niedziela, 20 kwietnia 2014

Od Xsawier'a cd Law'a

Wystarczyło parę sekund byśmy znaleźli się w niebezpieczeństwie. To nie była nasza wina. Nie była to wina Law'a, bo jechał zgodnie z przepisami. Sprawca tego wypadku już nie żyje. Umarł za kierownicą swojego wypasionego mercedesa klasy GL, przebity na wylot przez przednią szybę. Potężne auto kompletnie zmiażdżyło nasze granatowe maserati. Jednak nie samochód był tu najważniejszy. Law nadal leżał nieprzytomny na siedzeniu kierowcy. Udało mi się uchronić go przed uderzeniem, ale nie przewidziałem tego, że jego nogi zaklinują się pod maską. Miejmy nadzieje, że jak już to są tylko połamane i lekarze zdołają wszystko uratować. Law oddychał, a jego serce biło tylko trochę wolniej niż powinno, więc śmierć mu na pewno nie groziła. Wokół nas już zaczęły się zjeżdżać karetki i policja. Wiedziałem, że muszę zostawić Traff'a samego. Miałem większe obrażenia od niego i na pewno chcieliby operować tą dziurę w mim brzuchu, a na to pozwolić sobie nie mogłem. Na pewno trochę by ich zdziwiło jakbym zaczął się magicznie odradzać na sali operacyjnej. Jedynym rozwiązaniem byłoby niepostrzeżenie wylecieć z auta, ale to raczej nie wchodziło w grę... byłem zbyt zmęczony i straciłem za dużo krwi żeby latać. Nagle poczułem charakterystyczne mrowienie, a potem uczucie zapadanie się w nicość. Nic przyjemnego... Najwyraźniej ktoś sobie o mnie przypomniał, co na pewno nie wróżyło nic dobrego. Szybko pocałowałem Law'a w usta, a w następnej sekundzie już mnie nie było. Zupełnie jakbym rozpłynął się w powietrzu.

- Xsawier! Dobrze cie widzieć! - zaczął się drzeć od samego początku. Potem spojrzał na mnie tym swoim obślizgłym wzrokiem. - Uuu! Widzę, że wezwałem cię w porę. Ami zaraz zajmie się twoimi obrażeniami. 
Z jednego z otaczających nas tuneli wyszła wysoka i skąpo ubrana demonica. Takie rzeczy są oczywiście na porządku dziennym... tutaj... w Piekle. 

<Law?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz