
- Bokserki też kochanie.- zaśmiałem się i włożyłem mu palce do ust by dobrze je naślinił.- Z resztą nie ważne, sam to zrobię.
Złapałem za krawędź jego bokserek i pociągnąłem w dół, moim oczom ukazał się nabrzmiały członek na którego miałem ochotę.
Wyjąłem palce z ust demona nachyliłem się nad nim.
- Gotowy?
- Z tobą zawsze.
Włożyłem w niego jeden palec i tak słodko jęknął, boże jaki on w środku gorący. Zacząłem poruszać jednym palcem.
- Musisz się rozluźnić.- wsunąłem język do jego ust, Xsawier zaczął cicho sapać.
Włożyłem w niego drugi palec, a potem delikatnie trzeci i zacząłem poruszać. Chłopak starał się powstrzymywać od jęków, ale nie zawsze mu wychodziło. Miał takie ładne rumieńce, ja pewnie też je miałem, było mi gorąco. Ale wiedziałem, że wytrzymam, nic na razie mnie nie bolało, ani nie było mi słabo. Czułem tylko ucisk w spodniach i wielką przyjemność.
Jedną ręką cały czas poruszałem, a drugą zacząłem rozpinać swoje spodnie.
- To jak Xsawier, nie rozmyśliłeś się?- uśmiechnąłem się.
[Xsawier?]
- A może w sypialnie doktorze?- mruknął.
- Ehem.- nie przestawałem całować.
Zaczęliśmy iść w stronę sypialni nie rozłączając się, co chwila się o coś obijaliśmy, ale w końcu pchnąłem demona na łóżko i zdjąłem z siebie koszulkę. Pochyliłem się na chłopakiem i wpiłem w jego ciepłe usta, już czułem jak mi się gorąco robi, ale wytrzymam. Potem pewnie trochę pokwiczę, że mi niedobrze i przejdzie.
Jego dłonie błądziły po moich plecach, a ja ściągnąłem z niego jego koszulkę.
- Zdejmuj spodnie.- zamruczałem przenosząc się z całowaniem na jego tors.
Błądziłem swoim zimnym językiem po jego cieplutkim ciele, ssałem jego sutki i robiłem malinki, w tym czasie zdjął swoje spodnie.
- Bokserki też kochanie.- zaśmiałem się i włożyłem mu palce do ust by dobrze je naślinił.- Z resztą nie ważne, sam to zrobię.
Złapałem za krawędź jego bokserek i pociągnąłem w dół, moim oczom ukazał się nabrzmiały członek na którego miałem ochotę.
Wyjąłem palce z ust demona nachyliłem się nad nim.
- Gotowy?
- Z tobą zawsze.
Włożyłem w niego jeden palec i tak słodko jęknął, boże jaki on w środku gorący. Zacząłem poruszać jednym palcem.
- Musisz się rozluźnić.- wsunąłem język do jego ust, Xsawier zaczął cicho sapać.
Włożyłem w niego drugi palec, a potem delikatnie trzeci i zacząłem poruszać. Chłopak starał się powstrzymywać od jęków, ale nie zawsze mu wychodziło. Miał takie ładne rumieńce, ja pewnie też je miałem, było mi gorąco. Ale wiedziałem, że wytrzymam, nic na razie mnie nie bolało, ani nie było mi słabo. Czułem tylko ucisk w spodniach i wielką przyjemność.
Jedną ręką cały czas poruszałem, a drugą zacząłem rozpinać swoje spodnie.
- To jak Xsawier, nie rozmyśliłeś się?- uśmiechnąłem się.
[Xsawier?]
Od Xsawiera cd Law'a
Przez chwilę przyswajałem tą informację.
- Rozumiem. - Popatrzyłem mu w oczy. Wydawał się trochę zdziwiony. Widocznie liczył na inną reakcję.
- To tyle? -
- Tak. Sam też kiedyś pracowałem w mafii... Ba! To była moja mafia. Wiem co się z tym wiąże. - Dalej trzymałem go za ramiona. Jakoś nie chciałem go puszczać. Czułem zimno rozchodzące się po moich dłoniach. Takie przyjemne... Cieszyłem się, że jednak powiedział mi prawdę. Chyba bym nie zniósł długo rozłąki z nim. W końcu i tak bym wrócił, nie zważając na jego kłamstwa. Ehh... Kiedy ja się tak zaangażowałem? Law westchnął.
- Rozumiem, że wszystko już okej? - Zapytał.
- Tak, ale nie okłamuj mnie więcej. - Zażądałem. - Nienawidzę kłamstwa, ani zatajania prawdy. - puściłem go z trudem.
- Demon nienawidzi kłamstwa... ciekawe.
- Nie dopisuj tego, do zeszytu. Jestem wyjątkowym okazem. - Poszedłem posprzątać talerze, które wcześniej rozrzuciłem.
- Naprawdę byłeś szefem mafii? Jakiej? - Teraz to mnie będzie wypytywał. Jakby już miał mało informacji na mój temat. Może opowiem mu całe moje życie? Może to trochę zająć, ale problemu nie będę miał, bo mam niesamowita pamięć... niestety.
- Tak. Daleko stąd. I na razie nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałem odwracając się do niego. Znowu siedział na blacie. Wyglądał tak słodko... Podszedłem do niego i stanąłem między jego nogami.
- Obiecaj mi jedno. - Powiedziałem patrząc na jego uroczą twarzyczkę.
- Co?
- Rób to rzadziej. Nie lubię zapachu krwi... robię się wtedy... nerwowy.
- W jakim sensie? - Znowu te jego pytania.
- Mam ochotę kogoś zabić. - Nie chciałem owijać w bawełnę. To nie w moim stylu. - Rano ledwo się powstrzymałem. - Położyłem ręce na blacie, tuż za jego tyłeczkiem. Ahh... ten tyłeczek!
- Chciałeś mnie zabić? - Pokiwałem potwierdzająco głową.
- Ale teraz chcę zrobić coś innego. - Uśmiechnąłem się szeroko. Już on wiedział co chcę z nim zrobić.
- O nie! Jeszcze nie wyzdrowiałem po ostatnim! Myślisz, że kim jestem!? - Dał się złapać. Hehehehehe...
- A kto powiedział, że będziesz na dole? - Zapytałem i nie czekając na odpowiedź, wbiłem się w jego usta. Na początku chwilę protestował, ale po chwili już był caaaały mój~! Wsunąłem mu język między wargi, a moje ręce po raz kolejny złapały go za tyłek. Naparłem na niego mocniej, by poczuć całe jego zimno. To takie podniecające... pierwszy raz chcę, żeby ktoś we mnie wszedł. I to bardzo!
<Lawik?>
- Rozumiem. - Popatrzyłem mu w oczy. Wydawał się trochę zdziwiony. Widocznie liczył na inną reakcję.
- To tyle? -
- Tak. Sam też kiedyś pracowałem w mafii... Ba! To była moja mafia. Wiem co się z tym wiąże. - Dalej trzymałem go za ramiona. Jakoś nie chciałem go puszczać. Czułem zimno rozchodzące się po moich dłoniach. Takie przyjemne... Cieszyłem się, że jednak powiedział mi prawdę. Chyba bym nie zniósł długo rozłąki z nim. W końcu i tak bym wrócił, nie zważając na jego kłamstwa. Ehh... Kiedy ja się tak zaangażowałem? Law westchnął.
- Rozumiem, że wszystko już okej? - Zapytał.
- Tak, ale nie okłamuj mnie więcej. - Zażądałem. - Nienawidzę kłamstwa, ani zatajania prawdy. - puściłem go z trudem.
- Demon nienawidzi kłamstwa... ciekawe.
- Nie dopisuj tego, do zeszytu. Jestem wyjątkowym okazem. - Poszedłem posprzątać talerze, które wcześniej rozrzuciłem.
- Naprawdę byłeś szefem mafii? Jakiej? - Teraz to mnie będzie wypytywał. Jakby już miał mało informacji na mój temat. Może opowiem mu całe moje życie? Może to trochę zająć, ale problemu nie będę miał, bo mam niesamowita pamięć... niestety.
- Tak. Daleko stąd. I na razie nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałem odwracając się do niego. Znowu siedział na blacie. Wyglądał tak słodko... Podszedłem do niego i stanąłem między jego nogami.
- Obiecaj mi jedno. - Powiedziałem patrząc na jego uroczą twarzyczkę.
- Co?
- Rób to rzadziej. Nie lubię zapachu krwi... robię się wtedy... nerwowy.
- W jakim sensie? - Znowu te jego pytania.
- Mam ochotę kogoś zabić. - Nie chciałem owijać w bawełnę. To nie w moim stylu. - Rano ledwo się powstrzymałem. - Położyłem ręce na blacie, tuż za jego tyłeczkiem. Ahh... ten tyłeczek!
- Chciałeś mnie zabić? - Pokiwałem potwierdzająco głową.
- Ale teraz chcę zrobić coś innego. - Uśmiechnąłem się szeroko. Już on wiedział co chcę z nim zrobić.
- O nie! Jeszcze nie wyzdrowiałem po ostatnim! Myślisz, że kim jestem!? - Dał się złapać. Hehehehehe...
- A kto powiedział, że będziesz na dole? - Zapytałem i nie czekając na odpowiedź, wbiłem się w jego usta. Na początku chwilę protestował, ale po chwili już był caaaały mój~! Wsunąłem mu język między wargi, a moje ręce po raz kolejny złapały go za tyłek. Naparłem na niego mocniej, by poczuć całe jego zimno. To takie podniecające... pierwszy raz chcę, żeby ktoś we mnie wszedł. I to bardzo!
<Lawik?>
Od Law'a cd Xsawiera
Boże... Oby tylko nie wypytywał o nic... Dlaczego ja
się w ogóle tak martwię? Przecież nie jesteśmy razem i nie msze mu się z
niczego tłumaczyć... Ale i tak byłem skrępowany, siedziałem jak na szpilkach i
jadłem tak, jakby w tym pysznym omlecie była jakaś trucizna.
- Nie krępuj się. Możesz już zacząć wyjaśnienia.-
mruknął do mnie gdy zmywał.
Siedziałem na blacie ze spuszczoną głową, czułem się jak jakiś dzieciak który coś nabroił...
- To... To była sąsiadka.
- Sąsiadka, tak? I dlaczego się niby wykrwawiła, co?
- Zaczęła rodzić i... I przyprowadzili ją do mnie, ale zmarła w trakcie porodu, dziecko zresztą też urodziło się martwe.- oby uwierzył.
- I to dlatego wyrzuciłeś ją przez okno, tak?
- Nie wyrzuciłem ją przez okno.- oburzyłem się, cholera... skąd on to wszystko wie?! Boże przecież to demon..
Nagle Xsawier rzucił talerz do zlewu, czułem jaki jest wkurzony.
- Możesz przestać kłamać!?
- Nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć.- warknąłem.
- Racja, nie musisz, ale skoro nie chcesz powiedzieć, to nie zobaczysz mnie już więcej.- rzucił następne talerze do zlewu i wyłączył lecącą wodę.
Demon wytarł ręce o ścierkę i wyszedł z kuchni.
- Gdzie idziesz?- zeskoczyłem z blatu.
- Wynoszę się stąd, ja nie będę żył z kimś w kłamstwie.- otworzył drzwi wyjściowe i zatrzymał się w nich.- A więc decyduj, powiesz czy nie?
Kurwa. Nie chce żeby odchodził bo przywiązałem się do niego, ale nie chce też powiedzieć. Irytuje mnie taka niemoc. Spojrzałem na podłogę.
- Powiem.
Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i przekręcanego zamka. Potem Xsawier złapał mnie za ramiona i zmusił bym na niego spojrzał. Poczułem jego gorące ręce.
- To gadaj.
- To ja ją zabiłem.- mruknąłem grobowym głosem.- Mniej więcej co drugi dzień kogoś zabijam, by wydobyć z niego informacje. Jestem członkiem mafii i dostałem rolę kata.
[Xsawier?]
Siedziałem na blacie ze spuszczoną głową, czułem się jak jakiś dzieciak który coś nabroił...
- To... To była sąsiadka.
- Sąsiadka, tak? I dlaczego się niby wykrwawiła, co?
- Zaczęła rodzić i... I przyprowadzili ją do mnie, ale zmarła w trakcie porodu, dziecko zresztą też urodziło się martwe.- oby uwierzył.
- I to dlatego wyrzuciłeś ją przez okno, tak?
- Nie wyrzuciłem ją przez okno.- oburzyłem się, cholera... skąd on to wszystko wie?! Boże przecież to demon..
Nagle Xsawier rzucił talerz do zlewu, czułem jaki jest wkurzony.
- Możesz przestać kłamać!?
- Nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć.- warknąłem.
- Racja, nie musisz, ale skoro nie chcesz powiedzieć, to nie zobaczysz mnie już więcej.- rzucił następne talerze do zlewu i wyłączył lecącą wodę.
Demon wytarł ręce o ścierkę i wyszedł z kuchni.
- Gdzie idziesz?- zeskoczyłem z blatu.
- Wynoszę się stąd, ja nie będę żył z kimś w kłamstwie.- otworzył drzwi wyjściowe i zatrzymał się w nich.- A więc decyduj, powiesz czy nie?
Kurwa. Nie chce żeby odchodził bo przywiązałem się do niego, ale nie chce też powiedzieć. Irytuje mnie taka niemoc. Spojrzałem na podłogę.
- Powiem.
Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi i przekręcanego zamka. Potem Xsawier złapał mnie za ramiona i zmusił bym na niego spojrzał. Poczułem jego gorące ręce.
- To gadaj.
- To ja ją zabiłem.- mruknąłem grobowym głosem.- Mniej więcej co drugi dzień kogoś zabijam, by wydobyć z niego informacje. Jestem członkiem mafii i dostałem rolę kata.
[Xsawier?]
Od Xsawiera cd Law'a
Był cały w krwi. Modliłem się tylko, żeby to nie była jego krew. W końcu doktorek otworzył lekko drzwi.
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia? - Wystawił głowę i patrzył się na mnie jakby nigdy nic. Czy on ma mnie za idiotę!? Czułem i widziałem krew na nim, i wiedziałem, że była też w pomieszczeniu. To była krew kobiety... która już nie żyje, a jej ciało leży pod oknem. Czy on myślał, że ukryje coś takiego przede mną?! Byłem najsilniejszym demonem śmierci! Po zapachu krwi wyczuwam do kogo należała krew i czy ta osoba żyje... wszystko mam jak na dłoni. Jeszcze chwilę, a stracę nad sobą kontrole... uspokój się... uspokój się...
- Jasne. - Odwróciłem się i poszedłem do drzwi. Bez zastanowienia wyszedłem na zewnątrz. Po co mam się denerwować!? Przecież to nie tak, że jesteśmy razem... po prostu raz się ze sobą przespaliśmy i tyle. Nie znamy się id razu na wylot. To, że ja mu powiedziałem o tym, że jestem człowiekiem, nie znaczy, że on ma mi mówić, o tym kim naprawdę jest! Po co!? Kurwa, po co!? Musiałem się przewietrzyć. Może jak wrócę, to wszystko będzie już posprzątane. Oczywiście Law będzie musiał odpowiedzieć na moje pytania. Nie zostawię tego tak. Zwłaszcza, że specjalnie wziąłem sobie wolne od pracy. Chciałem spędzić trochę czasu z Traff'em bez martwienia się o firmę, a teraz to wszystko może pójść na marne. Poszedłem w stronę najbliższego marketu. Szybko wpakowałem do koszyka jakieś produkty. Nawet nie myślałem co brałem... Cały czas myślałem o doktorku. Kimkolwiek był... było to coś nielegalnego. Nie żebym miał coś przeciwko. W swoim życiu zabiłem dużo ludzi i nie tylko ludzi. I większość z nich była niewinna... ale nie mówmy o tym. Najbardziej trapiło mnie pytanie, czemu mi nic nie powiedział? Jestem demonem do cholery! Może tak się zachowuje, ale nie jestem potulny i kochany dla każdego! Kiedyś byłem inny, ale życie na ziemi zmusiło mnie żebym się zmienił, i właściwie wyszło mi to na dobre.
- ... Proszę pana!
- T...tak!? - Skierowałem wzrok na kobietę przy kasie. Nawet nie zauważyłem, kiedy nadeszła moja kolej.
- Należy się 56$ - Podałem kasjerce kartę, a potem wstukałem pin. Baba jeszcze coś do mnie mówiła, o jakiejś siatce, czy czymś. Nie zwracając na nią uwagi wziąłem wszystko w ręce i wyszedłem ze sklepu. Chciałem jak najszybciej wszystko wyjaśnić. Nawet jakby miało mi się to nie podobać. Wróciłem do mieszkania prawie biegiem. Co było trudne, biorąc pod uwagę produkty, które miałem w rękach. Na szczęście nie było tego, aż tak dużo. Wszedłem przez drzwi i odłożyłem zakupy do kuchni. Traff jeszcze nie wyszedł z tego swojego pomieszczenia. Zacząłem szykować jedzenie. Zrobiłem prosty omlet z papryką i pomidorami. Może nie było to za gustowne danie, ale było szybkie i smaczne. Nakryłem do stołu. Teraz pozostało tylko czekać, aż Traff wyjdzie. Czekałem z 10 minut zanim raczył się w końcu pojawić.
- Przepraszam. Musiałem się umyć. - powiedział na wejściu. Nie dziwię ci się...
- Jedz, bo zaraz całkiem wystygnie. Potem porozmawiamy. - Zaczęliśmy jeść... w ciszy. Czułem rosnące napięcie miedzy nami. I na pewno nie było to napięcie seksualne. Ja zjadłem pierwszy. Doktorkowi widocznie nie spieszyło się do wyjaśnień. Czekałem cierpliwie, aż zje.
- Mówiłem ci już, że świetnie gotujesz? - Nieudolna próba przełamania ciszy.
- Tak. - Na tym skończyła się nasza rozmowa. Traff w końcu skończył jeść, a ja zacząłem sprzątać po obiedzie.
- Nie krępuj się. Możesz już zacząć wyjaśnienia. - Powiedziałem do niego, kiedy myłem naczynia.
<Traff?>
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia? - Wystawił głowę i patrzył się na mnie jakby nigdy nic. Czy on ma mnie za idiotę!? Czułem i widziałem krew na nim, i wiedziałem, że była też w pomieszczeniu. To była krew kobiety... która już nie żyje, a jej ciało leży pod oknem. Czy on myślał, że ukryje coś takiego przede mną?! Byłem najsilniejszym demonem śmierci! Po zapachu krwi wyczuwam do kogo należała krew i czy ta osoba żyje... wszystko mam jak na dłoni. Jeszcze chwilę, a stracę nad sobą kontrole... uspokój się... uspokój się...
- Jasne. - Odwróciłem się i poszedłem do drzwi. Bez zastanowienia wyszedłem na zewnątrz. Po co mam się denerwować!? Przecież to nie tak, że jesteśmy razem... po prostu raz się ze sobą przespaliśmy i tyle. Nie znamy się id razu na wylot. To, że ja mu powiedziałem o tym, że jestem człowiekiem, nie znaczy, że on ma mi mówić, o tym kim naprawdę jest! Po co!? Kurwa, po co!? Musiałem się przewietrzyć. Może jak wrócę, to wszystko będzie już posprzątane. Oczywiście Law będzie musiał odpowiedzieć na moje pytania. Nie zostawię tego tak. Zwłaszcza, że specjalnie wziąłem sobie wolne od pracy. Chciałem spędzić trochę czasu z Traff'em bez martwienia się o firmę, a teraz to wszystko może pójść na marne. Poszedłem w stronę najbliższego marketu. Szybko wpakowałem do koszyka jakieś produkty. Nawet nie myślałem co brałem... Cały czas myślałem o doktorku. Kimkolwiek był... było to coś nielegalnego. Nie żebym miał coś przeciwko. W swoim życiu zabiłem dużo ludzi i nie tylko ludzi. I większość z nich była niewinna... ale nie mówmy o tym. Najbardziej trapiło mnie pytanie, czemu mi nic nie powiedział? Jestem demonem do cholery! Może tak się zachowuje, ale nie jestem potulny i kochany dla każdego! Kiedyś byłem inny, ale życie na ziemi zmusiło mnie żebym się zmienił, i właściwie wyszło mi to na dobre.
- ... Proszę pana!
- T...tak!? - Skierowałem wzrok na kobietę przy kasie. Nawet nie zauważyłem, kiedy nadeszła moja kolej.
- Należy się 56$ - Podałem kasjerce kartę, a potem wstukałem pin. Baba jeszcze coś do mnie mówiła, o jakiejś siatce, czy czymś. Nie zwracając na nią uwagi wziąłem wszystko w ręce i wyszedłem ze sklepu. Chciałem jak najszybciej wszystko wyjaśnić. Nawet jakby miało mi się to nie podobać. Wróciłem do mieszkania prawie biegiem. Co było trudne, biorąc pod uwagę produkty, które miałem w rękach. Na szczęście nie było tego, aż tak dużo. Wszedłem przez drzwi i odłożyłem zakupy do kuchni. Traff jeszcze nie wyszedł z tego swojego pomieszczenia. Zacząłem szykować jedzenie. Zrobiłem prosty omlet z papryką i pomidorami. Może nie było to za gustowne danie, ale było szybkie i smaczne. Nakryłem do stołu. Teraz pozostało tylko czekać, aż Traff wyjdzie. Czekałem z 10 minut zanim raczył się w końcu pojawić.
- Przepraszam. Musiałem się umyć. - powiedział na wejściu. Nie dziwię ci się...
- Jedz, bo zaraz całkiem wystygnie. Potem porozmawiamy. - Zaczęliśmy jeść... w ciszy. Czułem rosnące napięcie miedzy nami. I na pewno nie było to napięcie seksualne. Ja zjadłem pierwszy. Doktorkowi widocznie nie spieszyło się do wyjaśnień. Czekałem cierpliwie, aż zje.
- Mówiłem ci już, że świetnie gotujesz? - Nieudolna próba przełamania ciszy.
- Tak. - Na tym skończyła się nasza rozmowa. Traff w końcu skończył jeść, a ja zacząłem sprzątać po obiedzie.
- Nie krępuj się. Możesz już zacząć wyjaśnienia. - Powiedziałem do niego, kiedy myłem naczynia.
<Traff?>
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
Spało mi się tak wygodnie... Tak fajnie... Jak nigdy
dotąd. Chociaż moje łóżko zrobiło się trochę wąskie... Czy ja na pewno byłem w
swojej sypialni? Nie ważne... Teraz śpię.
Nagle zadzwonił mój telefon, momentalnie otworzyłem oczy, to się nazywa refleks. Rozejrzałem się, demona nie było koło mnie... Spojrzałem morderczym wzrokiem na telefon, który leżał na stoliku i dzwonił.
- Kurwa jebana mać... Zabiję, zabiję, zabiję...- sięgnąłem po urządzenie i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, czego.- warknąłem.
- Nie tak ostro Taffy.- usłyszałem śmiech Kida po drugiej stronie.- Jak tam wieczorek?
- Nie twój interes, czego chcesz?
- Przypominam tylko, że chłopcy przyprowadzą ci tą dziewczynę.
- Poczekaj chwilę.- mruknąłem i podniosłem się.
Obszedłem całe mieszkanie poszukując demona, nie było go nigdzie, znalazłem tylko kanapki i karteczkę w kuchni, że wyszedł załatwić kilka spraw i życzył mi smacznego.
- Kid, stoisz tam jeszcze?- odezwałem się w końcu do telefonu.
- Nom.
- Przyprowadźcie mi ją za pół godziny.
- Tak z samego rana? Zwykle o tej porze wpieprzasz słodycze.
- Tak.
Rozłączyłem się i poszedłem do łazienki, powinienem się umyć nie? I tutaj trochę ogarnąć... Ciekawy jestem czy Xsawier wróci, oby wrócił tylko po tym jak koledzy wyniosą trupa. Umyłem się szybko w lodowatej wodzie i ubrałem się w białe spodnie rurki i T-shirt z lekkim konturem ludzkiego szkieletu, na to założyłem lekarski fartuch i na twarz czarną chustkę ze znakiem naszej mafii, oczywiście założyłem ją tak by było widać tylko uśmiech (wygląda to mniej więcej tak:
- Przesyłeczka doktorze.
- Gdzie złożyć podpisik?- parsknąłem.
- Wystarczy, że przyjmiesz to ścierwo.- rzucił dziewczynę mi pod nogi.- Chcemy się dowiedzieć wszystkiego i sprawdzaliśmy ją całą, nigdzie nie ma podsłuchów, ani innych rzeczy.
- Spoko.- złapałem ją za włosy i wciągnąłem do mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna łkała, ale nic nie mówiła, zwykle wszyscy zaczynali mi grozić.
- Musiałaś nieźle nabroić, co?- zaśmiałem się, dalej ją ciągnąc do sali operacyjnej.
Nie odpowiedziała i dobrze, później sobie pokrzyczy. Wciągnąłem ją na metalowy stół i dosyć głośno krzyknęła, z jej głowy zaczęła kapać krew, ups chyba jej troszkę skórę zdarłem ciągnąc za włosy~!
Przywiązałem ją do stołu i sięgnąłem po skalpel.
- Słyszałem, że za dużo widziałaś... Może mi coś opowiesz?
- Pierdol się!- syknęła.
- To była pierwsza szansa, masz trzy.- pomachałem jej skalpelem przed twarzą.
- Pożałujesz tego! Jesteś ścierwem! Moi cię dopadną! Zobaczysz! Już niedługo!
- Powiedziałaś tyle, że już mi się nie chce czekać.
Wbiłem blondynce skalpel w oko, wydarła się na całe gardło, ale i tak jej nikt nie usłyszy, ściany są za grube. Z oka trysnęła krew, dziewczyna ma duże ciśnienie...
- Powiesz coś?
-...
- No to idziemy dalej.- wbiłem jej skalpel w drugie oko.- Trzeba było gadać.- wzruszyłem ramionami.
- Nigdy!- krzyknęła z rozpaczą w głosie.
Uśmiechnąłem się i rozciąłem jej bluzkę, dla niej będę delikatniejszy, kobiety zawsze mają u mnie ulgę. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale przecież to i tak by nic nie dało. Przyłożyłem ostrze nożyka do jej bladej skóry i jednym ruchem rozciąłem cały brzuch. Następny krzyk.
- Powiesz? Jakie informacje miałaś zdobyć?
- O.. O kontrakcie z gangiem Amerykańskim.
Chodziło o narkotyki, broń i potęgę, proste.
- Coś jeszcze?
- O waszych relacjach z Rosją i Włochami.
Przyjazne, handel trwa, stajemy się coraz silniejsi, mamy nawet kilku informatorów wśród władzy państwa.
- To wszystko?
- Tak. Wypuść mnie błagam cię.
- Przykro mi, ale nie mogę.- zaśmiałem się.
Włożyłem jej rękę do brzucha i złapałem za jelita, nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłem je wyciągać, były takie... Takie fajne! Dziewczyna na początku strasznie krzyczała, ale potem zemdlała z bólu. Rozwarłem jej ranę i przyjrzałem się organom, laska dbała o siebie i do tego była w jakimś czwartym miesiącu ciąży... Trudno! Rozciąłem jej żołądek, a kwas z niego rozlał się po jej wnętrznościach paląc je.
Dziewczyna właśnie umarła, koniec roboty.
Zdjąłem białe rękawiczki i sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Kida.
- Yo Traffy.
- Nie nazywaj mnie tak.- warknąłem.- Robota skończona, chciała się dowiedzieć o Amerykanach, Rosji i Włoszech.
- Czyli tak jak podejrzewałem! Już ją zabieramy.
- Sprężajcie się.- rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę, była czternasta, cholera, to zawsze zajmowało mi dużo czasu.
Najgorsze było to, że w każdej chwili Xsawier mógł tu przyjść...
Wpakowałem jaj flaki z powrotem do brzucha i zapakowałem ją w czarny worek, by szybciej ją wynieśli. Cała podłoga, stół i ja byliśmy we krwi. To bardzo brudna robota.
Usłyszałem jak ktoś otwiera wejściowe drzwi, westchnąłem z ulgą mając nadzieję, że to moi koledzy i wyszedłem na korytarz. Jednak nie ujrzałem członków mafii, tylko Xsawiera. Patrzył na mnie zszokowany i przerażony, no tak... Byłem cały we krwi...
Ale co on tu kurwa robił?!
- Law, co się...- chciał do mnie podejść, ale wróciłem się do sali operacyjnej i zamknąłem na klucz.
On nie może tego zobaczyć! Złapałem telefon i nerwowo zadzwoniłem do Kida.
- Co jest?
- Okno. Wyrzucę ją prze okno.- i rozłączyłem się.
Słyszałem jak demon dobija się do drzwi, otworzyłem szybko okno i zaciągnąłem tam czarny worek.
- Law otwórz te jebane drzwi, bo zaraz nie będziesz ich miał.
- Już Xsawier!- wyrzuciłem ciało przez okno i szybko je zamknąłem.
Ciało załatwione, teraz krew, co zrobić z krwią?!
- Law! Co się stało?!- usłyszałem za drzwiami.
- Nic! Już ci otwieram!
Ale co wymyślić? Nie zdążę tego sprzątnąć! Zdjąłem chustę z twarzy i otworzyłem drzwi uchylając je lekko. Nie wpuściłem demona do środka, wysunąłem tylko trochę głowę.
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia?
[Xsawier?]
Nagle zadzwonił mój telefon, momentalnie otworzyłem oczy, to się nazywa refleks. Rozejrzałem się, demona nie było koło mnie... Spojrzałem morderczym wzrokiem na telefon, który leżał na stoliku i dzwonił.
- Kurwa jebana mać... Zabiję, zabiję, zabiję...- sięgnąłem po urządzenie i odebrałem.- Doktor Trafalgar Law, czego.- warknąłem.
- Nie tak ostro Taffy.- usłyszałem śmiech Kida po drugiej stronie.- Jak tam wieczorek?
- Nie twój interes, czego chcesz?
- Przypominam tylko, że chłopcy przyprowadzą ci tą dziewczynę.
- Poczekaj chwilę.- mruknąłem i podniosłem się.
Obszedłem całe mieszkanie poszukując demona, nie było go nigdzie, znalazłem tylko kanapki i karteczkę w kuchni, że wyszedł załatwić kilka spraw i życzył mi smacznego.
- Kid, stoisz tam jeszcze?- odezwałem się w końcu do telefonu.
- Nom.
- Przyprowadźcie mi ją za pół godziny.
- Tak z samego rana? Zwykle o tej porze wpieprzasz słodycze.
- Tak.
Rozłączyłem się i poszedłem do łazienki, powinienem się umyć nie? I tutaj trochę ogarnąć... Ciekawy jestem czy Xsawier wróci, oby wrócił tylko po tym jak koledzy wyniosą trupa. Umyłem się szybko w lodowatej wodzie i ubrałem się w białe spodnie rurki i T-shirt z lekkim konturem ludzkiego szkieletu, na to założyłem lekarski fartuch i na twarz czarną chustkę ze znakiem naszej mafii, oczywiście założyłem ją tak by było widać tylko uśmiech (wygląda to mniej więcej tak:
Ruszyłem do salonu, posprzątałem szybko po wczorajszej kolacji i zjadłem
kanapki przyszykowane przez Xsawiera, były bardzo dobre.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem do nich i
wyjrzałem przez wizjer, to byli moi koledzy z zakładniczką. Założyłem chustę na
usta (przedtem miałem ją na szyi, bo po co paradować tak w pustym domu?) i
otworzyłem drzwi.- Przesyłeczka doktorze.
- Gdzie złożyć podpisik?- parsknąłem.
- Wystarczy, że przyjmiesz to ścierwo.- rzucił dziewczynę mi pod nogi.- Chcemy się dowiedzieć wszystkiego i sprawdzaliśmy ją całą, nigdzie nie ma podsłuchów, ani innych rzeczy.
- Spoko.- złapałem ją za włosy i wciągnąłem do mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna łkała, ale nic nie mówiła, zwykle wszyscy zaczynali mi grozić.
- Musiałaś nieźle nabroić, co?- zaśmiałem się, dalej ją ciągnąc do sali operacyjnej.
Nie odpowiedziała i dobrze, później sobie pokrzyczy. Wciągnąłem ją na metalowy stół i dosyć głośno krzyknęła, z jej głowy zaczęła kapać krew, ups chyba jej troszkę skórę zdarłem ciągnąc za włosy~!
Przywiązałem ją do stołu i sięgnąłem po skalpel.
- Słyszałem, że za dużo widziałaś... Może mi coś opowiesz?
- Pierdol się!- syknęła.
- To była pierwsza szansa, masz trzy.- pomachałem jej skalpelem przed twarzą.
- Pożałujesz tego! Jesteś ścierwem! Moi cię dopadną! Zobaczysz! Już niedługo!
- Powiedziałaś tyle, że już mi się nie chce czekać.
Wbiłem blondynce skalpel w oko, wydarła się na całe gardło, ale i tak jej nikt nie usłyszy, ściany są za grube. Z oka trysnęła krew, dziewczyna ma duże ciśnienie...
- Powiesz coś?
-...
- No to idziemy dalej.- wbiłem jej skalpel w drugie oko.- Trzeba było gadać.- wzruszyłem ramionami.
- Nigdy!- krzyknęła z rozpaczą w głosie.
Uśmiechnąłem się i rozciąłem jej bluzkę, dla niej będę delikatniejszy, kobiety zawsze mają u mnie ulgę. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale przecież to i tak by nic nie dało. Przyłożyłem ostrze nożyka do jej bladej skóry i jednym ruchem rozciąłem cały brzuch. Następny krzyk.
- Powiesz? Jakie informacje miałaś zdobyć?
- O.. O kontrakcie z gangiem Amerykańskim.
Chodziło o narkotyki, broń i potęgę, proste.
- Coś jeszcze?
- O waszych relacjach z Rosją i Włochami.
Przyjazne, handel trwa, stajemy się coraz silniejsi, mamy nawet kilku informatorów wśród władzy państwa.
- To wszystko?
- Tak. Wypuść mnie błagam cię.
- Przykro mi, ale nie mogę.- zaśmiałem się.
Włożyłem jej rękę do brzucha i złapałem za jelita, nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłem je wyciągać, były takie... Takie fajne! Dziewczyna na początku strasznie krzyczała, ale potem zemdlała z bólu. Rozwarłem jej ranę i przyjrzałem się organom, laska dbała o siebie i do tego była w jakimś czwartym miesiącu ciąży... Trudno! Rozciąłem jej żołądek, a kwas z niego rozlał się po jej wnętrznościach paląc je.
Dziewczyna właśnie umarła, koniec roboty.
Zdjąłem białe rękawiczki i sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Kida.
- Yo Traffy.
- Nie nazywaj mnie tak.- warknąłem.- Robota skończona, chciała się dowiedzieć o Amerykanach, Rosji i Włoszech.
- Czyli tak jak podejrzewałem! Już ją zabieramy.
- Sprężajcie się.- rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę, była czternasta, cholera, to zawsze zajmowało mi dużo czasu.
Najgorsze było to, że w każdej chwili Xsawier mógł tu przyjść...
Wpakowałem jaj flaki z powrotem do brzucha i zapakowałem ją w czarny worek, by szybciej ją wynieśli. Cała podłoga, stół i ja byliśmy we krwi. To bardzo brudna robota.
Usłyszałem jak ktoś otwiera wejściowe drzwi, westchnąłem z ulgą mając nadzieję, że to moi koledzy i wyszedłem na korytarz. Jednak nie ujrzałem członków mafii, tylko Xsawiera. Patrzył na mnie zszokowany i przerażony, no tak... Byłem cały we krwi...
Ale co on tu kurwa robił?!
- Law, co się...- chciał do mnie podejść, ale wróciłem się do sali operacyjnej i zamknąłem na klucz.
On nie może tego zobaczyć! Złapałem telefon i nerwowo zadzwoniłem do Kida.
- Co jest?
- Okno. Wyrzucę ją prze okno.- i rozłączyłem się.
Słyszałem jak demon dobija się do drzwi, otworzyłem szybko okno i zaciągnąłem tam czarny worek.
- Law otwórz te jebane drzwi, bo zaraz nie będziesz ich miał.
- Już Xsawier!- wyrzuciłem ciało przez okno i szybko je zamknąłem.
Ciało załatwione, teraz krew, co zrobić z krwią?!
- Law! Co się stało?!- usłyszałem za drzwiami.
- Nic! Już ci otwieram!
Ale co wymyślić? Nie zdążę tego sprzątnąć! Zdjąłem chustę z twarzy i otworzyłem drzwi uchylając je lekko. Nie wpuściłem demona do środka, wysunąłem tylko trochę głowę.
- Cześć Xsawier! Jak tam załatwianie spraw? Może pójdziesz jeszcze do sklepu kupić coś do jedzenia?
[Xsawier?]
Od Xsawier'a cd Law'a
Oglądaliśmy film. Znaczy oglądaliśmy... byłem tak zajęty Law'em, że nie wiedziałem nawet jaki tytuł ma film, a co dopiero o czym był. Mężczyzna wtulił się we mnie. Czułem jego zimno całym swoim ciałem. Było mi tak przyjemnie. Kiedy w końcu zacząłem zwracać uwagę na to co się działo na ekranie, a nie w moich ramionach, zdałem sobie sprawę, że w życiu nie oglądałem gorszego filmu. chyba opowiadał o jakimś cholernym weselu... tyle, że na końcu każdy i tak został sam. Bez sensu. Nawet nie zauważyłem, kiedy Traffy położył mi głowę na torsie. Doktorek słodko zasnął mi w ramionach. Powinienem zanieść go do sypialni, ale sam byłem wykończony. Rozciągnąłem się na krótkiej kanapie, wciąż trzymając w ramionach Law'a. Nogi wystawały mi poza mebel, ale stwierdziłem, że jakoś to przeboleje. Bałem się trochę, że Traffy rozchoruje się od mojego ciepła, ale nie mogłem przecież zmniejszyć temperatury swojego ciała. Pochodzę z piekła... moje ciało będzie gorące, nawet w temperaturze - 100 stopni Celsjusza... no chyba, że bym zmienił się w człowieka. Co w sumie nie było takim głupim pomysłem. Ryzykowałem tylko zamrożenie z rąk kochanka. Mogę go tak nazwać? Mam nadzieję, że tak. Zmieniłem się w człowieka i mocno przytuliłem Traff'a. Był strasznie zimny, ale jakoś udało mi się zasnąć.
Obudziłem się z powody chłodu. Prawie że zamarzałem... ale przynajmniej Traff miał się dobrze. Wyplątałem się z jego objęć, tak aby go nie obudzić. Poszedłem pod prysznic. Gorąca woda dobrze mi zrobiła. Czułem jak pod strumieniem moje tkanki wracają do siebie. W końcu mogłem zmienić się z powrotem w demona. Tak było o wiele lepiej. Ubrałem się szybko i poszedłem do kuchni. Przygotowałem zapracowanemu doktorkowi kanapki na śniadanie, zostawiłem mu kartkę z przeprosinami i wyszedłem z mieszkania. Musiałem załatwić parę spraw. Moja firma niedługo się rozpadnie jak nie zrobię tego co trzeba...
<Law?>
------------------------------------------RANO--------------------------------------
Obudziłem się z powody chłodu. Prawie że zamarzałem... ale przynajmniej Traff miał się dobrze. Wyplątałem się z jego objęć, tak aby go nie obudzić. Poszedłem pod prysznic. Gorąca woda dobrze mi zrobiła. Czułem jak pod strumieniem moje tkanki wracają do siebie. W końcu mogłem zmienić się z powrotem w demona. Tak było o wiele lepiej. Ubrałem się szybko i poszedłem do kuchni. Przygotowałem zapracowanemu doktorkowi kanapki na śniadanie, zostawiłem mu kartkę z przeprosinami i wyszedłem z mieszkania. Musiałem załatwić parę spraw. Moja firma niedługo się rozpadnie jak nie zrobię tego co trzeba...
<Law?>
niedziela, 22 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
Xsawier poruszał się we mnie szybko i tłumił moje jęki
pocałunkiem. To takie poniżające... Ale bardzo przyjemne, czuć w sobie kogoś,
do tego gdy jest taki ciepły. Jęknąłem głośniej gdy uderzył w moją prostatę,
Jezu jak mi dobrze i ciepło. W końcu jednak nie mogłem dłużej się wstrzymywać,
przerwałem pocałunek i złapałem go za ramiona.
- Do... Dochodzę!- jęknąłem i biała ciecz rozlała się po moim torsie.
Spiąłem wszystkie mięśnie sprawiając demonowi więcej przyjemności. Chłopak sapnął głośno i doszedł we mnie. Poczułem jak rozlewa się we mnie jego ciepła sperma, dziwne uczucie, aż mi się w głowie zakołowało...
Xsawier wyszedł ze mnie i nachalnie pocałował, potem zaczął schodzić w dół, aż dotarł do białej substancji, którą ochoczo zlizał. Mruczałem przy tym cicho, czasem przyjemnie jest czuć czyjś gorący język na sowim zimnym ciele.
- Jak się czujesz?- pocałował mnie w nos i oblizał usta z resztek spermy.- Nie sądziłem, że twoje wnętrze też jest zimne.
Czułem jak się coś ze mnie wylewa..
- Chce mi się spać.- a oprócz tego jest mi słabo i przyjemnie.
Chłopak uśmiechnął się i położył obok mnie.
- Przykryć cię?
- Nie. Ale mógłbyś mi przynieść lodu.
- Już się robi.
Poczułem jak wstaje i wychodzi z pokoju, chciałem zaczekać aż wróci, ale zasnąłem.
--------------------------------- 3 GODZINY PÓŹNIEJ-------------------------------------------
Spało mi się bardzo dobrze, gorąco szybko minęło dzięki Xsawierowi, bo położył mi na głowie worek z lodem i nie przykrywał mnie. Nie wiem czy mnie przytulał czy nie, ale obawiam się, że jeśli robiłby to przez dłuższy czas to mógłby nabawić się przeziębienia, ewentualnie zapalenia płuc. No chyba, że jego demoniczne moce na to nie pozwalały, będę musiał to sprawdzić.
Mimo tak przyjemnego snu, zostałem obudzony.
- Traff, sory, ze cię budzę, ale musisz coś zjeść, twój żołądek odgrywa symfonie.
- Co? Powiedz im żeby przyprowadzili ją później, teraz śpię.- mruknąłem nie otwierając oczu, potem dopiero uświadomiłem sobie co powiedziałem.
- Kto kogo ma niby przyprowadzić? Jesz zimne, czy ciepłe?
- A nic, śnił mi się jakiś głupi sen..- miałem nadzieję, że uwierzył.- Co jem?- spojrzałem sennie na niego, był już w ciuchach, kiedy on się ubrał?
- Jedzenie, zimne czy ciepłe?
- Ciepłe, zagrzane potrawy i napoje nic mi nie zrobią.
- Warto wiedzieć.- uśmiechnął się.- Wstawaj. Potem jeszcze pośpisz.
- Która godzina?- przetarłem oczy.
- Dziewiętnasta skarbie, spałeś bite trzy godziny i gadałeś przez sen.
- Co gadałem?- usiadłem na łóżku i zorientowałem się, że nadal jestem nagi, no tak, Xsewuś sobie pewnie podziwiał widoki przed gotowaniem.
- Coś tam mruczałeś, zrozumiałem tylko "zastrzel go".
- Aha, boże... Ale mnie dupa boli.- jęknąłem i sięgnąłem po bokserki.- Następnym razem ja jestem na górze, poczujesz ten ból.
Chłopak wybuchnął śmiechem i pomógł mi wstać.
- Bardzo śmieszne.- warknąłem.- Pomóż mi się lepiej ubrać, a nie wytwarzasz endorfiny.
Nadal się chichrając podał mi bluzę i jakieś dresy, które wyciągnął z mojej szafy. Z bluzą było łatwo, gorzej ze spodniami, Xsawier miał taki ubaw, że myślałem, że się udusi. Nie moja kurwa wina, że nawet nogi nie mogłem podnieść, a on zamiast podpierać mnie, podpierał ścianę próbując nie upaść podczas śmiechu.
- Ja ci kurwa dam..- warknąłem.
Zrobiłem jakiś niezgrabny ruch i wylądowałem na ziemi, żebym to ja się musiał tak poniżać, to jest po prostu karygodne i denerwujące.
- Poczekaj, pomogę ci.- chłopak otarł łzy szczęścia i podszedł do mnie.
Ukucnął przy mnie i jednym ruchem wciągnął mi dresy na tyłek.
- W końcu.- westchnąłem.- To powinno się zaliczać do sportów ekstremalnych.
Zostałem podniesiony i powoli poczłapałem do salonu. Zastał mnie tam bardzo przyjemny widok, stół był ładnie przystrojony, na talerzach leżało smacznie wyglądające spaghetti i zamiast światła paliły się świece.
- To randka? A ja się w dresy ubrałem...
- Mi to tam nie przeszkadza.- uśmiechnął się.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Zachowywałem się przy nim jak nie ja, byłem otwarty, rozmowny i śmiałem się. Oczywiście oboje pewnie zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że właśnie zachowujemy się jak para zakochanych nastolatków, ale co z tego? Nikt nas nie oglądał i było przyjemnie.
- Jesteś dobrym kucharzem.- uśmiechnąłem się gdy skończyłem jeść.
- Miałem sporo czasu na naukę, idziesz spać?
- Nie.- przeciągnąłem się.- Powinienem zrobić analizę twojej krwi, bo próbka się zmarnuje.
- To dam ci drugą, zrób sobie wolne.- uśmiechnął się zadziornie i zgasił jedną z świeczek.
- Może masz rację... Pooglądamy telewizję? Sprzątnę jutro.- zdmuchnąłem drugą świeczkę i zapanował w pokoju półmrok.
- Sądzę, że to wyśmienity pomysł.
Podnieśliśmy się jednocześnie z krzeseł i przenieśliśmy na kanapę. W telewizji leciała jakaś głupia komedia więc skorzystaliśmy z okazji. Xsawier co jakiś czas całował mnie i gniótł moje pośladki, co było przyjemnym uczuciem, lecz lekkim bólem spowodowanym ogromnym sprzętem demona.
- Aż tak ci się podoba mój tyłek, że nie możesz od niego rąk zabrać?- parsknąłem w połowie filmu.
- Cudowny jest.- pocałował mnie w głowę.- Nie jest ci gorąco?
- Nie.- włożyłem mu rękę pod koszulkę.- A tobie zimno?
Pomachał przecząco głową i wtuliłem się mocniej w niego. Pod palcami, czułem jego wydatne mięśnie i ciepłą skórę. To było takie przyjemne odczucie i trochę dziwne z racji tego, że demon powinien być chłodny od zimną bijącego ode mnie. Ale najwyraźniej on był chodzącym grzejnikiem, a ja zamrażarką. Ale się dobraliśmy...
Pod koniec filmu zaczęły mi się kleić oczy, nie chciałem zasypiać, ale nie spałem wcześniej długo, więc byłem zmęczony, a do tego się nażarłem co spotęgowało moją senność. W pewnym momencie moje oczy się poddały, a głowa bezwładnie opadła na tors demona.
[Xsawier?]
- Do... Dochodzę!- jęknąłem i biała ciecz rozlała się po moim torsie.
Spiąłem wszystkie mięśnie sprawiając demonowi więcej przyjemności. Chłopak sapnął głośno i doszedł we mnie. Poczułem jak rozlewa się we mnie jego ciepła sperma, dziwne uczucie, aż mi się w głowie zakołowało...
Xsawier wyszedł ze mnie i nachalnie pocałował, potem zaczął schodzić w dół, aż dotarł do białej substancji, którą ochoczo zlizał. Mruczałem przy tym cicho, czasem przyjemnie jest czuć czyjś gorący język na sowim zimnym ciele.
- Jak się czujesz?- pocałował mnie w nos i oblizał usta z resztek spermy.- Nie sądziłem, że twoje wnętrze też jest zimne.
Czułem jak się coś ze mnie wylewa..
- Chce mi się spać.- a oprócz tego jest mi słabo i przyjemnie.
Chłopak uśmiechnął się i położył obok mnie.
- Przykryć cię?
- Nie. Ale mógłbyś mi przynieść lodu.
- Już się robi.
Poczułem jak wstaje i wychodzi z pokoju, chciałem zaczekać aż wróci, ale zasnąłem.
--------------------------------- 3 GODZINY PÓŹNIEJ-------------------------------------------
Spało mi się bardzo dobrze, gorąco szybko minęło dzięki Xsawierowi, bo położył mi na głowie worek z lodem i nie przykrywał mnie. Nie wiem czy mnie przytulał czy nie, ale obawiam się, że jeśli robiłby to przez dłuższy czas to mógłby nabawić się przeziębienia, ewentualnie zapalenia płuc. No chyba, że jego demoniczne moce na to nie pozwalały, będę musiał to sprawdzić.
Mimo tak przyjemnego snu, zostałem obudzony.
- Traff, sory, ze cię budzę, ale musisz coś zjeść, twój żołądek odgrywa symfonie.
- Co? Powiedz im żeby przyprowadzili ją później, teraz śpię.- mruknąłem nie otwierając oczu, potem dopiero uświadomiłem sobie co powiedziałem.
- Kto kogo ma niby przyprowadzić? Jesz zimne, czy ciepłe?
- A nic, śnił mi się jakiś głupi sen..- miałem nadzieję, że uwierzył.- Co jem?- spojrzałem sennie na niego, był już w ciuchach, kiedy on się ubrał?
- Jedzenie, zimne czy ciepłe?
- Ciepłe, zagrzane potrawy i napoje nic mi nie zrobią.
- Warto wiedzieć.- uśmiechnął się.- Wstawaj. Potem jeszcze pośpisz.
- Która godzina?- przetarłem oczy.
- Dziewiętnasta skarbie, spałeś bite trzy godziny i gadałeś przez sen.
- Co gadałem?- usiadłem na łóżku i zorientowałem się, że nadal jestem nagi, no tak, Xsewuś sobie pewnie podziwiał widoki przed gotowaniem.
- Coś tam mruczałeś, zrozumiałem tylko "zastrzel go".
- Aha, boże... Ale mnie dupa boli.- jęknąłem i sięgnąłem po bokserki.- Następnym razem ja jestem na górze, poczujesz ten ból.
Chłopak wybuchnął śmiechem i pomógł mi wstać.
- Bardzo śmieszne.- warknąłem.- Pomóż mi się lepiej ubrać, a nie wytwarzasz endorfiny.
Nadal się chichrając podał mi bluzę i jakieś dresy, które wyciągnął z mojej szafy. Z bluzą było łatwo, gorzej ze spodniami, Xsawier miał taki ubaw, że myślałem, że się udusi. Nie moja kurwa wina, że nawet nogi nie mogłem podnieść, a on zamiast podpierać mnie, podpierał ścianę próbując nie upaść podczas śmiechu.
- Ja ci kurwa dam..- warknąłem.
Zrobiłem jakiś niezgrabny ruch i wylądowałem na ziemi, żebym to ja się musiał tak poniżać, to jest po prostu karygodne i denerwujące.
- Poczekaj, pomogę ci.- chłopak otarł łzy szczęścia i podszedł do mnie.
Ukucnął przy mnie i jednym ruchem wciągnął mi dresy na tyłek.
- W końcu.- westchnąłem.- To powinno się zaliczać do sportów ekstremalnych.
Zostałem podniesiony i powoli poczłapałem do salonu. Zastał mnie tam bardzo przyjemny widok, stół był ładnie przystrojony, na talerzach leżało smacznie wyglądające spaghetti i zamiast światła paliły się świece.
- To randka? A ja się w dresy ubrałem...
- Mi to tam nie przeszkadza.- uśmiechnął się.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Zachowywałem się przy nim jak nie ja, byłem otwarty, rozmowny i śmiałem się. Oczywiście oboje pewnie zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że właśnie zachowujemy się jak para zakochanych nastolatków, ale co z tego? Nikt nas nie oglądał i było przyjemnie.
- Jesteś dobrym kucharzem.- uśmiechnąłem się gdy skończyłem jeść.
- Miałem sporo czasu na naukę, idziesz spać?
- Nie.- przeciągnąłem się.- Powinienem zrobić analizę twojej krwi, bo próbka się zmarnuje.
- To dam ci drugą, zrób sobie wolne.- uśmiechnął się zadziornie i zgasił jedną z świeczek.
- Może masz rację... Pooglądamy telewizję? Sprzątnę jutro.- zdmuchnąłem drugą świeczkę i zapanował w pokoju półmrok.
- Sądzę, że to wyśmienity pomysł.
Podnieśliśmy się jednocześnie z krzeseł i przenieśliśmy na kanapę. W telewizji leciała jakaś głupia komedia więc skorzystaliśmy z okazji. Xsawier co jakiś czas całował mnie i gniótł moje pośladki, co było przyjemnym uczuciem, lecz lekkim bólem spowodowanym ogromnym sprzętem demona.
- Aż tak ci się podoba mój tyłek, że nie możesz od niego rąk zabrać?- parsknąłem w połowie filmu.
- Cudowny jest.- pocałował mnie w głowę.- Nie jest ci gorąco?
- Nie.- włożyłem mu rękę pod koszulkę.- A tobie zimno?
Pomachał przecząco głową i wtuliłem się mocniej w niego. Pod palcami, czułem jego wydatne mięśnie i ciepłą skórę. To było takie przyjemne odczucie i trochę dziwne z racji tego, że demon powinien być chłodny od zimną bijącego ode mnie. Ale najwyraźniej on był chodzącym grzejnikiem, a ja zamrażarką. Ale się dobraliśmy...
Pod koniec filmu zaczęły mi się kleić oczy, nie chciałem zasypiać, ale nie spałem wcześniej długo, więc byłem zmęczony, a do tego się nażarłem co spotęgowało moją senność. W pewnym momencie moje oczy się poddały, a głowa bezwładnie opadła na tors demona.
[Xsawier?]
Od Raymond'a c.d.o.Edvard'a
Patrzyłem na jakiegoś dziwnego szaleńca, który właśnie na mnie
wrzeszczał. Czułem, jak mi żyła pulsuje, ale opanowałem się. Wiedziałem,
że jak się zezłoszczę, to nie będzie kolorowo. Wstałem więc szybko,
otrzepałem się i poprawiłem torbę na swoich plecach. Znów wlazłem na
pagórek i spiorunowałem gościa wzrokiem.
- Spadaj, lalusiu. - Warknąłem przechodząc koło niego i idąc dalej w nieznane. Mężczyzna chwilę patrzył na mnie spode łba, a porem wydarł się na mnie, że jestem rąbniętym skurwysynem i że pożałuję swoich czynów. Ja miałem go głęboko gdzieś, włosy, które spadały mi na twarz zaczesałem do tyłu i nie zważając na wrzaski i przeklinania tego gościa szedłem spokojnie. Kątem oka widziałem, jak do mnie biegnie wymachując pięciami. Wiedziałem, że to cholerny wrzód na dupie i że się tak szybko nie rozstaniemy. Trzymałem więc duży dystans od niego i nie zważałem na jego widzi misie idąc dalej. Choć z dobrej strony musiało to z boku wyglądać komicznie... idący na przedzie ja a pięć metrów ode mnie zdyszany i wyczerpany gościu wyzywający i przeklinający mnie.
<Edvard?>
- Spadaj, lalusiu. - Warknąłem przechodząc koło niego i idąc dalej w nieznane. Mężczyzna chwilę patrzył na mnie spode łba, a porem wydarł się na mnie, że jestem rąbniętym skurwysynem i że pożałuję swoich czynów. Ja miałem go głęboko gdzieś, włosy, które spadały mi na twarz zaczesałem do tyłu i nie zważając na wrzaski i przeklinania tego gościa szedłem spokojnie. Kątem oka widziałem, jak do mnie biegnie wymachując pięciami. Wiedziałem, że to cholerny wrzód na dupie i że się tak szybko nie rozstaniemy. Trzymałem więc duży dystans od niego i nie zważałem na jego widzi misie idąc dalej. Choć z dobrej strony musiało to z boku wyglądać komicznie... idący na przedzie ja a pięć metrów ode mnie zdyszany i wyczerpany gościu wyzywający i przeklinający mnie.
<Edvard?>
Od Xsawier'a cd Law'a
Złapałem chłopaka za biodra i przysunąłem do siebie. Pocałowałem go namiętnie.
- Idealnie. - Szepnąłem mu do ucha. Chłopak zadrżał lekko. Szybko zmieniłem nasze pozycje. Po raz kolejny to ja byłem na górze. Bez zbędnych ceregieli zdjąłem mu spodnie i bokserki. Moim oczom ukazał się jego członek. Od razu zacząłem robić mu dobrze ręką. Za to usta, po raz kolejny odszukały jego wargi. Całowanie się z nim, dawało mi tyle radości i wzmagało moje pożądanie. Wystarczył jeden jego zimy dotyk, by mój penis znowu stanął prężnie, gotowy do ataku. Nie chciałem dłużej czekać. Nawet nie dałem mu dojść do końca. Włożyłem do niego jeden palec... potem drugi... Za pierwszym razem Traffy krzyknął cicho zaskoczony, ale potem już tylko słodko jęknął. Uwielbiałem sprawiać mu przyjemność. Chłopak nie był do końca przygotowany, ale ja nie mogłem dłużej czekać.
- Traff... wchodzę. - Powiedziałem. Doktorek chciał coś powiedzieć, ale jego słowa przerwał głośny krzyk, spowodowany wejściem w niego. Dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się do nowego uczucia, po czym zacząłem się w nim poruszać. Jego wnętrze mocno zaciskało się na moim członku, dając mi podwójną przyjemność. Moje ręce po raz kolejny złapały go za śliczny tyłeczek, aby go przytrzymać. Tak długo czekałem na tę chwilę... tyle razy sobie to wyobrażałem.. ale nie wiedziałem, że doznania związane z nią będę aż tak niesamowite. W całym swoim życiu nie czułem się tak wspaniale jak teraz...
<Law? Sorka, że tak krótko, ale sam rozumiesz...>
- Idealnie. - Szepnąłem mu do ucha. Chłopak zadrżał lekko. Szybko zmieniłem nasze pozycje. Po raz kolejny to ja byłem na górze. Bez zbędnych ceregieli zdjąłem mu spodnie i bokserki. Moim oczom ukazał się jego członek. Od razu zacząłem robić mu dobrze ręką. Za to usta, po raz kolejny odszukały jego wargi. Całowanie się z nim, dawało mi tyle radości i wzmagało moje pożądanie. Wystarczył jeden jego zimy dotyk, by mój penis znowu stanął prężnie, gotowy do ataku. Nie chciałem dłużej czekać. Nawet nie dałem mu dojść do końca. Włożyłem do niego jeden palec... potem drugi... Za pierwszym razem Traffy krzyknął cicho zaskoczony, ale potem już tylko słodko jęknął. Uwielbiałem sprawiać mu przyjemność. Chłopak nie był do końca przygotowany, ale ja nie mogłem dłużej czekać.
- Traff... wchodzę. - Powiedziałem. Doktorek chciał coś powiedzieć, ale jego słowa przerwał głośny krzyk, spowodowany wejściem w niego. Dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się do nowego uczucia, po czym zacząłem się w nim poruszać. Jego wnętrze mocno zaciskało się na moim członku, dając mi podwójną przyjemność. Moje ręce po raz kolejny złapały go za śliczny tyłeczek, aby go przytrzymać. Tak długo czekałem na tę chwilę... tyle razy sobie to wyobrażałem.. ale nie wiedziałem, że doznania związane z nią będę aż tak niesamowite. W całym swoim życiu nie czułem się tak wspaniale jak teraz...
<Law? Sorka, że tak krótko, ale sam rozumiesz...>
sobota, 21 grudnia 2013
Od Law'a cd Xsawiera
Całowanie Xsawiera było takie... Takie przyjemne. Jego
ciało tak mnie nagrzewało, że zamiast źle robiło mi się przyjemnie. Chociaż
pewnie poranek będzie nieprzyjemny.
Demon cały czas miał ręce na moich pośladkach i zauważyłem, że z mojego ciała zaczyna unosić się lekka para.
W końcu chłopaka zakończył pocałunek, co trochę mi się nie spodobało.
- Wolisz być na dole czy na górze?
A skąd ja mam to kurwa wiedzieć skoro pierwszy raz będę to robił z facetem? Kiedyś raz to robiłem z dziewczyną, w sumie to moją jedyną, bo bardziej byłem zajęty nauką niż imprezami, ale seks z nią w wydaniu jakoś mi się nie podobał.
- N... Nie wiem, zrób ja uważasz, ufam ci.- cmoknąłem go w policzek.
Demon uśmiechnął się, a w jego oczach zapłonęła jakaś dziwna dzikość, złapał mnie za biodra i pchnął na łóżko. Widziałem w mroku pokoju jego wielki uśmiech, boże na co ja się zgodziłem? Chłopak pochylił się nade mną i zaczął całować po szyi, potem powoli schodził w dół, wędrował po moim torsie i ssał moje sutki. To było takie przyjemne, że oddech mi się przyspieszył, a temperatura ciała znacznie wzrosła. Jak stracę przytomność w trakcie to chyba popełnię samobójstwo, albo po prostu spalę się ze wstydu.
- Nie jest ci za gorąco?- przerwał i spojrzał mi w oczy.
- Nie.- uśmiechnąłem się.
Xsawier pokazał swoje białe ząbki i zaczął mi rozpinać spodnie, potrzymałem go jednak szybko.
- O nie, nie mój drogi, ja pierwszy.- złapałem go za ramiona i przewaliłem na łóżko.
Chłopak chyba nieco się zdziwił, zdjąłem szybko jego bokserki i moim oczom ukazał się piękny, duży i naprężały okaz. Oblizałem wargi i delikatnie go złapałem, Xsawier aż cały zadrżał. Zabrałem rękę i spojrzałem na niego.
- Nie za zimno? Nie chce by stało się coś z twoimi tkankami...
- Jest dobrze, przestań gadać i zabieraj się do roboty, bo ja też chcę się tobą zająć.
- Już się robi.- uśmiechnąłem się i złapałem jego członka.
Zacząłem nim poruszać, demon cicho jęczał. Czasami oblizywałem go i podgryzałem aż w końcu włożyłem całego do buzi i zacząłem poruszać głową. Mam nadzieje, że mu go nie odmrożę, bo wolałbym go mieć też na później, ale z drugiej strony demon był tak rozgrzany, że nie wiedziałem co będzie ze mną, musimy się brać szybko do roboty, bo nie za bardzo wiem co się może stać.
- Traffy! Do... Dochodzę!- wysapał i nagle w moich utach znalazła się w moich ustach i gardle.
Połknąłem całą substancję i wyczyściłem penisa z resztek.
- Nie wiem czy dobrze to robię.- uśmiechnąłem się i zarumieniłem jeszcze bardziej.
[Xsawier?]
Demon cały czas miał ręce na moich pośladkach i zauważyłem, że z mojego ciała zaczyna unosić się lekka para.
W końcu chłopaka zakończył pocałunek, co trochę mi się nie spodobało.
- Wolisz być na dole czy na górze?
A skąd ja mam to kurwa wiedzieć skoro pierwszy raz będę to robił z facetem? Kiedyś raz to robiłem z dziewczyną, w sumie to moją jedyną, bo bardziej byłem zajęty nauką niż imprezami, ale seks z nią w wydaniu jakoś mi się nie podobał.
- N... Nie wiem, zrób ja uważasz, ufam ci.- cmoknąłem go w policzek.
Demon uśmiechnął się, a w jego oczach zapłonęła jakaś dziwna dzikość, złapał mnie za biodra i pchnął na łóżko. Widziałem w mroku pokoju jego wielki uśmiech, boże na co ja się zgodziłem? Chłopak pochylił się nade mną i zaczął całować po szyi, potem powoli schodził w dół, wędrował po moim torsie i ssał moje sutki. To było takie przyjemne, że oddech mi się przyspieszył, a temperatura ciała znacznie wzrosła. Jak stracę przytomność w trakcie to chyba popełnię samobójstwo, albo po prostu spalę się ze wstydu.
- Nie jest ci za gorąco?- przerwał i spojrzał mi w oczy.
- Nie.- uśmiechnąłem się.
Xsawier pokazał swoje białe ząbki i zaczął mi rozpinać spodnie, potrzymałem go jednak szybko.
- O nie, nie mój drogi, ja pierwszy.- złapałem go za ramiona i przewaliłem na łóżko.
Chłopak chyba nieco się zdziwił, zdjąłem szybko jego bokserki i moim oczom ukazał się piękny, duży i naprężały okaz. Oblizałem wargi i delikatnie go złapałem, Xsawier aż cały zadrżał. Zabrałem rękę i spojrzałem na niego.
- Nie za zimno? Nie chce by stało się coś z twoimi tkankami...
- Jest dobrze, przestań gadać i zabieraj się do roboty, bo ja też chcę się tobą zająć.
- Już się robi.- uśmiechnąłem się i złapałem jego członka.
Zacząłem nim poruszać, demon cicho jęczał. Czasami oblizywałem go i podgryzałem aż w końcu włożyłem całego do buzi i zacząłem poruszać głową. Mam nadzieje, że mu go nie odmrożę, bo wolałbym go mieć też na później, ale z drugiej strony demon był tak rozgrzany, że nie wiedziałem co będzie ze mną, musimy się brać szybko do roboty, bo nie za bardzo wiem co się może stać.
- Traffy! Do... Dochodzę!- wysapał i nagle w moich utach znalazła się w moich ustach i gardle.
Połknąłem całą substancję i wyczyściłem penisa z resztek.
- Nie wiem czy dobrze to robię.- uśmiechnąłem się i zarumieniłem jeszcze bardziej.
[Xsawier?]
Od Xsawiera cd Law'a
Bardzo dobrze mi się spało... ale jak tylko poczułem jak ktoś przykrywa moje ciało, przestałem śnić. Traffy... W końcu przyszedł, a ja byłem tak rozochocony, że ledwo się powstrzymałem, żeby nie pobiec za nim do łazienki. Czekanie na niego strasznie mi się dłużyło, więc wstałem, i zacząłem chodzić po pokoju. Kiedy usłyszałem zbliżające się kroki, schowałem się w cieniu obok drzwi. Klamka się poruszyła, a do pokoju wszedł Law... czysty i pachnący. Na jego biodrach luźno zwisały spodnie. Chłopak stanął i zaczął się rozglądać.
- Xsawier? - Gdy usłyszałem jego zatroskany głos, od razu znalazłem się za nim. Złapałem go za ręce i wygiąłem do tyłu. Zapytałem się czy jest gotowy, a on przytaknął. Nie musiałem dłużej czekać. Mocno pociągnąłem go za ręce i zmusiłem, żeby się do mnie odwrócił. Siłą rozpędu wpiłem się w jego usta. Law jako pierwszy wsunął język między moje wargi, co mnie tylko bardziej rozochociło. Prawie nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś taki jak on chce się ze mną przespać... nawet jeśli chodzi mu tylko o seks. Puściłem jego nadgarstki i pozwoliłem, bo jego lodowate palce badały moje ciało. Skorzystał z okazji. Jego dłonie zjechały na moje biodra, lekko drapiąc brzegi miodowych bokserek. Nie mogłem się doczekać, aż je ze mnie zdejmie... ale jeszcze bardziej ciekawiło mnie to, co on miał pod podwójną warstwą ubrań. W sumie to się cieszyłem, że się ubrał... będę miał większą frajdę, jak w końcu dostanę to co chcę. Przyciągnąłem go bardziej do siebie. Chciałem czuć całe zimno jego ciała. Było to tak niesamowite... trochę się bałem, że za bardzo go rozgrzeje, ale przecież nie mogłem nic na to poradzić! W takich chwilach moje ciało podnosiło swoją temperaturę jeszcze bardziej, co chyba nie sprzyjało Traffy'emu... Moje ręce znalazły się na jego pośladkach, ugniatając je co chwila. Miał taką jędrna pupcie... Chciałem już w niego wejść, ale doktorkowi widocznie się nie spieszyło. Długo tańcował językiem w moich ustach... nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, bylem wniebowzięty! Nie wiedziałem, że chłopak tak się w to zaangażuje. Teraz już nie do końca wiem, jak mam to rozegrać... Przerwałem na chwilę nasz pocałunek. Law jęknął z niezadowolenia i spojrzał na mnie. Miał takie śliczne wypieki na twarzy!
- Law... chcesz być na górze, czy na dole? - Zapytałem patrząc na niego. Szczerze wolałem być na górze, ale to chyba jego pierwszy raz (mam taką nadzieję...), więc decyzja należy do niego.
<Law?>
- Xsawier? - Gdy usłyszałem jego zatroskany głos, od razu znalazłem się za nim. Złapałem go za ręce i wygiąłem do tyłu. Zapytałem się czy jest gotowy, a on przytaknął. Nie musiałem dłużej czekać. Mocno pociągnąłem go za ręce i zmusiłem, żeby się do mnie odwrócił. Siłą rozpędu wpiłem się w jego usta. Law jako pierwszy wsunął język między moje wargi, co mnie tylko bardziej rozochociło. Prawie nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś taki jak on chce się ze mną przespać... nawet jeśli chodzi mu tylko o seks. Puściłem jego nadgarstki i pozwoliłem, bo jego lodowate palce badały moje ciało. Skorzystał z okazji. Jego dłonie zjechały na moje biodra, lekko drapiąc brzegi miodowych bokserek. Nie mogłem się doczekać, aż je ze mnie zdejmie... ale jeszcze bardziej ciekawiło mnie to, co on miał pod podwójną warstwą ubrań. W sumie to się cieszyłem, że się ubrał... będę miał większą frajdę, jak w końcu dostanę to co chcę. Przyciągnąłem go bardziej do siebie. Chciałem czuć całe zimno jego ciała. Było to tak niesamowite... trochę się bałem, że za bardzo go rozgrzeje, ale przecież nie mogłem nic na to poradzić! W takich chwilach moje ciało podnosiło swoją temperaturę jeszcze bardziej, co chyba nie sprzyjało Traffy'emu... Moje ręce znalazły się na jego pośladkach, ugniatając je co chwila. Miał taką jędrna pupcie... Chciałem już w niego wejść, ale doktorkowi widocznie się nie spieszyło. Długo tańcował językiem w moich ustach... nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, bylem wniebowzięty! Nie wiedziałem, że chłopak tak się w to zaangażuje. Teraz już nie do końca wiem, jak mam to rozegrać... Przerwałem na chwilę nasz pocałunek. Law jęknął z niezadowolenia i spojrzał na mnie. Miał takie śliczne wypieki na twarzy!
- Law... chcesz być na górze, czy na dole? - Zapytałem patrząc na niego. Szczerze wolałem być na górze, ale to chyba jego pierwszy raz (mam taką nadzieję...), więc decyzja należy do niego.
<Law?>
Od Edvard'a c.d Raymond'a
Nagle usłyszałam budzik, otworzyłem oczy i niezadowolony wszedłem z łóżka. Podszedłem do okna i zerknąłem na morze. Racja Włochy są piękne a szczególnie o tej porze roku. Nagle zadzwonił telefon, chwyciłem go i odebrałem .
-Czego?- warknąłem.
-Var jesteś już w hotelu?- rozpoznałem ten głos, mój kumpel a zarazem pracownik mafii.
-Tak! Dobra więc co mam dokładnie zrobić?- mruknąłem i usiadłem na duże łóżko.
-A więc za chwilę wyślę ci zdjęcie naszego celu, wynajmuje pokój w hotelu naprzeciwko. Musisz przejąć teczkę którą posiada w swym pokoju. Nie zależy nam na niej więc śmiało możesz ją zabić. Przecież im mniej osób wie tym lepiej.- powiedział i się rozłączył. Po chwili dostałem sms z dokładnym jej wyglądem
-Ładna szybko pójdzie...- od razu ubrałem się i schowałem do tyłu spodni pistolet. Gdy wszedłem do hotelu na przeciwko, od razu natrafiłem na tą kobietę.
-Witam ja zostałem wysłany po przesyłkę.- powiedziałem do niej szeptem. Ona pokiwała potwierdzające głową. Poszliśmy razem do jej pokoju wręczyła mi czarną aktówkę.
-Ile mi zapłacicie?- mruknęła.
-Hmmm...a kto powiedział o zapłacie!- uśmiechnąłem się szyderczo i wciągnąłem broń. Była przerażona, jednak mnie jakoś nie interesował jej los. Wystrzeliłem a ona padła na ziemię z dziurą pomiędzy oczami, aż tak dużo krwi nie było, jednak ktoś usłyszał hałas i obsługa hotelowa wpadła do pokoju. Ja wyszedłem przez okno na dach i chwyciłem za telefon.
-Gotowe, jaka szkoda Włochy są takie piękne a ja muszę już stąd uciekać...- zażartowałem kiedy odebrał mój kumpel.
-Oj nie przesadzaj! Rusz tą dupę i spadaj stąd! A teczkę oddaj do najbliższej poczty będzie tam nasz człowiek i wręczy ci prezent.- rozłączył się. Ja wskoczyłem do swego pokoju i chwyciłem torbę z ciuchami. Gdy byłem na poczcie, facet wziął aktówkę i wręczył mi kluczyki do nowego autka. Wskoczyłem i miałem zamiar jechać do USA. Jechałem parę godzin, gdy natrafiłem na jakąś wiochę a paliwo mi się skończyło. Bateria w telefonie mi się wyładowała, myślałem że dostanę szału. Zamknąłem bagażnik na klucz , dlaczego? Bo jest tam mnóstwo broni! Szedłem piechotą parę kilometrów. Myślałem że kogoś zapierdolę na miejscu!!! Na dodatek ktoś na mnie wpadł, odwróciłem się. Jakiś chłopak leżał na ziemi.
-Jak ty chodzisz debilu?- warknąłem na niego.
-Nie widać że tutaj stoję? Czy jesteś ślepy a może niepełnosprawny umysłowo! Kurwa! Co to za pojebana wiocha!- wydarłem się na niego.
<Raymond?>
-Czego?- warknąłem.
-Var jesteś już w hotelu?- rozpoznałem ten głos, mój kumpel a zarazem pracownik mafii.
-Tak! Dobra więc co mam dokładnie zrobić?- mruknąłem i usiadłem na duże łóżko.
-A więc za chwilę wyślę ci zdjęcie naszego celu, wynajmuje pokój w hotelu naprzeciwko. Musisz przejąć teczkę którą posiada w swym pokoju. Nie zależy nam na niej więc śmiało możesz ją zabić. Przecież im mniej osób wie tym lepiej.- powiedział i się rozłączył. Po chwili dostałem sms z dokładnym jej wyglądem
-Ładna szybko pójdzie...- od razu ubrałem się i schowałem do tyłu spodni pistolet. Gdy wszedłem do hotelu na przeciwko, od razu natrafiłem na tą kobietę.
-Witam ja zostałem wysłany po przesyłkę.- powiedziałem do niej szeptem. Ona pokiwała potwierdzające głową. Poszliśmy razem do jej pokoju wręczyła mi czarną aktówkę.
-Ile mi zapłacicie?- mruknęła.
-Hmmm...a kto powiedział o zapłacie!- uśmiechnąłem się szyderczo i wciągnąłem broń. Była przerażona, jednak mnie jakoś nie interesował jej los. Wystrzeliłem a ona padła na ziemię z dziurą pomiędzy oczami, aż tak dużo krwi nie było, jednak ktoś usłyszał hałas i obsługa hotelowa wpadła do pokoju. Ja wyszedłem przez okno na dach i chwyciłem za telefon.
-Gotowe, jaka szkoda Włochy są takie piękne a ja muszę już stąd uciekać...- zażartowałem kiedy odebrał mój kumpel.
-Oj nie przesadzaj! Rusz tą dupę i spadaj stąd! A teczkę oddaj do najbliższej poczty będzie tam nasz człowiek i wręczy ci prezent.- rozłączył się. Ja wskoczyłem do swego pokoju i chwyciłem torbę z ciuchami. Gdy byłem na poczcie, facet wziął aktówkę i wręczył mi kluczyki do nowego autka. Wskoczyłem i miałem zamiar jechać do USA. Jechałem parę godzin, gdy natrafiłem na jakąś wiochę a paliwo mi się skończyło. Bateria w telefonie mi się wyładowała, myślałem że dostanę szału. Zamknąłem bagażnik na klucz , dlaczego? Bo jest tam mnóstwo broni! Szedłem piechotą parę kilometrów. Myślałem że kogoś zapierdolę na miejscu!!! Na dodatek ktoś na mnie wpadł, odwróciłem się. Jakiś chłopak leżał na ziemi.
-Jak ty chodzisz debilu?- warknąłem na niego.
-Nie widać że tutaj stoję? Czy jesteś ślepy a może niepełnosprawny umysłowo! Kurwa! Co to za pojebana wiocha!- wydarłem się na niego.
<Raymond?>
Od Raymonda
Ranek w małym, cichym miasteczku... pogoda idealna na poranne
plażowanie. Przeciągnąłem się i ziewnąłem rozglądając się dookoła. Po
pustych uliczkach przemykały bezdomne psy, niewiele aut przejeżdżało
tędy... wprost prze cudowne miejsce dla mnie! Wstałem z ziemi i
pomaszerowałem na pobliską łąkę, gdzie pasło się niewielkie stado owiec i
znajdowało się tam strasznie dużo jabłoni. Podszedłem do jednego z
mniejszych drzew i zerwałem kilka jabłek. Mmmm... pyszne i wprost
wyborne na śniadanie. Poszedłem do małego miasteczka i wszedłem do
jednego małego, opuszczonego domu. Było to idealne miejsce na trening.
Chata była cała zbudowana z kamienia, więc nie musiałem się martwić, że
cokolwiek podpalę. Z moich rąk prysnął ogromny żar. Kula ognia świsnęła i
z całej siły uderzyła w kamienną ścianę, w której powstała dość dużych
rozmiarów dziura.
- No ładnie... - Mruknąłem sam do siebie, bo nie zamierzałem zrobić tak ładnemu domowi takiej krzywdy. Po długim treningu wyszedłem z domu. Postanowiłem wyruszyć dalej w podróż, więc spakowałem trochę jedzenia do torby i napełniłem puste, plastikowe butelki świeżą wodą. Zadowolony spojrzałem ostatni raz na to sympatyczne miasteczko i ruszyłem dalej w drogę. Przemieściłem się chyba z kilometr i cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi, lecz gdy się odwracałem nikogo nie widziałem. Idąc tak wpatrzony za siebie nagle wpadłem na kogoś, uderzenie nie było zbyt silne, ale z zaskoczenia przewróciłem się i sturlałem się z nawet sporego pagórka, na który przed chwilą wszedłem.
<Ktoś chętny?>
- No ładnie... - Mruknąłem sam do siebie, bo nie zamierzałem zrobić tak ładnemu domowi takiej krzywdy. Po długim treningu wyszedłem z domu. Postanowiłem wyruszyć dalej w podróż, więc spakowałem trochę jedzenia do torby i napełniłem puste, plastikowe butelki świeżą wodą. Zadowolony spojrzałem ostatni raz na to sympatyczne miasteczko i ruszyłem dalej w drogę. Przemieściłem się chyba z kilometr i cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi, lecz gdy się odwracałem nikogo nie widziałem. Idąc tak wpatrzony za siebie nagle wpadłem na kogoś, uderzenie nie było zbyt silne, ale z zaskoczenia przewróciłem się i sturlałem się z nawet sporego pagórka, na który przed chwilą wszedłem.
<Ktoś chętny?>
piątek, 20 grudnia 2013
Info
Eris nas opuszcza ponieważ autorka nie ma na nią weny i jakoś jej się nie podoba. Ale zamiast Eris tworzy nową postać ;) Eris powróciła do Hiszpanii bo tęskniła za rodziną i domem...
Od Law'a c.d Xsawiera
Gdy Xsawier wyszedł to poczułem dziwne uczucie
które krzyczało na mnie, że dlaczego nie pozwoliłem się rozebrać tu i teraz.
Ale od kiedy ja byłem gejem?
Usiadłem przy biurku i wypiłem na raz całą butelkę zimnej wody. Zrobiło mi się gorąco jak cholera, muszę przestać o tym wszystkim myśleć. Wziąłem do ręki zeszyt i zacząłem przeglądać wyniki. Ciało demona nie różni się bardzo od ludzkiego. Będę musiał zrobić mu więcej badań, rendgen, EKG, dokładne badanie wzroku i jeszcze więcej.. Chce wiedzieć o nim jak najwięcej, szkoda tylko, że nie będę mógł zajrzeć do jego środka. Podejrzewam, że jego skóra, kości i tkanka serca są grubsze, wnioskuję to po tym, że gdy go osłuchiwałem to jego pikawa miała silniejsze skórcze i rozkurcze.
Zerknąłem na kanapkę leżącą na biurku, przed zabiegiem powinienem coś zjeść, ale jakoś mi się nie chce...
Wtedy zadzwoniła moja komórka, odebrałem ją szybko.
- Doktor Trafalgar Law, słucham.
- Witaj Traffy.- usłyszałem męski głos Kida, szefa mafii do której należę. Z tego co wiem to jestem jego ulubieńcem.
- Nie mogę gadać Kid.- mruknąłem.
- Nie zajmę ci dużo czasu, chłopcy przyprowadzą ci pewną laskę...
- Dzisiaj nie mogę. Jutro.
- A co masz takiego ważnego do zrobinia?- zaśmiał się, Kid też miał moc, panował nad metalem.
- Praca, mam dzisiaj pare analiz do zrobienia, a poza tym mam gośca.
- Rozumiem.- miał bardzo dobry humor.- To przyprowadzą ci ją jutro, masz wolne w robocie, nie?
- Tak.
- To miłej nocy Law.
Rozłączył się. Schowałem telefon do kieszeni, wypiłem kolejną butelkę wody i zjadłem pół kanapki. Potem wstałem i poszedłem przeprowadzić operację.
---------------------------- POTEM--------------------------
Operacja trwała sześć godzin. Gdy w końcu byłem wolny, spakowałem się i poprostu wyszedłem ze szpitala. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu. Zatrzymałem się tylko w jakimś sklepie, kupiłem słodycze i wszystko potrzebne do zrobienia spaghetti.
W mieszkaniu było cicho i bardzo czysto, znalazłem liścik od tej hiszpanki i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Traffy..- usłyszałem głos Eri i odwróciłem się do niej.- Xsawier jest w twoim pokoju, mówił byś do niego przyszedł.
- Przyjdę, zaraz.
- To ja się zwijam na miasto~!- zachichotała, wzięła tego swojego węża i wyszła.
Wszedłem do kuchni i rozpakowałem zakupy. Wziąłem do buzi jakiegoś cukierka, potem zmieniłem temperature pomieszczeń na 14 stopni, z jakiej racji niby mam się męczyć w 20 stopniach?
Poszedłem do swojej sypialni. Ujrzałem słodki widok, Xsawier spał w samych bokserkach w moim łóżku. Podszedłem do niego cicho i przykryłem kołdrą. Jeszcze zdąży mu się zrobić zimno i to przeze mnie.
Westchnąłem i poszedłem do łazienki, miałem zamiar wziąć prysznic.
Gdy stałem nagi w kabinie, a lodowata woda (tak... Kąpie się w lodowatej wodzie, w ciepłej mógłbym stracić przytomność, a nawet gorzej) spadała na mnie, to myślami byłem gdzieś daleko. Myślałem nad tym co ma się nie długo stać między mną a Xsawierem i nad tym jak jutro wygonić demona z domu na jakieś cztery godziny. Nie chce żeby dowiedział się o moim hobby i o mafii, co by sobie o mnie pomyślał? Dlaczego mnie to w ogóle obchodzi?
Wyszedłem z kabiny, wytarłem się pożądnie, założlem bokserki i spodnie. Stanąłem przed lustrem i obejrzałem się dokładnie, moje ciało było umięśnione (nie tak jak u Xsawiera) i zdobiły je tatuże, oczywiście klatka piersiowa i brzuch nie są jeszcze ruszone, barki są ozdobione przez czarne linie układające się we wzory, przypominające ozdobione serca, potem ramiona były wolne od tuszu. Dopiero przedramiona, wierzchy dłoni i palce na lewej ręce były naznaczone przez czarne tatuaże. Największy tatuaż był na plecach, był to znak mafii do której należę.
Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z łazienki, jakoś tutaj się jeszcze ciszej zrobiło... Ruszyłem do swojej sypialni by zobaczyć czy Xsawier śpi dalej. Ale jego nie było.
- Xsawier?- mruknąłem.
Nagle chłopak znalazł się za mną i złapał mocno za rece wyginając do tyłu. Zapowiada się brutalny seks, muszę się przyznać, że już się nie mogę doczekać.
- Gotowy?- szepnął mi do ucha i pocałował w kark.
- Sądzę, że tak...- uśmiechnąłem się lekko.
[Xsawier?]
Usiadłem przy biurku i wypiłem na raz całą butelkę zimnej wody. Zrobiło mi się gorąco jak cholera, muszę przestać o tym wszystkim myśleć. Wziąłem do ręki zeszyt i zacząłem przeglądać wyniki. Ciało demona nie różni się bardzo od ludzkiego. Będę musiał zrobić mu więcej badań, rendgen, EKG, dokładne badanie wzroku i jeszcze więcej.. Chce wiedzieć o nim jak najwięcej, szkoda tylko, że nie będę mógł zajrzeć do jego środka. Podejrzewam, że jego skóra, kości i tkanka serca są grubsze, wnioskuję to po tym, że gdy go osłuchiwałem to jego pikawa miała silniejsze skórcze i rozkurcze.
Zerknąłem na kanapkę leżącą na biurku, przed zabiegiem powinienem coś zjeść, ale jakoś mi się nie chce...
Wtedy zadzwoniła moja komórka, odebrałem ją szybko.
- Doktor Trafalgar Law, słucham.
- Witaj Traffy.- usłyszałem męski głos Kida, szefa mafii do której należę. Z tego co wiem to jestem jego ulubieńcem.
- Nie mogę gadać Kid.- mruknąłem.
- Nie zajmę ci dużo czasu, chłopcy przyprowadzą ci pewną laskę...
- Dzisiaj nie mogę. Jutro.
- A co masz takiego ważnego do zrobinia?- zaśmiał się, Kid też miał moc, panował nad metalem.
- Praca, mam dzisiaj pare analiz do zrobienia, a poza tym mam gośca.
- Rozumiem.- miał bardzo dobry humor.- To przyprowadzą ci ją jutro, masz wolne w robocie, nie?
- Tak.
- To miłej nocy Law.
Rozłączył się. Schowałem telefon do kieszeni, wypiłem kolejną butelkę wody i zjadłem pół kanapki. Potem wstałem i poszedłem przeprowadzić operację.
---------------------------- POTEM--------------------------
Operacja trwała sześć godzin. Gdy w końcu byłem wolny, spakowałem się i poprostu wyszedłem ze szpitala. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu. Zatrzymałem się tylko w jakimś sklepie, kupiłem słodycze i wszystko potrzebne do zrobienia spaghetti.
W mieszkaniu było cicho i bardzo czysto, znalazłem liścik od tej hiszpanki i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Traffy..- usłyszałem głos Eri i odwróciłem się do niej.- Xsawier jest w twoim pokoju, mówił byś do niego przyszedł.
- Przyjdę, zaraz.
- To ja się zwijam na miasto~!- zachichotała, wzięła tego swojego węża i wyszła.
Wszedłem do kuchni i rozpakowałem zakupy. Wziąłem do buzi jakiegoś cukierka, potem zmieniłem temperature pomieszczeń na 14 stopni, z jakiej racji niby mam się męczyć w 20 stopniach?
Poszedłem do swojej sypialni. Ujrzałem słodki widok, Xsawier spał w samych bokserkach w moim łóżku. Podszedłem do niego cicho i przykryłem kołdrą. Jeszcze zdąży mu się zrobić zimno i to przeze mnie.
Westchnąłem i poszedłem do łazienki, miałem zamiar wziąć prysznic.
Gdy stałem nagi w kabinie, a lodowata woda (tak... Kąpie się w lodowatej wodzie, w ciepłej mógłbym stracić przytomność, a nawet gorzej) spadała na mnie, to myślami byłem gdzieś daleko. Myślałem nad tym co ma się nie długo stać między mną a Xsawierem i nad tym jak jutro wygonić demona z domu na jakieś cztery godziny. Nie chce żeby dowiedział się o moim hobby i o mafii, co by sobie o mnie pomyślał? Dlaczego mnie to w ogóle obchodzi?
Wyszedłem z kabiny, wytarłem się pożądnie, założlem bokserki i spodnie. Stanąłem przed lustrem i obejrzałem się dokładnie, moje ciało było umięśnione (nie tak jak u Xsawiera) i zdobiły je tatuże, oczywiście klatka piersiowa i brzuch nie są jeszcze ruszone, barki są ozdobione przez czarne linie układające się we wzory, przypominające ozdobione serca, potem ramiona były wolne od tuszu. Dopiero przedramiona, wierzchy dłoni i palce na lewej ręce były naznaczone przez czarne tatuaże. Największy tatuaż był na plecach, był to znak mafii do której należę.
Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z łazienki, jakoś tutaj się jeszcze ciszej zrobiło... Ruszyłem do swojej sypialni by zobaczyć czy Xsawier śpi dalej. Ale jego nie było.
- Xsawier?- mruknąłem.
Nagle chłopak znalazł się za mną i złapał mocno za rece wyginając do tyłu. Zapowiada się brutalny seks, muszę się przyznać, że już się nie mogę doczekać.
- Gotowy?- szepnął mi do ucha i pocałował w kark.
- Sądzę, że tak...- uśmiechnąłem się lekko.
[Xsawier?]
czwartek, 19 grudnia 2013
Od Xsawiera cd Law'a
Coś łatwo poszło... myślałem, że doktorek będzie się bronił. No cóż, może jestem kimś więcej, niż tylko przedmiotem badań? Uśmiechnąłem się do Traff''a. Jeszcze nie wiedział, co tak naprawdę mi obiecał. Czułem, że trudno mi będzie czekać do wieczora... ale jakoś musiałem to przeżyć. Najwyżej pójdę sobie do jakiegoś klubu ze striptizerami, z wczoraj. Jeżeli one naprawdę istniały...
- Nie mogę się już doczekać. - odparłem oddając kolejny gorący pocałunek, w jego lodowate wargi. Law zarumienił się. Z trudem się od niego odkleiłem.
- Mam nadzieję, że już skończyłeś mnie leczyć. Chce iść do domu... znaczy się do ciebie. - Powiedziałem, stojąc przy drzwiach. - Jak tu zostanę, to mogę się nie opanować. - Puściłem do niego oczko, a on spuścił wzrok.
- Idź. - Powiedział tylko. Jak ja lubię, się z nim drażnić~! To takie... takie zabawne~! W każdym razie zostawiłem go samego. Nawet nie zmieniłem się w demona... miałem ochotę trochę pobyć człowiekiem. Dziwne, nie? Nienawidziłem ludzi, ale jednak... Humor znacznie mi się poprawił, więc wróciłem do mieszkania Traff''a prawie, że w podskokach. Tym razem obyło się bez seksualnych niespodzianek... naprawdę, zastanawiam się czy to było prawdziwe, czy nie. Przed drzwiami na powrót zmieniłem się w demona. O dziwo w środku było pusto. Prawie pusto... ze wszystkich mieszkańców została tylko ta wesoła laska z wężem.
- Cześć. - powiedziałem, kiedy wyszła się ze mną przywitać. - Gdzie reszta?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Eris podziękowała i poszła, a Droco zmyła się zaraz za nią. - Obok jej szyi pojawił się waż. Zaczął syczeć na mój widok.
- Lepiej już z nim? - zapytałem.
- Tak. Woda z solą, to nie to samo, co morska woda... ale jest okey.
- Idę się przespać. Jak przejdzie Law, to powiedz mu, że będę w jego pokoju, okey? - Minąłem ją i jej zwierzaka.
- Jasne... - Zamknąłem się w pokoju Traff'iego i rozebrałem, do samych bokserek. byłem padnięty, po nocy spędzonej na ławce... Wsunąłem się pod kołdrę, która pachniała Lawi'kiem i zasnąłem błyskawicznie...
<Law?>
- Nie mogę się już doczekać. - odparłem oddając kolejny gorący pocałunek, w jego lodowate wargi. Law zarumienił się. Z trudem się od niego odkleiłem.
- Mam nadzieję, że już skończyłeś mnie leczyć. Chce iść do domu... znaczy się do ciebie. - Powiedziałem, stojąc przy drzwiach. - Jak tu zostanę, to mogę się nie opanować. - Puściłem do niego oczko, a on spuścił wzrok.
- Idź. - Powiedział tylko. Jak ja lubię, się z nim drażnić~! To takie... takie zabawne~! W każdym razie zostawiłem go samego. Nawet nie zmieniłem się w demona... miałem ochotę trochę pobyć człowiekiem. Dziwne, nie? Nienawidziłem ludzi, ale jednak... Humor znacznie mi się poprawił, więc wróciłem do mieszkania Traff''a prawie, że w podskokach. Tym razem obyło się bez seksualnych niespodzianek... naprawdę, zastanawiam się czy to było prawdziwe, czy nie. Przed drzwiami na powrót zmieniłem się w demona. O dziwo w środku było pusto. Prawie pusto... ze wszystkich mieszkańców została tylko ta wesoła laska z wężem.
- Cześć. - powiedziałem, kiedy wyszła się ze mną przywitać. - Gdzie reszta?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Eris podziękowała i poszła, a Droco zmyła się zaraz za nią. - Obok jej szyi pojawił się waż. Zaczął syczeć na mój widok.
- Lepiej już z nim? - zapytałem.
- Tak. Woda z solą, to nie to samo, co morska woda... ale jest okey.
- Idę się przespać. Jak przejdzie Law, to powiedz mu, że będę w jego pokoju, okey? - Minąłem ją i jej zwierzaka.
- Jasne... - Zamknąłem się w pokoju Traff'iego i rozebrałem, do samych bokserek. byłem padnięty, po nocy spędzonej na ławce... Wsunąłem się pod kołdrę, która pachniała Lawi'kiem i zasnąłem błyskawicznie...
<Law?>
Od Eris c.d Droco
-Tak to mój przyjaciel, ma na imię Sam...- spojrzałam na niego.
-Dostałam go w prezencie od mojego brata Samuela.- odwróciłam głowę i usiadłam na łóżku Erika spała sobie. Jakoś gdy wspominam rodzice robi mi się smutno. Położyłam się na prawym boku i zasnęłam.
------Rano------
Wstałam dość późno kiedy wszyscy wybyli z mieszkania Pana Law'a. Ja jako że nie chciałam być niegrzeczna posprzątałam w jego domu i napisałam karteczkę.
"Dziękuję bardzo Panu za goście w podzięce posprzątałam całe mieszkanie. Mam nadzieję że kiedyś się odwdzięczę za tak wspaniałą gościnność."
Postawiłam kartkę w widocznym miejscu i wyszłam z mieszkania. Chodziłam sobie po mieście, wiele osób się na mnie dziwnie patrzyło, ale co ja na to poradzę że jestem upiorem . W ostateczności schowałam się w jakieś ciemnej uliczce i czekałam aż zapadnie wieczór.
<ktoś?>
-Dostałam go w prezencie od mojego brata Samuela.- odwróciłam głowę i usiadłam na łóżku Erika spała sobie. Jakoś gdy wspominam rodzice robi mi się smutno. Położyłam się na prawym boku i zasnęłam.
------Rano------
Wstałam dość późno kiedy wszyscy wybyli z mieszkania Pana Law'a. Ja jako że nie chciałam być niegrzeczna posprzątałam w jego domu i napisałam karteczkę.
"Dziękuję bardzo Panu za goście w podzięce posprzątałam całe mieszkanie. Mam nadzieję że kiedyś się odwdzięczę za tak wspaniałą gościnność."
Postawiłam kartkę w widocznym miejscu i wyszłam z mieszkania. Chodziłam sobie po mieście, wiele osób się na mnie dziwnie patrzyło, ale co ja na to poradzę że jestem upiorem . W ostateczności schowałam się w jakieś ciemnej uliczce i czekałam aż zapadnie wieczór.
<ktoś?>
Od Law'a cd Xsawiera
Pozwoliłem by jego język wsunął się do moich ust.
Wiedziałem, że to nie poprawne, ale to było takie przyjemne. Dziwne ciepło
rozlało się po moim ciele. Xsawier włożył mi ręce pod koszulkę i zaczął błądzić
po moim ciele.
- Xsawier, nie... Nie możemy tutaj tego robić..- mruknąłem mu w usta, wcale nie chciałem przerywać.
- Możemy..- mocniej na mnie naparł i z całowaniem przeniósł się na moją szyję.
- Zaraz mam operacje i w każdej chwili ktoś tu może wejść...- jęknąłem gdy mnie ugryzł.
Podobało mi się to, strasznie podobało, ale co dalej? Zabawi się mną i zostawi.
Położyłem mu dłonie na klatce piersiowej i lekko odepchnąłem.
- Xsawier... Po pracy, w domu, nie w szpitalu.
- Obiecujesz?- miał rumieńce i załzawione oczy, chociaż wiedziałem, że to przez alergię.
- O... Obiecuję...- odwróciłem wzrok i na moich bladych policzkach pojawił się rumieniec.
[Xsawier?]
- Xsawier, nie... Nie możemy tutaj tego robić..- mruknąłem mu w usta, wcale nie chciałem przerywać.
- Możemy..- mocniej na mnie naparł i z całowaniem przeniósł się na moją szyję.
- Zaraz mam operacje i w każdej chwili ktoś tu może wejść...- jęknąłem gdy mnie ugryzł.
Podobało mi się to, strasznie podobało, ale co dalej? Zabawi się mną i zostawi.
Położyłem mu dłonie na klatce piersiowej i lekko odepchnąłem.
- Xsawier... Po pracy, w domu, nie w szpitalu.
- Obiecujesz?- miał rumieńce i załzawione oczy, chociaż wiedziałem, że to przez alergię.
- O... Obiecuję...- odwróciłem wzrok i na moich bladych policzkach pojawił się rumieniec.
[Xsawier?]
środa, 18 grudnia 2013
Od Xsawiera cd Law'a
- Szczerze? Demony nie chorują... - powiedziałem cicho. Doktorek wydawał się zdziwiony.
- Czyli nie jesteś demonem? - Po raz kolejny kichnąłem. Czułem jak na twarz lecą mi gluty z nosa. szybko zakryłem twarz ręką.
- Masz jakieś chusteczki? - zapytałem. Chłopak podszedł do szuflady i wyjął ich wielkie opakowanie. Podał mi.
- Dzięki. - wysapałem przez nos i zacząłem smarkać. Doktorek cały czas bacznie mi się przyglądał. Zwróciłem wzrok ku niemu.
- Możesz się nie przyglądać? To krępujące. - powiedziałem i kontynuowałem smarkanie. Traff na szczęście odwrócił wzrok i grzecznie czekał aż skończę. Po jakiś dwóch minutach wyzbyłem się wszystkich glutów.
- No więc... - zacząłem. Chłopak od razu odwrócił się w moją stronę. - Jestem demonem... tyle, że nie do końca.
- Czyli?
- Jestem pół-demonem. Jak komuś o tym powiesz, to powieszę cie za jajca na twoim własnym żyrandolu. - Doktorek się uśmiechnął.
- Nie mam żyrandola...
- To ci kupie i powieszę. - spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy jednocześnie.
- Czyli co? Sekret za sekret? - zapytałem.
- Na to wygląda. - Traffy podszedł do mnie i zaczął ponownie świecić mi po oczach latarką.
- Eeee... co ty robisz?
- Jak to co? Badam cię. - Nie odpowiedziałem. Zdałem się kompletnie w jego lodowate, aczkolwiek gorące dłonie. Wiem... bez sensu... ale tak było. W miejscu w którym mnie dotykał czułem przeraźliwe zimno, ale z drugiej strony, całe moje ciało robiło się gorące. Czułem się jakbym kąpał się w ogniu. Doktorek badał mnie na chyba wszystkie możliwe sposoby. Na początek kazał mi stanąć na wadze... Ważyłem dokładnie 91 kg. Traff powiedział, że mam nadwagę, bo przy moim wzroście (189cm.) Powinienem ważyć z 5kg mniej. Oczywiście powiedziałem mu, że same skrzydła ważą z 7kg... Od razu zapisał sobie wszystko w zeszycie, który wyciągnął z jednej z szuflad. Jak już przestał wyliczać mi kilogramy zabrał się z moją szyje. Najpierw zaczął sprawdził mi węzły chłonne.
- Powiększone... - mamrotał sobie pod nosem, zapisując w notatniku kolejne informacje. Pobrał mi krew... oczywiście nic nie mógł sprawdzić, bez wykazu, a musiał zrobić to sam... jakby wyszło coś dziwnego musiałby się tłumaczyć pielęgniarkom. Najlepsze zostawił na koniec... Najpierw kazał mi się rozebrać. Na początek przyłożył to dziwne coś... chyba stetoskop do mojej klatki piersiowej i nasłuchiwał. Potem policzył mi żebra... nie... nie było ich ani więcej, ani mniej niż być powinno. Jak już upewnił się, że moja klatka piersiowa ma się dobrze, zszedł do brzucha. Myślałem, że zejdę na tym łóżku... Musiałem powstrzymywać jęczenie. Jego palce zgrabnie przejeżdżały po obszarze poniżej mojego pępka. Co chwila ugniatał pewne miejsca i pytał się czy boli... nie bolało. Było mi w huj przyjemnie... Na szczęście skończył to na tyle szybko, że nie zauważył mojego pożądania w oczach. Ukrywałem przed nim wzrok... Na sam koniec kazał mi się odwrócić do niego tyłem. Tak też zrobiłem. Moje skrzydła zatrzepotały tuż przed jego twarzą.
- Poczekaj. - Powiedziałem zanim zaczął. - schowam je. - W mgnieniu oka zmieniłem się w człowieka. Na moich plecach zamiast skrzydeł, był teraz niewielki tatuaż. Czułem jak moje włosy wydłużają się odrobinkę, a na końcówkach zauważyłem ciemny blond.. nie jasny jak dotychczas.
- Interesujące... - powiedział tylko i zaczął liczyć moje kręgi. Myślałem, że lepiej już być nie może. Z nosa zaczęły mi kapać gluty, bo moja temperatura ciała znacznie się podwyższyła. Tym razem nie był tak łatwo ukryć mojego zadowolenia. Drżałem pod jego dotykiem. Przy samym końcu, jak już zjeżdżał palcem na pogranicze moich spodni. Wydałem cichy jęk. Palec doktorka się zatrzymał na sekundę, a potem oddalił od mojego ciała.
- Skończyłem. - Powiedział. - A teraz powiesz mi na co jesteś uczulony?
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem dalej siedząc do niego tyłem. Nie mogłem mu się teraz pokazać. Nie w takim stanie.
- Muszę cię umówić do alergologa... nie mogę cię badać, jak cały czas będziesz mi tu smarkał nosem i jęczał. - A więc tak to sobie wytłumaczył... mądry chłopiec...
- Odwrócisz się do mnie? Nie lubię rozmawiać z plecami. - Przegryzłem wargę. I co teraz? Jeszcze nie doszedłem do siebie, a jak się nie odwrócę to będzie to dziwne. Jak na niego spojrzę, od razu się na niego rzucę... Wydmuchałem jeszcze szybko nos i wstałem z łóżka. Podszedłem do doktorka, który znowu soc zapisywał w zeszyciku, oparty o blat. Wyrwałem mu go z ręki i odłożyłem na stolik obok.
- Co jest! - krzyknął spoglądając w stronę pliku papieru. Nie mogłem dłużej czekać. Muszę chociaż trochę go posmakować. Przygniotłem jego biodra, swoimi, jednocześnie uniemożliwiając mu ucieczkę. Od razu poczułem zimno od niego bijące, co tylko bardziej mnie podnieciło. Jedną ręką skierowałem jego brodę w moją stronę, i przytrzymałem na wypadek jakby chciał odwrócić głowę.
- Teraz zajmij się mną. - powiedziałem w jego usta. Traffy nie poruszył się. Na mojej twarzy zagościł uśmieszek. Brutalnie wpiłem się w jego usta, od razu wsuwając język pomiędzy jego wargi...
<Traffy?>
- Czyli nie jesteś demonem? - Po raz kolejny kichnąłem. Czułem jak na twarz lecą mi gluty z nosa. szybko zakryłem twarz ręką.
- Masz jakieś chusteczki? - zapytałem. Chłopak podszedł do szuflady i wyjął ich wielkie opakowanie. Podał mi.
- Dzięki. - wysapałem przez nos i zacząłem smarkać. Doktorek cały czas bacznie mi się przyglądał. Zwróciłem wzrok ku niemu.
- Możesz się nie przyglądać? To krępujące. - powiedziałem i kontynuowałem smarkanie. Traff na szczęście odwrócił wzrok i grzecznie czekał aż skończę. Po jakiś dwóch minutach wyzbyłem się wszystkich glutów.
- No więc... - zacząłem. Chłopak od razu odwrócił się w moją stronę. - Jestem demonem... tyle, że nie do końca.
- Czyli?
- Jestem pół-demonem. Jak komuś o tym powiesz, to powieszę cie za jajca na twoim własnym żyrandolu. - Doktorek się uśmiechnął.
- Nie mam żyrandola...
- To ci kupie i powieszę. - spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy jednocześnie.
- Czyli co? Sekret za sekret? - zapytałem.
- Na to wygląda. - Traffy podszedł do mnie i zaczął ponownie świecić mi po oczach latarką.
- Eeee... co ty robisz?
- Jak to co? Badam cię. - Nie odpowiedziałem. Zdałem się kompletnie w jego lodowate, aczkolwiek gorące dłonie. Wiem... bez sensu... ale tak było. W miejscu w którym mnie dotykał czułem przeraźliwe zimno, ale z drugiej strony, całe moje ciało robiło się gorące. Czułem się jakbym kąpał się w ogniu. Doktorek badał mnie na chyba wszystkie możliwe sposoby. Na początek kazał mi stanąć na wadze... Ważyłem dokładnie 91 kg. Traff powiedział, że mam nadwagę, bo przy moim wzroście (189cm.) Powinienem ważyć z 5kg mniej. Oczywiście powiedziałem mu, że same skrzydła ważą z 7kg... Od razu zapisał sobie wszystko w zeszycie, który wyciągnął z jednej z szuflad. Jak już przestał wyliczać mi kilogramy zabrał się z moją szyje. Najpierw zaczął sprawdził mi węzły chłonne.
- Powiększone... - mamrotał sobie pod nosem, zapisując w notatniku kolejne informacje. Pobrał mi krew... oczywiście nic nie mógł sprawdzić, bez wykazu, a musiał zrobić to sam... jakby wyszło coś dziwnego musiałby się tłumaczyć pielęgniarkom. Najlepsze zostawił na koniec... Najpierw kazał mi się rozebrać. Na początek przyłożył to dziwne coś... chyba stetoskop do mojej klatki piersiowej i nasłuchiwał. Potem policzył mi żebra... nie... nie było ich ani więcej, ani mniej niż być powinno. Jak już upewnił się, że moja klatka piersiowa ma się dobrze, zszedł do brzucha. Myślałem, że zejdę na tym łóżku... Musiałem powstrzymywać jęczenie. Jego palce zgrabnie przejeżdżały po obszarze poniżej mojego pępka. Co chwila ugniatał pewne miejsca i pytał się czy boli... nie bolało. Było mi w huj przyjemnie... Na szczęście skończył to na tyle szybko, że nie zauważył mojego pożądania w oczach. Ukrywałem przed nim wzrok... Na sam koniec kazał mi się odwrócić do niego tyłem. Tak też zrobiłem. Moje skrzydła zatrzepotały tuż przed jego twarzą.
- Poczekaj. - Powiedziałem zanim zaczął. - schowam je. - W mgnieniu oka zmieniłem się w człowieka. Na moich plecach zamiast skrzydeł, był teraz niewielki tatuaż. Czułem jak moje włosy wydłużają się odrobinkę, a na końcówkach zauważyłem ciemny blond.. nie jasny jak dotychczas.
- Interesujące... - powiedział tylko i zaczął liczyć moje kręgi. Myślałem, że lepiej już być nie może. Z nosa zaczęły mi kapać gluty, bo moja temperatura ciała znacznie się podwyższyła. Tym razem nie był tak łatwo ukryć mojego zadowolenia. Drżałem pod jego dotykiem. Przy samym końcu, jak już zjeżdżał palcem na pogranicze moich spodni. Wydałem cichy jęk. Palec doktorka się zatrzymał na sekundę, a potem oddalił od mojego ciała.
- Skończyłem. - Powiedział. - A teraz powiesz mi na co jesteś uczulony?
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem dalej siedząc do niego tyłem. Nie mogłem mu się teraz pokazać. Nie w takim stanie.
- Muszę cię umówić do alergologa... nie mogę cię badać, jak cały czas będziesz mi tu smarkał nosem i jęczał. - A więc tak to sobie wytłumaczył... mądry chłopiec...
- Odwrócisz się do mnie? Nie lubię rozmawiać z plecami. - Przegryzłem wargę. I co teraz? Jeszcze nie doszedłem do siebie, a jak się nie odwrócę to będzie to dziwne. Jak na niego spojrzę, od razu się na niego rzucę... Wydmuchałem jeszcze szybko nos i wstałem z łóżka. Podszedłem do doktorka, który znowu soc zapisywał w zeszyciku, oparty o blat. Wyrwałem mu go z ręki i odłożyłem na stolik obok.
- Co jest! - krzyknął spoglądając w stronę pliku papieru. Nie mogłem dłużej czekać. Muszę chociaż trochę go posmakować. Przygniotłem jego biodra, swoimi, jednocześnie uniemożliwiając mu ucieczkę. Od razu poczułem zimno od niego bijące, co tylko bardziej mnie podnieciło. Jedną ręką skierowałem jego brodę w moją stronę, i przytrzymałem na wypadek jakby chciał odwrócić głowę.
- Teraz zajmij się mną. - powiedziałem w jego usta. Traffy nie poruszył się. Na mojej twarzy zagościł uśmieszek. Brutalnie wpiłem się w jego usta, od razu wsuwając język pomiędzy jego wargi...
<Traffy?>
Od Law'a cd Xsawiera
Przez połowę nocy nie mogłem zasnąć, męczyły mnie
dziwne myśli. Chciałem żeby demon ze mną został, ale on poszedł i nie wrócił w
nocy. Dlaczego chciałem czuć jego obecność? Do tego strasznie dokuczało mi to
gorąco w pokoju, aż mnie rozbolała głowa i zrobiło mi się nie dobrze. Potem
zasnąłem na godzinę, nienawidzę mieć nieprzespanych nocy... Przeleżałem w łóżku
do piątej rano myśląc nad tym czy nie zacząć rowadzić zapisków o demonach.
Potem wstałem ubrałem się i wyszedłem z domu mówiąc dziewczyną, że mogą robić
co chcą i mogą tu zostać ile chcą. Wsiadłem do karetki i pojechałem do pracy, po
drodze zauważyłem, że Xsawier śpi na ławce, wątpie czy było mu wygodnie...
Zatrzymałem się i obudziłem go, było mi gorąco, ale starałem się tego nie okazywać.
- Może oprowadzisz mnie po tutejszym szpitalu, co?- uśmiechnął się.
Zdzwiłem się nieco, ale to mógł być dobry moment by go trochę przebadać.
- Może mógłbym.- spojrzałem na zegarek.- Do 9:00 mam czas, bo potem mam operacje.
Demon uśmiechnął się jeszcze szerzej i poszliśmy do kretki. Tam mogłoby się wydawać, że się ignorujemy, bo jechaliśmy w zupełnej ciszy, ale ja tak na prawdę myślałem o wszystkim i o niczym. Dlczego nie ma tutaj żadnej butelki wody? Ja zaraz po prostu padnę...
W końcu dojechaliśmy do szpitala, karetkę zaparkowałem na parkingu przed budynkiem i zerknąłem na swój samochód. Na szczęście nikt go nie okradł.
Wysiedliśmy i ruszyliśmy do szpitala. Już przy samym wejściu przywitał mnie ordynator.
- Trafalgar! Możesz mi powiedzieć do jasnej cholery coś ty wczoraj zrobił?!
- To co do mnie należało.
Łysiejący facet zerknął na Xsawiera.
- Kto to?
- Mój pacjęt, a teraz wybacz bo muszę przystąpić do badania go. No chyba, że mam to robić tutaj?
Ordynator spiorunował mnie wzrokiem.
- Jak zwykle robisz co chcesz Law.- ryknął i odszedł
- Chyba nie zabardzo cię lubi.- Xsawier się zaśmiał.
- Boi się, że zrzucę go ze stołka. Głodny?
Chłopak uśmiechnął się i poszliśmy do szpitalnego baru. Można tutaj było kupić ciepłe obiady, kanapki, słodycze, napoje, gazety i jakieś zabawki dla dzieciaków. Kupiłem dwie kanapki, dwie kawy i trzy butelki wody z lodówki.
- Dziś bez słodyczy doktorze Law?
- Dzień się dopiero zaczął, obiecuję, że jeszcze tu przyjdę.- uśmiechnąłem się.
Tą sprzedawczynie chyba najbardziej lubiłem z tego całego barłogu, była ładną i uprzejmą kobietą, która jako jedyna się we mnie nie podkochiwała. Dlatego właśnie darzę ją największą sympatią, inne baby wzdychają na mój widok, podlizują się i są po prostu natrętne.
Potem poszliśmy z demonem do mojego gabinetu. Dziękowałem bogu, że jest tutaj zimno, od razu zaczęło mi się robić lepiej.
- Przepraszam za ten chłód, ale sam rozumiesz i tak do tej pory ledwo wytrzymywałem...
- A ja się dziwiłem, że nie jest ci gorąco.
- Mam takie pytanie...- zacząłem.
- Tak?
- Mógłbym ci zrobić pare badań? Tak wiesz... Dla zaspokojenia własnej ciekawości.
Nagle zobaczyłem, że chłopakowi szklą się oczy, przez chwilę myślałem, że płacze, ale potem zaczął mieć katar i drapał się.
- Xsawier... Co się dzieje?- odłożyłem kawę i podszedłem do niego.
- To chyba alergia...- zaczął trzeć oczy.
Złapałem jego rękę i obejrzałem skórę, potem poświeciłem latareczką w jego zaczerwienione oczy.
- Xsawier na co ta alergia? I czy demony mogą mieć alergię?!
[Xsawier?]
Zatrzymałem się i obudziłem go, było mi gorąco, ale starałem się tego nie okazywać.
- Może oprowadzisz mnie po tutejszym szpitalu, co?- uśmiechnął się.
Zdzwiłem się nieco, ale to mógł być dobry moment by go trochę przebadać.
- Może mógłbym.- spojrzałem na zegarek.- Do 9:00 mam czas, bo potem mam operacje.
Demon uśmiechnął się jeszcze szerzej i poszliśmy do kretki. Tam mogłoby się wydawać, że się ignorujemy, bo jechaliśmy w zupełnej ciszy, ale ja tak na prawdę myślałem o wszystkim i o niczym. Dlczego nie ma tutaj żadnej butelki wody? Ja zaraz po prostu padnę...
W końcu dojechaliśmy do szpitala, karetkę zaparkowałem na parkingu przed budynkiem i zerknąłem na swój samochód. Na szczęście nikt go nie okradł.
Wysiedliśmy i ruszyliśmy do szpitala. Już przy samym wejściu przywitał mnie ordynator.
- Trafalgar! Możesz mi powiedzieć do jasnej cholery coś ty wczoraj zrobił?!
- To co do mnie należało.
Łysiejący facet zerknął na Xsawiera.
- Kto to?
- Mój pacjęt, a teraz wybacz bo muszę przystąpić do badania go. No chyba, że mam to robić tutaj?
Ordynator spiorunował mnie wzrokiem.
- Jak zwykle robisz co chcesz Law.- ryknął i odszedł
- Chyba nie zabardzo cię lubi.- Xsawier się zaśmiał.
- Boi się, że zrzucę go ze stołka. Głodny?
Chłopak uśmiechnął się i poszliśmy do szpitalnego baru. Można tutaj było kupić ciepłe obiady, kanapki, słodycze, napoje, gazety i jakieś zabawki dla dzieciaków. Kupiłem dwie kanapki, dwie kawy i trzy butelki wody z lodówki.
- Dziś bez słodyczy doktorze Law?
- Dzień się dopiero zaczął, obiecuję, że jeszcze tu przyjdę.- uśmiechnąłem się.
Tą sprzedawczynie chyba najbardziej lubiłem z tego całego barłogu, była ładną i uprzejmą kobietą, która jako jedyna się we mnie nie podkochiwała. Dlatego właśnie darzę ją największą sympatią, inne baby wzdychają na mój widok, podlizują się i są po prostu natrętne.
Potem poszliśmy z demonem do mojego gabinetu. Dziękowałem bogu, że jest tutaj zimno, od razu zaczęło mi się robić lepiej.
- Przepraszam za ten chłód, ale sam rozumiesz i tak do tej pory ledwo wytrzymywałem...
- A ja się dziwiłem, że nie jest ci gorąco.
- Mam takie pytanie...- zacząłem.
- Tak?
- Mógłbym ci zrobić pare badań? Tak wiesz... Dla zaspokojenia własnej ciekawości.
Nagle zobaczyłem, że chłopakowi szklą się oczy, przez chwilę myślałem, że płacze, ale potem zaczął mieć katar i drapał się.
- Xsawier... Co się dzieje?- odłożyłem kawę i podszedłem do niego.
- To chyba alergia...- zaczął trzeć oczy.
Złapałem jego rękę i obejrzałem skórę, potem poświeciłem latareczką w jego zaczerwienione oczy.
- Xsawier na co ta alergia? I czy demony mogą mieć alergię?!
[Xsawier?]
Od Xsawiera cd Law'a
Kiedy doktorek dotknął mojej dłoni... zdziwiłem się trochę. Oprócz tego, że poczułem chłód, to po reszcie mojego ciała rozlało się potworne gorąco. Co się ze mną dzieje? Traffy zaczął mi grozić, że coś mi tam potnie jak się wygadam.
- Nie martw się... Nie mam nawet komu o tym powiedzieć. - To nie tak, że się nad sobą użalam... po prostu to trochę przygnębiając, kiedy nie masz wokół siebie nikogo bliskiego... od ponad 100 lat. Podniosłem się delikatnie.
- Gdzie idziesz? - zapytał. Jakbym nie znał ludzi takich jak on, to pomyślałbym, że się martwi... zabawne.
- Przewietrzyć się... pomyśleć... nie wiem. - Kiedy wstałem z łóżka, zacząłem się ubierać. Czułem na sobie wzrok doktorka. Dlaczego chciałem, żeby znowu mnie dotknął? Przecież nienawidziłem zimna... to dlatego zimą zawsze uciekam do ciepłych krajów. On był moim kompletnym przeciwieństwem, a jednak coś mnie do niego ciągnęło. Odwróciłem się i uśmiechnąłem. - A ty idź lepiej spać. Chyba nie chcesz, żeby ktoś przez to umarł, nie? - Chłopak tylko wzruszył ramionami. Przez chwilę stałem i patrzyłem na niego. Mogłem przysiąc, że z jego ciała unosiła się lekka para. Dokładnie jak w zamrażarce... Odwróciłem wzrok od linii jego ciała i wyszedłem z pokoju. W salonie zastałem dwie dziewczyny. Nie pamiętałem nawet jak się nazywały. Obydwie patrzyły na niebo za oknem. Nawet nie zauważyły, jak przeszedłem obok nich i wyszedłem z mieszkania. Musiałem odświeżyć umysł. Czułem się jak nastolatek, który już pierwszego dnia szkoły zakochał się w nieodpowiedniej osobie... ale czy się zakochałem? A może to tylko zainteresowanie? Sam już nie wiem. Kiedy wyszedłem na świeże powietrze, od razu poczułem się lepiej. Spojrzałem na zegarek. Co można robić po północy? Zwykle o tej porze jestem jeszcze w pracy... Bez zastanowienia ruszyłem w pierwszą lepszą uliczkę. Nie miałem jakiegoś określonego celu, więc szedłem po prostu przed siebie. W pewnej chwili usłyszałem ciche jęki. Wiedziałem skąd pochodziły... skręciłem w ślepą uliczkę... ekhem... no okej... nie będę im przeszkadzał. (tak... ktoś się z kimś pieprzył xD) Od razu zawróciłem i poszedłem dalej. Nie wiem jak, ale jakimś cudem znalazłem się się w alejce porno. Z każdej strony otaczały mnie kluby ze striptizem... i to nie tylko damskim... oraz sex-shopy. Chyba Lucyfer robi mi na złość. To do niego podobne. Pewnie chce, żebym się nakręcił i zerżnął przypadkowego kolesia.... Ale ja się nie dam tak łatwo podpuścić. Wbiłem wzrok w ziemie i ominąłem wszystkie usługi +18. Nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby wychodzić o tej porze. Tyle pokus z każdej strony... a ja jestem taki napalony... o kurcze~! Moje myśli się zrymowały~! Cholera... chyba coraz gorzej ze mną. W końcu po długich poszukiwaniach znalazłem jakieś normalne miejsce... A dokładniej park. Usiadłem na ławce, tuż przed fontanną. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w szumiącą wodę. Oczywiście zasnąłem... aż się dziwie, że nikt mnie nie okradł, albo nie zgwałcił...
- Nie martw się... Nie mam nawet komu o tym powiedzieć. - To nie tak, że się nad sobą użalam... po prostu to trochę przygnębiając, kiedy nie masz wokół siebie nikogo bliskiego... od ponad 100 lat. Podniosłem się delikatnie.
- Gdzie idziesz? - zapytał. Jakbym nie znał ludzi takich jak on, to pomyślałbym, że się martwi... zabawne.
- Przewietrzyć się... pomyśleć... nie wiem. - Kiedy wstałem z łóżka, zacząłem się ubierać. Czułem na sobie wzrok doktorka. Dlaczego chciałem, żeby znowu mnie dotknął? Przecież nienawidziłem zimna... to dlatego zimą zawsze uciekam do ciepłych krajów. On był moim kompletnym przeciwieństwem, a jednak coś mnie do niego ciągnęło. Odwróciłem się i uśmiechnąłem. - A ty idź lepiej spać. Chyba nie chcesz, żeby ktoś przez to umarł, nie? - Chłopak tylko wzruszył ramionami. Przez chwilę stałem i patrzyłem na niego. Mogłem przysiąc, że z jego ciała unosiła się lekka para. Dokładnie jak w zamrażarce... Odwróciłem wzrok od linii jego ciała i wyszedłem z pokoju. W salonie zastałem dwie dziewczyny. Nie pamiętałem nawet jak się nazywały. Obydwie patrzyły na niebo za oknem. Nawet nie zauważyły, jak przeszedłem obok nich i wyszedłem z mieszkania. Musiałem odświeżyć umysł. Czułem się jak nastolatek, który już pierwszego dnia szkoły zakochał się w nieodpowiedniej osobie... ale czy się zakochałem? A może to tylko zainteresowanie? Sam już nie wiem. Kiedy wyszedłem na świeże powietrze, od razu poczułem się lepiej. Spojrzałem na zegarek. Co można robić po północy? Zwykle o tej porze jestem jeszcze w pracy... Bez zastanowienia ruszyłem w pierwszą lepszą uliczkę. Nie miałem jakiegoś określonego celu, więc szedłem po prostu przed siebie. W pewnej chwili usłyszałem ciche jęki. Wiedziałem skąd pochodziły... skręciłem w ślepą uliczkę... ekhem... no okej... nie będę im przeszkadzał. (tak... ktoś się z kimś pieprzył xD) Od razu zawróciłem i poszedłem dalej. Nie wiem jak, ale jakimś cudem znalazłem się się w alejce porno. Z każdej strony otaczały mnie kluby ze striptizem... i to nie tylko damskim... oraz sex-shopy. Chyba Lucyfer robi mi na złość. To do niego podobne. Pewnie chce, żebym się nakręcił i zerżnął przypadkowego kolesia.... Ale ja się nie dam tak łatwo podpuścić. Wbiłem wzrok w ziemie i ominąłem wszystkie usługi +18. Nie wiem czy to był dobry pomysł, żeby wychodzić o tej porze. Tyle pokus z każdej strony... a ja jestem taki napalony... o kurcze~! Moje myśli się zrymowały~! Cholera... chyba coraz gorzej ze mną. W końcu po długich poszukiwaniach znalazłem jakieś normalne miejsce... A dokładniej park. Usiadłem na ławce, tuż przed fontanną. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w szumiącą wodę. Oczywiście zasnąłem... aż się dziwie, że nikt mnie nie okradł, albo nie zgwałcił...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Rano~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudził mnie bolący pstryczek w nos... otworzyłem powoli jedno oko... to co zobaczyłem mnie zaciekawiło, więc otworzyłem tez drugie.
- Ah. To tylko ty. - Powiedziałem, kiedy zobaczyłem nad sobą Traffi'ego. - Co tu robisz? - Zapytałem mrużąc oczy przed porannym słońcem.
- Jechałem tędy do pracy. - wskazał palcem karetkę, stojącą przy ulicy. - I zobaczyłem cię w lusterku... Spałeś tu? - Uśmiechnąłem się ospale.
- Na to wygląda... - Doktorek zaczął się rozglądać. Aż się dziwie, że nie miał przy sobie kostek lodu... na dworze było z 20 stopni na plusie.
- Hej Traff! - zawołałem go wstając. Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytająco. - Może oprowadzisz mnie po tutejszym szpitalu co? - Uśmiechnąłem się zadziornie.
<Traff?>
Od Law'a cd Xsawiera
"Jestem Krwawym Chirurgiem, po pracy w szpitalu
torturuje zakładników, którzy przyprowadzają moi "koledzy" z mafii.
Oprócz tego jestem chodzącym zamrażalnikiem któremu robi się źle gdy jest
gorąco."- odpowiedziałem w myślach na jego pytanie. Po co ja w ogóle
zacząłem tą rozmowę? Mogłem siezieć cicho i próbować zasnąć. A teraz co?
Xsawier się zainteresował i będzie mnie męczył.
- Jestem zwykłym chirurgiem i zwykłym człowiekiem. A ten termofor mam bo mnie brzuch boli i tyle.
Boże... Tłumaczyłem się jak małe dziecko, próbujące ukryć przed dorosłym fakt, że stłukło szybe swoją piłką.
Zobaczyłem, że Xsawier jeszcze bardziej się zainteresował, jego oczy wręcz błyszczały chęcią odkrycia nowej tajemnicy. Obawiam się, że wdepnąłem w niezłe gówno, chociaż muszę przyznać, że jestem zadowolony, że zainteresował się mną Xsawier, a nie ktoś inny. W sumie to mi się chyba nawet spodobał...
- Nie pytałem się ciebie czy jesteś magiczną istotą.- mruknął.- Nie będziesz przez to chory?
- A co się tak przejmujesz, co?- warknąłem.- Wiem co jest dla mnie dobre a co nie.
- Dobrze.- uśmiechnął się.- Nie denerwuj się.
I wtedy dotknął mojego ramienia i szerzej otworzył oczy w zdziwieniu.
- Jesteś lodowaty..
- To... To przez ten termofor.
- Możesz nie kłamać?
Westchnąłem głośo.
- No dobra... Pokażę ci.- dotknąłem wierzchu jego dłoni. Powoli jego skóra zaczęła zamarzać, szybko jednak cofnąłem lód, by jego tkanki nie umarły.- Widzisz? Jestem pierdoloną chodzącą zamrażarką.- mruknąłem- Proszę cię byś nikomu nie mówił, bo przedtnę ci wszystkie nerwy i będziesz spraliżowany od szyi w dół.
Może o mocy mu powiedziałem, ale o mafii napewno nie powiem.
[Xsawier?]
- Jestem zwykłym chirurgiem i zwykłym człowiekiem. A ten termofor mam bo mnie brzuch boli i tyle.
Boże... Tłumaczyłem się jak małe dziecko, próbujące ukryć przed dorosłym fakt, że stłukło szybe swoją piłką.
Zobaczyłem, że Xsawier jeszcze bardziej się zainteresował, jego oczy wręcz błyszczały chęcią odkrycia nowej tajemnicy. Obawiam się, że wdepnąłem w niezłe gówno, chociaż muszę przyznać, że jestem zadowolony, że zainteresował się mną Xsawier, a nie ktoś inny. W sumie to mi się chyba nawet spodobał...
- Nie pytałem się ciebie czy jesteś magiczną istotą.- mruknął.- Nie będziesz przez to chory?
- A co się tak przejmujesz, co?- warknąłem.- Wiem co jest dla mnie dobre a co nie.
- Dobrze.- uśmiechnął się.- Nie denerwuj się.
I wtedy dotknął mojego ramienia i szerzej otworzył oczy w zdziwieniu.
- Jesteś lodowaty..
- To... To przez ten termofor.
- Możesz nie kłamać?
Westchnąłem głośo.
- No dobra... Pokażę ci.- dotknąłem wierzchu jego dłoni. Powoli jego skóra zaczęła zamarzać, szybko jednak cofnąłem lód, by jego tkanki nie umarły.- Widzisz? Jestem pierdoloną chodzącą zamrażarką.- mruknąłem- Proszę cię byś nikomu nie mówił, bo przedtnę ci wszystkie nerwy i będziesz spraliżowany od szyi w dół.
Może o mocy mu powiedziałem, ale o mafii napewno nie powiem.
[Xsawier?]
wtorek, 17 grudnia 2013
Od Droco c.d. Eris
Dziewczyny poszły spać w salonie a chłopcy do pokoju law'a. Nie mogłam spać, w końcu byłam nocnym stworzeniem. Gdy Eri jedna i druga poszły spać ja otworzyłam okno chwile napawałam się światłem księżyca. Stałam tak do momentu gdy uznałam że pilnie muszę do łazienki. Gdy wróciłam przy oknie przy którym jeszcze przed chwila stałam ja teraz stała Eris. Płożyłam jej rękę na ramieniu, spojżała na mnie pytająco
-Przepraszam ale potrzebuje dostęp do księżycowego światła żeby uzupełnić zapasy energi- powiedziałam grzecznie
-O, przepraszam- odsunęła się. Stanęłam twarzą to światła
-Coś się stało?- zapytałam widząc kwaśną minę dziewczyny
-Nic, tylko tęsknie trochę za domem- westchnęła
-Gdzie mieszkasz?- zapytałam uśmiechając się zachęcająco
-W Hiszpanii-
-Mmm... Hiszpania... ładnie tam i kolorowo, na dodatek strasznie mili ludzie- rozmarzyłam się
-To prawda... A ty zkąd pochodzisz?-
-Ja? Z tamtąd- wskazałam na księżyc
-Jak to? jesteś kosmitką?- zarzartowała
-W sumie... można by tak nawet pomyśleć, zostałam stworzona z jego pyłu i światła- wyciagnelam rekę zmieniając ją w srebrzystą mgiełkę -Widzisz? Cała jestem zrobiona z tego- schowałam ręke która wróciła do normy
-A ty? Jesteś jakimś rodzajem zjawy?
-No nie do konca. Upiorem-
-Fajnie, masz przy najmniej kogoś swojego gatunku, ja nie mam tak dobrze- wzruszyłam obojętnie ramionami. Z oddali dobiegł mnie niemiarowy łopot skrzydeł
-Mucha?- wyjżałam w dal
-Że jak?- zapytała zdziwiona dziewczyna
-Mucha! Mój nietoperz!- zawołałam łapiąc nadlatujące zwierze -Cześć mały- przytuliłam zwierze.
-Ty masz chyba węża no nie?- zapytałam
<Eris? nie wiedziałam jak skończyć :P >
-Przepraszam ale potrzebuje dostęp do księżycowego światła żeby uzupełnić zapasy energi- powiedziałam grzecznie
-O, przepraszam- odsunęła się. Stanęłam twarzą to światła
-Coś się stało?- zapytałam widząc kwaśną minę dziewczyny
-Nic, tylko tęsknie trochę za domem- westchnęła
-Gdzie mieszkasz?- zapytałam uśmiechając się zachęcająco
-W Hiszpanii-
-Mmm... Hiszpania... ładnie tam i kolorowo, na dodatek strasznie mili ludzie- rozmarzyłam się
-To prawda... A ty zkąd pochodzisz?-
-Ja? Z tamtąd- wskazałam na księżyc
-Jak to? jesteś kosmitką?- zarzartowała
-W sumie... można by tak nawet pomyśleć, zostałam stworzona z jego pyłu i światła- wyciagnelam rekę zmieniając ją w srebrzystą mgiełkę -Widzisz? Cała jestem zrobiona z tego- schowałam ręke która wróciła do normy
-A ty? Jesteś jakimś rodzajem zjawy?
-No nie do konca. Upiorem-
-Fajnie, masz przy najmniej kogoś swojego gatunku, ja nie mam tak dobrze- wzruszyłam obojętnie ramionami. Z oddali dobiegł mnie niemiarowy łopot skrzydeł
-Mucha?- wyjżałam w dal
-Że jak?- zapytała zdziwiona dziewczyna
-Mucha! Mój nietoperz!- zawołałam łapiąc nadlatujące zwierze -Cześć mały- przytuliłam zwierze.
-Ty masz chyba węża no nie?- zapytałam
<Eris? nie wiedziałam jak skończyć :P >
Od Eris
Czułam się nieswojo w nowym miejscu. Nieznani mi ludzie nagle mnie zaciągnęli gdzieś, właściwe nie protestowałam. Dziewczyny poszły spać, jednak ja jakoś nie mogłam zasnąć. Tęskniłam za Hiszpanią bo to jednak moja ojczyzna mój dom. Zawsze o tej porze było słychać śpiewy i pląsy śmiertelników a tutaj głucha cisza. Tylko słyszałam mruczenie z sypani Pana Law'a, pewnie Xsaiwer uciął sobie z nim pogawędkę. Wstałam i powoli podeszłam do okna, noce tutaj były zimniejsze niż w Hiszpanii. A niedługo jest Święto Zmarłych gdzie oddawano cześć mojej rodzinie. Te parady, wszędzie egzotyczne kolory i słodkie zapachy słodyczy. Rozciągnęłam się i spojrzałam na mego towarzysza, który słodko sobie spał na mej szyi.
-Może powinnam wrócić do domu? Matce pęknie serce z tęsknoty do mnie, rodzeństwo dorosłe już posiadają własne rodziny a ja najmłodsza na której spoczywa odziedzicz dworu. Zostawiłam ją jak ojciec, teraz pewnie powodzi mu się z jakaś plugawą śmiertelniczką. Co oni mają takiego w sobie? Słabe istoty, ich ciała i dusze są najsłabszym ogniwem. Niszczą ziemię a jednak potrafią rozpalić w upiorze namiętność. Ale Hiszpanki to potrafią...- westchnęłam głęboko. Pewnie będę poszukiwana a straże pójdą za mym tropem. Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu.
<Ktoś?>
-Może powinnam wrócić do domu? Matce pęknie serce z tęsknoty do mnie, rodzeństwo dorosłe już posiadają własne rodziny a ja najmłodsza na której spoczywa odziedzicz dworu. Zostawiłam ją jak ojciec, teraz pewnie powodzi mu się z jakaś plugawą śmiertelniczką. Co oni mają takiego w sobie? Słabe istoty, ich ciała i dusze są najsłabszym ogniwem. Niszczą ziemię a jednak potrafią rozpalić w upiorze namiętność. Ale Hiszpanki to potrafią...- westchnęłam głęboko. Pewnie będę poszukiwana a straże pójdą za mym tropem. Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu.
<Ktoś?>
Od Xsawiera cd Law'a
Traffy był intrygujący... chciałem dowiedzieć się co takiego ukrywa, bo miałem przeczucie, że to coś, co mogłoby mi się spodobać. Jak facet zaproponował, że będziemy spać w jednym pokoju, uśmiechnąłem się delikatnie. To może być idealna okazja, by czegoś się o nim dowiedzieć. Już na samym początku zaczęło być ciekawie.
- Wybacz moją ciekawość, ale jesteś demonem, prawda? - zapytał, kiedy już leżeliśmy w łóżku.
- A więc jednak widzisz moje skrzydła... tak jestem. A ty musisz być wyjątkowo ciekawym człowiekiem skoro wierzysz w demony... - mruknąłem. - Jak się o nas dowiedziałeś?
- Myślę, że nie muszę ci o tym opowiadać. - Odwróciłem się w jego stronę i oparłem głowę o swoją rękę. Coraz bardziej intrygujący intrygujący intrygujący... Spojrzałem na napiętą sylwetkę człowieka. W ręku trzymał termofor, który najwyraźniej miał za zadanie go chłodzić. Co on ma z tą temperaturą? Co chwila się chłodzi... a to kostki lodu, a to zimna woda. Nawet teraz nie był przykryty kołdrą. Kolejna interesująca sprawa. Chyba trafiłam na chodzącą ciekawostkę~!
- Powiedz... czym się zajmujesz? Bo widzę, że nie jesteś takim miłym i potulnym doktorkiem... I co jest z tym chłodzeniem się? Nie będziesz chory?
<Law?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)