Tak się cieszyłem, że w końcu przyszedł i jest przy mnie, na całe szczęście nic mu też nie dolegało. Jednak Xsawier zachowywał się dziwnie, zmieniał szybko temat, patrzył się na mnie jakiś bardziej smutnym wzrokiem i w ogóle. Zapragnąłem wstać, potrząsnąć nim i powiedzieć, że ma się w końcu ogarnąć bo jak nie to skopie mu dupę, no ale nie mogłem się nawet podnieść, na całe szczęście moja miednica była cała bo wtedy bym chyba nie wytrzymał.
ścisnąłem jego dłoń i uśmiechnąłem się do niego, nie będę drążył tematu, chociaż wolałbym by mi powiedział.
- Nie zdawałem sobie sprawy jakie ohydne żarcie jest w szpitalach.- zaśmiałem się by rozluźnić atmosferę.
- A co karmią cię suchymi ziemniakami i sałatą?- zaśmiał się.
- Nawet gorzej.- prychnąłem.- A myślałem, że to ja źle gotuję.
- Ale mi tam smakują twoje dania.- pocałował mnie w policzek.- Jak tam nogi?
- Trochę bolą i jak mi bardziej dokuczają to proszę o leki.- westchnąłem.- Chcę już wrócić do domu i jeszcze musimy się spakować by jechać na tą wieś.- mruknąłem.- Wszystko się na raz zwaliło.
- Będzie dobrze.- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku, kochałem jego dotyk.- Ze wszystkim sobie jakoś poradzimy.
- No powinniśmy i teraz to na pewno będę musiał zmienić samochód.- zaśmiałem się.
[Xsaw?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz