sobota, 31 maja 2014
Od Izayi c.d Edvarda
piątek, 30 maja 2014
Od Edvard'a c.d Izayi
-Lepsza będzie kara, gdy nie wejdę w ciebie.- zaśmiałem się głośno, on spojrzał na mnie cały czerwony.
-No co? Przecież chcesz tego, a kara chyba posiada inną definicję i nie ma dawać przyjemności.- pokazałem mu język i usiadłem sobie wygodnie na kanapie, ciekawe co teraz zrobi.
---Rika---
Zrobiłam się cała czerwona, głos Shizu był taki zmysłowy i podniecający gdy szeptał mi do ucha.
-Postaram się.- jęknęłam bardzo cicho.
-Mam taką nadzieję, nie chce by ktoś widział cię gdy dochodzisz.- zaśmiał się i wrócił do całowania mnie. Przytuliłam się mocno do niego i zaczęłam wyczekiwać, jednak on chyba dzisiaj chciał bym ja przejęła inicjatywę. Przewaliłam go i usiadłam na jego kroku, lekko poruszając biodrami.
-Shizu chcesz zostać ujeżdżony?- szepnęłam mu do ucha.
<Izaya, Shizuo?>
czwartek, 29 maja 2014
Od Ricco cd. Emily
Postanowiłem wybrać się na spacer. Ugryź wypruł gdzieś w najlepsze. Ale to było u tego psa normalne, wiecznie się gdzieś szwendał. Był na tyle sprytny, że zawsze wracał do domu jak już mu się znudziła wolność. Tym razem będzie tak samo.
Zacząłem krążyć po mieście. Wszedłem do niedużej kawiarenki na kawę i bezwiednie wypiłem ją w tempie ekspresowym. Dalszy spacer zaprowadził mnie wprost do biblioteki. Trudno najwyżej Emi wyrzuci mnie za rozpraszanie jej w pracy.
- Jednak przyszedłeś - usłyszałem gdy podszedłem do Emily.
- Nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - wyznałem i położyłem dłonie na jej biodrach.
- Ja też się stęskniłam - uniosła się i pocałowała mnie. Z ochotą oddałem pocałunek.
- A już myślałem, że dostanę ochrzan za przeszkadzanie ci w pracy - uśmiechnąłem się do niej ciepło i nieco się odsunąłem, choć niechętnie.
- Jak chcesz tak bardzo to później mogę ci za to dać klapsa - wyszeptała mi do ucha.
- Kuszące, kuszące - wymruczałem.
W oczach Emily igrały przecudne, zadziorne ogniki. Całkiem oszalałem na punkcie tej kobiety.
- Więc... kiedy jedziesz do Japonii - spytała.
- Sądzę, że niedługo. Jutro kupię bilet - nie bardzo miałem ochotę rozstawać się z Emi, nawet spuszczanie z oka Erike i Nuan'a przyszłoby mi z trudem. - Muszę pozałatwiać kilka spraw. Zobaczyć co z klubem...
- A co później...?
- Nie wiem... Mam mały mętlik w głowie. Tam... Cóż, tam został spory kawał mojego życia. Wszystko co do niedawna miałem. Praca... wspomnienia. Z jednaj strony może dobrze byłoby zostawić tamto za sobą, tylko, że trochę się tego... boję. A poza tym to na chwile obecną nie zależy tylko ode mnie - pogłaskałem ją po policzku i spojrzałem jej w oczy. - Jeśli jednak mnie chcesz i pozwolisz mi być przy sobie to wrócę tu. I będę dopóki nie każesz mi się pozbierać...
<Emi?>
Od Nuan'a
Położyłem się na łóżku i przyciągnąłem do siebie Eri.
- Musisz się wyspać - powiedziałem głaszcząc ją po włosach. Ciepło jej ciała wciąż było lekko nieprzyjemne, ale mimo to pragnąłem tego ciepła.
- Nuan... - zaczęła nie patrząc na mnie. W jej głosie była nuta... strachu.
- Co się stało? - odgarnąłem włosy z jej buzi i kciukiem potarłem jej policzek.
- Tylko nie denerwuj się proszę - wyszeptała. - Alex... - zawahała się, a ja zesztywniałem. - Co tym mu zrobiłeś?
Zaśmiałem się gorzko i zagryzłem zęby.
- Po tym wszystkim.. - ucichłam i odsunąłem się od niej. Usiadłem na łóżku. - Po tym co ten jebany śmieć zrobił. Po tym jak cię potraktował.... Ty dalej się o niego martwisz.... - czułem jak na moją pierś naciska coś ciężkiego.
- Nuan... - Eri jęknęła żałośnie i delikatnie położyła mi dłonie na ramionach.
- On żyje. Będzie musiał sobie poszukać innej pracy, ale żyje. Jeśli jednak się do ciebie zbliży to zdechnie w męczarniach. Rozumiesz? Jeśli on chociaż na ciebie spojrzy, na ciebie lub na nasze dzieci to ten skurwiel będzie błagał, żebym pozwolił mu zdechnąć. Koniec tematu - warknąłem i zmusiłem ją, żeby się położyła. Objąłem ją i zamknąłem oczy, choć nie byłem w stanie usnąć. Coś we mnie gotowało się i drżało. Walczyłem ze sobą, żeby się uspokoić.
<Eri?>
Od Emily cd Ricco
Pedziłam przez puste ulicę miasta. Specjalnie jechałam bokiem, żeby dojechać do agencji jak najszybciej. Kiedy wjechałam do garażu i zdjęłam z głowy kask, od razu zostałam zborbardowana złymi wiadomościami.
- Jeszcze nie wrócili, ale mamy nagranie z miejsca w którym byli po raz ostatni. - powiedział Młody. Trochę się zdziwiłam, że nie zająkał się. Chyba nie było mnie tu bardzo długo... Odwróciłam się do niego i westchnęłam.
- Wiedziałam, że będę musiała sama się tym zająć... Jedź do mojego mieszkania i spakuj parę najpotrzebniejszych rzeczy. - Chłopaczyna spojrzał na mnie dziwnie. - No ruszaj się! Nie mam całego dnia! - warknęłam. Młody skłonił się jak to miał w zwyczaju i wycofał do wyjścia. Ja skierowałam się w stronę windy. Na górze weszłam do swojego gabinetu, który o dziwo nie był pusty.
- Co się stało, że Panna Milan zaszczyciła nas swoją obecnością?
- Czego chcesz Mikky? - zapytałam spokojnie.
- Nie było cię ponad tydzień. Rozumiem, że wysłałaś swoją grupę, ale to chyba nie powód, by szwendać się po barach, ze swoim nowym kochasiem.
- Śledzisz mnie? Nie przeginaj bo wyladujesz na bruku.
- Jestem ci za bardzo potrzebny, a poza tym... Za bardzo mnie lubisz. - uśmiechnął się, a ja się skrzywiłam.
- Nie jesteś nie zastąpiony, ale to prawda, że cię lubię. - nie odwzajemniłam uśmiechu. Nastała chwila ciszy. Zaczęłam szperać po szafkach szukając dokumentów na temat Law'a.
- Tego szukasz? - zapytał złośliwie Mikky trzymając w ręku czarną, wypchaną teczkę. Podeszłam do niego i sięgnęłam po przedmiot, który nagle znalazł się strasznie wysoko.
- Oddawaj. - powiedziałam przybliżając się i wyciągając wysoko rękę. Mikky złapał mnie w talii.
- Spójrz na mnie. - poprosił, a ja zrobiłam to. Byliśmy dziwnie blisko siebie, ale nie przeszkadzało mi to. Byliśmy jak rodzeństwo... A przynajmniej ja tak uważałam.
- Kochasz go? - zapytał nagle z uwagą patrząc mi w oczy. Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam na niego przez chwilę, po czym wyrwałam się z jego uścisku.
- Nie. Nie kocham go. - powiedziałam podchodząc do biurka.
- Kłamiesz. Widziałam jak się zachowujesz kiedy z nim jesteś. Uśmiechasz się i nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Nie tak jak teraz.
- Po co pytasz skoro wiesz? I nie udaje teraz. Nigdy nie udaje i bardzo dobrze o tym wiesz. - spojrzałam na niego i założyłam ręce na piersi.
- Jesteś pewna? - zapytał, a jak nie odpowiedziałam, zaczął mówić dalej. - Nie może się dowiedzieć kim naprawdę jesteś.
- Wiem o tym. Nie musisz się martwić. Pewnie to wszystko skonczy się tak szybko jak się zaczęło... Jak wszystko w moim życiu. - Zabrałam mu teczkę i wyszłam z gabinetu.
- Część Tuptuś. - pogłaskałam ocierającego się o mnie kota. - Steskniłeś się za mną? - zapytałam, a w odpowiedzi uzyskałam miałknięcie. Otworzyłam bibliotekę i usiadłam za swoim biurkiem.
- Jednak przyszedłeś. - powiedziałam do Ricco, kiedy stanął przede mną.
- Nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - powiedział łapiąc mnie za biodra.
- Ja też się stęskniłam. - uśmiechnęłam się i wspiełam na palce by sięgnąć do jego ust.
<Ricco?>
niedziela, 25 maja 2014
Od Ricco cd. Eriki
- A widzisz! I kto tu komu chce przeszkadzać? - zapytał Nuan z jadowitym uśmieszkiem.
Burknąłem tylko coś pod nosem i podszedłem do Emily.
Emi pożegnała się z Eri i Nuan'em, po czym oboje wyszliśmy z kuchni.
- Dasz mi znać jak uporasz się z pracą? - spytałem z nadzieją i przyciągnąłem dziewczynę do siebie.
- No oczywiście. Nie puszczę cię na zbyt długo - uśmiechnęła się ślicznie.
Nachyliłem się i pocałowałem ją żarliwie. Po chwili jednak musiałem wypuścić ją z objęć, a kiedy zniknęła za zamkniętymi drzwiami zrobiło się jakoś pusto.Mimo to uśmiechnąłem się.
Miłość.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek się jeszcze zakocham. Sądziłem, że to zwyczajnie nie możliwe. Przecież nikt nie mógł zastąpić mi Keiko. Emi nie zastąpiła jej. Była po prostu inną kobietą, która także miała ogromne miejsce w moim sercu. Była kobietą, z którą chciałem widzieć swoją przyszłość.
Wróciłem do Eri i Nuan'a. O dziwo mężczyzna pomagał Eri posprzątać. Ten widok...Niesamowite wręcz.
- No, może coś z ciebie jednak wyrośnie - zaśmiałem się. - Ale zmykajcie odpocząć ja tu posprzątam.
- Ale... - Erika chciała protestować.
- Żadnego ale... Musicie się nieco przespać, a ja i tak nie mam nic bardziej kreatywnego do roboty, a teraz zmykać - wygoniłem dzieciaki z kuchni i zabrałem się za porządki.
W pale mi się nie mieściło, że Eri i Nuan doczekają się bliźniąt. Nie wiedziałem skąd to wiedzą, tym bardziej, że po Eri jeszcze nic nie było widać, ale w końcu Nuan nie był człowiekiem, więc sądzę, że miał jakieś tam swoje sposoby.Niedawno nie wyobraziłbym sobie cienia z dzieckiem, ani nawet w stałym związku, ale teraz... Teraz to było całkiem realne i nawet zacząłem wierzyć, że mu się mimo wszystko uda.
Tyle się pozmieniało i to w tak krótkim czasie.
Z uśmiechem na ustach zabrałem się za dalsze sprzątanie.
<Emily? Czy Eri?>
Od Law'a c.d Xsawier'a
Nie pasuje mi tylko jedna sprawa, Xsaw zrobił to nagle i z przejętą miną jakby się przed czymś ratował, tylko co to mogło być? To nie fair, że on może mieć przede mną jakieś tajemnice, a ja żadnych, no ale trudno jakoś się z tm pogodzę, może będzie lepiej jeśli nie będę wiedział o co chodzi.
- Co to miało być?- powtórzyłem ostrożnie.
- Taki nagły pocałunek.- uśmiechnął się wymijająco.- A co? Nie podobało się?
- Podobało.- zaczerwieniłem się lekko.- Ale ta pielęgniarka prawie zawału dostała.- parsknąłem.
- Niech wiedzą, że jesteś mój.- znów złapał moją rękę i pocałował ją.
Miałem ochotę się z nim zabawić, przytulić do niego i po prostu tak z nim poleżeć, no ale się kurwa nie dało! Przynajmniej nam jeszcze całowanie zostało, ale mam nadzieję, że mnie nie zdradzi.
- Xsaw chyba będziemy musieli mieć celibat przez jakiś czas.- pogłaskałem go po głowie, miał miękkie włoski.- Co zamierzasz dzisiaj robić? Odwiedzisz mnie jeszcze?
[Xsaw?]
Od Eriki cd Ricco
- Nie mogę sobie wyobrazić, że będziemy mieć bliźniaki... - szepnełam lakko zmartwiona.
- Bliźniaki!? - krzyknął Ricco. Zupełnie zapomniałam o tym, że nadal tu byli. Otworzyłam usta by zacząć wszystko wyjaśniać, ale uratował mnie dźwięk telefonu. Uśmiech Emily zniknął, kiedy zobaczyła kto dzwonił.
- Przepraszam... To... Z biblioteki - powiedziała niezbyt pewnie. Wydawało mi się oczywiste, że kłamała, ale jakoś nikt prócz mnie tego nie zauważył. Ricco zaczął rozmawiać z Nuan'em na temat dzieci, a ja czekałam, aż wróci Emi. Zaniepokoiłam się... Po co by miała nas okłamywać? Kiedy dziewczyna stanęła w drzwiach kuchni, zrobiła zmartwioną minę.
- Muszę wracać do pracy... Ludzie denerwują się przez niekompetencję mojego pracownika...
- W takim razie pójdę z tobą. - powiedział od razu Ricco, a Emi zrobiła zmartwioną minę. Widziałam, że nie było jej łatwo go okłamywać, ale najwyraźniej nie miała wyboru.
- Ej! Ricco rozumiem, że to nowe uczucie i nie chcesz jej zostawiać samej, ale skoro musi popracować to daj jej pracować... Nie sądzę by była w stanie dobrze wykonać swoją pracę, jeśli będziesz w pobliżu... - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Emily spojrzała na mnie lekko zdziwiona, ale po chwili też się uśmiechnęła co było dla mnie cichym podziękowaniem.
sobota, 24 maja 2014
Od Xsawier'a c.d Law'a
- A co z tamtą laską? Milen?
- Milan - poprawiłem go automatycznie.
- No właśnie. Przecież mówiłeś, że musimy wyjechać jak najszybciej.
- A teraz myślę, że twoje zdrowie jest najważniejsze, więc wyjedziemy później. - postanowiłem. - Sądzę, że skoro jeszcze nie przyjechała to raczej jej się do nas nie śpieszy... Może w końcu się zakochała i jej kamienne serce zmiękło? Dobrze wiem jak to jest. - uśmiechnąłem się do niego i zacząłem delikatnie masować jego rękę okrężnymi ruchami.
- Dobra jak chcesz! Ale jak to pieprzone babsko przyjedzie to ci nie pomogę! Będziesz musiał radzić sobie sam!
- To raczej oczywiste... popatrz w jakim jesteś stanie, kochany. - Zaśmiałem się, ale po chwili moja twarz gwałtownie spoważniała. Znowu to uczucie... najwidoczniej Ojczulkowi nie spodobała się moja decyzja. Zacisnąłem pięści, puszczając przy tym rękę Law'a. Mężczyzna od razu to zauważył i podniósł się nieznacznie do góry.
- Co jest Xsaw? - zapytał, a ja zgrzytnąłem mocno zębami. Musiałem znaleźć jakiś sposób by zatrzymać tą piekielną teleportację.... zaraz... kiedyś ktoś mi mówił, że silne emocje pozwalają nam zostać na ziemi. Wściekłość, Rozpacz, Pożądanie... wiedziałem, że tylko jedno może mnie teraz uratować. Podniosłem gwałtownie głowę do góry i złapałem w ręce jego twarz przyciągając go od razu do siebie. Wpiłem się w jego usta rozchylając przy tym jego wargi. Law jęknął cicho... nie wiedziałem, czy to dlatego, że mu się podobało, czy dlatego, że coś go zabolało. Niestety nie mogłem się tym teraz przejmować. Moje ciało zapłonęło, kiedy poczułem jego język w swoich ustach. Moje ręce zaczęły badać jego tors. Nawet nie zauważyłem jak uczucie wciągające mnie do piekła minęło. Przerwałem pocałunek i spojrzałem zamglonym wzrokiem. Potem usłyszałem trzask. Odwróciłem głowę w stronę drzwi, gdzie stała teraz pielęgniarka. Zbyt zgrabna jak dla mnie... jej długie opalone nogi były za bardzo odsłonięte, a piersi zbyt uwydatnione. Pomalowane ciemną czerwienią usta rozchyliły się w wyrazie głębokiego szoku. Pomrugała parę razy jakby chciała się upewnić, że to co widziała było prawdziwe po czym rzuciła krótkie przepraszam i wyszła przez otwarte drzwi stukając przy tym głośno wysokimi szpilkami. Uśmiechnąłem się delikatnie i odwróciłem do Law'a. Ten spojrzał na mnie marszcząc brwi. Widocznie nie był zbyt zadowolony, a ja nie miałem pojęcia dlaczego.
- Co to było? - powiedział cicho jakby próbował stłumić w sobie chęć wydarcia się na mnie.
<Law?>
niedziela, 18 maja 2014
Od Law'a c.d Xsawier'a
ścisnąłem jego dłoń i uśmiechnąłem się do niego, nie będę drążył tematu, chociaż wolałbym by mi powiedział.
- Nie zdawałem sobie sprawy jakie ohydne żarcie jest w szpitalach.- zaśmiałem się by rozluźnić atmosferę.
- A co karmią cię suchymi ziemniakami i sałatą?- zaśmiał się.
- Nawet gorzej.- prychnąłem.- A myślałem, że to ja źle gotuję.
- Ale mi tam smakują twoje dania.- pocałował mnie w policzek.- Jak tam nogi?
- Trochę bolą i jak mi bardziej dokuczają to proszę o leki.- westchnąłem.- Chcę już wrócić do domu i jeszcze musimy się spakować by jechać na tą wieś.- mruknąłem.- Wszystko się na raz zwaliło.
- Będzie dobrze.- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku, kochałem jego dotyk.- Ze wszystkim sobie jakoś poradzimy.
- No powinniśmy i teraz to na pewno będę musiał zmienić samochód.- zaśmiałem się.
[Xsaw?]
niedziela, 11 maja 2014
Od Ricco cd. Nuan'a
- Dzieci nie wolno bić. To znęcanie się i jest karalne - usłyszałem. - A wiesz jaką bym miał po tym traumę? Takie rzeczy źle działają na psychikę.
- Twoja psychika nigdy dobrze nie działał. Dowcip znów ci się wyostrzy więc jak mniemam wracasz do normy. Choć nie wiem czy to dobrze.
- Ranisz moje uczucia... tatusiu - Nuan zaczął siąpać nosem imitując płacz.
- Oni tak często? - spytała Emily, kierując słowa do Eriki.
- Taaa... To chyba ich własny sposób porozumiewania się.
- Jak starem małżeństwo, nie?
- Nie kracz, bo pójdziemy w odstawkę - zaśmiała się Eri.
- Ricco mi się przyznał, że woli dziewczyny....
- A mnie powiedział, że nie kręci go goły tyłek Nuan'a. Za to Nuan nie jest taki wybredny...
- Ej my tu siedzimy! - zawołałem. Nuan zaczął ryczeć ze śmiechu, ja też ledwie się powstrzymywałem.
Wszystko było tak jak być powinno. Siedzieliśmy razem, jedząc i śmiejąc się. Znów poczułem... jakby miał rodzinę. Kto by pomyślał, że dzięki komuś takiemu jak Nuan znajdę wreszcie w życiu trochę spokoju. A to jak on się zmienił? To dopiero było niesamowite. Nawet jeśli sporo musiał przecierpieć, to wreszcie stał się dobrym człowiekiem. Takim, który ma o co dbać i robi to. Nawet jeśli będzie popełniał błędy i robił głupstwa, to chce ułożyć wszystko tak jak być powinno. Ja też chciałem.
Nakryłem dłoń Emily swoją i nachyliłem się, żeby pocałować ją w policzek.
- Ej no?! Co tak słabo? - zapytał Nuan.- Mam cię uczyć dziadziu, że tak się to robi? - porwał twarzyczkę Eri i pocałował ją namiętnie. - Załapałeś czy powtórzyć demonstrację.
- Ty daj jej wreszcie zjeść w spokoju, zboczeńcu! - warknąłem na chłopaka.
<Emi? Eri?>
Od Nuan'a cd. Eriki/Emily
Od Eriki cd Nuan'a
- Nuan... - musiałam przerwać nasz pocałunek. - Damy sobie z tym radę? - zapytała patrząc na niego poważnie.
- A mamy inny wybór? - Zapytał i uśmiechnął się. - Będę tych dwóch chłopaków uczył wszystkiego co umiem.
- Albo dziewczynki.
-O nie... dziewczynek nie będę uczył! Jeszcze wykorzystają to nie tak jak trzeba... - powiedział, ale cały czas się uśmiechał. Po chwili znów zaczęliśmy się całować, by zaraz opaść na łóżko. Nawet nie wiem kiedy przykryliśmy się kołdrą. Wydawać by się mogło, że dojdziemy do czegoś więcej, ale widocznie oboje byliśmy wykończeni. Po chwili zasnęłam w objęciach Nuan'a. Byłam szczęśliwa, pomimo tego, co jeszcze niedawno się wydarzyło.
<Nuan?>
Od Emily cd Ricco
- Na pewno. Przecież oni nie potrafią bez siebie żyć... Potrzebują tylko trochę czasu. - powiedział i złapał mnie za rękę, by wrzucić sobie do ust drugą połówkę pomidora.
- Ehhh... muszę niedługo iść do biblioteki i... załatwić parę innych spraw. - powiedziałam opierając się o blat kuchenny.
- Zrobisz to po obiedzie. - Ricco podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Jego usta szybko odnalazły moje, by złączyć nas w długim pocałunku. Zachichotałam cicho w jego usta.
- Chyba trochę nam to zajmie... - szepnęłam i ugryzłam go lekko w wargę. Czułam się jak nastolatka, która robi coś czego jeszcze nigdy nie próbowała. Po części to była prawda, bo faktycznie nigdy nie byłam w prawdziwym związku. Całowaliśmy się dobre dziesięć minut dopóki jedno z nas nie stwierdziło, że przecież mieliśmy robić obiad.
- To... może ci pomogę? - zapytałam patrząc w jego duże oczy.
- Możesz stać i pięknie wyglądać. - powiedział uśmiechając się i wracając do robienia gulaszu. Z przyjemnością obserwowałam jak Ricco wszystko kroił, wrzucał do garnka, mieszał, przyprawiał i takie tam inne kucharskie pierdoły... Kiedy skończył poszliśmy obudzić Erikę.
- Ekhem... Chyba potrzebowali mniej czasu niż nam się wydawało. - powiedział Ricco patrząc na śpiących Nuan'a i Erikę.
- I bardzo dobrze... Ale musimy przerwać ich słodki sen, bo napracowałeś się przy robieniu tego dobrego żarcia dla nas wszystkich. - powiedziałam i podeszła do łóżka.
- Wstawać!!!!! - Wrzasnęłam tak, że obudziłabym nawet nieżyjącą, przygłuchą babcię. Gołąbeczki zaczęły otwierać oczy, by po chwili spojrzeć na mnie wściekle.
- Obiad gotowy. Erika musi coś zjeść. - powiedziałam i złapałam Ricco za rękę, wychodząc z nim z pokoju.
<Ricco?>
Od Xsawier'a cd Law'a
- Obejdzie się... - powiedziałem i przewróciłem oczami. Czułem się jak na jakimś skazaniu, gdzie rolę kata miał mój ojciec.
- No dobrze Xsawier. Na pewno wiesz, że nie wezwałbym cię tu bez powodu. - Kobieta udawała, że coś robi przy mojej ranie, a tak naprawdę wystawiała tyłek do wielbionego przez siebie pana... Oczywiście ten perwert bez żadnego zażenowania wlepiał w nią gały.
- No domyślam się. Przecież nie po to, żeby po tak długim czasie spotkać się ze swoim ukochanym synkiem.
- Oj, przestań! - zaśmiał się. - Dobrze wiesz, że was wszystkich kocham tak samo!
- Leje na to kogo kochasz bardziej, kogo mniej, a kogo tak samo. Czego chcesz? - Warknąłem.
- Myślałem, że będziesz bardziej zadowolony ze spotkania, ale jak widać chyba się przeliczyłem... No nic. - westchnął. - Sprawa jest taka. Musisz zerwać stosunki ze swoim kochasiem. Twoje upodobania niezbyt dobrze wpływają na mój wizerunek. - powiedział jakby to była najnormalniejsza sprawa na świecie. Ten sukinsyn dobrze wiedział co czuje do Law'a i właśnie dlatego chciał nas rozdzielić! Wściekłość zawrzała mi w żyłach.
- To wszystko? W takim razie przykro mi, ale nie spełnię twojej prośby.
- To nie była prośba Xsawier. Ja mówię poważnie. - wstał ze swojego ozdobionego pseudo-tronu i podszedł do mnie, odprawiając przy tym rozgogoloną dziewczynę.
- Myślisz, że uwierzę ci, że obchodzi cię jakiś tam wizerunek? Boisz się, że się zmienię, prawda!? Że już nie będę taki potulny, jaki byłem parę wieków temu! To właśnie o to ci chodzi! - Wrzasnąłem mu prosto w twarz. - A teraz przykro mi, ale cię rozczaruję. Już dawno przestałem być ci wierny i niestety musisz się pogodzić z tym, że twoje szeregi demonów powoli się zmniejszają!
- Oj Xsawier, Xsawier... ty kompletnie nic nie rozumiesz... - powiedział okrążając mnie parę razy. - Jestem pewny, że twoja ludzka matka byłaby z ciebie dumna, że sprzeciwiasz się złemu tatusiowi... - Stanął przede mną i złapał mnie za gardło automatycznie podnosząc moje ciało do góry. Zacząłem się miotać.
- Ale ja nie jestem! Więc przestań zgrywać twardziela i rób co ci karzę, bo inaczej zginiesz nie tylko ty, ale też parę innych osób! - Krzyknął i puścił mnie bym opadł krztusząc się na ziemie. Splunąłem na ziemię i podniosłem się niezgrabnie.
- Nie znałem swojej matki. Ale jestem dumny z tego, że była człowiekiem... bo dzięki temu nie jestem takim skurwielem jakim ty jesteś. Ale dobrze zrobię co karzesz, tylko nie licz na mnie już nigdy więcej.
- Bardzo dobrze. Martwi mnie to, że przez te wszystkie lata stałeś się taki miękki. - westchnął tak jakby go to obchodziło. - A teraz uciekaj zakończyć to, co nigdy nie powinno się rozpocząć.
- Dzień dobry. Przyszedłem do Law'a Trafalgar'a. - powiedziałem uśmiechając się do kobiety za ladą.
- Pan z rodziny?
- EEe... bliski przyjaciel. - Spojrzała na mnie znad okularów i uśmiechnęła się.
- Dobrze. Proszę za mną.
Przeszliśmy przez pół korytarza. aby wejść do jednego z pokoi. Tylko jedno łóżko było zajęte, a leżał w nim Law. Mój ukochany spał sobie słodziutko.
- Jeśli pan chce może go obudzić. Jest już w dobrym stanie, teraz tylko czekamy, aż dostarczą nam wózek, aby mógł się sam poruszać.
- Dobrze dziękuję. - Uśmiechnąłem się, a kobieta wyszła. Usiadłem przy łóżku i złapałem Traff'a za rękę. Nie mogłem tego zrobić... nie mogłem go opuścić. Teraz, kiedy się zaręczyliśmy wiedziałem, że nie będę potrafił go już nigdy zostawić. Przecież... co może mu zrobić jakiś tam szatan...? Chyba sam nie wierzę w to o czy myślę... Oczywiście, że może mu coś zrobić. Może go zabić i to w każdej chwili. Wiedziałem o tym, ale mimo wszystko nie potrafiłem go opuścić.
- Xsaw... - usłyszałem i podniosłem głowę do góry. - Nic ci nie jest!? - zapytał od razu.
- Nie. Wszystko w porządku. - Powiedziałem i cmoknąłem go w usta. - Wiesz, że nie mogłem tam zostać.
- Wiem, wiem. - podniósł się rękami do góry i oparł o poduszki.
- Law... - jęknąłem patrząc na niego. W mojej głowie myśli biegały we wszystkie strony.
- Co jest? Jednak coś się stało, tak? Mów, o co chodzi. - Był taki słodki jak się o mnie martwił. Uśmiechnąłem się i pokiwałem przecząco głową.
- Nie, nie... nic się nie stało. Po prostu martwiłem się o ciebie. - powiedziałem
<Law?>
piątek, 9 maja 2014
Od Izayi c.d Riki
- Przestań pieprzyć.- mruknął i złapał mnie za nadgarstek.- Musisz przecież dostać karę.- szepnął mi do ucha, a moje ciało znów zadrżało.
- Zaraz to ty będziesz pieprzyć mnie.- uśmiechnąłem się i zacząłem mu odpinać spodnie.
------------------------------------SHIZUO-------------------------
- Masz siłę kotku?- zaśmiałem się i wsunąłem jej rękę pod bluzkę i ścisnąłem lekko jej pierś.
- Taaak, dla ciebie zawsze.- jęknęła.
- Ale trzeba być cicho by pielęgniarki nie przyszły.- uśmiechnąłem się szeroko i [rzewaliłem ją pod siebie od razu zaczynając całować szyję.
[Rika? Var?]
Od Riki c.d Shizuo
-Muszę ci jakoś podziękować za ratunek.- zaśmiałam się.
-Nie musisz...- mruknął cicho, była w szpitalu godzina ciszy, dawno zgasili światła i czasami było słychać jak pielęgniarki dyżurujące chodzą po korytarzu. Już się nie trzęsła, czułam się bezpiecznie.
-Może chcesz małą przygodę w szpitalu?- szepnęłam mu do ucha i uśmiechnęłam się zadziornie.
---Edvard---
-A w karcie menu jesteś tam ty?- wstałem i zdrową ręką przyciągnąłem go do siebie.
-Chyba nie, Varuś przecież nie jesteś kanibalem.- zaśmiał się i położył łapki na mojej klatce piersiowej.
-Nie jestem, ale kocham kosztować twojego ciała.- polizałem go po szyi, poczułem jak Izaya aż zadrżał.
-Edzio...- mruknął cicho.
-Słucham?- zacząłem delikatnie gryźć jego ucho. Chciałem go lekko podrażnić.
<Shizuo, Izaya? xD>
Od Shizuo c.d Edvard'a
- Spróbuj się przespać kochanie, jesteś wykończona.- zacząłem ją głaskać po pleckach by trochę dodać otuchy.- Jestem przy tobie i nic ci nie grozi.- złączyłem nasze usta wzuwając język do środka.
---------------------------------------IZAYA----------------------------------
- Dobrze, postaram się~!- zachichotałem i polizałem go po policzku.- Chociaż chciałbym dostać czasem taką karę od ciebie.- ugryzłem go lekko w ucho.
- Na pewno dostaniesz, jesteś niegrzecznym chłopcem.- parsknął i klepnął mnie w tyłek.
- Może coś do jedzonka Edziu~?
[Var? Rika?]
Od Edvard'a c.d Izayi
-Mogłeś mi to powiedzieć wcześniej.- pocałowałem go delikatnie w usta.
-Ale no wiesz...- mruknął i na mnie spojrzał, uśmiechnąłem się i ująłem w dłoń jego podbródek i przybliżyłem do swoich ust.
-Od teraz masz mi mówić wszystko, a jeśli nie będzie ciebie czekać kara.- zaśmiałem się i pocałowałem go namiętnie, nasze języki połączyły się w intensywny taniec, było jedynie słyszeć podniecające mlaskanie i kropienie wody za oknem.
---Rika---
-Dziękuje.- wtuliłam się do niego w łóżku, jego słowa dawały mi ukojenie i nie musiałam się o nic martwić. Jednak czasami nachodziły mnie złe myśli, jak to by było gdyby...Ile razy żyje w strachu że go stracę lub ktoś mi go zabierze.
-Kocham cię.- szepnęłam mu do ucha i oplotłam go nogami. Pewnie dzisiaj nie będę mogła zasnąć przez to wszystko, tyle strachu na jeden dzień wystarczy.
<Shizuo. Izaya?>
Od Shizuo c.d Riki
- Zamknij się już bo pieprzysz głupoty.- warknąłem.- Kocham cię i nigdy cię nie zostawię.- wstałem i pocałowałem ją delikatnie.- Jeśli tak ci przeszkadza to, że nie umiesz się broni to cię czegoś nauczę.
- Naprawdę mnie chcesz?- spojrzała mi z nadzieją w oczy.
- Kocham cię taką jaką jesteś i moim zadaniem jest cię chronić.- wziąłem ją na ręce i poszedłem z nią do łóżka.- Nie rób tak nigdy więcej.- przytuliłem się do niej.
---------------------------------------------- IZAYA---------------------------
- Ale Var...- szepnąłem i zacząłem mu oczyszczać ranę.- Moje siostry żyją, tylko są sierotami teraz.
- Na jedno wychodzi.- mruknął. Czułem jego złość, w sumie to go rozumiałem, zawsze byłem bardzo tajemniczym człowiekiem i wolałem wszystko zachować tylko dla siebie.
- To co chcesz wiedzieć?- spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko.
- Wszystkiego.- położył rękę na moim udzie i zaczął mnie głaskać.
- Urodziłem się w Tokyo.- westchnąłem.- Jako dziecko byłem dosyć kłopotliwy, ale mądrzejszy niż inne dzieci, już wtedy zaczynałem uczyć się manipulacji i takie tam. Matka jakoś nigdy nie patrzyła na mnie z czułością, raczej jak na niechciany przedmiot, kiedyś mi nawet otruła jedzenie do szkoły.- zaśmiałem się.
- I co?- spojrzał mi w oczy.
- Nie zjadłem tego, nigdy nie lubiłem jej kuchni. Co do taty to on rzadko bywał w domu, a jak był to się nikim nie przejmował. W czasach liceum miałem już ludzi w garści, kochałem oglądać ich bezradność i bawiłem się nimi. Uczyłem się wzorowo i już wtedy dostarczałem informacje mafiom. Po skończeniu szkoły matka wyrzuciła mnie z domu, miałem sporo kasy więc bez problemu sobie poradziłem szczęśliwy, że jestem w końcu sam.
- A jak twoja matka zginęła?
- Chyba została utopiona, a trochę wcześniej rozdarto jej brzuch... Nie zależało mi jakoś na niej, ale to moja matka i do tego przez to moje siostry nie mają teraz domu, nimi się lepiej opiekowała.- uśmiechnąłem się.- Mają teraz 15 lat. No Varuś, twoja rączka już owinięta.- pogłaskałem jego ramię i przytuliłem się do niego.
Od Riki c.d Shizuo
-Chciałam ci pomóc, byłeś chory i za ciebie odebrałam telefon. To było ważne, pewnie gdybyś się dowiedział sam byś poszedł...a ja nie chciałam ci psuć reputacji że nie wymigujesz się z pracy.- chciało mi się płakać.
-Myślałam że dam radę...ty i mama i tata dajecie, więc dlaczego ja nie? Jestem jakąś czarną owcą, nie daje rady.- przełknęłam ślinę.
-Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego, nie mamy nic wspólnego jestem po prostu dla ciebie za słaba.
----Edvard----
W domu Izaya zabrał się za opatrywanie mnie, siedziałem lekko wściekły na niego.
-Nie! Kurwa niby za co mam byś zły?- parsknąłem.
-Czyli jesteś...- mruknąłem i wyjął mi kule z ramienia, syknąłem z bólu.
-Jesteśmy tyle czasu ze sobą, a ja nie wiedziałem że masz pojebanego ojca, który zabił twoją matkę i siostry! Cholera aż tak mi nie ufasz?- warknąłem.
-Jeśli chcesz być moją żoną musisz mi wszystko powiedzieć!
<Shizuo. Izaya?>
Od Izayi c.d Edvard'a
W końcu dojechaliśmy i lekarz od razu zgarnął blondyna do sali, a za moją prośbą dziewczyna dostała jakieś leki.
- Mamooo, mogę zostać ze Shizuo? Proszę...- przytuliła się do mnie troszkę przymulona, cieszyłem się z całego serca, że nic jej się nie stało.- I przepraszam.
- Potem pogadamy.- pocałowałem ją w czubek głowy.- I możesz zostać, tak będzie nawet lepiej.- zerknąłem na mojego narzeczonego i on przytaknął ruchem głowy.
Ustaliłem wszystko z lekarzem i po pożegnaniu się pojechaliśmy z Edvard'em do domu, on nie chciał by w szpitalu go opatrzono, dlatego ja to musiałem zrobić w domu. Do tego pewnie będę musiał mu się ze wszystkiego tłumaczyć...
Pomogłem mu wejść na górę i w apartamencie posadziłem go na kanapie, potem szybko pobiegłem po apteczkę i wróciłem do Edzia.
- Jesteś zły skarbie?- powoli zdejmowałem z niego koszulkę by go nie urazić.
---------------------------------------- SHIZUO---------------------------
Nadal byłem wściekły jak nie wiem dlatego nie chciałem zbytnio się zbliżać do Riki. Jednak teraz dostałem jakieś leki i robiło mi się lepiej. Do tego według mnie dobrym pomysłem było to, żeby dziewczyna została ze mną.
Rodzice muszą sobie wszystko wytłumaczyć.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem jak blondynka się przebiera.
- Co ci odbiło, że tam polazłaś?- warknąłem.
[Rika? Var?]
Od Edvard'a c.d Izayi
-Nie martw się...Wiesz ile razy obrywałem i do tego jestem łowcą mam bardziej wytrzymałe ciało niż innych.- zaśmiałem się.
-Czy ja o czymś nie wiem?- spojrzał na mnie zły.
-Oj tam, tylko czasami.- wstałem na nogi i chwyciłem się zranionej ręki.
-Ale jestem na ciebie zły, nie wiem o tobie wszystkiego.- spojrzałem na niego spojrzeniem ostrym jak brzytwa, przełknął ślinę.
-W domku, dobrze Varuś?- zrobił maślane oczka i spojrzał z pogardą na swojego ojca. Podszedłem do niego i kopnąłem go mocno w brzuch.
-Zdychaj, a jeśli dowiem się że coś zrobiłeś mojej córce wrócę tutaj...uratuje cię i będę przeprowadzać tortury aż skonasz z bólu.- zaśmiałem się, potem chwyciłem Izaye za rękę i wyszedłem z tego popieprzonego miejsca. Po chwili zauważyłem Rike i Shizuo, od razu do nich razem pobiegliśmy Izaya rzucił się na nią.
-Moja mała, nic ci nie zrobił?- powiedział, ona cała się trzęsła a jej oczy aż były czerwone przez łzy.
-Nie...- jęknęła i wtuliła się w Shizu.
-Dobra, zabierzemy ją do szpitala i dadzą jej mocne lekki na uspokojenie. A ja...- spojrzałem na rękę, też chciałem ją przytulić ale nie miałem ochoty jej brodzić krwią.
----Rika----
Usłyszałam strzały, aż podskoczyłam to było straszne z mojego powodu narażam rodzinę na niebezpieczeństwo. Po chwili poczułam jak ktoś mnie delikatnie bierze na ręce i przytula do siebie. Gdy otwarłam oczka, był to Shizuo. Wtuliłam się w niego bardzo mocno, cała się trzęsłam. Nawet nie mogłam nic powiedzieć cały czas się do niego wtulałam.
-Przepraszam...- nareszcie coś z siebie wyrzuciłam.
<Izaya, Edvard, Shizuo?>
Od Izayi c.d Riki
- Co jak co, ale uśmiech odziedziczyłeś po nim.- mruknął Var i załadował karabin.
- Ta... Mój jest ładniejszy.- parsknąłem.- Wypuść ją.- warknąłem w stronę taty.
- No nie wiem... Musicie mi dać coś w zamian.
- Tato...- warknął Shizuo.- Mogę go zabić? Nic mi nie będzie.- synek spojrzał na nas, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy, wiedziałem, że blondyn jest wkurwiony do granic możliwości, ale musimy działać według planu, a poza tym to ja go chciałem zabić.
- Czego chcesz?- spojrzałem znów na niego.
- Chcę waszą trójkę, za tą dziewczynę.
To jasne, że ją zabije, jak się no to zgodzę. Nagle mężczyzna pstryknął palcami i wszyscy ludzie którzy tam stali wycelowali w nas bronią, Var przez chwilę się zdezorientował i nie wiedział w kogo celować, ale postanowił nie spuszczać oczu z mojego ojca.
Wyprostowałem się i opuściłem nożyk szeroko się uśmiechając, ah czy ludzie nie są śmieszni~?
- Myślisz, że przyszedłem tu bez planu~?- zachichotałem i podniosłem lekko rękę. Moi ludzie od razu skierowali broń w głowy ludzi mojego wroga, pstryknąłem palcami i rozległ się nagły huk i większość pokoju zalała się w krwi. Tamci ludzie zostali zlikwidowani kulką w łeb.
Jednak nie sądziłem, że mój ojciec będzie tak szybki, wyciągnął pistolet i strzelił w moją stronę. Jednak kula mnie nie dosięgła, bo mój kochany Var mnie osłonił i to on dostał. Nawet nie jęknął tylko osunął się na ziemie. Wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu i klęknąłem szybko na ziemi.
- Var! Nie umieraj mi tu!- krzyknąłem i poklepałem go lekko po policzku, potem spojrzałem na Shizuo.- Zabierz stąd Rikę, ja się nim zajmę.
Blondyn przytaknął i strzelił w rękę mężczyzny przez co wypuścił broń, potem szybko podbiegł do Riki i wziął ją na ręce, przytulając do siebie i wychodząc.
Ja w tym czasie skupiałem się na ukochanym, z oczu leciały mi łzy i głaskałem go po policzku, miał przestrzelone prawe ramie i krwawił.
- Varuś, otwórz oczy.- pocałowałem go delikatnie w usta i on jak na zaklęcie otworzył ślepka.
- Izaya... Zabiłeś go? Nic ci nie jest?- wychrypiał i dotknął rany po czym syknął z bólu.
- Zaraz go zabiję i nic mi nie jest, z tobą jest gorzej, ale zaraz się tobą zajmę.- pocałowałem go w czółko i wtedy poczułem, że ktoś mnie złapał od tyłu i zaczął dusić.
Widziałem przerażone oczy Edvard'a i słyszałem jak krzyczał, że go zabije, do tego próbował wstać i mi pomóc.
Jednak ja nie byłem bezbronny, wyjąłem nóż z kieszeni i wbiłem ojcu w nogę, wtedy mnie puścił. Potem odchrząknąłem i odwróciłem się.
- I jeszcze masz czelność...- warknąłem i wbiłem mu nóż w brzuch.- To za mamę.- kolejne wbicie i krzyki.- To za bliźniaczki.- cios w ramię.- To za moje dzieci.- pchnięcie w brzuch.- To za moje interesy. A to.- wbiłem mu głęboko nóż w prawe amię.- To za Edvarda!
Mój ojciec padł na podłogę, jednak nadal żył, to byłoby zbyt dobre by dać mu tak umrzeć, niech się wykrwawi. Zamknę go tutaj i umrze we własnej krwi, w samotności.
Podbiegłem do Edzie i pogłaskałem po go głowie.
- Dasz radę wstać? Może chcesz się napić mojej krwi? Tylko mi oczu nie zamykaj.- znów zacząłem płakać, nie wiem co ja zrobię gdy go stracę.
[Var? Rika? Shizuo?]
Od Nuan'a cd. Eriki
Od Eriki cd Nuan'a
Nie mogłam zasnąć. Już nawet nie obchodził mnie Alex. Może faktycznie lepiej będzie jak zniknie... A w jaki sposób zniknie to już inna sprawa. Chciałam tylko wiedzieć jak czuję się Nuan. Bałam się, że nigdy mi nie wybaczy mojej głupoty. Musiałam z nim porozmawiać. Wstałam po cichu z łóżka i wyszłam z pokoju. Widziałam stąd kuchnię. Ricco i Emi rozmawiali i śmiali się. Cieszyłam się, że chociaż między nimi jest dobrze. Na palcach przeszłam do łazienki w której paliło się światło. Drzwi były zamknięte na klamkę, więc na szczęście mogłam wejść. Zamknęłam za sobą i spojrzałam na Nuan'a. Przyglądał się swoim rannym dłoniom... Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Jeknełam cicho i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę, a on znieruchomiał. Czułam się jakby się mnie bał... A może tak było? Nie mogłam tak. Nie mogłam go stracić. Powoli podeszłam do niego i przytuliłam się do jego piersi. Nadal nie zrobił żadnego ruchu. Był ciepły, tak jak zwykle... Poczułam łzy na policzkach.
- Przepraszam! Przypraszam, że byłam taka głupia. Powinnam mu już nigdy nie uwierzyć! Powinnam... - załkałam. - nie zostawiaj mnie. Nie opuszczaj proszę! Nie że względu na dziecko, tylko że względu na mnie! Nie mogę bez ciebie żyć!
<Nuan?>
czwartek, 8 maja 2014
Od Riki c.d Izayi
-Przepraszam...- jęknęłam, czułam się strasznie w tej sytuacji jak jakiś przedmiot.
-Shizu przytul mnie.- łzy same mi leciały.
-Córeczko spokojnie, zajmiemy się tym a ty zamknij oczka.- powiedział do mnie tata, wzięłam parę wdechów i wydechów i zamknęłam oczy, też skuliłam uszy by nic nie słyszeć.
<Izaya. Var lub Shizuo?>